W konsekwencji wydarzeń
zaprezentowanych w jubileuszowym 50 numerze serii, dla Mrocznego Rycerza z
Gotham, jak i dla samego Bruce'a Wayne'a,
rozpoczął się zupełnie nowy rozdział. Nikt nie obiecywał, że po
tragicznych wydarzeniach z dzieciństwa Bruce prędzej czy później odnajdzie
swoje szczęście i miłość. Jak widać nie do końca jest mu to pisane, a ostatni
wstrząs sprawił, że również u niego najzwyczajniej puściły pewne bariery
blokujące do tej pory całą masę różnorakich emocji. Niestety to nie koniec
złych wieści na głównego bohatera, gdyż bezlitosny Tom King postanawia wystawić
go na kolejną, być może jeszcze cięższą próbę. W najnowszym tomie gościnnie
pojawiają się Mr. Freeze, KGBeast oraz Nightwing.
Sprawa ślubu, do którego jednak
nie doszło wywołała mieszane uczucia u czytelników. Na szczęście wszelkie
ewentualne złe wrażenia idą w niepamięć już na początku kolejnego albumu, który
składa się z dwóch 3-częściowych story arców przedzielonych niespodziewanie
słodkim przerywnikiem. Na początek dostajemy historię z udziałem Mr. Freeze'a,
w której złoczyńca zostaje oskarżony o morderstwo trzech kobiet. Sprawą zajmuje
się ława przysięgłych, wśród których znajduje się nie kto inny, tylko znany
playboy - Bruce Wayne. Pomimo, iż wszystkie dowody wskazują na oskarżonego, że
on sam się do tego przyznaje, a przysięgli są właściwie jednogłośni odnośnie
wyroku, Bruce ze zrozumiałych jedynie dla siebie powodów próbuje dalej drążyć,
wydawałoby się zakończony temat. Zaprasza pozostałe 11 osób do dogłębnej
analizy całego śledztwa, wytykając wszystkie niedociągnięcia oraz szczegółowo
omawiając rolę, jaką odegrał w śledztwie Batman.
Tom King wykorzystał w tej
historii Mr. Freeze'a, ale tak naprawdę to nie on jest głównym sprawcą
zamieszania, a w jego miejsce można by postawić dowolnego innego złoczyńcę. Postacią,
nad której poczynaniami skupia się scenarzysta jest tak naprawdę Batman/Bruce
Wayne, który po miłosnym zawodzie stał się bardziej brutalny i nie panujący do
końca nad swoimi emocjami, wyżywając się fizycznie na przeciwnikach, a nawet na
pewnym pisuarze. Dostajemy tutaj studium psychologiczne głównego bohatera,
zastanawiamy się nad etyką pracy detektywa, czy też jak utrata kogoś bliskiego
może wpłynąć na jego dotychczasowe, raczej nienaganne zachowanie. Świetne są
nie tylko inteligentne monologi Bruce'a, ale również krótsze wymiany zdań z
wybranymi przysięgłymi. King pokazuje, że Batman to żaden Bóg. Pod maską to
taki sam człowiek, jak każdy z nas, który nie jest nieomylny i często daje się
ponieść emocjom. Jest to zdecydowanie jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy
jak do tej pory rozdział batmanowej sagi pod batutą byłego pracownika CIA, z
którym po prostu trzeba się zapoznać.
Pod koniec tej części
następuje istotny do odnotowania moment. Bruce postanawia na nowo odkryć siebie
i powrócić do poprzedniego kostiumu (tego z gatkami na wierzchu), ponieważ dotychczasowy
strój kojarzy mu się zbyt mocno z okresem spędzonym u boku Catwoman.
Druga i zarazem najkrótsza
część całego zbioru skupia się w całości na relacjach pomiędzy Bruce'em a
Dickiem Graysonem. Jest to poruszająca opowieść skupiająca się zarówno na
przeszłych, jak i teraźniejszych, wspólnych przeżyciach tych dwóch postaci,
czyli pierwszego Dynamicznego Duetu z Gotham. Kiedyś to Dick znalazł pomoc,
zrozumienie, opiekę oraz pocieszenie ze strony Bruce'a, zaś po rozstaniu z
Seliną te role niejako się odwróciły. To były Robin swoją obecnością, pozytywną
energią oraz odpowiednią dawką humoru (tą ostatnią zapewniają również
egzotyczni złoczyńcy oraz słynne kanapki z ogórkiem) stara się odpędzić gdzieś
myśli Wayne krążące wokół niedoszłego ślubu. To coś więcej, niż zwykła relacja
mistrz-uczeń, to bardziej więź ojca ze synem. Genialnie uchwycone, wzruszające
i niestety szybko zapomniane, gdyż za chwilę błogi nastrój zmienia się o 180
stopni.
Odejście Seliny to
najwyraźniej za mało, aby złamać psychicznie Batmana, stąd takie a nie inne
potraktowanie pierwszego z Robinów - Dicka Graysona. W trzeciej części
dostajemy prolog do wydarzeń, jakie rozgrywać się będą od tej pory na łamach
NIGHTWINGA, i to tam powinni zajrzeć wszyscy zainteresowani losem tej postaci
po tym, co spotkało go z ręki rosyjskiego najemnika. King skupia się tutaj na
ukazaniu furii Mrocznego Rycerza, którym najwyraźniej kieruje jedynie rządza
zemsty i wyładowanie skrywanej wewnątrz złości na przeciwniku. Całe śledztwo
oraz dojście prawdy chwilowo schodzi na dalszy plan. Trochę przypomina mi to
niestety wcześniejszą konfrontację z Bane'em, gdzie dostaliśmy jedną wielką
młóckę oraz niskich lotów dialogi. Osobiście liczyłem na lepsze zakończenie
tego wątku i bogatsze w słowa "białe dymki", stąd mam powody do
niezadowolenia z finalizacji potyczki z KGBeastem. Twórca zapewne chciał po raz
kolejny pokazać, że Batman to też człowiek i ma moralne prawo do takiego
zachowania, ale wyszło to jakościowo znacznie słabiej, niż wcześniejsza
konfrontacja z Freeze'em.
Dużym zaskoczeniem i
jednocześnie jedynym najjaśniejszym punktem "Beasts of Burden" są
przerywniki (a dokładnie pięć stron), w których zapoznajemy się z bajką o kilku
zwierzątkach podążających do świątyni i uwięzionych w dole w ziemi. Fajny
pomysł przełamujący niezwykle brutalne starcie toczące się w zimnej Rosji, a do
tego dzięki udziałowi Marka Buckinghama i Andrew Peopya oraz charakterystycznemu
obramowaniu stron, miałem wrażenie, jakby były to kartki żywcem wyrwane z
kultowych BAŚNI Billa Willinghama.
O ile nie wszystkie
rozwiązania zaproponowane w scenariuszach Toma Kinga pisanych do BATMANA do
mnie przemawiają, o tyle jak zwykle złego słowa nie mogę powiedzieć o warstwie
wizualnej tej serii. Ósmy tom przynosi ze sobą mieszankę różnych stylów, z
których każdy niemal idealnie pasuje do klimatu omawianej historii.
Współpracujący wcześniej z Kingiem na łamach BATMAN/ELMER FUDD SPECIAL Lee
Weeks pokazuje po raz kolejny, że ze swoją realistyczną kreską ocierającą się
mocno o noir, jest wręcz stworzony do rysowania historii z udziałem Mrocznego
Rycerza. Kawał rewelacyjnej pracy wykonała przy tym kolorystka Elizabeth
Breitweiser. One-shot narysowany przez Matta Wagnera oferuje natomiast totalną
zmianę stylu, ukazując całość w bardziej ciepłym, cukierkowym, nieco
kreskówkowym klimacie. Na koniec wkracza Tony Daniel, który zagościł w
poprzednim tomie w historii z Boosterem Goldem, wizualizując w efektowny sposób
konfrontację z KGBeastem. Daniel może i budzi u fanów skrajne emocje, ale jeśli
należycie do miłośników akurat takiego sposobu rysowania, to i tym razem
powinniście być zadowoleni.
COLD DAYS zapewnia sporą ilość
przyjemnych doznań, zwłaszcza jeśli mowa o dwóch z trzech zawartych w tym
albumie opowieści. Nawet, jeśli wątek dotyczący KGBeasta nie zalicza się do
tych bardziej wciągających i udanych autorstwa Kinga (bo też nie ma się tutaj
zbytnio czym emocjonować), to i tak warto przeczytać cały komiks dla
pozostałych umieszczonych w tym tomie zeszytów. Scenarzysta po raz kolejny
zaskakuje szerokim wachlarzem rozwiązań i jakże częstą zmianą sposobu, w jaki
pisane są sąsiadujące ze sobą story arci. Nie zawsze wszystko mi pasuje i odpowiada,
tak jak w tym wypadku. Na całe szczęście jednak od kilku już tomów zaobserwować
można zależność, iż tych ciekawszych odsłon jest znacznie więcej, niż tych
słabych. I to mi w zupełności wystarcza, aby dalej trwać przy tym tytule.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN #51 - 57
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz