wtorek, 14 grudnia 2021

ACTION COMICS TOM 4: METROPOLIS W OGNIU

W tomie tym Lex Luthor wraz z Legionem Zagłady, wspieranym dodatkowo przez Lewiatana i Red Cloud postanawia ostatecznie rozprawić się z Supermanem, który z kolei wzywa do pomocy nie tylko Ligę Sprawiedliwości, ale także Ligę Młodych. Zgodnie z tytułem do starcia dochodzi w Metropolis.

Przy okazji poprzedniego albumu narzekałem, że nieustannie skacze między różnymi wątkami powodując u czytelnika kompletną dezorientację. Tym razem Bendisowi udało się osiągnąć podobny efekt skupiając się w zasadzie na jednym wątku. Bezustannie przerzucani jesteśmy w te i we wte między samą bitwą, a poprzedzającymi je dniami. I to nie między dwoma planami czasowymi, tylko kompletenie bez ładu i składu na zasadzie np. najpierw mamy pokazany koniec walki, potem cofamy się o 2 dni, potem początek walki, potem cofamy się o jeden dzień, potem znowu koniec, potem cofamy się o 10 minut itp. Żeby jeszcze dodać nieco zamieszania na początku niektórych numerów są pokazane chirpy (odpowiednik twittera z uniwersum DC) z konta Daily Planet, które czasem odnoszą się do samej bitwy, a czasem do wydarzeń o kilka dni późniejszych. W dodatku daty obecne na tych stronach odnoszą się chyba do dat wydań poszczególnych zeszytów. Efekt jest taki, jakby komuś pomieszały się strony scenariusza i nikt tego nie zauważył przed wydrukowaniem całej historii. Jedyne pocieszenie, jeśli można tak o tym powiedzieć, jest takie, że historia ta to jedynie durna nawalanka, więc jako tako można się zorientować o co chodzi. Co gorsza zwrot akcji obecny w finale jest kompletnie bezsensowny i każe się zastanawiać po co w ogóle doszło do jakiejkolwiek walki. Jeśli miałbym wskazać na jakieś pozytywy scenariusza to byłoby to chyba jedynie kilka fajnych tekstów, z których moim ulubionym jest reakcja Supermana na pojawienie się Lexa i Legionu Zagłady: „Luthor? Przyjmuję twoją kapitulację. Też za tobą tęskniłem.”.

Za rysunki odpowiada John Romita Jr., więc wiele zależy od tego czy się go lubi. Ja mam do niego stosunek raczej obojętny – z jednej strony jego sceny akcji są odpowiednio dynamiczne, z drugiej większość postaci ma niemal taką samą twarz ozdobioną rozkwaszonym bokserskim nosem. Ostatecznie choć nie jest moim zdanie źle, to i tak jest to dotychczas najsłabiej wypadający pod względem graficznym tom tej serii. Jako dodatki, nie licząc podstawowych okładek autorstwa JRJ, mamy także kilka ich alternatywnych wersji, które wypadają zdecydowanie lepiej.

Niestety po całkiem niezłym początku w kolejnych tomach Bendis poczyna sobie coraz gorzej, a dodatkowo przeciętna oprawa graficzna sprawia, że nie ma powodu polecać tego wydania zbiorczego komukolwiek. O ile w nadchodzącym ostatnim tomie jego runu nie dozna jakiegoś objawienia, to chyba lepiej będzie z czytaniem ACTION COMICS poczekać na jego następcę.

Tomasz Kabza

Opisywane wydanie zbiera materiał z komiksów Action Comics #1017-1021

Komiks do nabycia w sklepach Egmont i ATOM Comics


1 komentarz: