sobota, 29 listopada 2014

ARSENAL

Znów zagłębiamy się w archiwalia DC Multiverse. Przed Wami recenzja mini serii z udziałem Arsenala, którą kilka lat temu napisał Krzysiek Sagański (jeden z "ojców założycieli" DC Multiverse):
Na przełomie 1998 i 1999 roku na rynku komiksowym ukazała się mini seria ARSENAL opowiadająca o solowej przygodzie Roya Harpera, sidekicka Green Arrowa i jednego ze współzałożycieli Teen Titans. Seria ta składała się z 4 zeszytów, zaś scenariusz napisała Devin Grayson. W historii Six Degrees Roy Harper musi zmierzyć się z nieśmiertelnym Vandalem Savagem, zaś gra toczy się o życie córki naszego bohatera, Lian.

Dobrze stało się, że DC Comics postanowiło skupić uwagę swych czytelników na Arsenalu. Roy Harper nigdy bowiem nie był postacią działającą solo. Fani kojarzą go przecież przede wszystkim z patroli spędzanych u boku Green Arrowa, a także ze wspólnych przygód z Teen Titans. Zawsze więc Roy był widziany „z kimś”. Tymczasem jest to na tyle interesująca i wyrazista postać (zwłaszcza po metamorfozie w Arsenala), że zasługiwał on na swoją własną serię. Oczywiście nie było mowy w tym przypadku o regularnym miesięczniku, gdyż aż takiej sławy Harper nie osiągnął. Czytelnicy musieli więc zadowolić się 4 zeszytami.

Napisanie scenariuszu przypadło Devin Grayson, która nie jest obca fanom młodej generacji super bohaterów. Przez wiele miesięcy wszakże opisywała bardzo udanie przygody Dicka Graysona (a więc jednego z najlepszych kumpli Arsenala) w NIGHTWINGU. Dodatkowo (co miało już miejsce po wydaniu ARSENALA) odpowiadała za scenariusz pierwszych 20 numerów THE TITANS. Devin udowodniła więc już nie raz, że umie doskonale poprowadzić i ukazać młodego bohatera.
Royowi Harperowi potrzebna była historia, która z powrotem skierowałaby go na właściwe tory. Arsenal wydawał się być bowiem pod koniec lat 90 postacią nieco zagubioną. Dużo bałaganu narobił niestety Dan Jurgens. Mimo całej mojej sympatii do jego TEEN TITANS v2 ciężko jest doprawdy zrozumieć decyzję tego scenarzysty, o połączeniu nowych Tytanów z Arsenalem właśnie. Roy kompletnie do nich nie pasował i nie było to miejsce w komiksowym świecie DC, do którego powinien był należeć.
Chwała więc Devin Grayson za to, że akcję historii Six Degrees rozpoczyna w Metropolis, po opuszczeniu przez Roya Tytanów. Mamy więc symboliczne zakończenie tamtego rozdziału i rozpoczęcie nowego.

Fabuła, którą scenarzystka nam zaoferowała w ARSENALU nie powala na ziemię, aczkolwiek dobrze, że nie jest to standardowa historia ukazywana w mini seriach, w której jedynie dobry leje się ze złym. Można ją nawet określić mianem „interesująca”. Devin Grayson chciała dać czytelnikowi coś więcej, aniżeli standardowe czytadło. Kiedy widać, że scenarzysta natrudził się chociaż odrobinę przy pisaniu przez siebie historii, a nie sięgnął po odgrzewany kotlet, to od razu jego notowania wśród fanów rosną. Stad więc nietypowy pomysł na Vandala Savage i jego noworodki. No właśnie. Vandal Savage.
W tym miejscu również należy scenarzystce przyklasnąć. Wybór przeciwnika nie był bowiem łatwy. Roy Harper, w całej swej długiej super bohaterskiej karierze, nie doczekał się tak naprawdę własnego nemezis. Dick miał przecież Deathstrokea, Koriand’r Blackfire, a Donna Troy Dark Angel. Arsenala zaś ciężko było skojarzyć z którymś z czarnych charakterów. Oczywiście złośliwi mogliby wskazać na heroinę, ale scenarzystka nie zdecydowała się na tak radykalny krok. Stąd Vandal Savage, który przecież nie jest fanom DC obcy. Dobrze, że Grayson nie zdecydowała się na jakiegoś oklepanego przeciwnika z okresu członkostwa Roya w Tytanach, gdyż to byłoby pójście po najmniejszej linii oporu. Devin zdołała też wytłumaczyć co tak właściwie łączy Arsenala i Vandala. I chociaż można kręcić na to nosem, z pewnością tłumaczyło występ Savagea w solowej historii Roya Harpera.
Devin Grayson znana jest też z tego, że nie unika elementów humorystycznych w swoich historiach. Takowych nie zabrakło więc i w ARSENALU, do czego świetnie pasowały, nieco abstrakcyjne, rysunki Ricka Maysa (min. GEN13 i GUY GARDNER: WARRIOR ANNUAL). Z pewnością nie rysuje on w stylu Jima Lee, ale umie stworzyć takie miny swych bohaterów, że trudno nie wybuchnąć śmiechem. Mays znakomicie więc swym stylem wpasował się do humorystycznego klimatu mini serii.
Devin Grayson słynie też z tego, że bardzo umiejętnie przedstawia swoich bohaterów. Dzięki temu to oni wychodzą na pierwszy plan, a nie sama historia. W świetle reflektorów pozostaje postać. Tak też jest w ARSENALU. Scenarzystka bardzo udanie nakreśliła nam Roya Harpera. Ukazała nam w zasadzie dwie strony tego herosa. W jednych momentami widzimy bowiem super bohatera, śmiertelnie niebezpiecznego dla swych przeciwników. Jest dosłownym chodzącym arsenałem, który nawet zdjęcie Cheshire potrafi zamienić w broń przeciwko Vandalowi Savageowi. Skojarzenie Harpera z McGyverem nie byłoby w tym przypadku nie na miejscu. Jednocześnie scenarzystka nie daje zapomnieć, że Roy jest młodym ojcem, którego oczkiem w głowie jest malutka Lian.
W Six Degrees mamy też do czynienia z wieloma powrotami do przeszłości. Scenarzystka przypomina fanom o uzależnieniu Roya od heroiny, służbie w Checmkamte, czy dzieciństwie w rezerwacie Navajo. Były więc wszystkie te momenty, które ukształtowały Harpera jako człowieka. Ich poznanie może nam wytłumaczyć, czemu charakter Roya jest jaki jest. Co istotne były to chwile które wpłynęły na charakter Harpera jako człowieka, a nie super bohatera.

Nie obyło się też bez występów gościnnych. Devin Grayson miała w zasadzie dwie możliwości. Albo postawić na „obóz Tytanów”, albo „obóz Green Arrowa”. Zdecydowała się w ostateczności na to, że to postacie związane z Team Arrow będą dotrzymywać Arsenalowi towarzystwa. Trudno krytykować taką decyzję, bowiem Devin Grayson ukazała nam w sposób mistrzowski interakcję między Royem i Dinah „Black Canary” Lance oraz pomiędzy Harperem a Connorem „Green Arrowem II” Hawke. Z tą pierwszą postacią Harpera łączy szczególna więź. Canary była tutaj ukazana nie jak opiekuńcza matka, ale jak dobrotliwa ciotka, która wesprze swego siostrzeńca w tarapatach, ale z którym łączą ją też luźne stosunki. Z kolei współpracę Arsenala i nowego Green Arrowa scenarzystka przedstawiła, jako relacje dwóch młodych ludzi z jednej strony zabójczo do siebie podobnych, a z drugiej kompletnie innych.

Mini seria ARSENAL jest bardzo solidnym czytadłem. Devin Grayson zdołała napisać historię interesującą, w miarę oryginalną i humorystyczną zarazem, doskonale przy tym przedstawiając postać Roya Harpera. Dla fanów Green Arrowa i Tytanów pozycja obowiązkowa.

Krzysztof Sagański

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz