Po nieco spokojniejszym poprzednim tomie serii, w tym ponownie jest sporo akcji. Oprócz dokończenia starcia z Mongulem pojawiają się tu bowiem także nowi przeciwnicy Xanadoth oraz Utopika Synmaru. A w tle mamy również pokazane jak na życie Clarka i Lois wpłynęła jego decyzja o ujawnieniu swej prawdziwej tożsamości.
Tym razem znowu mamy do czynienia z ukochanym ostatnio przez Bendisa skakaniem w przód i w tył w fabule. Na szczęście tym razem jest to znacznie mniej chaotycznie niż pozostałych tomach cykli z Człowiekiem ze Stali jego autorstwa. Ogranicza się ono do tego, że np. mamy najpierw pokazany środek starcia, a potem jak do niego doszło i gdy fabuła dociera z powrotem do tego samego miejsca to już dalej biegnie normalnie.
Jeśli chodzi o same fabuły
poszczególnych historii to choć oparte na ciekawych pomysłach ponownie
sprawiają wrażenie niedopracowanych, tak jakby scenarzyście strasznie się
spieszyło. Czasem można odnieść też wrażenie jakby np. zabrakło jednego numeru
przez co decyzje postaci wyglądają na niczym nie uzasadnione. W dokończeniu opowieści
z poprzedniego tomu w pewnym momencie Mongul widząc, że członkowie Organizacji
Planet Zjednoczonych zaczynają kłócić się ze sobą uznaje, że udało im się ich na
zawsze poróżnić więc zwija manatki i wraca do siebie. W ostatniej, tytułowej „Mitologiczności”
początkowo mamy pokazaną interesująca historię Utopiki. Gdy władcy Synmaru
dowiedzieli się o tym, że młodziutki Kryptonijczyk został wysłany na ziemię
postanowili wyszkolić swego najlepszego wojownika tak, by mógł w przyszłości
stawić czoła dorosłemu i, dzięki wpływowi żółtego słońca, niesamowicie potężnemu
przybyszowi gdyby ten zdecydował się podbić galaktykę. Mogłoby być ciekawie
opisane jak wiedza o tym doprowadza go do takiej a nie innej decyzji, a zamiast
tego nagle bez powodu mu odbija i rusza na ziemię by walczyć z Supermanem.
Jednej rzeczy jednak nie mogę Bendisowi odmówić – bardzo dobrze rozegrany jest
motyw niemożności komunikacji między Utopiką a Człowiekiem ze Stali, który nie
mając pojęcia skąd i dlaczego przybył jego przeciwnik najpierw stara się uzyskać
od niego jakiekolwiek wyjaśnienia.
Ponadto jeśli chodzi o Mitologiczność
to jeszcze jedna rzecz mnie w niej frustrowała. Wprawdzie wiem, że odległości
kosmiczne w komiksach superbohaterskich są traktowane dosyć lekko i przelecenie
na drugi koniec galaktyki zajmuje postaciom zazwyczaj jedno popołudnie, to tym
razem było tu tyle wzajemnie sprzecznych lub po prostu kompletnie idiotycznych
rzeczy, że strasznie biło to po oczach. W jednym przypadku jest ewidentnie pokazane,
że Saturn znajduje się ok. 500 kilometrów od Ziemi (przypomnę, że odległość
Księżyca od Ziemi to średnio 385 tysięcy kilometrów). Nie wiem czy było to efektem braku wiedzy
scenarzysty lub rysownika, czy może niedostatecznej komunikacji między nimi, ale
wywołało to u mnie pusty śmiech. A sam Synmar znajduje się jednocześnie na tyle
daleko, by leżeć w niezbadanym zakątku galaktyki i nikt nigdy nawet o nim nie
słyszał (z wyjątkiem Thanagarczyków) i na tyle blisko, by można było tam
dotrzeć w ledwie kilka chwil. Najsłabiej wypada jednak środkowa historia, w której
przedstawiona jako niesamowicie potężna władczyni chaosu imieniem Xanadoth, przeciw
której niegdyś musieli zjednoczyć się wszyscy władcy porządku, tym razem zostaje
z łatwością pokonana w trakcie 1 numeru.
O wiele lepiej od tych głównych
wątków prezentują się fragmenty poświęcone temu jak Clark i jego bliscy radzą
sobie z konsekwencjami jego decyzji z poprzedniego albumu, a w przypadku samego
Supermana uświadomienia sobie co w zasadzie go pchnęło do jej podjęcia. Te części
w zasadzie zawsze mają ręce i nogi, a nawalanki zajmujące większość miejsca
sprawiają wrażenie wymuszonych, bo to komiks o najpotężniejszym z bohaterów,
więc musi od czasu do czasu komuś przyłożyć.
Rysunkami zajmują się ponownie
Ivan Reis i Kevin Maguire, więc jesteśmy w dobrych rękach. Tym razem jednak, ku
memu zaskoczeniu, wskazałbym raczej na drugiego z nich jako dającego większy
popis swego talentu. Sceny akcji w wykonaniu Reisa bowiem nieco cierpią tu z
powodu jego tendencji do umieszczania jej na bardzo wąskich pionowych kadrach,
co sprawia, że czasem są one nieco nieczytelne. Natomiast te rysowane przez Maguire’a
są bardzo spektakularne i dynamiczne. Oprócz zwykłych okładek jako dodatki mamy
tu także ich alternatywne wersje i parę projektów postaci. Przy okazji tego
ostatniego musze wspomnieć, że choć na samych projektach wyglądają dosyć odmiennie,
to w praktyce wprowadzeni w tym tomie nowi przeciwnicy byli do siebie nieco
podobni. Na tyle, że w pierwszej chwili, gdy po przeczytaniu ostatniego numeru
poświęconego Xanadoth spojrzałem na okładkę następnego myślałem, iż będzie tam
kontynuacja jej starcia z Supermanem.
O ile w przypadku ACTION COMICS
Bendisa po niezłym początku ostatnio jedynie narzekam, to w przypadki serii
SUPERMAN nastąpiła nieco odwrotna sytuacja. Po bardzo słabym początku kolejne
tomy były już lepsze. Nie zrozumcie mnie jednak źle. Nadal nie jest to nic
specjalnego, ot po prostu kolejne czytadło, które można przeczytać bez bólu z
ledwie kilkoma przebłyskami dawnego talentu scenarzysty.
Opisywane
wydanie zbiera materiał z komiksów Superman #20-28
Komiks do nabycia w sklepach Egmont i ATOM Comics
Bendisa to zło i nadal kontynuuję te złą serię.
OdpowiedzUsuńBendis to jeden z najwybitniejszych autorów komiksów. Jego komiksy nie są wcale takie złe. Choćby te od Marvela. Opisujące przygody Daredevila.
OdpowiedzUsuń