niedziela, 10 lutego 2019

WKKDC #65 - BATMAN: CZARNA RĘKAWICA


Przedłużenie kolekcji o kolejną porcję albumów to bardzo dobra informacja między innymi dla tych, którzy nie mieli okazji zasmakować w oryginale batmanowego runu Granta Morrisona. Początki szalonego Szkota w BATMANIE nie należały do szczególnie udanych, o czym zresztą wspominałem przy okazji recenzji piątego tomu WKKDC. Zainicjowane zostały jednak pewne wątki, które wśród części osób zapewne rozbudziły pewną ciekawość. Teraz wreszcie możemy przeczytać kontynuację tej rozpisanej na kilka lat opowieści, a konkretnie tom CZARNA RĘKAWICA, który pod względem objętości zalicza się do tych nieco grubszych.

Omawiany komiks składa się tak naprawdę w trzech części. Akcja pierwszej z nich rozgrywa się na tajemniczej, odciętej od świata wyspie położonej na Karaibach, gdzie oprócz Batmana i Robina zostali zaproszeni zostali członkowie tzw. międzynarodowego klubu superbohaterów. Spotkanie po latach szybko przeradza się w desperacką walkę o życie, gdy nagle ktoś zaczyna mordować poszczególnych bohaterów. Morrsion stworzył świetny, trzymający w napięciu kryminał, w którym Mroczny Rycerz próbuje ustalić, która ze zgromadzonych w zamkniętej posiadłości osób oszukuje pozostałych i jest mordercą.

Mający sentyment do lat swojej młodości, Szkot lubuje się w odświeżaniu i wplataniu w aktualne realia mniej znanych wątków/postaci sprzed kilku dekad, czego przykładem jest właśnie ta trzyczęściowa historia. Inspirowani Batmanem trzecioligowi herosi z różnych zakątków świata i często w bardzo cudacznych, absurdalnych kostiumach to oczywiście pierwsza przygrywka do późniejszej serii pisanej przez tego scenarzystę, a konkretnie chodzi o BATMAN INC. Po raz pierwszy również słyszymy o organizacji Czarna Rękawica, która z nieznanych na tą chwilę powodów postanowiła zniszczyć całkowicie życie Człowieka-Nietoperza. Udało się stworzyć niezwykły klimat tajemnicy, niepewności oraz dreszczyku emocji, przez co aż chce się sprawdzić, co będzie się działo dalej.

A dalej przeskakujemy o jedną historię do przodu i kontynuujemy wątek dotyczący trójki policjantów przebranych za Batmana, o których dowiedzieliśmy się w tomie BATMAN I SYN. Piszę o przeskoczeniu jednej historii, gdyż chronologicznie po drodze powstał jeszcze angażujący wszystkie bat-tytuły crossover (w skład którego wchodzą nieobecne tutaj BATMAN #670-671), który akurat nie został opublikowany w naszym kraju. THE RESSURECTION OF RA'S AL GHUL okazał się jednak strasznie słabym tworem, w którym ojciec Talii próbuje przejąć w posiadanie ciało przygotowywanego do tej roli swojego wnuka - Damiana Wayne'a. Można nadrobić sobie tę zaległość kupując oryginalne wydanie, ale szczerze odradzam, gdyż - pomijając już niziutki poziom scenariusza i zachowanie się wielu postaci out of character - nic istotnego ono nie wnosi do całego runu.

W zeszytach #672-674 nawiązujemy do czarnego archiwum, w którym Bruce notował trudne do wytłumaczenia sprawy. Trzy duchy z koszmarnego snu stają się jawą, a po starciu z Batmanem uzbrojonym zabójcą oraz Batmanem będącym bestią na sterydach, przychodzi zmierzyć się z tym najgroźniejszym. Temu, który "zaprzedał dusze diabłu i zniszczy Gotham City". Eksperymenty sprzed lat, manipulowanie Batmanem oraz jego psychiką, przeskoki pomiędzy tym, co realne, a co jedynie wytworem wyobraźni. To właśnie tutaj widać, jak bardzo zakręcony stał się nagle świat Bruce'a Wayne'a/Batmana, i jak bardzo nietypowe "przygody" zaplanował dla niego Grant Morrison. Wprowadzona zostaje postać doktora Simona Hurta (czy to człowiek, czy może demon?), a Czarna Rękawica pojawia się na ustach co raz częściej, powoli zaciskając swoje dłonie na szyi bezradnego Mrocznego Rycerza. Scenarzysta zrobił to, czego nie udało się przed nim nikomu. Postawił bowiem na drodze Batmana przeciwnika, którego ten się od samego początku obawiał. Kogoś świetnie przygotowanego, kto zna wszystkie jego słabości, kto wyprzedza go zawsze o kilka kroków, na którego nie sposób się przygotować, wobec kogo jest się od razu na straconej pozycji, i który atakuje nie tylko ciało, ale przede wszystkim umysł głównego bohatera. Wszystko wydaje się prowadzić do oczywistego finału obfitującego w jeszcze więcej szalonych rozwiązań, które pojawią się w kolejnym arcu, czyli jakże wymownym BATMAN R.I.P.

Jako trzecią część potraktowałem zeszyt 675, gdzie skupiamy się w całości na Bruce'ie Wayne'ie i jego romansie z Jezebel Jet. W roli złoczyńcy pojawia się Diabeł o Dziewięciu Oczach, a całość prowadzi do poważnego zwrotu w relacji Jezebel-Bruce. Zresztą, w tym wypadku nastąpi jeszcze jeden, nawet mocniejszy zwrot, ale o tym może będzie jeszcze okazja napisać w innym miejscu. Emocje są tutaj nieco mniejsze, niż w poprzednich odsłonach, ale jak to u Morrisona, także i ten fragment układanki ma znaczenie. Niczego u Morrisona nie można pominąć, do wielu rzeczy później się wraca, a niektóre wydarzenia nabierają sensu dopiero po jakimś czasie. Ot taka zaleta (dla niektórych może i wada) tego runu.

Nad ilustracjami w tym komiksie pracowało trzech artystów. Wśród nich wyróżnia się J. H. Williams III, który potrafi dopasowywać się stylem do warunków panujących w danej historii. Tym razem jego kreska nie jest aż tak wyszukana, a rysunki psychodeliczne, ale nie takie miał zadanie, chodziło o bardziej klasyczny wygląd postaci. I to się udało. Zresztą, jak widzę nazwisko tego rysownika na okładce jakiegoś komiksu, to właściwie nigdy się nie zawodzę. Cztery odsłony przypadły w udziale Tony'emu Danielowi, który często w tym okresie współpracował z Grantem Morrisonem. Efekty są bardzo przyjemne dla oko i stanowią potwierdzenie tego, że jeszcze kilka lat temu twórca ten dysponował znacznie lepszą, dopracowaną i szczegółową kreską. Ostatni zeszyt jakościowo odstaje od pozostałych, w czym niestety zasługa gościnnie występującego Ryana Benjamina. Kuleje tutaj w moim odczuciu fizjonomia, ukazywanie emocji poszczególnych postaci. Gdyby nie #675, to warstwę graficzną określiłbym jako idealną.

Pod koniec dostajemy wyjątkowo obszerną, bo składającą się z dwunastu stron galerię okładkową. Wśród niej znajdują się również grafiki zdobiące #663 i #666, które to zeszyty zostały w naszym kraju pominięte (pisałem o nich króciutko we wspomnianej już dziś recenzji tomu BATMAN I SYN). Jest też umieszczony standardowo przedruk oldskulowej historyjki, tym razem z roku 1946. A w niej Batman, Robin oraz wyjątkowo aktywny Alfred pomagają oficerom brytyjskiego Scotland Yardu w schwytaniu złoczyńcy, który zainspirował się postacią stworzoną przez Arthura Conana Doyle'a. Rok ukazania się mówi już chyba wystarczająco dużo o tym, z jakim poziomem opowiastki mamy do czynienia.

CZARNA RĘKAWICA to stojący na wysokim poziomie album, który stanowi jeden z mocniejszych punktów runu Granta Morrisona. Zwłaszcza konstrukcja pierwszego opowiedzianego tutaj story arcu dostarcza mnóstwo inteligentnej oraz pełnej zwrotów akcji rozrywki. Po poprzedniej, w dużej mierze rozczarowującej odsłonie skupionej na Damianie Wayne'ie pozostał duży niesmak, ale na szczęście scenarzysta wyraźnie wskoczył na właściwe tory. Mnóstwo porozrzucanych przez niego kawałków większego obrazu zmusza do myślenia i generuje u czytelnika ciekawość, w jakim kierunku całość podąży. Wiadomo, nie jest to pozycja dla każdego miłośnika Mrocznego Rycerza, zwłaszcza takiego, który preferuje mniej skomplikowane i nie mącące w głowie, mieszczące się w ogólnie przyjętych ramach historie z tą postacią w roli głównej. Morrison zostawia nas z wieloma nowymi pytaniami, ale dla mnie najważniejsze jest w tej chwili to, czy w przyszłości doczekamy się publikacji kolejnej części tej epopei w postaci BATMAN R.I.P.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN vol. 1 #667 - 669, #672 - 675 oraz DETECTIVE COMICS vol. 1 #110.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz