środa, 20 stycznia 2021

CATWOMAN VOL. 3: FRIEND OR FOE?

Selina Kyle od początku nie miała łatwo w Villa Hermosa, gdyż jej życie na każdym kroku próbowała utrudniać podstępna, przerażająca i bezwzględna Raina Creel. Joelle Jones finalizuje swój koci run, doprowadzając do wyczekiwanej i decydującej konfrontacji Catwoman ze swoją groźną przeciwniczką. Dla Seliny nadszedł po raz kolejny czas trudnych wyborów i zdecydowania o tym, gdzie (przy kim?) tak naprawdę jej miejsce, oraz czy bliżej jej do bycia superbohaterką, czy złoczyńcą. Poleje się krew, będą łzy wzruszenia, zmiany kostiumu oraz mnóstwo zombie.

W teorii z 21, ale w praktyce z 18 numerów składał się run Jones, gdyż trzy zeszyty napisał gościnnie Ram V. #9 autorstwa tego ostatniego dołączono do drugiego tomu, zaś tym razem kolejne stworzone przez niego odsłony (#14-15) zostały pominięte i przerzucone do następnego trejda, za który scenarzysta ten w całości będzie już odpowiadał. Czy wspomniane dwa zeszyty są obowiązkowe do zrozumienia wydarzeń, z jakimi mierzymy się na początku omawianego tomu? Odpowiedź brzmi: nie. Tworzą one przerywnik, zamkniętą historię, która zdecydowanie ubogaca przygody Kobiety-Kota, ale nie wpływa na rozwój wydarzeń związanych z Rainą Creel.

Dlaczego napisałem wcześniej, że #14-15 nie są obowiązkowe? Ponieważ już pierwsze strony FRIEND OR FOE? zaskakują czytelnika i wprowadzają lekką konsternację. Pojawia się pytanie, czy coś przeoczyłem, gdyż ewidentnie pojawiła się jakaś luka pomiędzy zakończeniem drugiego ,a początkiem trzeciego wydania zbiorczego. Zamieszanie to wynika z faktu, iż Jones zdecydowała się na przedstawienie początkowych wydarzeń w sposób niechronologiczny. Gdy docieramy do końca drugiego rozdziału wszystkie elementy układanki wracają na swoje miejsce. Fragmenty dotyczące Lazarus Pit, porażki i odrodzenia, a także przyjęcia oferty przez Lexa Luthora czytało się całkiem dobrze. Zaproponowany przez scenarzystkę układ wydarzeń, ciekawe zestawienia/porównania i przemyślenia włożone w głowę głównej bohaterki przyniosły zamierzony efekt. Catwoman od dawna należy do postaci o mocno skomplikowanym oraz złożonym charakterze i trudno jej się jednoznacznie opowiedzieć po którejś ze stron, co wyraźnie podkreśla Joelle Jones. Nie podoba mi się jedynie brak wyjaśnienia, jakim cudem kotka wyłania się nagle w nowym stroju, bo ja żadnego sensownego uzasadnienia takiego stanu rzeczy nie zauważyłem.

W trzecim rozdziale przenosimy się na chwilę do klubu magii, gdzie gościnnie pojawia się Zatanna. Prosta historia, która oczywiście niewiele wnosi do przebiegu głównego wątku i odbieram ją jedynie jako krótki przerywnik, ale kurcze, ten przerywnik o dziwo bardzo mi się podobał. Zwłaszcza przyprawienie całości odrobiną humoru, w oczekiwaniu na bardziej poważne i brutalne wyzwania, jakie już za chwilę czekają na Selinę.

Zombie, zombie i jeszcze raz zombie. Dokładnie, to właśnie wypaczona umysłowo armia stworzona przez Rainę Creel wiedzie prym w drugiej części omawianego tomu, siejąc chaos i powodując zamieszki oraz zniszczenia w Villa Hermosa. Jest to bardzo nietypowy klimat, jeśli chodzi o przygody Catwoman, gdyż na co dzień kojarzymy ją bardziej z efektownych i trudnych do wykonania kradzieży, niż pojedynkowaniem się na pięści z zombiakami. Ten run od początku był jednak dosyć nietypowy, a taki obrót wydarzeń od pewnego czasu był tak naprawdę raczej do przewidzenia. Jest sporo pojedynków i efektownego naparzania się z udziałem tytułowej bohaterki, co również nie zaskakuje osoby śledzące serię od samego początku.

Warstwa graficzna nie jest jednolita, a wynika to z zaangażowania w projekt kilku różnych artystów. Jones po przerwie powraca do roli rysownika, ale jedynie na potrzeby pierwszych dwóch oraz połowy trzeciego rozdziału. Jak zwykle szkoda, że nie można podziwiać jej prac w całym zbiorze, bo to prawdziwa uczta dla oczu. Zachwycają zarówno te mniejsze, jak i te większe kadry, każdy wystarczająco dopracowany i szczegółowy. Catwoman w tym wydaniu tradycyjnie zachwyca urodą (ach te niesamowite oczy i usta rysowane przez Joelle), zaś jej rywalka przeraża wyglądem, niczym potwór z jakiegoś horroru. Zdecydowanie słabiej wypada zeszyt, przy którego tworzeniu udział wzięli Geraldo Borges, Aneke oraz Inaki Miranda, a wynika to w dużej mierze z różnych stylów, jakimi każdy z wymienionych dysponuje. Końcowe akty przypadły w udziale dobrze znanemu fanom serii Fernando Blanco. Ten ostatni ponownie stanął na wysokości zadania, i choć to po raz kolejny nie ta sama liga, co Jones, to jednak zdążyłem się do jego kreski przyzwyczaić i nie będzie mi przeszkadzać, że dalej będzie rysował przygody Kobiety-Kota.

Seria CATWOMAN od początku, aż do samego końca była dosyć przeciętna, a momentów do zachwytu, poza możliwością podziwiania artystycznych wyczynów Joelle Jones, było jednak trochę za mało. Najważniejsze atuty stanowiły właśnie ilustracje Joelle Jones oraz wszelkie akrobacje i pojedynki toczone przez Selinę, zaś sama fabuła nie była zbyt skomplikowana i wciągająca. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że zakończenie wyszło całkiem dobrze, a co najważniejsze satysfakcjonująco dla odbiorcy. Według mnie Selina otrzymała dokładnie to, na co zasługiwała, podobnie jak Raina Creel. Właściwie tak to sobie wyobrażałem i nie narzekam, że takie rozwiązanie mi zaproponowano. Do końca dobiegł pewien etap w życiu Kobiety-Kota, który nie zapisze się jednak złotymi zgłoskami, o którym szybko będzie można zapomnieć. Po tych nielicznych fragmentach, przy których swoje ręce maczał Ram V mam jednak duże powody podejrzewać i oczekiwać, iż następny etap okaże się znacznie lepszy jakościowo. Co zresztą już niedługo sprawdzę.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów CATWOMAN #16 - 21

Trzeci i zarazem finałowy tom CATWOMAN autorstwa Joëlle Jones znajdziecie w sklepie ATOMComics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz