czwartek, 9 maja 2019

BATMAN VOL. 8: COLD DAYS


W konsekwencji wydarzeń zaprezentowanych w jubileuszowym 50 numerze serii, dla Mrocznego Rycerza z Gotham, jak i dla samego Bruce'a Wayne'a,  rozpoczął się zupełnie nowy rozdział. Nikt nie obiecywał, że po tragicznych wydarzeniach z dzieciństwa Bruce prędzej czy później odnajdzie swoje szczęście i miłość. Jak widać nie do końca jest mu to pisane, a ostatni wstrząs sprawił, że również u niego najzwyczajniej puściły pewne bariery blokujące do tej pory całą masę różnorakich emocji. Niestety to nie koniec złych wieści na głównego bohatera, gdyż bezlitosny Tom King postanawia wystawić go na kolejną, być może jeszcze cięższą próbę. W najnowszym tomie gościnnie pojawiają się Mr. Freeze, KGBeast oraz Nightwing.

Sprawa ślubu, do którego jednak nie doszło wywołała mieszane uczucia u czytelników. Na szczęście wszelkie ewentualne złe wrażenia idą w niepamięć już na początku kolejnego albumu, który składa się z dwóch 3-częściowych story arców przedzielonych niespodziewanie słodkim przerywnikiem. Na początek dostajemy historię z udziałem Mr. Freeze'a, w której złoczyńca zostaje oskarżony o morderstwo trzech kobiet. Sprawą zajmuje się ława przysięgłych, wśród których znajduje się nie kto inny, tylko znany playboy - Bruce Wayne. Pomimo, iż wszystkie dowody wskazują na oskarżonego, że on sam się do tego przyznaje, a przysięgli są właściwie jednogłośni odnośnie wyroku, Bruce ze zrozumiałych jedynie dla siebie powodów próbuje dalej drążyć, wydawałoby się zakończony temat. Zaprasza pozostałe 11 osób do dogłębnej analizy całego śledztwa, wytykając wszystkie niedociągnięcia oraz szczegółowo omawiając rolę, jaką odegrał w śledztwie Batman.

Tom King wykorzystał w tej historii Mr. Freeze'a, ale tak naprawdę to nie on jest głównym sprawcą zamieszania, a w jego miejsce można by postawić dowolnego innego złoczyńcę. Postacią, nad której poczynaniami skupia się scenarzysta jest tak naprawdę Batman/Bruce Wayne, który po miłosnym zawodzie stał się bardziej brutalny i nie panujący do końca nad swoimi emocjami, wyżywając się fizycznie na przeciwnikach, a nawet na pewnym pisuarze. Dostajemy tutaj studium psychologiczne głównego bohatera, zastanawiamy się nad etyką pracy detektywa, czy też jak utrata kogoś bliskiego może wpłynąć na jego dotychczasowe, raczej nienaganne zachowanie. Świetne są nie tylko inteligentne monologi Bruce'a, ale również krótsze wymiany zdań z wybranymi przysięgłymi. King pokazuje, że Batman to żaden Bóg. Pod maską to taki sam człowiek, jak każdy z nas, który nie jest nieomylny i często daje się ponieść emocjom. Jest to zdecydowanie jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy jak do tej pory rozdział batmanowej sagi pod batutą byłego pracownika CIA, z którym po prostu trzeba się zapoznać.

Pod koniec tej części następuje istotny do odnotowania moment. Bruce postanawia na nowo odkryć siebie i powrócić do poprzedniego kostiumu (tego z gatkami na wierzchu), ponieważ dotychczasowy strój kojarzy mu się zbyt mocno z okresem spędzonym u boku Catwoman.

Druga i zarazem najkrótsza część całego zbioru skupia się w całości na relacjach pomiędzy Bruce'em a Dickiem Graysonem. Jest to poruszająca opowieść skupiająca się zarówno na przeszłych, jak i teraźniejszych, wspólnych przeżyciach tych dwóch postaci, czyli pierwszego Dynamicznego Duetu z Gotham. Kiedyś to Dick znalazł pomoc, zrozumienie, opiekę oraz pocieszenie ze strony Bruce'a, zaś po rozstaniu z Seliną te role niejako się odwróciły. To były Robin swoją obecnością, pozytywną energią oraz odpowiednią dawką humoru (tą ostatnią zapewniają również egzotyczni złoczyńcy oraz słynne kanapki z ogórkiem) stara się odpędzić gdzieś myśli Wayne krążące wokół niedoszłego ślubu. To coś więcej, niż zwykła relacja mistrz-uczeń, to bardziej więź ojca ze synem. Genialnie uchwycone, wzruszające i niestety szybko zapomniane, gdyż za chwilę błogi nastrój zmienia się o 180 stopni.

Odejście Seliny to najwyraźniej za mało, aby złamać psychicznie Batmana, stąd takie a nie inne potraktowanie pierwszego z Robinów - Dicka Graysona. W trzeciej części dostajemy prolog do wydarzeń, jakie rozgrywać się będą od tej pory na łamach NIGHTWINGA, i to tam powinni zajrzeć wszyscy zainteresowani losem tej postaci po tym, co spotkało go z ręki rosyjskiego najemnika. King skupia się tutaj na ukazaniu furii Mrocznego Rycerza, którym najwyraźniej kieruje jedynie rządza zemsty i wyładowanie skrywanej wewnątrz złości na przeciwniku. Całe śledztwo oraz dojście prawdy chwilowo schodzi na dalszy plan. Trochę przypomina mi to niestety wcześniejszą konfrontację z Bane'em, gdzie dostaliśmy jedną wielką młóckę oraz niskich lotów dialogi. Osobiście liczyłem na lepsze zakończenie tego wątku i bogatsze w słowa "białe dymki", stąd mam powody do niezadowolenia z finalizacji potyczki z KGBeastem. Twórca zapewne chciał po raz kolejny pokazać, że Batman to też człowiek i ma moralne prawo do takiego zachowania, ale wyszło to jakościowo znacznie słabiej, niż wcześniejsza konfrontacja z Freeze'em.

Dużym zaskoczeniem i jednocześnie jedynym najjaśniejszym punktem "Beasts of Burden" są przerywniki (a dokładnie pięć stron), w których zapoznajemy się z bajką o kilku zwierzątkach podążających do świątyni i uwięzionych w dole w ziemi. Fajny pomysł przełamujący niezwykle brutalne starcie toczące się w zimnej Rosji, a do tego dzięki udziałowi Marka Buckinghama i Andrew Peopya oraz charakterystycznemu obramowaniu stron, miałem wrażenie, jakby były to kartki żywcem wyrwane z kultowych BAŚNI Billa Willinghama.

O ile nie wszystkie rozwiązania zaproponowane w scenariuszach Toma Kinga pisanych do BATMANA do mnie przemawiają, o tyle jak zwykle złego słowa nie mogę powiedzieć o warstwie wizualnej tej serii. Ósmy tom przynosi ze sobą mieszankę różnych stylów, z których każdy niemal idealnie pasuje do klimatu omawianej historii. Współpracujący wcześniej z Kingiem na łamach BATMAN/ELMER FUDD SPECIAL Lee Weeks pokazuje po raz kolejny, że ze swoją realistyczną kreską ocierającą się mocno o noir, jest wręcz stworzony do rysowania historii z udziałem Mrocznego Rycerza. Kawał rewelacyjnej pracy wykonała przy tym kolorystka Elizabeth Breitweiser. One-shot narysowany przez Matta Wagnera oferuje natomiast totalną zmianę stylu, ukazując całość w bardziej ciepłym, cukierkowym, nieco kreskówkowym klimacie. Na koniec wkracza Tony Daniel, który zagościł w poprzednim tomie w historii z Boosterem Goldem, wizualizując w efektowny sposób konfrontację z KGBeastem. Daniel może i budzi u fanów skrajne emocje, ale jeśli należycie do miłośników akurat takiego sposobu rysowania, to i tym razem powinniście być zadowoleni.

COLD DAYS zapewnia sporą ilość przyjemnych doznań, zwłaszcza jeśli mowa o dwóch z trzech zawartych w tym albumie opowieści. Nawet, jeśli wątek dotyczący KGBeasta nie zalicza się do tych bardziej wciągających i udanych autorstwa Kinga (bo też nie ma się tutaj zbytnio czym emocjonować), to i tak warto przeczytać cały komiks dla pozostałych umieszczonych w tym tomie zeszytów. Scenarzysta po raz kolejny zaskakuje szerokim wachlarzem rozwiązań i jakże częstą zmianą sposobu, w jaki pisane są sąsiadujące ze sobą story arci. Nie zawsze wszystko mi pasuje i odpowiada, tak jak w tym wypadku. Na całe szczęście jednak od kilku już tomów zaobserwować można zależność, iż tych ciekawszych odsłon jest znacznie więcej, niż tych słabych. I to mi w zupełności wystarcza, aby dalej trwać przy tym tytule.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN #51 - 57

Ósmy tom serii BATMAN pisanej przez Toma Kinga znajdziecie oczywiście w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz