Timothy Hunter doczekał
się wyjątkowo pogmatwanej historii wydawniczej w DC Comics. Po swoim debiucie
na kartach miniserii KSIĘGI MAGII Neila Gaimana ponad 30 lat temu doczekał się
kilku pojawień w innych miniseriach oraz mającej finalnie aż 75 zeszytów serii
należącej do imprintu Vertigo. Następnie ukazało się kilka kontynuacji tej
serii, a w latach 2004-2005 ukazał się piętnastozeszytowy reboot/spinoff/jakby
kontynuacja BOOKS OF MAGICK: LIFE DURING WARTIME.
W ramach NEW 52
Tim pojawił się na łamach JUSTICE LEAGUE DARK. Jego historie zresetowano
właściwie do początku regularnej serii BOOKS OF MAGIC, ale tym razem Tim
zrezygnował z magii. Jednak kiedy JLD napotyka się na jego prawdziwego ojca z
innego wymiaru, to jeden z przyszłych największych magów musi znowu stanąć do walki.
Wydany u nas
niedawno pierwszy tom serii KSIĘGI MAGII z linii wydawniczej SANDMAN UNIWERSUM
podobnie resetuje jego historię cofając go do okolic gaimanowskiej miniserii.
Czy ten nowy reboot wnosi coś ciekawego do opowieści o Timie Hunterze? Czy
warto zawracać sobie nim głowę?
Tim Hunter nie ma
łatwego życia. Jego matka zaginęła, ojciec popadł w depresję, a w szkole musi
sobie radzić z nękaniem. Do tego ma w przyszłości zostać jednym z
najpotężniejszych magów na świecie, ale na razie niezbyt mu idzie. Wszystko się
tylko pogorszy, kiedy w jego szkole pojawi się nowa nauczycielka Doktor Rose, a
on sam znajdzie w śmiertelnym niebezpieczeństwie...
Najnowsze KSIĘGII
MAGII zaczynają się jak najbardziej poprawnie. Główny bohater jest sympatyczny,
a scenarzystka Kat Howards stara się, aby jego nastoletnie problemy łatwo było
nam kupić. Cudownym rozwiązaniem wydawało mi się wybranie pewnego przedmioty na
jego fokus magiczny. Jest to zgodne z jego charakterem oraz ładnie podbudowane
fabularnie. Jego mentorka Doktor Rose jest dość zimna i bardzo tajemnicza, a my
nie możemy być do końca pewni, w co gra. Pojawiają się też starzy znajomi z
SANDMANA. Moje serce zdobyła zaś pewna sówka (zastanawiam się, czy nie
specjalnie wprowadzona w świetle ciągłych porównań Tima z pewnym innym młodym
czarodziejem).
Sama fabuła dość
pewnie mknie do przodu, co jakiś czas próbując nas zaskoczyć. Nie jest to
jednak tytuł w żadnej mierze przełomowy, a doświadczony czytelnik raczej szybko
przewidzi kolejne zwroty akcji. Jest to raczej takie standardowe, przyjemne
czytadło na zimowe popołudnie.
Rysunki Toma
Fowlera wypadają dobrze. Rysownik ten potrafi odnaleźć się i w szaleństwie
Śnienia, i w zwykłości normalnego świata. Nie boi się też bardziej brutalnych
scen. Raczej jednak jego kolejne kadry służą historii, a nie stają się jej
znakiem szczególnym. Taka rzemieślnicza, prosta robota. Nie wywoła wielkich
zachwytów, ale też nie zaburzy odbioru tej przyjemniej opowieści.
Polskie wydanie
zawierające pierwszych 6 zeszytów serii jest równie poprawne jak wszystkich
innych pozycji z linii SANDMAN UNIWERSUM. Twarda oprawa, kredowy papier,
porządne tłumaczenie (raczej nie jest to tytuł, który stanowił wyzwanie dla
Pauliny Braiter), kilka stron dodatków. Standard.
Podsumowując,
KSIĘGI MAGII tom 1: DOBÓR SKŁADU to pozycja przyjemna, która może zapełnić
rozrywki w jakiejś nudniejsze popołudnie. Jeżeli czytacie wszystko z SANDMAN
UNIWERSUM, to oczywiście pojawiają się odniesienia do innych serii, ale można
czytać opisywany komiks w oderwaniu od większej całości. Może nawet sprawdzi
się dobrze jako prezent dla syna/córki/kuzyna,-ki/kogoś innego, kto jest w
wieku podobnym do głównego bohatera i wciągnie go/ją w czytanie komiksów.
Opisywane wydanie
zawiera materiał z komiksów BOOKS OF MAGIC #1 -6.
Komiks ten
znajdziecie m.in. w internetowym sklepie Egmontu
oraz ATOM
Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz