sobota, 18 maja 2019

FLASH VOL. 6: COLD DAY IN HELL


FLASHA pod kierownictwem Joshuy Williamsona odsłona szósta, tym razem już bez charakterystycznego baneru Rebirth/Odrodzenie na okładce. Zmiana wyłącznie kosmetyczna, gdyż jak wiadomo jest to nadal kontynuacja tej samej serii, jaka wystartowała w 2016 roku. Od niedawna wiadomo już, że w Polsce tytuł ten nie przyjął się na tyle dobrze, aby czytelnicy nad Wisłą mogli poznać chociażby kontynuację wątku dotyczącego powrotu Meeny Dhawan, jaki zasygnalizowany został pod koniec tomu NEGATYWNY. Pozostaje zatem wszystkim zainteresowanym sięgnąć ewentualnie po wersję oryginalną, gdzie dodatkowo Barry i spółka odkryją tajemnicę skrywaną pośród murów Iron Heights, a także gdzie dostajemy prolog do głośnej historii "Flash War". Patrząc na dotychczasowe (głównie poprawne lub średnie) odsłony całej serii niczego genialnego się nie spodziewałem, ale zawsze w przypadku tego tytułu mam cichą nadzieję, że zostanę czymś pozytywnie zaskoczony.

Zaskoczeniem na pewno nie jest to, że komiks ten składa się z trzech różnej długości story arców, a także kwestia zaangażowania do pracy nad tym tomem kilku różnych ilustratorów. Takie już są standardy tej serii, czy to się komuś podoba, czy też nie. O rysownikach wspomnę za chwilę, natomiast teraz słów kilka o fabule.

Co bardziej spostrzegawcze osoby odnotują zapewne od razu brak w spisie zeszytów tego z numerkiem 33, ale bez obaw, jest to ze wszech miar uzasadniona decyzja. #33 jest bowiem odciętym całkowicie od wydarzeń rozgrywających się w ramach ongoingu, tie-inem do eventu DARK NIGHTS: METAL. Znajdziecie go m.in. w egmontowym, trzecim i zarazem finalnym tomie BATMAN: METAL planowanym na lipiec.

Pierwsza historia szóstego tomu składa się z dwóch odsłon i skupia się na niespodziewanym powrocie, uznanej za martwą Meeny. Niespodziewanym oczywiście dla naszych bohaterów, gdyż czytelnicy spodziewali się takiej konfrontacji, mając w pamięci ostatnią stronę tomu ŁOTRZY-REAKTYWACJA. Kobieta obiecuje pomoc Barry'emu w pozbyciu się negatywnej speed force, co jak łatwo się domyślić nie do końca przebiega tak, jak Barry-łatwowierny-Allensię spodziewał. Sama historia nie trzyma mocno w napięciu i jest raczej przewidywalna, stanowiąc z jednej strony zakończenie wątku związanego z nowymi mocami Flasha, zaś z drugiej preludium do większej rozgrywki, jaka czeka nas w następnym tomie. Warte odnotowania jest to, iż przy okazji poznajemy lidera organizacji o nazwie Czarna Dziura, a przynajmniej na takiego wygląda.

Kolejne trzy zeszyty to tytułowe "Cold Day in Hell", co nawet bez patrzenia na grafikę zdobiącą okładkę pozwala łatwo przewidzieć, z kim tym razem przyjdzie się zmierzyć Flashowi. I znów odwołam się do tomu trzeciego, gdzie zasygnalizowane zostały pewne zmiany w Iron Heights po aresztowaniu Rogues. Zdegradowany z laboratorium do pracy w najbardziej strzeżonym więzieniu w Central City, Allen próbuje rozwikłać na własną rękę sprawę zabójstwa jednego z Łotrów oraz pojawienia się tajemniczego, nowego podziemnego bossa w mieście, ale ze względu na brak odpowiednich uprawnień nie jest to wcale takie łatwe. Główny bohater do tej pory uważał, że zamknięcie przestępców za kratami oznacza koniec problemów, ale czasami jest wręcz odwrotnie. Gra toczy się na zasadach podyktowanych przez Kapitana Chłoda, Flash zmuszony jest zawiązać niespodziewany sojusz i tak naprawdę do końca nie wie, komu może zaufać, kto rzeczywiście pociąga za sznurki. Tematem przewodnim przebijającym się na pierwszy plan jest tutaj (a także po części i w pozostałych dwóch historiach z tego tomu) sprawa odkupienia win, zmierzenia się z konsekwencjami podjętych wcześniej decyzji oraz próby znalezienia dla siebie nowej drogi. Dotyczy to nie tylko Barry'ego Allena.

Cały ten arc zaczyna się bardzo obiecująco, lecz w pewnym momencie zostaje przedwcześnie i niesatysfakcjonująco zakończony, ucięty, a przeciwnik zbyt łatwo pokonany, co pozostawia spory niesmak oraz rozczarowanie. Zabrakło nawet wyjaśnienia, w jaki sposób dochodziło do opuszczania cel, co intrygowało mnie akurat od samego początku. Brakuje również konsekwencji jeśli chodzi o to, kto może, a kto nie zatrzymać swój kostium za kratami. Niezadowolenie rekompensuje trochę bardzo dobre rozpisanie roli Augusta, który okazał się o dziwo najjaśniejszą i najciekawszą postacią w tej opowieści.

Ostatni rozdział skupia się w dużej mierze głownie na postaci Wally'ego Westa (tego oryginalnego, rudego), który dowiadując się przypadkowo o morderstwie Reverse-Flasha z rąk Iris, wpada w szał. Bohater czuje się wyobcowany, nie do końca traktowany jako członek rodziny przez to, że tak długo był nieobecny. Dochodzi do kłótni z Barrym i szukanie kogoś, kto mógłby pamiętać go z jego dawnego życia. I taką osobę znajduje, co doprowadza do pewnego nieoczekiwanego skutku ubocznego. Wally jest według mnie u Williamsona zbyt out of character i nie do końca przypomina postać, jaka przez lata pełniła udanie rolę Flasha po śmierci Barry'ego. Zbyt dużo dramatyzuje i płacze, przez co odpycha od siebie część swoich dotychczasowych wielbicieli, w tym mnie.

Rysownicy prezentujący swoje umiejętności w tym albumie to jedna wielka mieszanina stylów. Wiadomo, że w takim wypadku nie sposób zadowolić każdego czytelnika, ponieważ dla mnie przykładowo najlepiej prezentują się ilustracje weteranów - Scotta Kolinsa oraz Howarda Portera, dla kogoś innego to właśnie ci dwaj panowie być może wypadają najsłabiej. Bolączką ponownie jest fakt, że jeden rysownik nie potrafi stworzyć chociażby całej, składającej się z, tylko i aż, trzech rozdziałów historii. Cierpi na tym dodatkowo właśnie główna opowieść omawianego tomu, gdzie o płynnym przejściu z jednej części do drugiej, właśnie ze względów wizualnych eksperymentów, raczej nie ma mowy.

Każdy ma co najmniej jedną taką serię komiksową, którą teoretycznie powinien olać, a jednak z często niezrozumiałych powodów trwa przy niej miesiąc w miesiąc. Dla jest to właśnie niezbyt ambitny i często nijaki FLASH, pełniący rolę odstresowywacza, rozgrywający się gdzieś na poboczu, nie mający aż tak wielkiego znaczenia dla DCU. Jest to taka jedna długa telenowela, w której zaleca się znajomość dotychczasowych wydarzeń, gdyż każdy mniejszy wątek będzie później szerzej rozwinięty, gdzie wszystko jest kawałkiem jednej, większej układanki.  Nie jest przez to łatwo dołączyć do tej serii w trakcie jej trwania. Wydanie zbiorcze COLD DAYS IN HELL to właśnie nic innego, jak po prostu kolejny odcinek/odcinki tej telenoweli, finalizujący pewne wątki i płynnie wprowadzający do następnych wydarzeń, przy okazji umacniając więź pomiędzy Flashem i Kid Flashem. Polecam i nadal będę polecał tylko zagorzałym fanom tytułowej postaci, którzy nie mają jakichś szczególnie wygórowanych wymagań odnośnie rozwiązań fabularnych.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE FLASH #34 - 38 oraz THE FLASH ANNUAL #1.

Omawiany komiks znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz