wtorek, 21 grudnia 2021

SUPERMAN TOM 4: MITOLOGICZNOŚĆ

Po nieco spokojniejszym poprzednim tomie serii, w tym ponownie jest sporo akcji. Oprócz dokończenia starcia z Mongulem pojawiają się tu bowiem także nowi przeciwnicy Xanadoth oraz Utopika Synmaru. A w tle mamy również pokazane jak na życie Clarka i Lois wpłynęła jego decyzja o ujawnieniu swej prawdziwej tożsamości.

Tym razem znowu mamy do czynienia z ukochanym ostatnio przez Bendisa skakaniem w przód i w tył w fabule. Na szczęście tym razem jest to znacznie mniej chaotycznie niż pozostałych tomach cykli z Człowiekiem ze Stali jego autorstwa. Ogranicza się ono do tego, że np. mamy najpierw pokazany środek starcia, a potem jak do niego doszło i gdy fabuła dociera z powrotem do tego samego miejsca to już dalej biegnie normalnie.

Jeśli chodzi o same fabuły poszczególnych historii to choć oparte na ciekawych pomysłach ponownie sprawiają wrażenie niedopracowanych, tak jakby scenarzyście strasznie się spieszyło. Czasem można odnieść też wrażenie jakby np. zabrakło jednego numeru przez co decyzje postaci wyglądają na niczym nie uzasadnione. W dokończeniu opowieści z poprzedniego tomu w pewnym momencie Mongul widząc, że członkowie Organizacji Planet Zjednoczonych zaczynają kłócić się ze sobą uznaje, że udało im się ich na zawsze poróżnić więc zwija manatki i wraca do siebie. W ostatniej, tytułowej „Mitologiczności” początkowo mamy pokazaną interesująca historię Utopiki. Gdy władcy Synmaru dowiedzieli się o tym, że młodziutki Kryptonijczyk został wysłany na ziemię postanowili wyszkolić swego najlepszego wojownika tak, by mógł w przyszłości stawić czoła dorosłemu i, dzięki wpływowi żółtego słońca, niesamowicie potężnemu przybyszowi gdyby ten zdecydował się podbić galaktykę. Mogłoby być ciekawie opisane jak wiedza o tym doprowadza go do takiej a nie innej decyzji, a zamiast tego nagle bez powodu mu odbija i rusza na ziemię by walczyć z Supermanem. Jednej rzeczy jednak nie mogę Bendisowi odmówić – bardzo dobrze rozegrany jest motyw niemożności komunikacji między Utopiką a Człowiekiem ze Stali, który nie mając pojęcia skąd i dlaczego przybył jego przeciwnik najpierw stara się uzyskać od niego jakiekolwiek wyjaśnienia.

Ponadto jeśli chodzi o Mitologiczność to jeszcze jedna rzecz mnie w niej frustrowała. Wprawdzie wiem, że odległości kosmiczne w komiksach superbohaterskich są traktowane dosyć lekko i przelecenie na drugi koniec galaktyki zajmuje postaciom zazwyczaj jedno popołudnie, to tym razem było tu tyle wzajemnie sprzecznych lub po prostu kompletnie idiotycznych rzeczy, że strasznie biło to po oczach. W jednym przypadku jest ewidentnie pokazane, że Saturn znajduje się ok. 500 kilometrów od Ziemi (przypomnę, że odległość Księżyca od Ziemi to średnio 385 tysięcy kilometrów).  Nie wiem czy było to efektem braku wiedzy scenarzysty lub rysownika, czy może niedostatecznej komunikacji między nimi, ale wywołało to u mnie pusty śmiech. A sam Synmar znajduje się jednocześnie na tyle daleko, by leżeć w niezbadanym zakątku galaktyki i nikt nigdy nawet o nim nie słyszał (z wyjątkiem Thanagarczyków) i na tyle blisko, by można było tam dotrzeć w ledwie kilka chwil. Najsłabiej wypada jednak środkowa historia, w której przedstawiona jako niesamowicie potężna władczyni chaosu imieniem Xanadoth, przeciw której niegdyś musieli zjednoczyć się wszyscy władcy porządku, tym razem zostaje z łatwością pokonana w trakcie 1 numeru.  

O wiele lepiej od tych głównych wątków prezentują się fragmenty poświęcone temu jak Clark i jego bliscy radzą sobie z konsekwencjami jego decyzji z poprzedniego albumu, a w przypadku samego Supermana uświadomienia sobie co w zasadzie go pchnęło do jej podjęcia. Te części w zasadzie zawsze mają ręce i nogi, a nawalanki zajmujące większość miejsca sprawiają wrażenie wymuszonych, bo to komiks o najpotężniejszym z bohaterów, więc musi od czasu do czasu komuś przyłożyć.

Rysunkami zajmują się ponownie Ivan Reis i Kevin Maguire, więc jesteśmy w dobrych rękach. Tym razem jednak, ku memu zaskoczeniu, wskazałbym raczej na drugiego z nich jako dającego większy popis swego talentu. Sceny akcji w wykonaniu Reisa bowiem nieco cierpią tu z powodu jego tendencji do umieszczania jej na bardzo wąskich pionowych kadrach, co sprawia, że czasem są one nieco nieczytelne. Natomiast te rysowane przez Maguire’a są bardzo spektakularne i dynamiczne. Oprócz zwykłych okładek jako dodatki mamy tu także ich alternatywne wersje i parę projektów postaci. Przy okazji tego ostatniego musze wspomnieć, że choć na samych projektach wyglądają dosyć odmiennie, to w praktyce wprowadzeni w tym tomie nowi przeciwnicy byli do siebie nieco podobni. Na tyle, że w pierwszej chwili, gdy po przeczytaniu ostatniego numeru poświęconego Xanadoth spojrzałem na okładkę następnego myślałem, iż będzie tam kontynuacja jej starcia z Supermanem.

O ile w przypadku ACTION COMICS Bendisa po niezłym początku ostatnio jedynie narzekam, to w przypadki serii SUPERMAN nastąpiła nieco odwrotna sytuacja. Po bardzo słabym początku kolejne tomy były już lepsze. Nie zrozumcie mnie jednak źle. Nadal nie jest to nic specjalnego, ot po prostu kolejne czytadło, które można przeczytać bez bólu z ledwie kilkoma przebłyskami dawnego talentu scenarzysty.

Tomasz Kabza

Opisywane wydanie zbiera materiał z komiksów Superman #20-28

Komiks do nabycia w sklepach Egmont i ATOM Comics

2 komentarze:

  1. Bendisa to zło i nadal kontynuuję te złą serię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bendis to jeden z najwybitniejszych autorów komiksów. Jego komiksy nie są wcale takie złe. Choćby te od Marvela. Opisujące przygody Daredevila.

    OdpowiedzUsuń