Trzeci album z Batmanem w tytule, a czwarty z tym bohaterem widocznym na okładce. Po historiach autorstwa takich uznanych scenarzystów, jak Tom King i Neil Gaiman, przyszedł czas na nieco starszą opowieść zaproponowaną przez jeszcze jednego z uznanych komiksowych twórców - Dave'a Gibbonsa. Tym razem cofamy się z miejscem akcji o kilka dekad, Mrocznemu Rycerzowi towarzyszy Człowiek ze Stali, a życie obu wielkim ikonom świata DC uprzykrzają ich najwięksi i najpopularniejsi przeciwnicy - Lex Luthor oraz Joker.
Znany przede wszystkim z narysowania STRAŻNIKÓW Dave Gibbons sam przyznaje w umieszczonym pod koniec tekście, że lepiej czuje się z ołówkiem w ręku, niż tworząc scenariusze, niejako broniąc się już zawczasu, gdyby zaproponowany przez niego pomysł nie przypadł czytelnikowi do gustu. W teorii spotkanie dwóch najbardziej znanych i lubianych superbohaterów DC u progu ich kariery nie mogło się nie udać, a fani zawsze chętnie po tego typu crossovery sięgali, sięgają i będa sięgać. Zresztą bardzo często na przestrzeni lat dochodziło i nadal dochodzi do podobnych team-upów, łączenia sił i wspólnych misji, a także wydawane są specjalne serie z udziałem wspomnianej dwójki. Kiedyś to było WORLD'S FINEST, a całkiem niedawno swój żywot zakończyła seria BATMAN/SUPERMAN. Start kolejnego ongoingu - dla odmiany zatytułowanego BATMAN/SUPERMAN: WORLD'S FINEST - zapowiedziano właśnie na marzec 2022.
Tym razem fabuła opiera się na małej zamianie ról. Luthor oraz eS przenoszą się do Gotham, a z kolei Joker i gacek urzędują gościnnie w Metropolis. Lex i klaun mocno interesują się przy okazji kwestią pewnego sierocińca, z którym związana jest mroczna i niezbyt grzeczna przeszłość (też zauważyliście tutaj gościnny występ Flipa i Flapa?). Jest to zamknięta całość nie wymagająca znajomości innych, wcześniejszych wydarzeń ze świata Supermana czy Batmana, a przy okazji rzucająca nieco inne światło na jedno z pierwszych spotkań tej dwójki.
W tym liście miłosnym skierowanym do Złotej Ery komiksu, Gibbons postawił przede wszystkim na porównania i zestawienia, którymi zasypuje nas od początku do samego końca. Podkreślone zostają wyraźnie najważniejsze cechy i zalety superbohaterów, wszelkie różnice w charakterze i sposobie postępowania, a także ciekawe dysproporcje pomiędzy życiem mieszkańców Metropolis oraz Gotham i architekturą obu miejscowości. Fragmenty z udziałem Kal-Ela celowo zdominowane są przez jaśniejsze i żywsze kolory, zaś te poświęcone Bruce'owi spowija często mrok. Jeśli ktoś nastawiał się na dużo wspólnej akcji i team-upu Batman/Superman, to może jednak poczuć mały zawód, bo w większości panowie działają osobno, równolegle w innych miejscach. Najwięcej współpracy obserwujemy w ostatnim rozdziale. Ze złoczyńców lepsze wrażenie robi Luthor, zaś Joker sprowadzony zostaje do mniej poważnej roli śmieszka, którego niecnych prób czytelnik ani przez chwilę nie traktuje jako poważnego zagrożenia. Z założenia postać ta miała wprowadzić do historii solidną porcję humoru (chociaż mnie zaczął z czasem już irytować), co akurat się udało, a bardzo wymowne są w tym wypadku również ostatnie strony z jego udziałem.
Czytając ten komiks nie można było oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z czymś poprawnym i tylko momentami wyróżniającym się na tle innych tego typu, nawiązujących do przeszłości oldskulowych projektów. Fabuła okazała się nie do końca wciągająca i dopieszczona (cała ta sprawa dawnych losów sierocińca w Midway mocno przewidywalna i nudna), zbyt chaotyczna, bardziej przypominająca losową składanką wielu porozrzucanych scen. Czasami ciężko było śledzić losy bohaterów, nie czuć było napięcia, zagrożenia, a pewne zabiegi okazały się niestety pozbawione większego sensu i wyczekiwanego uzasadnienia.
Najmocniejszą stroną omawianego komiksu, poza warstwą plastyczną, są te nieliczne plansze pozbawione tekstu. Przede wszystkim początek i wizje koszmarów sennych. Zapamiętam również na dłużej krótkie wymiany zdań pomiędzy bohaterami drugiego planu, zwłaszcza fragmenty z udziałem Lois i Alfreda.
Chociaż historia składa się z trzech rozdziałów, to już po zakończeniu drugiego byłem pewien, że to finał i bez sensu ciągnąć opowieść dalej. Trzeci rozdział wydaje się dokooptowany już trochę na siłę, a przynajmniej takie miałem wrażenie.
O ile scenariusz Gibbonsa nie do końca okazał się satysfakcjonujący i angażujący czytelnika, o tyle zupełnie inne wrażenie zostawił po sobie Steve Rude. Rysownik ten wspólnie z odpowiedzialnym za tusz Karlem Keselem wykonał kawał naprawdę dobrej roboty, idealnie oddając ducha tamtych lat i pięknie nawiązując do oldskulowego klimatu Złotej Ery. Niezwykle trafnie udało się zilustrować wygląd obu głównych herosów, architekturę miast, a także poupychać w wielu miejscach mniejsze bądź większe elementy humorystyczne. Dostałem taką szatę graficzną, jakiej po tej opowieści oczekiwałem, co tylko potwierdza słuszny dobór artysty do tego projektu.
Osoby oczekujące pogłębiających przeczytany przez siebie komiks dodatków, jak zwykle się nie zawiodą. Tym razem będzie to konspekt nakreślony przez Gibbonsa oraz wywiad ze scenarzystą.
STRAŻNICY SPRAWIEDLIWOŚCI to niepublikowana wcześniej w Polsce historia i chociażby tylko z tego względu warto się nią zainteresować. Całość nie rzuca może na kolana, momentami wydaje się mało spójna i scenarzysta ewidentnie nie do końca wykorzystuje tkwiący w takiej historii potencjał, ale jest też w niej sporo fajnych momentów i przede wszystkim cieszące oko ilustracje. Nie będę jednak ukrywał, że to komiks skierowany do osób spoglądających tęsknym okiem w stronę oldskulowych opowieści rodem ze Złotej Ery, gustujących w archaicznym już stylu pisania, gdzie akcja jest dosyć przewidywalna, klimat lżejszy, a i specyficznego humoru zawsze znajdziemy pod dostatkiem. Dla mnie to taki komiks do przeczytania na raz, do którego już raczej nie wrócę.
Omawiany komiks zawiera materiał z komiksów WORLD'S FINEST #1 - 3.
Dawid Scheibe
Dzięki za recenzje! Chyba ten Tom sobie daruje. Czytałem też,że ponoć Joker Last Laugh jest mocno średniawe. Czekam na Waszą recenzje i zdecyduje czy kupić ;) Pzdr!
OdpowiedzUsuńAlbo się poczuje klimat DC albo nie. Mimo, że Marvel i DC wydają się być bardzo podobne. Zdecydowanie i konkretnie są różne. Dlatego trzeba wiedzieć, że Marvel to co innego i DC to co innego.
OdpowiedzUsuń