Pod wieloma względami wraz z nastaniem Odrodzenia, w świecie komiksowego
Supermana wszystko zaczęło układać się niemal perfekcyjnie dla głównego
bohatera. Za sprawą takich scenarzystów, jak Peter Tomasi, Patrick Gleason czy
Dan Jurgens Człowiek ze Stali tworzy z Lois oraz Jonem kochającą się rodzinę, a
Ziemia znów postrzega go jako swojego najistotniejszego obrońcę. Od początku
Rebirth pojawiły się jednak dwa istotne pytania, które aż do tej pory
pozostawały nieodgadnione i spędzają sen z powiek Supermana oraz Lois. Pierwsze
z nich dotyczy tożsamości oraz zamiarów tajemniczego Mr. Oza, zaś drugie
pozbawionego mocy Clarka Kenta, który jest niczym dodatkowy, niepasujący
element większej układanki. Pierwszy crossover pomiędzy skupionymi na Ostatnim
Synu Planety Krypton seriami ACTION COMICS oraz SUPERMAN finalizuje właśnie ten
drugi z wymienionych wątków i ostatecznie wyjaśnia, kim tak naprawdę jest
sobowtór Kenta i jak rewelacje na jego temat wpłyną na dalsze życie
sympatycznej rodzinki Smithów.
Przy okazji recenzji trzecich tomów serii SUPERMAN oraz ACTION COMICS
trochę narzekałem na ich poziom i uznałem je za jak dotychczas najsłabsze
odsłony obu eSowych ongoingów. Stojące na znacznie wyższym poziomie REBORN
wydane zostało w taki sposób, że stanowi pomost pomiędzy trzecimi i czwartymi
trejdami obu serii, stąd też ze zrozumiałych względów jest niezbędne dla osób
śledzących na bieżąco oba tytuły. Kiedyś DC dublowało zeszyty z takiego
crossover umieszczając poszarpane, wyrwane z kontekstu rozdziały ponownie w
wydaniach zbiorczych konkretnych serii (jedynie po to, aby zachować ciągłość
numeracji), ale z tym na szczęście koniec. Dzięki temu sięgając przykładowo po
SUPERMAN VOL. 4: BLACK DAWN rozpoczynamy od #20, czyli wydarzeń następujących bezpośrednio
po REBORN. I to jest jak najbardziej zmiana na plus.
Na przełom marca i kwietnia 2017 roku DC zaplanowało uchylić nieco z
tajemnic Rebirth i dać zaintrygowanym czytelnikom kilka odpowiedzi na nękające
ich od niemal roku pytania. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy Bruce i Barry
zagłębiają się wspólnie w tajemnice charakterystycznej żółtej przypinki,
Superman wreszcie poznaje prawdziwą tożsamość swojego sobowtóra, który od
ACTION COMICS #957 stał się natrętnym, niepożądanym i wręcz nielogicznym
elementem Metropolis. Nie ukrywam, że bardzo zaintrygowała mnie ta kwestia i
zastanawiałem się, czy twórcom uda się sensownie i logicznie wyjaśnić całą
sprawę. Jak się okazało moje obawy były zupełnie niepotrzebne. Ostrzegam, że w
dalszej części znajdziecie duże spoilery związane z SUPERMAN: REBORN, których
nie da się praktycznie uniknąć oceniając tę historię, także kontynuujecie na
własną odpowiedzialność. Jak już jesteśmy przy spoilerach - DC zdradza
tożsamość drugiego Clarka Kenta na grafice znajdującej się pod obwolutą
omawianego wydania zbiorczego, która pochodzi z ACTION COMICS #975.
SUPERMAN: REBORN składa się z dwóch historii. Pierwsza pochodzi z AC
#973 - 974 i jest niejako prologiem, przystawką i wprowadzeniem do głównego
dania. Lois najpierw przyczynia się do przyłapania na gorącym uczynku
skorumpowanych policjantów, po czym osobiście prowadzi śledztwo związane z
drugim Clarkiem Kentem. Clarkiem, który co raz bardziej zaczyna irytować swoim
zachowaniem i na siłę próbuje znaleźć dla siebie miejsce nie tylko w Daily
Planet, ale i u boku Lois Lane. Pod koniec tej dwuczęściowej historii do Clarka
dociera wreszcie prawda i przypomina sobie, kim jest naprawdę, o czym czytelnik
przekona się na własne oczy w kolejnym rozdziale. W tym wstępie zasygnalizowane
zostają jeszcze dwa inne wątki poboczne. Jeden z nich jest kontynuacją
problemów osobistych zmagającej się ze swoimi nowymi mocami Lany Lang, co
akurat będzie lepiej zrozumiałe dla osób śledzących od początku wydarzenia w
serii SUPERWOMAN. Drugi wątek związany jest z Hankiem Henshawem i atakiem na
jedną z Fortec Samotności (tak, do tej pory istniały dwa takie miejsca) i jest
to zapowiedź następnej dużej historii, jaka zawita na karty ACTION COMICS.
Stopniowo budowane od startu Odrodzenia napięcie osiąga kulminacyjny
punkt w tytułowej historii tego komiksu, gdzie "Clark Kent" pojawia
się na farmie w Hamilton County i wywraca do góry nogami spokojne życie trojga
kochających się osób. Przy okazji dosłownie i w przenośni burzy całą
klimatyczną otoczkę (a przynajmniej tak się na tę chwilę wydaje), jaką do tej
chwili Tomasi oraz Gleason z tak wielkim wysiłkiem i sukcesem zarazem budowali
wokół nowego Supermana. Nie ma jednak nad czym rozpaczać w myśl zasady, że coś
się kończy, ale jednocześnie coś się zaczyna.
Pojawienie się Clarka Kenta numer 2 było z jednej strony kłopotliwe, zaś
z drugiej bardzo pomocne w kwestii zamieszania związanego z wcześniejszym
wyjawieniem przez Lois światu sekretnej tożsamości Supermana. Miało to miejsce
jeszcze podczas runu Gene Luena Yanga w New 52. Jak się okazuje taką
przypadkową przysługę eSowi wyświadczył jeden z jego znanych przeciwników, a
konkretnie Mr. Mxyzptlk. Karzeł z piątego wymiaru został w pewnym momencie
usunięty ze sceny, wyjęty z kontinuum i zamknięty w celi przez Mr. Oza, aby nie
mieszał się do gry, jaką właśnie prowadzi zakapturzony mężczyzna z Kal-Elem.
Chwilowo pozbawiony mocy Mxy liczył, że przyjaciel i kumpel od wspólnych zabaw -
za jakiego uważa Supermana - go uwolni, lecz nic takiego nie miało miejsca i
musiał liczyć jedynie na siebie. Gdy w końcu ucieka rzuca na siebie zaklęcie,
traci pamięć i przemienia się w Clarka Kenta, aby uniknąć pościgu Oza. Szczegółów
na temat losów Mxyzptlka dowiadujemy się z bonusowej historii, do której
stworzenia zaproszono Paula Dini oraz Iana Churchilla. Swoją drogą jest to
jeden z najfajniejszych fragmentów całego komiksu. Kiedy amnezja chochlikowi w końcu mija, wymierza on karę fałszywemu przyjacielowi
między innymi porywając mu syna. I w tym momencie rozpoczyna się szalona,
emocjonująca rozgrywka, w której udział biorą Clark (ten prawdziwy), Lois oraz
Jon.
Ujawnienie się Mr.
Mxyzptlka w konsekwencji doprowadza również do wyjaśnienia tego, co stało się z
Człowiekiem ze Stali z New 52 pod koniec OSTATNICH DNI SUPERMANA, a także z
Lois (również tą z New 52) na samym początku Rebirth. Oboje, a właściwie ich
bezcielesne esencje życiowe przebywają od pewnego czasu w innym wymiarze. W
kluczowym momencie następuje połączenie, scalenie w jedno wersji Clarka i Lois
z New 52 z ich odpowiednikami sprzed Flashpoint. Tym samym w wyniku połączenia
otrzymujemy nowe, finalne i można powiedzieć wreszcie "pełne" wersje
tych dwojga postaci, posiadające zintegrowane wspomnienia odnośnie przeszłych
wydarzeń. Wymazani zostali całkowicie nazwany roboczo "super tata"
oraz młodszy i mniej doświadczony "kołnierzykowaty" eS z New 52,
którzy od tej pory stanowią jedną i tą samą osobę - Supermana z Rebirth. Mamy
zatem takie małe odrodzenie w ramach Odrodzenia, jakkolwiek by to nie
zabrzmiało. Twórcy zadbali o to, aby wszystko co najlepsze oferowali obaj
bohaterowie zostało przelane w jedno. Występuje tutaj również miłe nawiązanie
do okresu znanego jako SUPERMAN RED/SUPERMAN BLUE. Superman otrzymuje przy
okazji lekko zmodyfikowany strój, ale jest to zmiana na tyle kosmetyczna, że
niektórym może ona umknąć.
Artyści pracujący nad tym albumem to mieszanka wszystkiego tego,
co do tej pory było najlepszego w obu seriach. Doug Mahnke oraz Patrick Gleason
spisali się jak zwykle wyśmienicie, na swoim poziomie zaprezentowali się
również Patrick Zircher oraz Stephen Segovia odpowiedzialni za dwa pierwsze
rozdziały. Gościnnie pojawił się również Ian Churchill, którego szczegółowej
kreski po prostu nie można nie lubić. Dodatkowym atutem są tutaj świetnie
dobrane, żywe kolory, które odgrywają istotną rolę zwłaszcza w drugiej części
albumu. Dla mnie wizualnie bez zastrzeżeń.
SUPERMAN: REBORN to niezwykle istotny rozdział nie tylko dla świata
Człowieka ze Stali i jego bliskich, gdyż jego reperkusje dotykają również
pozostałych zakątków DCU oraz zamieszkujących go postaci. Kończy się pewien
bardzo udany etap w życiu Kal-Ela, ale jednocześnie rozpoczyna się zupełnie
nowy, niosący ze sobą obietnicę równie dobrych, jak nie nawet ciekawszych
wydarzeń. Wątek drugiego Clarka został zakończony w bardzo satysfakcjonujący
mnie sposób, a przy okazji umiejętnie wpleciono w całą intrygę i ukazano w
trochę nowym świetle postać Mr. Mxyzptlka. Przede wszystkim jednak posprzątany
został pewien bałagan, jaki powstał jeszcze za czasów New 52. Świetnie się
bawiłem przy lekturze omawianego komiksu, który jest idealnym dowodem na to, że
DC coraz częściej liczy się z opiniami fanów wychodząc naprzeciw ich
oczekiwaniom. Ze swojej strony oczywiście polecam przeczytać tą historię, bo zdecydowanie warto.
Ocena: 5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów ACTION COMICS #973 - 976
oraz SUPERMAN #18 - 19.
Omawiane wydanie zbiorcze możecie nabyć między innymi w sklepie ATOMComics.
Dawid Scheibe
Mam bardzo krytyczny stosunek do tej historii, właśnie z powodu "scalenia". "Obce pochodzenie" tej rodziny było jednym z istotnych elementów który ją kształtował - sam manewr uważam za wykonany na siłę, na zasadzie że "ilość Clarków Kentów musi się zgadzać". Już wcześniej pewne rzeczy wskazywały niestety na ten kierunek (magiczna zmiana nazwiska z White na Smith chociażby). Nie uważam przy tym jakoby dzięki temu manewrowi uzyskano "pełne postaci" - wcześniej nie zauważyłem żeby były "niepełne". Ze względu na ich prawdziwe pochodzenie oczywiście było tam trochę partyzantki (lipne nazwiska, miejscówka w Hamilton itd. itp.), ale trudno uznać by czyniło to postaci "niepełnymi". Raczej autorzy postanowili sobie uprościć robotę, wycofali się z pewnych rzeczy i powrócili na znajome tory dwójki reporterów z "Daily Planet" - tylko że to jest regres, a nie posunięcie historii do przodu.
OdpowiedzUsuńReborn mnie paskudnie zawiódł, chociaż będzie to widoczne dopiero w następnym tomie AC. Niestety, połączenie, które nam obiecywano nie nastąpiło, gdyż cała nowa historia Supermana to wyłącznie motywy znane Supertacie - z New52 nie ostało się nic. Ja rozumiem, że w tym okresie Superman nie miał się za dobrze, ale takie rozwiązanie to policzek wymierzony tym, którzy np. zaczęli czytać komiksy po deklaracjach przystępność New52, np. mi; zastanawiam się także, jak czuje się teraz np. Grant Morison czy właśnie Yang, którzy się naprawdę do pracy nad Supkiem przyłożyli. Co więcej, wybrane rozwiązanie kompletnie zniszczyło sens istnienia takich postaci jak Superwoman czy SuperLex.
OdpowiedzUsuńSama historia jest jednak całkiem niezła. Najbardziej podoba mi się kreacja Mxzptlka, który ze śmiesznego Purple Hata przeobraża się tutaj w groźnego i przerażającego złoczyńcę.