czwartek, 23 maja 2019

HAL JORDAN AND THE GREEN LANTERN CORPS VOL. 6: ZOD'S WILL


Okazuje się, że cliffhanger z poprzedniego tomu będzie musiał poczekać jeszcze troszkę na kontynuację. Twórcy postanowili bowiem na chwilę zająć się innym wątkiem, kierując dosyć niespodziewanie Zielonych Latarników prosto na kurs kolizyjny z Generałem Zodem i jego rodziną. Jak łatwo się domyślić nie będzie to zbyt przyjemne dla obu stron, spokojne spotkanie zdominowane przez słowną potyczkę na argumenty, tylko raczej ostra, krwawa konfrontacja z użyciem pięści oraz konstrukcji stworzonych przez pierścienie.

Recenzja nie będzie zbyt długa, tak samo jak niedługi jest ten komiks. Zod kojarzy się jako jedna z ważniejszych postaci w galerii łotrów Człowieka ze Stali, ale jak widać na omawianym przykładzie, może on również poważnie namieszać w życiu innych postaci zamieszkujących DCU. Stanął już na drodze Oddziału Samobójców, teraz przyszedł czas na Korpus Zielonych Latarni. Historia zaczyna się od mocnego uderzenia, dosłownie i w przenośni. Hal Jordan oraz Kyle Rayner udają się w celu przeprowadzenia standardowego śledztwa na pewną planetę w sektorze 2811, ale ich misja szybko przeradza się w coś zupełnie dla nich niespodziewanego. Na miejscu natrafiają bowiem na Zoda, jego żonę oraz syna, którzy zajęli na własność planetę, uczynili z mieszkańców członków swojego boskiego kultu, chcąc niejako stworzyć z nowego miejsca drugi Krypton. Nawiązując troszkę do pewnej kultowej kreskówki - "i wszystko by się udało, gdyby nie ci wścibscy Zieloni Latarnicy".

Po udziale w grupie złoczyńców pod dowództwem Supermana-Cyborga, Zod znalazł dla siebie stałe miejsce w kosmicznym zakątku DCU, gdzie dzięki podwójnej dawce promieni słonecznych jest jeszcze silniejszy, niż Superman. Lokalizacja ta nie jest zatem w żadnym wypadku przypadkowa i łatwo zrozumieć, że Dru-Zod nie będzie chciał się stąd tak łatwo ruszyć. Konflikt z GLC spowodowany jest z kolei faktem, iż z jednej strony dyktatorskie metody stosowane przez tego złoczyńcę są trudne do tolerowania, zaś z drugiej Zod cały czas nie może wybaczyć Strażnikom bierności w obliczu zniszczenia Kryptonu. Na ironię zakrawa fakt, co zauważa również główny zły tej opowieści, że gdyby nie destrukcja rodzinnej planety, Zod i jego towarzysze nigdy nie odkryliby swoich niezwykłych mocy.

ZOD'S WILL oprócz całej masy efektownych wymian ciosów oferuje między innymi odpowiedź na pytanie: co by było, gdyby to ktoś inny mógł na chwilę posiadać unikalny pierścień mocy Jordana, który Hal wcześniej sam dla siebie stworzył? Druga istotna sprawa to wątek dotyczący nowego zespołu Strażników Wszechświata oraz będącego ich prawą ręką, Johna Stewarta. Ich relacje szybko przynoszą na myśl erę Johnsa, a duch "starych dobrych Smerfów" zdecydowanie unosi się w powietrzu. Czyżby charakterystyczne czerwone szatki przynosiły jakiegoś pecha i wpływały na psychikę ich posiadaczy? Nie wszyscy podzielają ich pogląd, oczekując zdecydowanych, konkretnych działań, przez co bunt i przyjaźń biorą górę nad chłodną analizą. Zresztą, nie pierwszy i nie ostatni raz, jeśli mówimy o Zielonych Latarniach.

Większość omawianej historii narysował znany i sprawdzony Rafa Sandoval. Artysta, bez którego trudno już sobie w tym momencie wyobrazić scenariusze Vendittiego w ramach tej serii. Jak zwykle prezentuje on wysoki poziom i sprawia, że zwłaszcza sceny walki są tak bardzo efektowne. Po jednym zeszycie przypadło w udziale Ethanowi van Sciverowi, a także Brandonowi Petersonowi. Ten pierwszy to solidna i sprawdzona firma, zawsze miło przeze mnie widziany w każdym komiksie, a zwłaszcza w tytułach dotyczących Korpusu Zielonych Latarni. Trochę odstają poziomem prace wykonane przez Petersona, ale nie jest to aż tak znaczna różnica, żeby psuć przyjemność ze śledzenia finałowej odsłony. O ile pamiętam, wcześniej nie zdarzyło mi się raczej narzekać na ilustracje w HAL JORDAN & GLC, i teraz też nie ma powodu, aby szczególnie się do czegoś przyczepić.

Przedostatnia odsłona przygód Jordana i spółki jest krótsza od przyjętego standardu (czyli zwyczajowo sześć zeszytów), ale spokojnie, zostanie to dla równowagi nadrobione w ostatnim tomie. Historia nie jest jakoś szczególnie przegadana, akcja toczy się bardzo szybko, i tak samo szybko się ten komiks czyta. Stanowi on taki przedsmak, chwilę odpoczynku (ale tylko dla czytelnika, gdyż bohaterowie zdecydowanie się nie nudzą i mają jak zwykle pełne ręce roboty) przed rozpoczęciem drugiej, decydującej rundy starcia z Kontrolerami. Tak naprawdę można śmiało ten tom sobie odpuścić, jeśli ktoś jest niezbyt zainteresowany wymianą ciosów pomiędzy Zod-family a GLC, albo po prostu nie przepada za samym Generałem Zodem, i zabrać się od razu za zbiór opatrzony cyfrą 7. Nie zachodzą tutaj jakieś szczególnie istotne dla całej serii wydarzenia, ale według mnie i tak warto się z tym komiksem zapoznać. Tom 6 potwierdza tylko, że run Vendittiego od początku Odrodzenia to cały czas bardzo lekka i przyjemna w odbiorze lektura, nawet jeśli z gatunku tych "na jeden raz".

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów HAL JORDAN AND THE GREEN LANTERN CORPS #37 - 41

Omawiany komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz