Na komiksowej scenie pojawiła się nowa superbohaterka, dzięki której świat DC stał się zdecydowanie bardziej kolorowy.
Wśród pozycji skierowanych do młodszej grupy czytelników (DC Kids/Young Adults) znajdziemy przede wszystkim takie, które w mniejszym lub większym stopniu nawiązują do znanych i lubianych bohaterów DC. Tym razem trafiło się coś z goła odmiennego, gdzie nie uświadczymy zmodyfikowanego originu młodego Bruce'a, nie przeczytamy o szkolnych problemach Lois, czy też nie zobaczymy uciekającej z domu przed ojczymem młodej Seliny. W ręce wpadł mi bowiem przypadkowo zbiór o mało mówiącym tytule, nieznanych mi twórcach oraz okładce i opisowi, które zapowiadały coś kompletnie świeżego, zachęcając mocno do sprawdzenia zawartości. Tak też uczyniłem i decyzji tej nie żałuję.
Batman? Nieobecny, wspomniany przez kogoś dosłownie jeden jedyny raz. Superman? Nieobecny, pojawiający się automatycznie w głowie czytelnika na samym początku, kiedy obserwujemy akcję z ratowaniem samolotu. Inni znani bohaterowie, lub złoczyńcy DC? Nieobecni. Akcja osadzona w Metropolis, Gotham, czy też innej znanej komiksowej miejscowości? Otóż nie, bo wszystko dzieje się gdzieś w obrębie Waszyngtonu. Odpowiedzialni za fabułę Jennifer Moore oraz Thomas Krajewski pokazali bowiem, że można stworzyć wciągającą opowieść rezygnując z upychania w niej tego typu sprawdzonych postaci/elementów, mających za zadanie przyciągnąć większą rzeszę odbiorców.
O czym zatem jest w skrócie ten komiks? Ashley Rayburn za chwilę kończy 13 lat, ale jej życie do tej pory nie ułożyło się szczególnie udanie. Jej ojciec siedzi w więzieniu, a ona sama błąka się od jednej rodziny zastępczej do drugiej, robiąc wszystko, aby nigdzie na stałe nie zagrzać miejsca. Jej głównym zainteresowaniem jest tworzenie potajemnie efektownych graffiti. Sytuacja zmienia się w momencie, gdy dziewczyna znajduje wspólny język ze swoim nowym ojcem zastępczym, a przy okazji przypadkowo odkrywa na własnej skórze efekty wojskowego projektu, nad którym pracuje jego żona. Robi się zabawnie, kolorowo, ale też bardzo niebezpiecznie, gdyż życie całej trójki nagle zostaje poważnie zagrożone.
Powieść graficzna składa się ze 140 stron, które czyta się błyskawicznie, jednym tchem. Już pierwsze plansze, pomimo powagi sytuacji, utrzymane są w radosnym i nieco humorystycznym tonie, który utrzymuje się tak naprawdę do samego końca. Ashley to niezwykle sympatyczna, nieco szalona i pozytywna postać, z której aż eksploduje dobra energia, i która szybko potrafi zjednać sobie przyjaciół. Cały czas jest sobą, nikogo nie udaje, wykorzystuje swój talent i podąża obraną wcześniej drogą. Głównej bohaterki po prostu nie da się nie lubić i nie życzyć jej szczęśliwego zakończenia tej barwnej przygody.
Jest to stosunkowo prosta historia, której przebieg nie jest zbyt trudny do przewidzenia, gdzie ani przez moment nie wierzymy, że coś skończy się źle/tragicznie dla którejś z najważniejszych postaci, gdzie Ashley najzwyczajniej musi doczekać się happyendu. Pomimo tego człowiek cieszy się widząc, jak tytułowa nastolatka odkrywa działanie każdego z niezwykłych kolorów i stawia tym samym pierwsze kroki na swojej nowej, superbohaterskiej karierze. Całość jest bardzo dynamiczna, napakowana po brzegi efektowną akcją, żartami (nawet podczas walki z głównym złym) i bez zbędnych przestojów. Być może trochę więcej miejsca można było poświęcić na ukazanie, jak Ashley radzi sobie w nowej szkole, ale to tylko moje osobiste odczucie.
Nie sposób nie poruszyć tematu rysunków, które zachwycają począwszy od okładki, aż do finałowych kadrów opowieści. Miałem okazję przeczytać już sporą ilość komiksów z linii DC Kids, ale żaden nie zrobił na mnie wizualnie takiego wrażenia, jak ten autorstwa Gretel Lusky. Artystka ta zaserwowała nam słodkie, wręcz cukierkowe i zdominowane przez całą masę żywych kolorów ilustracje, które idealnie wpasowują się w charakter tej historii, zdecydowanie umilając spędzony przy niej czas i stanowiąc najmocniejszy punkt całego komiksu. Z niecierpliwością czekam na kolejne projekty tej argentyńskiej, dla której był to niezwykle udany komiksowy debiut.
PRIMER to niezwykle ciepła, optymistyczna, pięknie zilustrowana i podkreślająca wartości rodzinne powieść graficzna. Idealna dla młodszych komiksomaniaków, ale również ci znacznie starsi lekturę omawianej pozycji powinni zakończyć z mniejszym, bądź szerszym uśmiechem satysfakcji na twarzy. Historia wygląda na zamkniętą całość, ale jednocześnie ostatnia strona sugeruje kontynuację, albo przynajmniej zostawia ku niej uchyloną furtkę. Jeśli takowa powstanie, to z pewnością przeczytam i obejrzę, bo nowych przygód sympatycznej i uśmiechniętej Ashley/Primer nigdy za wiele, a wchodząc w ten kolorowy świat nie chce się już wychodzić.
PRIMER, w niewygórowanej cenie i mniejszym formacie, do nabycia m.in. w ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz