czwartek, 7 grudnia 2017

GOTHAM CENTRAL TOM 4: CORRIGAN


Wydawanie egmontowskiej edycji GOTHAM CENTRAL dobiegło właśnie końca. Czwarty tom jest bowiem jednocześnie tomem wieńczącym całą serię. Polscy czytelnicy żegnają się zatem z jednym z najlepszych komiksowych tytułów, jakie ukazywały się ostatnimi czasy na rodzimym rynku. Ostrzegam jednak przed tym, że dla niektórych może to być trudne pożegnanie. GOTHAM CENTRAL dalej utrzymuje równy poziom i pozostawia w odbiorcy to znajome uczucie, które dopada zawsze wtedy, gdy jakiś tekst kultury za szybko się kończy, a ciągle chce się go więcej i więcej.

Za przedwczesnym „ucięciem” serii nie stały na szczęście decyzje włodarzy wydawnictwa, a świadomy wybór twórcy. Jedynego z trzech pomysłodawców, który trwał przy GOTHAM CENTRAL do samego finiszu, a mianowicie Grega Rucki. Scenarzysta źle się czuł z faktem, że kontynuuje komiks pomimo odejścia Eda Brubakera oraz Michaela Larka, więc postanowił pozamykać wszystkie ważniejsze wątki i rozstać się z tytułem.

W warstwie scenariuszowej tom ostatni jest już niemalże wyłącznie dziełem Rucki. Drugi z odpowiedzialnych za skrypt „ojców” serii udzielał się zaledwie przy jednej z czterech historii, zebranych w tej publikacji. Mam tu na myśli story arc pt. Martwy Robin, swoją drogą najmocniejszy punkt tego zbioru. Ilustracji oryginalnego rysownika nie uświadczymy zaś tutaj w ogóle, ale można to przeboleć, gdyż następcy Larka zgrabnie naśladują jego realistyczny, lekko noirowy styl. Za oprawę graficzną odpowiadają Kano oraz Stefano Gaudiano, których prace mogliśmy oglądać już w poprzednich częściach cyklu, a także debiutujący w GOTHAM CENTRAL, Steve Lieber – autor grafik do dwóch zeszytów-zapychaczy, wciśniętych między pozostałe, dłuższe fabuły.

Pierwszy z nich otwiera zresztą recenzowany komiks. Pozornie Natura może sprawiać wrażenie zbędnego przerywnika, ale pewne aspekty czynią ją interesującym, celnym wstępem. Krótka historyjka przypomina nam o tym, że Gotham to wyjątkowo paskudne, okrutne miasto, dodatkowo odświeżając w pamięci czytelnika postać Jima Corrigana. Jego nazwisko nieprzypadkowo stanowi tytuł całego tomu – skorumpowany technik śledczy pod koniec serii wyrasta na jej największego złoczyńcę i sabotuje kolejne śledztwa.

Doskonale obrazuje to sprawa Martwego Robina. Corrigan przewija się w tej historii na drugim planie, ale jego rola jest tutaj nieoceniona. Naprawdę nie potrzeba Jokera, Two-Face’a czy też Mr Freeze’a, kiedy na horyzoncie pojawia się tak bezduszna, egoistyczna istota jak Jimmy. To właśnie ten ludzki, przyziemny antagonista przeraża bardziej niż którykolwiek wymyślnie wystrojony łotr z galerii wrogów Człowieka Nietoperza.

Samo śledztwo jest z kolei moim ulubionym ze wszystkich tych, które Rucka z Brubakerem zaprezentowali nam na łamach GOTHAM CENTRAL. Szczególnie podoba mi się pomysł wyjściowy, stojący za tą zagadką. Otóż, Montoya i spółka odnajdują ciało nastolatka w stroju Robina. Wszystko wskazuje na to, że chłopak został prawdopodobnie zepchnięty z dachu budynku. Dokładniejsze przyczyny jego śmierci nie są jednak jedyną tajemnicą. Kwestia zamaskowanego denata rodzi przecież mnóstwo pytań. Skoro nikt spoza bat-rodziny nie zna prawdziwej tożsamości Robina, jak ustalić czy to faktycznie prawowity właściciel stroju? Jeśli to rzeczywiście „Cudowny Chłopiec”, to który z kolei? Wszak wiadomo, że było ich kilku. Czy można wierzyć Batmanowi, kiedy ten zapewnia, że zmarły to przebieraniec, z którym nie ma nic wspólnego? Nietoperz nigdy nie był w pełni szczery z policją i nie poczuwał się do żadnej odpowiedzialności za czyny swoje i swoich podopiecznych. Czemu teraz mieliby mu ufać? Przyznanie się do tego, że zginął zwerbowany przez niego nastolatek, nie byłoby w końcu Batmanowi na rękę. Trup w kolorowym kostiumie wiąże się z większymi problemami niż mogłoby się początkowo wydawać.

Po Martwym Robinie dostajemy drugi zapychacz, tym razem niestety znacznie mniej wartościowy niż wspomniana wyżej Natura. Krwawa Niedziela pełni funkcję tie-ina do świetnego eventu INFINITE CRISIS, ale sama w sobie nie budzi raczej szczególnych emocji. Co prawda pogłębia charakter Crispusa Allena i stara się pokazać zwykłych ludzi w obliczu niemalże końca świata, ale tak czy siak zdaje się być trochę nie na miejscu. Numer #37 bez wątpienia odstaje od reszty tomu, który śmiało mógłby się bez niego obejść.

Ostatnią historią, zamykającą całe GOTHAM CENTRAL jest Corrigan II, kontynuujący wątki z trzeciego tomu, a konkretnie z zeszytów #23 i #24. Rucka powraca tu do postaci Jimmy’ego i skupia się na nim mocniej niż kiedykolwiek. Montoya oraz Allen chcą raz na zawsze rozprawić się z czarną owcą Wydziału Zabójstw i dążą do tego, żeby ostatecznie udowodnić mu wszystkie winy i wymierzyć adekwatną karę. Finał tych zdarzeń doprowadzi do gigantycznych zmian w świecie głównych bohaterów. Godne, satysfakcjonujące zakończenie fantastycznej serii.

GOTHAM CENTRAL było swoistą perełką wśród tytułów wydawnictwa DC, znajdujących się w ofercie Egmontu. Dojrzały, inteligentny, przewrotny kryminał wybijał się na tle wielu nijakich, superbohaterskich pozycji. Stanowił powiew świeżości i choć już na starcie wysoko zawiesił sobie poprzeczkę aż do końca jej nie strącił. Jeśli jeszcze go nie sprawdziliście, koniecznie dajcie mu szansę. 

5/6

W skład tomu wchodzą zeszyty GOTHAM CENTRAL od numeru 32 do 40.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Komiks do nabycia w sklepie ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz