Egmont
konsekwentnie wydaje u nas kolejne tytuły wchodzące w skład SANDMAN UNIWERSUM.
Pierwsze tomy ŚNIENIA oraz DOMU SZEPTÓW nie doczekały się szczególnie ciepłych
recenzji na DCManiaku. Czy inaczej będzie z kolejnym tytułem – LUCYFEREM? A
może znowu mamy tylko do czynienia z tanim odcinaniem kuponów od doskonałego
runu Mike’a Careya (jak było ze zresztą już niekanonicznym LUCIFER VOL. 2)?
Przekonają się ci, którzy dobrną do końca tej recenzji.
Lucyfer utknął.
Nie wie gdzie... Nie wie jak... Utknął. Gdzieś poza znanym światem. Gdzieś,
gdzie ktoś go uwięził. Gwiazda Zaranna otoczony przez takie postaci jak
Sycorax, William Blake czy 2 z 3 wiedźm błąka się po scenerii przypominającej
średniowieczne, europejskie miasto w poszukiwaniu jakichkolwiek odpowiedzi. Na
Ziemii zaś policjant John Decker próbuje odkryć tajemnice z przeszłości swojej
zmarłej żony. Czy pomoże mu w tym jej kuzyn przybywający w tajemniczym Domu
Gately’ego? I co łączy obie te opowieści?
LUCYFER to pierwsze
dzieło zarówno scenarzysty Dana Wattersa oraz rysowników Maxa i Sebastiana
Fumarów, z którym się zetknąłem. Nie do końca widziałem więc czego się
spodziewać. Otrzymałem jednak lekturę wyjątkowo zaspokajającą moje gusta.
Gwiazda Zaranna Wattersa wyraźnie jest kontynuacją tego, co z tą postacią
robili wcześniej Gaiman i Carey. Jednocześnie przy tym ze strony na stronę
zyskuje własny głos. Jest w nim coś nowego dołożonego przez młodego
brytyjskiego scenarzystę. Sama fabuła też czerpie z podwalin mitologii
zbudowanych przez dwóch Brytyjczyków będących de facto ojcami tej postaci w
Uniwersum DC. Mamy nawiązania literackie (szczególnie do BURZY Szekspira, ale
nie tylko), do historii (William Blake) oraz do różnych legend około
diabolicznych (chociażby do irlandzkiej legendy o Stingy Jacku). Przez
zebranych w tym albumie 6 zeszytów zwiedzimy różne miejsca i różne czasy.
Poznamy losy różnych jednostek zawierających umowę z Diabłem, a nawet
poświęcone zostanie trochę miejsca rozważaniom o wolnej woli. Wszystko, co
tygryski lubią najbardziej.
Dwaj pochodzący z
Argentyny bracia-rysownicy mają za to swój własny, unikalny styl (który lekko
modyfikują w zależności od potrzeb scenariusza). Radzą sobie z graficznym
zaznaczeniem rozgrywania się akcji w różnych czasach i miejscach. Kiedy trzeba
zaś, nie uciekają od makabry i groteski. Ich wersja Lucyfera wygląda inaczej
niż ta Petera Grossa i Ryana Kelly’ego (ta główna bywa bardziej androgeniczna,
mocniej wręczy przypominająca Davida Bowiego), ale od razu można go rozpoznać.
Akcja jest zawsze czytelna, a postaci na dalszych planach nie straszą (chyba że
taka jest ich rola).
Polskie wydanie
zawiera – poza komiksem – dwie alternatywne okładki oraz galerie szkiców
przybliżającą trochę proces pracy obu rysowników.
Tom pierwszy nowego
LUCYFERA okazał się zaskakująco dobrą lekturą, do której z chęcią jeszcze
wrócę. Gdyby wszystkie tytuły z serii SANDMAN UNIWERSUM reprezentowały podobny
poziom, to czekałbym na nie z o wiele większym podekscytowaniem. Na razie
pozostanie mi czekanie na kolejne tomy LUCYFERA i mam nadzieję, że historia ta
nabierze tylko jeszcze więcej wiatru w żagle.
Opisywane wydanie
zawiera materiał z komiksów LUCIFER #1 - 6
Komiks ten
znajdziecie m.in. w internetowym sklepie Egmontu oraz ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz