niedziela, 10 maja 2020

BATMAN: THE TELLTALE SERIES SEASON ONE

DC to nie tylko komiksy, filmy czy animacje. To też wszelkiego rodzaju gry komputerowe czy mobilne. Dawno nic się nie pojawiało na naszym blogu w związku z grami. Przyczyną takiego stanu rzeczy był nadmiar innych zajęć (a Maciej jest jedynym, który "ogarnia" - dop. KT). Jestem wielkim fanem RPG i to tego rodzaju gry zajmują mi najwięcej czasu. Ostatnio jednak zagrałem w BATMAN: THE TELLTALE SERIES. Grę, której pierwszy epizod wspominałem dawno temu. Dzisiaj, kiedy mamy możliwość spojrzenia na cały końcowy efekt, zajmę się całością sezonu pierwszego.

Fabuła i wykreowany świat zawsze stoją na pierwszym miejscu u Telltale Games, więc zacznijmy od tego elementu produktu. Gra zaczyna, gdy Batman udaremnia kradzież ważnego dysku przez grupę najemników oraz pomagającą im Catwoman. Po pełnej akcji początku przenosimy się do dworu Wayne'ów, gdzie Bruce wspiera swojego przyjaciela - Harveya Denta, w kampanii na burmistrza. Na spotkaniu pojawia się szef zorganizowanej grupy przestępczej Carmine Falcone, zaś po ich rozmowie kończy się wiec wyborczy. Parę godzin później Bruce dekryptuje dysk, który chciała zdobyć Catwoman. Podczas wykonywania tej czynności Alfred zawiadamia, że jego przyjaciel z dzieciństwa Oswald Cobblepot - „Pingwin” - chce z nim spotkać. Druh z dziecięcych lata ostrzega naszego bohatera o możliwej rewolucji w Gotham. 
Tak się prezentuje pierwsza godzina naszej gry. Szczerze mówiąc, do tego momentu cała opowieść jest na bardzo poziomie średnich historii z Mrocznym Rycerzem. Ma jednak jeden co najmniej zaskakujący zwrot akcji i parę ciekawych pomysłów. Jednych z nich są możliwe, przestępcze powiązania Marthy i Thomasa Wayne’ów. Zmienia to znaczeniw ich śmierci i kwestię motywacji Batmana do walki z przestępczością. Jego celem jest pokazanie nowej lepszej twarzy rodziny Wayne’ów i naprawienie ich błędów z przeszłości. Według mnie motyw pochodzenia nie definiuje nas samych, ale w tym przypadku jest bardzo trafionym pomysłem. Podoba mi się także zamysł na Harveya Denta i jego przemiany w Two-face, ale przy tym też pokazuje się minus wszystkich gier od Telltale. Mianowicie w jednych z epizodów możemy uratować Denta od spalenia połowy jego twarzy, a jednak co byśmy nie zrobili, to ostatecznie i tak finalnie nadal zmienia się on w Two-face’a. Pokazuje, że to nie tylko przez ten wypadek mógł dopełnić się bycia kryminalista. Katalizatorem przemiany mógł być stres, przeżyte doświadczenia, a nie koniecznie jakiś wypadek. Minusem dla większości mogą być wybory, które dokonujemy podczas rozgrywki. Często są to właśnie wybory czysto kosmetyczne, które ostatecznie nie zmieniają zakończenia historii i mimo naszych starań, fabuła w finale potoczy się tak samo, tylko dialogi są inne. I te słynne komunikaty u góry ekranu: Alfred to zapamiętał. Mają nam wmawiać swoistość nieliniowość, tyle tylko, że gra wyraźnie jest całkowicie liniowa. Nie jest to dla mnie jakimś dużym minusem, ale kreowanie takich produktów tego studia to inna para kaloszy. Trzeba wprost powiedzieć, że to bardziej w pełni liniowy, miejscami interaktywny film/serial. Konsument nieznający się zbyt mocno na grach może się na tym przejechać.
Poza tym w głównej mierze studio Telltale ostatecznie upadło przez to. Gracze wycwanili się i oglądali opowieść ze swoimi streamerami i youtuberami, bo wybory nie są aż tak odczuwalne. Sprzedaż leciała na łeb, przestarzały silnik gier również nie pomagał. Jeszcze pisanie przebiegu fabuły pod dystrybucję w epizodach jest odczuwalne i po paru maratonach produkcji tego studia staje się w końcu wkurzające. 
Teraz takie mały koncert marzenie. Chciałbym, żeby nowe produkcje wskrzeszonego Telltale były bardziej podobne do "Heavy Rain", "Detroit Becomes Human" czy "Beyond: Two Souls". Gry, w których parę elementów jest o wiele lepsze, w tym wspominane wybory. Tylko wtedy Telltale musiałoby się znacznie bardziej wysilić, by wymyślić jak wprowadzić do ewentualnych, nowych sezonów. Dialogi są bardzo dobrze napisane i czuć, że to robota Paula Diniego. Nie są na zbyt durnowate, a fabuła koniec końców okazuje się bardzo pomysłowa. 
Sam wykreowany świat jest dość mocno wzorowana na filmowej trylogii Nolana, która chciała być realistyczna jak najbardziej się da (tylko tym razem Mroczny Rycerz ma urządzenie do zmiany głosu :D ). Według mnie taka wizja Gotham oraz postaci jest jednak męcząca. Obecnie w większości mediów mamy praktycznie ten sam sposób kreowania Gotham i projektów żyjących w nim postaci. Jeśli jednak nadal niezmiennie mocno lubicie filmy Nolana to na pewno przy spodobają się wam designy Pingwina czy Two-Face’a.

Teraz zajmiemy się rozgrywka, która jest bardzo prosta. BATMAN: THE TELLTALE SERIES jest typowym point and click i większość czasu spędzamy na przemierzaniu lokacji i znajdowaniu różnych przedmiotów, które posłużą nam do prostych łamigłówek lub też odkryciu jakichś faktów i łączeniu ich w spójną całość. Szczerze mówiąc, pasuje to do Batmana, który często jest nazywany największym detektywem na świecie. Brakowało tego w serii Arkham, gdzie główny nacisk był położony na co prawda świetnie zrealizowaną, ale jednak walkę. Nawet kilka razy odtworzymy wydarzenia, które miały miejsce. Niestety najwięcej i tak będziemy wykonywać tak zwane "qte" lub wybierać opcje dialogowe. Qte, czyli "quick time events" - przyciśnij szybko dany guzik, bo twoja postać zginie lub nie dokona wyboru. Czasami takich sekwencji jest w krótkim okresie czasu całkiem sporo i robi się nużące.
Co do warstwy technicznej muszę się przyczepić. Gra przy pierwszym podejściu kilka razy wywalała do systemu konsoli, czy całkowicie się wiesiła. Nawet raz zdarzył mi się brak ścieżki audio czy też dany skrypt się nie wczytał i musiałem wracać do poprzedniego save'a. Jeszcze były spadki klatek. Nie wiem jak teraz, ponieważ dawno nie grałem i mam nadzieje, że wymienione wady są załatane. Graficznie jest średnio. Widać, że gra była na PS3 i PS4 w teksturach. Projekty postaci są okej, ale przy otoczeniach widać nieostre tła - czasami są potężnie rozpikselowane. Jednak sam styl cel-shading jest bardzo ciekawy i trudno mi powiedzieć, z którego roku jest ta gra bez sprawdzenia dokładnej daty.

Według mnie BATMAN: THE TELLTALE SERIES jest grą, którą warto sprawdzić, pomimo niestety licznych minusów. Ale tylko, jeśli potraktujcie jako serial oglądany ciągiem. Proponuję z zakupem poczekać na solidną promocję, gdzie gra będzie dostępna za około 20 zł. Ostatnio wyszła edycja z poprawionymi teksturami, dodatkowym stylem noir oraz kompletnym drugim sezonem i wydaje się to niegłupim pomysłem.

Dawno nie było tekstów o grach. Chcecie więcej takich artykułów czy wolicie, żeby ich nie było? Dajcie znać w komentarzach. Pomyśle nad częstszymi tekstami o grach z postaciami DC.

I żeby nie było - platyna jest :)
Maciej Matusz

1 komentarz:

  1. Drugi sezon warto ograć. Chociażby dla poprawionej warstwy technicznej i ciekawszej historii, trochę mniej dla masywnego cliffhangera na końcu, który pewnie nigdy nie będzie rozwiązany. ;p

    OdpowiedzUsuń