W ostatnim czasie ilość komiksów superbohaterskich wydawana
w Polsce jako przedruki, zwiększyła się. Mimo, że dla zwykłego Kowalskiego nie
jest to tania rozrywka, to jednak można się cieszyć, że cena nowowydanych
albumów jest niższa niż kiedyś. Ciągle trzeba pamiętać, iż wydawnictwa Marvel i
DC prowadzą łącznie sto kilkadziesiąt serii w tym samym czasie. Trudno sobie
nawet wyobrażać, aby taka ilość przedruków tej „wielkiej dwójki” mogła trafić
do naszego kraju. Trzeba jednak zaznaczyć, że ze względu na nie najwyższą
jakość, nieobecność wielu tytułów jest bardziej pozytywem niż negatywem. Po
tych niepotrzebnych przemyśleniach, zapraszam na recenzję drugiego wydania
zbiorczego TRINITY, jednej z tych serii,
która nie została wydana w Polsce.
Tak jak w wypadku pierwszego tomu BETTER TOGETHER za
scenariusz odpowiedzialny był przede wszystkim Francis Manapul. Nie był on w
tym wypadku jednak odpowiedzialny za całość. Fabuła dwóch pierwszych,
składowych zeszytów została opracowana przez Cullena Bunna, osobę pracującą
wcześniej min. nad serią SINESTRO w ramach nie tak dawnego New 52.
Sama seria skupia się na tercetem postaci Batmana, Supermana
i Wonder Woman. W przeciwieństwie do pierwszego wydania zbiorczego, nie ma tu
jednej historii, ale są trzy krótsze, niezależne od siebie części.
Pierwsza część koncentruje się na spotkaniu w tajemniczych
ruinach trzech czarnych charakterów. Są nimi Ra's al Ghul, Kirke ( ang. Circe )
i Lex Luthor w pancerzu z symbolem Supermana na piersi. Krótka, jednozeszytowa
historia pokazuje chwilową współpracę wymienionych postaci, bez bezpośredniego
udziału superbohaterów z którymi zazwyczaj walczą. Może się umiarkowanie
podobać, ale szału definitywnie nie ma. Sugeruje ona, że złoczyńcy połączą siły
w następnych komiksach, co jednak później nie następuje.
Część druga jest składową większej historii o dwóch
walczących Supermanach, prowadzonej w kilku seriach jednocześnie. Jeśli
traktować ją samodzielnie, to byłaby krótka opowieść o … sam do końca nie wiem
… może o akceptacji samego siebie. Aha. Mimo tego, że na okładce tej
pojedynczej historii jest mocno wyeksponowany Mr. Oz, pojawia się on tylko na
jednej stronie.
Ostatnia część jest zarazem najdłuższa. Składa się z
historii w trzech komiksowych zeszytach. Znajdujący się „w cywilu” Bruce, Diana
i Clark odbierają sygnał alarmowy z będącej na orbicie wierzy obserwacyjnej.
Szybko przybywają na miejsce , gdzie zastają Cyborga ze zniszczonymi kończynami
i wymagającego pomocy. Przechodząc przez obiekt, postacie trafiają na przejście
zagrodzone larwami kosmitów. Nieoczekiwanie zostają wówczas zaatakowani przez
dwóch zainfekowanych zielonych latarników ( Jessice i Simona ). Ta właśnie
trzecia część wydania zbiorczego najbardziej mi się spodobała. Ma w sobie
ciekawą tajemniczość oraz kwestie trudnego wyboru, którego muszą dokonać
herosi. Niestety w ostatnim składowym numerze, akcja bardzo przyspiesza i cała
atmosfera traci urok. Jest to również jedyna część nawiązująca do pierwszego
tomu BETTER TOGETHER aczkolwiek robi to tylko na początku i w epilogu.
Dodatkami do wydania zbiorczego jest pięć alternatywnych
okładek Billa Sienkiewicza, pięć szkiców Francisa Manapula i dwie strony z
mini-alternatywą co do wyboru okładek. Co do samych grafik Sienkiewicza,
ograniczę się do stwierdzenia, że ze względu na specyficzny styl artysty, nie
są to prace trafiające w mój gust.
Samo wydanie DEAD SPACE jest dość krótkie. Składało się w z
pięciu komiksowych zeszytów. Zaskoczyło mnie, że wydawca nie zamieścił annuala,
który pojawił się pomiędzy zeszytami zamieszczonymi w tym tomie. Na marginesie
dodam, że nieobecny annual nie jest wysokich lotów, ale chociaż odnosi się do
spotkania trzech złoczyńców w wymienionej części pierwszej.
Co do rysunków nie mam większych zarzutów. Co prawda we
wszystkich trzech częściach grafika wygląda inaczej ze względu na różnych
rysowników ( Clay Mann, Emanuela Lupacchino i Francis Manapul ), to jednak
wszyscy wykonali swoje zadanie dobrze. Przynajmniej tak się wydaje takiemu
laikowi jak ja, któremu recenzowanie rysunków w komiksach zazwyczaj nastręcza
trudności.
Dawno na blogu nie było kwestii technikaliów w wypadku wydań
amerykańskich. W tym miejscu pozwolę sobie spróbować to nadrobić. Recenzję
napisano na podstawie wydania z gruba okładką. Format wydania jest bardzo
zbliżony do przedruków grubookładkowych wydanych w Polsce. Pokazuje to zdjęcie
zamieszczone niżej. (UWAGA: Komiks na lewej stronie zdjęcia jest wyłącznie dla
dorosłego czytelnika ).
Zdziwiły mnie natomiast dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest
to, że okładka w wydaniu amerykańskim jest cieńsza niż w polskim przedruku,
choć być może jest była ona odrobinę twardsza. Stara się to przedstawić drugie
zdjęcie.
Drugą zaskakującą rzeczą było istnienie zdejmowalnej
obwoluty. Tylna strona obwoluty jak i cała właściwa okładka, stanowią spoiler
do historii o dwóch Supermanach. Pewnym minusem jest również to, że właściwa
okładka nie jest w żaden sposób podpisana. Tylko ponowne założenie obwoluty lub
otworzenie tego tomu, dostarcza informacje, co to jest za komiks :) Jeszcze raz
ostrzegam przed spoilerem, natomiast pokazuje to ostatnie zdjęcie.
Kończąc tą recenzję napiszę, że omawiany komiks może podobać
się za stronę graficzną. Za stronę fabularną zapewne już mniej. Składa się on z
trzech historii z których żadna nie jest ostatecznie wybitna czy nawet na
poziomie poprzedniego tomu. TRINITY: DEAD SPACE dobrze się może sprawdzić jako
„jeden z wielu komiks o lubianych postaciach”. Jeśli jednak macie ograniczony czas lub budżet, jest to
pozycja jak najbardziej do pominięcia. Jest dużo innych komiksów o wyższym poziomie. Przywołując wstęp do tego tekstu,
napiszę, że wiele z nich wydano w Polsce.
Ocena: 3-/6
Kędzior
------------------------------------------------------------------------------
Wydanie zawiera TRINITY #7-11
TRINITY vol. 2: DEAD SPACE do kupienia w ATOM Comics
Jak przeczytałem "przedruki" to pomyślałem, że ktoś nielegalnie wydaje komiksy DC w Polsce... ;-)
OdpowiedzUsuńMnie do czytania serii zachęcił Manapul, który pisał i rysował Flasha w Nowym DC Komiks. I faktycznie fajny pomysł z najdłuższą z historii miał potencjał, ale poprzez nieumiejętne wykorzystanie kliszy ostatecznie nie mnie kupił. Za numer popisowy u Manapula zawsze uważałem wprowadzenie tytułu w ekspozycję kadrów co daje przyjemny dla oka efekt.
OdpowiedzUsuńNajbardziej natomiast podobał mi się zeszyt poświęcony villain'om: daje nadzieje na przyszły konflikt, pokazuje Luthora jako kogoś poza człowiekiem ze stali co miała sugerować peleryna. Za plus jednak uznałbym gdyby odłożono ją do wydania zbiorczego mający faktycznie wpływ na resztę tomu, zamiast doklejanie bo zostały wolne strony.
Możliwe, że właśnie ze względu na zmniejszoną objętość poszczególnych historii i ich mnogość, niepowiązanych bezpośrednio ze sobą w jednym tomie wpłynęły na odbiór.
Jeśli trzymamy się skali szkolnej dla mnie 3+/6.