wtorek, 26 lutego 2019

JUSTICE LEAGUE VOL.1: THE TOTALITY


Martian Manhunter, Batman, Superman, Flash, Wonder Woman, Cyborg, Green Lantern, Aquaman oraz Hawkgirl. Dziewiątka bohaterów o odmiennych charakterach i dysponująca różnymi mocami, ale połączona jedną misją - obroną planety Ziemia przed każdym, nawet z pozoru wybiegającym daleko poza zakres ich możliwości zagrożeniem. Nowa seria jest naturalną konsekwencją wydarzeń, jakie rozegrały się na łamach DN: METAL oraz JL: NO JUSTICE i zarazem kolejnym etapem w budowaniu nowego Uniwersum DC oczami jego aktualnego architekta - Scotta Snydera. Naruszenie Ściany Źródła okazuje się punktem wyjściowym do nowych możliwości, ale też nowych zagrożeń oraz sekretów, które kiedyś zostały za nią schowane i nigdy przez nikogo nie powinny zostać odkryte. Rozpoczyna się wyścig dobra ze złem, w którym stawką jest los nie tylko trzeciej planety Układu Słonecznego, ale również całego wszechświata. Zaczyna się od przysłowiowego trzęsienia ziemi (a raczej Księżyca), zaś potem jest co raz ciekawiej.

Wszechświat który znamy umiera, ale na horyzoncie pojawia się pewna iskierka nadziei na jego ocalenie. Ku Ziemi zmierza bowiem uwolnione z Source Wall najstarsze źródło energii zwane Totality, a wraz z nim potężna moc, jaka dawno temu posłużyła tajemniczej istocie do stworzenia całego wszechświata. Kiedy kawałek zawierający kwintesencję Source Wall rozbija się na pustyni w Nevadzie, Liga Sprawiedliwości traktuje to jako okazję do zdobycia informacji, umożliwiających naprawienie zniszczeń dokonanych podczas walki z Barbatosem. Lex Luthor i jego drużyna ma jednak całkiem inne plany, chcąc wykorzystać Totality do, jak łatwo się domyślić, własnych i raczej niezbyt fajnych celów. Sytuacja ta generuje oczywiście mnóstwo efektownych starć na linii Justice League- Legion of Doom, których mamy tutaj całkiem sporo.

Za sprawą Scotta Snydera wszechświat DC został poszerzony do niespotykanych do tej pory rozmiarów, przez co uchylona została szeroko ograniczająca twórców furtka i można rzucać bohaterom zupełnie nowe kłody pod nogi. Skoro wymyślił niedawno zupełnie nowe metale, to czemu nie pójść dalej i nie stworzyć siedmiu nowych energii? Still Force oraz niewidzialne spektrum emocji to początek nowych wyzwań, z jakimi zmierzą się ligowcy pod wodzą powracającego do roli lidera drużyny, Martiana Manhuntera. Za rogiem czeka bowiem największa zagadka związana ze stworzeniem tego oraz poprzedniego wszechświata. Scenarzysta krok po kroku zostawia nam pewne wskazówki, zmusza do myślenia i daje poczucie, że mierzymy się z czymś naprawdę dużym, przełomowym, rozpisanym na wiele następnych numerów.

Czasami można coś przeoczyć w natłoku tylu rozgrywających się jednocześnie rzeczy, dlatego warto przeczytać całość jeszcze raz. Zdaję sobie sprawę, że tak rozbudowana opowieść ze sporą ilością występujących tutaj postaci oraz akcją rozbitą na kilka równolegle rozgrywających się pojedynków, a do tego obfitująca w niemałą porcję tekstu (narracji w trzeciej osobie jak na komiksy Snydera jest tu wyjątkowo dużo), dla części osób okaże się trudna do przebrnięcia i momentami nużąca. Osobiście lubię jednak taki sposób budowania opowieści, zwłaszcza że cały czas dzieje się coś interesującego, a każdy odkryty element ma później istotne znaczenie dla zrozumienia ogólnej wizji scenarzysty. Twórca próbuje bowiem połączyć w jedno szaleństwo Granta Morrisona oraz epickość wylewającą się zwykle z dzieł Geoffa Johnsa, a taka mieszanka zostanie doceniona tylko przez określoną grupę odbiorców. Jeśli lubicie mniej skomplikowane historie z udziałem Ligi Sprawiedliwości, gdzie większości rzeczy można się łatwo domyślić, to niestety do wspomnianej grupy docelowej tego komiksu się nie zaliczacie.

Cieszy z pewnością powrót Martiana Manhuntera, który jak już na początku widać, idealnie nadaje się do roli lidera, mózgu całego zespołu. Zespół to bardzo istotne określenie użyte w odniesieniu do snyderowskiej Ligi, gdyż w przeciwieństwie do wcześniejszej wersji JL, tutaj rzeczywiście mamy do czynienia z dobrze rozumiejącymi się postaciami. Tworzą świetnie zgrany mechanizm, w którym każdy znajduje dla siebie miejsce, gdzie każdy ma do odegrania ważną rolę. Oprócz J'onna moją sympatię wzbudziła również dosyć nieoczekiwanie Hawkgirl, i to właśnie wokół tych dwóch postaci pojawia się najwięcej niewiadomych. Dopiero kolejne odsłony pokażą, w jaki sposób zagadka Totality związana jest z ich losami.

Główne skrzypce w tym tomie wbrew pozorom nie odgrywa JL, tylko powracający do roli wielkiego złego, Lex Luthor. Kiedy mamy do czynienia z tak wieloma postaciami na tak małej ilości stron, nie każda z nich ma szansę zostać dogłębnie zaprezentowana i odpowiednio wyeksponowana. Zapewne przyjdzie jeszcze na to czas. Tym razem więcej miejsca otrzymuje właśnie genialny strateg, mistrz manipulacji oraz planowania, mający swoją konkretną wizję i wyprzedzający o krok swoich przeciwników. Wszystkie jego ruchy wydają się przemyślane, każdy współpracownik odpowiednio dobrany do konkretnego zadania. Snyder wyciągnął z Luthora wszystko to, co stanowi jego najmocniejsze atuty, a przez to złoczyńca ten okazuje się przeciwnikiem, którego pokonanie będzie wymagało od Ligi wspięcia się na wyżyny swoich umiejętności. Konfrontacja z Vandalem Savagem, starcie z Batmanem czy też "sterowanie" Supermanem oraz as w rękawie w postaci tajemniczego więźnia. To tylko przykłady scen/momentów, które ukazują Lexa jako naprawdę wielkiego gracza w tej zakrojonej na skalę całego multiwersum rozgrywce. Nie można też nie wspomnieć o świetnych, inteligentnych dialogach, w których oczywiście Luthor również bryluje.


Główny story arc składa się z sześciu odsłon, zaś jeden zeszyt (konkretnie #5) to swego rodzaju interludium skupiające się w całości na Luthorze oraz jego drużynie złoczyńców, i napisane gościnnie przez Jamesa Tyniona IV. Do tego zresztą trzeba przywyknąć śledząc dalej tą serię, że co kilka odsłon pojawia się taki przerywnik poświęcony Legion of Doom, za którego scenariusz za każdym razem odpowiada często współpracujący ze Snyderem James Tynion. Fragmenty te wcale nie są jakościowo gorsze (czasami nawet lepsze), za każdym razem wnoszą coś ciekawego i pozwalają zobaczyć, jak wygląda konkretna sytuacja od tej drugiej strony. W tym konkretnym przypadku obserwujemy drogę, jaką przebył Luthor od momentu natrafienia na "klamkę", co takiego zobaczył w dalekiej przyszłości, a także w jaki sposób i w jakim celu skompletował taki, a nie inny zespół. Bez wątpienia przydatne i wartościowe uzupełnienie całej historii.

Pod względem rysunków omawiany komiks prezentuje się według mnie bardzo dobrze, momentami nawet rewelacyjnie. Zapewne zgodzą się ze mną zwłaszcza miłośnicy kreski Jorge Jimeneza, który odpowiada za zilustrowanie czterech numerów. Część plansz wychodzi mu na tyle okazale, że idealnie nadawałyby się na plakaty. Pierwsza oraz ostatnia część jest autorstwa Jima Cheunga, zaś jedna przypadła w udziale Dougowi Mahnke. Większości osób te trzy nazwiska są świetne znane i jednocześnie stanowią niejako gwarancję solidności oraz wysokiej jakości. Należy się tylko cieszyć z faktu, że trafnie dobrano zespół twórców, przez co można czerpać jeszcze większą frajdę z lektury. Flagowy tytuł = topowi artyści, czyli wszystko się zgadza.

W ramach dodatków otrzymujemy 14 stron z przedrukami alternatywnych okładek. Są to wszystkie warianty stworzone przez Jima Lee do zeszytów 1-7 oraz wybrane okładki do inauguracyjnego zeszytu

JUSTICE LEAGUE pod wodzą Scotta Snydera to ogromny skok jakościowy, w porównaniu do wcześniejszych przygód Ligi, jakie ukazywały się od początku Rebirth. Nowa era, nowe rozdanie oraz nowe zagrożenia, na niespotykaną do tej pory skalę. Liga znów jest wielka, w każdym znaczeniu tego słowa, stanowiąc jeden z najważniejszych, jeśli nie najważniejszy i najjaśniejszy punkt w ofercie DC Comics, oczywiście jeśli mówimy o głównej linii wydawniczej. W historii zaproponowanej przez Snydera czuć szaleństwo, epickość oraz ogromną miłość do świata DC. Z jednej strony przedstawia nam nowe pomysły i kawałki ogromnej, tajemniczej układanki, zaś z drugiej nie zapomina o dotychczasowym dorobku DC Comics (m.in. powrót Hall of Justice, Legion of Doom), czym na pewno zyskał sobie uznanie wielu fanów komiksu i nie tylko. A do tego wszystko ozdobione cieszącymi oko rysunkami, które bez wątpienia stanowią mocny punkt całego zbioru.

TOTALITY nie jest komiksem łatwym i skierowanym dla każdego. Zalecana jest przynajmniej częściowa znajomość wydarzeń opisanych na kartach DARK NIGHTS: METAL oraz JUSTICE LEAGUE: NO JUSTICE. To ambitny, napakowany całą masą odwołań, dymków przepełnionych gęsto tekstem oraz zainicjowanych wątków zbiór, generujący u czytelnika mnóstwo pytań, z których tylko mała część doczekuje się odpowiedzi. Genialny zbiór, genialna seria, która wciąga i zachęca do sięgnięcia po więcej. Warto spróbować przeczytać te pierwsze siedem zeszytów i przekonać się na własnej skórze.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JUSTICE LEAGUE #1 - 7

Nowe przygody Ligi Sprawiedliwości pod batutą Scotta Snydera znajdziecie w sklepie ATOM Comics.

Źródło grafik - klik.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz