FLASHA pod kierownictwem
Joshuy Williamsona odsłona szósta, tym razem już bez charakterystycznego baneru
Rebirth/Odrodzenie na okładce. Zmiana wyłącznie kosmetyczna, gdyż jak wiadomo
jest to nadal kontynuacja tej samej serii, jaka wystartowała w 2016 roku. Od
niedawna wiadomo już, że w Polsce tytuł ten nie przyjął się na tyle dobrze, aby
czytelnicy nad Wisłą mogli poznać chociażby kontynuację wątku dotyczącego
powrotu Meeny Dhawan, jaki zasygnalizowany został pod koniec tomu NEGATYWNY. Pozostaje
zatem wszystkim zainteresowanym sięgnąć ewentualnie po wersję oryginalną, gdzie
dodatkowo Barry i spółka odkryją tajemnicę skrywaną pośród murów Iron Heights,
a także gdzie dostajemy prolog do głośnej historii "Flash War". Patrząc
na dotychczasowe (głównie poprawne lub średnie) odsłony całej serii niczego
genialnego się nie spodziewałem, ale zawsze w przypadku tego tytułu mam cichą
nadzieję, że zostanę czymś pozytywnie zaskoczony.
Zaskoczeniem na pewno nie jest
to, że komiks ten składa się z trzech różnej długości story arców, a także
kwestia zaangażowania do pracy nad tym tomem kilku różnych ilustratorów. Takie
już są standardy tej serii, czy to się komuś podoba, czy też nie. O rysownikach
wspomnę za chwilę, natomiast teraz słów kilka o fabule.
Co bardziej spostrzegawcze
osoby odnotują zapewne od razu brak w spisie zeszytów tego z numerkiem 33, ale bez
obaw, jest to ze wszech miar uzasadniona decyzja. #33 jest bowiem odciętym
całkowicie od wydarzeń rozgrywających się w ramach ongoingu, tie-inem do eventu
DARK NIGHTS: METAL. Znajdziecie go m.in. w egmontowym, trzecim i zarazem
finalnym tomie BATMAN: METAL planowanym na lipiec.
Pierwsza historia szóstego
tomu składa się z dwóch odsłon i skupia się na niespodziewanym powrocie,
uznanej za martwą Meeny. Niespodziewanym oczywiście dla naszych bohaterów, gdyż
czytelnicy spodziewali się takiej konfrontacji, mając w pamięci ostatnią stronę
tomu ŁOTRZY-REAKTYWACJA. Kobieta obiecuje pomoc Barry'emu w pozbyciu się
negatywnej speed force, co jak łatwo się domyślić nie do końca przebiega tak,
jak Barry-łatwowierny-Allensię spodziewał. Sama historia nie trzyma mocno w
napięciu i jest raczej przewidywalna, stanowiąc z jednej strony zakończenie
wątku związanego z nowymi mocami Flasha, zaś z drugiej preludium do większej
rozgrywki, jaka czeka nas w następnym tomie. Warte odnotowania jest to, iż przy
okazji poznajemy lidera organizacji o nazwie Czarna Dziura, a przynajmniej na takiego wygląda.
Kolejne trzy zeszyty to
tytułowe "Cold Day in Hell", co nawet bez patrzenia na grafikę
zdobiącą okładkę pozwala łatwo przewidzieć, z kim tym razem przyjdzie się
zmierzyć Flashowi. I znów odwołam się do tomu trzeciego, gdzie zasygnalizowane
zostały pewne zmiany w Iron Heights po aresztowaniu Rogues. Zdegradowany z
laboratorium do pracy w najbardziej strzeżonym więzieniu w Central City, Allen
próbuje rozwikłać na własną rękę sprawę zabójstwa jednego z Łotrów oraz
pojawienia się tajemniczego, nowego podziemnego bossa w mieście, ale ze względu
na brak odpowiednich uprawnień nie jest to wcale takie łatwe. Główny bohater do
tej pory uważał, że zamknięcie przestępców za kratami oznacza koniec problemów,
ale czasami jest wręcz odwrotnie. Gra toczy się na zasadach podyktowanych przez
Kapitana Chłoda, Flash zmuszony jest zawiązać niespodziewany sojusz i tak
naprawdę do końca nie wie, komu może zaufać, kto rzeczywiście pociąga za
sznurki. Tematem przewodnim przebijającym się na pierwszy plan jest tutaj (a
także po części i w pozostałych dwóch historiach z tego tomu) sprawa odkupienia
win, zmierzenia się z konsekwencjami podjętych wcześniej decyzji oraz próby
znalezienia dla siebie nowej drogi. Dotyczy to nie tylko Barry'ego Allena.
Cały ten arc zaczyna się
bardzo obiecująco, lecz w pewnym momencie zostaje przedwcześnie i
niesatysfakcjonująco zakończony, ucięty, a przeciwnik zbyt łatwo pokonany, co
pozostawia spory niesmak oraz rozczarowanie. Zabrakło nawet wyjaśnienia, w jaki
sposób dochodziło do opuszczania cel, co intrygowało mnie akurat od samego
początku. Brakuje również konsekwencji jeśli chodzi o to, kto może, a kto nie
zatrzymać swój kostium za kratami. Niezadowolenie rekompensuje trochę bardzo
dobre rozpisanie roli Augusta, który okazał się o dziwo najjaśniejszą i
najciekawszą postacią w tej opowieści.
Ostatni rozdział skupia się w
dużej mierze głownie na postaci Wally'ego Westa (tego oryginalnego, rudego),
który dowiadując się przypadkowo o morderstwie Reverse-Flasha z rąk Iris, wpada
w szał. Bohater czuje się wyobcowany, nie do końca traktowany jako członek
rodziny przez to, że tak długo był nieobecny. Dochodzi do kłótni z Barrym i
szukanie kogoś, kto mógłby pamiętać go z jego dawnego życia. I taką osobę
znajduje, co doprowadza do pewnego nieoczekiwanego skutku ubocznego. Wally jest
według mnie u Williamsona zbyt out of character i nie do końca przypomina
postać, jaka przez lata pełniła udanie rolę Flasha po śmierci Barry'ego. Zbyt
dużo dramatyzuje i płacze, przez co odpycha od siebie część swoich
dotychczasowych wielbicieli, w tym mnie.
Rysownicy prezentujący swoje
umiejętności w tym albumie to jedna wielka mieszanina stylów. Wiadomo, że w
takim wypadku nie sposób zadowolić każdego czytelnika, ponieważ dla mnie
przykładowo najlepiej prezentują się ilustracje weteranów - Scotta Kolinsa oraz
Howarda Portera, dla kogoś innego to właśnie ci dwaj panowie być może wypadają
najsłabiej. Bolączką ponownie jest fakt, że jeden rysownik nie potrafi stworzyć
chociażby całej, składającej się z, tylko i aż, trzech rozdziałów historii. Cierpi
na tym dodatkowo właśnie główna opowieść omawianego tomu, gdzie o płynnym
przejściu z jednej części do drugiej, właśnie ze względów wizualnych
eksperymentów, raczej nie ma mowy.
Każdy ma co najmniej jedną
taką serię komiksową, którą teoretycznie powinien olać, a jednak z często
niezrozumiałych powodów trwa przy niej miesiąc w miesiąc. Dla jest to właśnie niezbyt
ambitny i często nijaki FLASH, pełniący rolę odstresowywacza, rozgrywający się
gdzieś na poboczu, nie mający aż tak wielkiego znaczenia dla DCU. Jest to taka jedna
długa telenowela, w której zaleca się znajomość dotychczasowych wydarzeń, gdyż
każdy mniejszy wątek będzie później szerzej rozwinięty, gdzie wszystko jest
kawałkiem jednej, większej układanki. Nie
jest przez to łatwo dołączyć do tej serii w trakcie jej trwania. Wydanie
zbiorcze COLD DAYS IN HELL to właśnie nic innego, jak po prostu kolejny
odcinek/odcinki tej telenoweli, finalizujący pewne wątki i płynnie wprowadzający
do następnych wydarzeń, przy okazji umacniając więź pomiędzy Flashem i Kid
Flashem. Polecam i nadal będę polecał tylko zagorzałym fanom tytułowej postaci,
którzy nie mają jakichś szczególnie wygórowanych wymagań odnośnie rozwiązań
fabularnych.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE FLASH #34 - 38 oraz
THE FLASH ANNUAL #1.
Omawiany komiks znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz