Martian Manhunter, Batman, Superman, Flash, Wonder
Woman, Cyborg, Green Lantern, Aquaman oraz Hawkgirl. Dziewiątka
bohaterów o odmiennych charakterach i dysponująca różnymi mocami, ale połączona
jedną misją - obroną planety Ziemia przed każdym, nawet z pozoru wybiegającym
daleko poza zakres ich możliwości zagrożeniem. Nowa seria jest naturalną
konsekwencją wydarzeń, jakie rozegrały się na łamach DN: METAL oraz JL: NO
JUSTICE i zarazem kolejnym etapem w budowaniu nowego Uniwersum DC oczami jego
aktualnego architekta - Scotta Snydera. Naruszenie Ściany Źródła okazuje się
punktem wyjściowym do nowych możliwości, ale też nowych zagrożeń oraz sekretów,
które kiedyś zostały za nią schowane i nigdy przez nikogo nie powinny zostać
odkryte. Rozpoczyna się wyścig dobra ze złem, w którym stawką jest los nie tylko
trzeciej planety Układu Słonecznego, ale również całego wszechświata. Zaczyna
się od przysłowiowego trzęsienia ziemi (a raczej Księżyca), zaś potem jest co
raz ciekawiej.
Wszechświat który znamy
umiera, ale na horyzoncie pojawia się pewna iskierka nadziei na jego ocalenie.
Ku Ziemi zmierza bowiem uwolnione z Source Wall najstarsze źródło energii zwane
Totality, a wraz z nim potężna moc, jaka dawno temu posłużyła tajemniczej
istocie do stworzenia całego wszechświata. Kiedy kawałek zawierający
kwintesencję Source Wall rozbija się na pustyni w Nevadzie, Liga
Sprawiedliwości traktuje to jako okazję do zdobycia informacji, umożliwiających
naprawienie zniszczeń dokonanych podczas walki z Barbatosem. Lex Luthor i jego
drużyna ma jednak całkiem inne plany, chcąc wykorzystać Totality do, jak łatwo
się domyślić, własnych i raczej niezbyt fajnych celów. Sytuacja ta generuje
oczywiście mnóstwo efektownych starć na linii Justice League- Legion of Doom,
których mamy tutaj całkiem sporo.
Za sprawą Scotta Snydera
wszechświat DC został poszerzony do niespotykanych do tej pory rozmiarów, przez
co uchylona została szeroko ograniczająca twórców furtka i można rzucać bohaterom
zupełnie nowe kłody pod nogi. Skoro wymyślił niedawno zupełnie nowe metale, to
czemu nie pójść dalej i nie stworzyć siedmiu nowych energii? Still Force oraz
niewidzialne spektrum emocji to początek nowych wyzwań, z jakimi zmierzą się
ligowcy pod wodzą powracającego do roli lidera drużyny, Martiana Manhuntera. Za
rogiem czeka bowiem największa zagadka związana ze stworzeniem tego oraz
poprzedniego wszechświata. Scenarzysta krok po kroku zostawia nam pewne
wskazówki, zmusza do myślenia i daje poczucie, że mierzymy się z czymś naprawdę
dużym, przełomowym, rozpisanym na wiele następnych numerów.
Czasami można coś przeoczyć w
natłoku tylu rozgrywających się jednocześnie rzeczy, dlatego warto przeczytać
całość jeszcze raz. Zdaję sobie sprawę, że tak rozbudowana opowieść ze sporą
ilością występujących tutaj postaci oraz akcją rozbitą na kilka równolegle
rozgrywających się pojedynków, a do tego obfitująca w niemałą porcję tekstu
(narracji w trzeciej osobie jak na komiksy Snydera jest tu wyjątkowo dużo), dla
części osób okaże się trudna do przebrnięcia i momentami nużąca. Osobiście
lubię jednak taki sposób budowania opowieści, zwłaszcza że cały czas dzieje się
coś interesującego, a każdy odkryty element ma później istotne znaczenie dla
zrozumienia ogólnej wizji scenarzysty. Twórca próbuje bowiem połączyć w jedno
szaleństwo Granta Morrisona oraz epickość wylewającą się zwykle z dzieł Geoffa
Johnsa, a taka mieszanka zostanie doceniona tylko przez określoną grupę
odbiorców. Jeśli lubicie mniej skomplikowane historie z udziałem Ligi
Sprawiedliwości, gdzie większości rzeczy można się łatwo domyślić, to niestety
do wspomnianej grupy docelowej tego komiksu się nie zaliczacie.
Cieszy z pewnością powrót
Martiana Manhuntera, który jak już na początku widać, idealnie nadaje się do
roli lidera, mózgu całego zespołu. Zespół to bardzo istotne określenie użyte w
odniesieniu do snyderowskiej Ligi, gdyż w przeciwieństwie do wcześniejszej
wersji JL, tutaj rzeczywiście mamy do czynienia z dobrze rozumiejącymi się
postaciami. Tworzą świetnie zgrany mechanizm, w którym każdy znajduje dla
siebie miejsce, gdzie każdy ma do odegrania ważną rolę. Oprócz J'onna moją
sympatię wzbudziła również dosyć nieoczekiwanie Hawkgirl, i to właśnie wokół
tych dwóch postaci pojawia się najwięcej niewiadomych. Dopiero kolejne odsłony
pokażą, w jaki sposób zagadka Totality związana jest z ich losami.
Główne skrzypce w tym tomie
wbrew pozorom nie odgrywa JL, tylko powracający do roli wielkiego złego, Lex
Luthor. Kiedy mamy do czynienia z tak wieloma postaciami na tak małej ilości
stron, nie każda z nich ma szansę zostać dogłębnie zaprezentowana i odpowiednio
wyeksponowana. Zapewne przyjdzie jeszcze na to czas. Tym razem więcej miejsca
otrzymuje właśnie genialny strateg, mistrz manipulacji oraz planowania, mający
swoją konkretną wizję i wyprzedzający o krok swoich przeciwników. Wszystkie
jego ruchy wydają się przemyślane, każdy współpracownik odpowiednio dobrany do
konkretnego zadania. Snyder wyciągnął z Luthora wszystko to, co stanowi jego
najmocniejsze atuty, a przez to złoczyńca ten okazuje się przeciwnikiem,
którego pokonanie będzie wymagało od Ligi wspięcia się na wyżyny swoich
umiejętności. Konfrontacja z Vandalem Savagem, starcie z Batmanem czy też
"sterowanie" Supermanem oraz as w rękawie w postaci tajemniczego
więźnia. To tylko przykłady scen/momentów, które ukazują Lexa jako naprawdę
wielkiego gracza w tej zakrojonej na skalę całego multiwersum rozgrywce. Nie
można też nie wspomnieć o świetnych, inteligentnych dialogach, w których
oczywiście Luthor również bryluje.
Główny story arc składa się z
sześciu odsłon, zaś jeden zeszyt (konkretnie #5) to swego rodzaju interludium
skupiające się w całości na Luthorze oraz jego drużynie złoczyńców, i napisane
gościnnie przez Jamesa Tyniona IV. Do tego zresztą trzeba przywyknąć śledząc
dalej tą serię, że co kilka odsłon pojawia się taki przerywnik poświęcony
Legion of Doom, za którego scenariusz za każdym razem odpowiada często
współpracujący ze Snyderem James Tynion. Fragmenty te wcale nie są jakościowo
gorsze (czasami nawet lepsze), za każdym razem wnoszą coś ciekawego i pozwalają
zobaczyć, jak wygląda konkretna sytuacja od tej drugiej strony. W tym
konkretnym przypadku obserwujemy drogę, jaką przebył Luthor od momentu
natrafienia na "klamkę", co takiego zobaczył w dalekiej przyszłości,
a także w jaki sposób i w jakim celu skompletował taki, a nie inny zespół. Bez
wątpienia przydatne i wartościowe uzupełnienie całej historii.
Pod względem rysunków omawiany
komiks prezentuje się według mnie bardzo dobrze, momentami nawet rewelacyjnie.
Zapewne zgodzą się ze mną zwłaszcza miłośnicy kreski Jorge Jimeneza, który
odpowiada za zilustrowanie czterech numerów. Część plansz wychodzi mu na tyle
okazale, że idealnie nadawałyby się na plakaty. Pierwsza oraz ostatnia część jest
autorstwa Jima Cheunga, zaś jedna przypadła w udziale Dougowi Mahnke.
Większości osób te trzy nazwiska są świetne znane i jednocześnie stanowią
niejako gwarancję solidności oraz wysokiej jakości. Należy się tylko cieszyć z
faktu, że trafnie dobrano zespół twórców, przez co można czerpać jeszcze
większą frajdę z lektury. Flagowy tytuł = topowi artyści, czyli wszystko się
zgadza.
W ramach dodatków otrzymujemy
14 stron z przedrukami alternatywnych okładek. Są to wszystkie warianty
stworzone przez Jima Lee do zeszytów 1-7 oraz wybrane okładki do
inauguracyjnego zeszytu
JUSTICE LEAGUE pod wodzą
Scotta Snydera to ogromny skok jakościowy, w porównaniu do wcześniejszych
przygód Ligi, jakie ukazywały się od początku Rebirth. Nowa era, nowe rozdanie
oraz nowe zagrożenia, na niespotykaną do tej pory skalę. Liga znów jest wielka,
w każdym znaczeniu tego słowa, stanowiąc jeden z najważniejszych, jeśli nie
najważniejszy i najjaśniejszy punkt w ofercie DC Comics, oczywiście jeśli mówimy
o głównej linii wydawniczej. W historii zaproponowanej przez Snydera czuć
szaleństwo, epickość oraz ogromną miłość do świata DC. Z jednej strony
przedstawia nam nowe pomysły i kawałki ogromnej, tajemniczej układanki, zaś z
drugiej nie zapomina o dotychczasowym dorobku DC Comics (m.in. powrót Hall of
Justice, Legion of Doom), czym na pewno zyskał sobie uznanie wielu fanów
komiksu i nie tylko. A do tego wszystko ozdobione cieszącymi oko rysunkami,
które bez wątpienia stanowią mocny punkt całego zbioru.
TOTALITY nie jest komiksem
łatwym i skierowanym dla każdego. Zalecana jest przynajmniej częściowa
znajomość wydarzeń opisanych na kartach DARK NIGHTS: METAL oraz JUSTICE LEAGUE:
NO JUSTICE. To ambitny, napakowany całą masą odwołań, dymków przepełnionych gęsto
tekstem oraz zainicjowanych wątków zbiór, generujący u czytelnika mnóstwo
pytań, z których tylko mała część doczekuje się odpowiedzi. Genialny zbiór,
genialna seria, która wciąga i zachęca do sięgnięcia po więcej. Warto spróbować
przeczytać te pierwsze siedem zeszytów i przekonać się na własnej skórze.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JUSTICE LEAGUE #1 - 7
Nowe przygody Ligi Sprawiedliwości pod batutą Scotta Snydera
znajdziecie w sklepie ATOM Comics.
Źródło grafik - klik.
Źródło grafik - klik.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz