poniedziałek, 22 stycznia 2018

WONDER WOMAN tom 1: KŁAMSTWA

Od momentu mojego powrotu do czytania komiksów i wejścia w kupowanie wydań oryginalnych, które to przypadło na okres w okolicach 2005 roku (mój pierwszy, zagraniczny komiks ever to ”House of M #1” z Marvela), starałem się cały czas śledzić i być na bieżąco z postaciami, do których czułem jakiś sentyment z dzieciństwa i czasów TM-Semica (Superman, Ghost Rider, Venom, Scarlet Spider), ale także chciałem poznać postacie, które gdzieś tam mi mignęły tu czy tam i byłem ich po prostu ciekaw, a wcześniej nie miałem ku temu żadnej okazji (Green Arrow, masa postaci z WildStormu czy też Moon Knight). Dziś trochę sam się z siebie śmieję, ponieważ w miarę możliwości kupowałem z tymi postaciami co się dało, nie zważając na to, że część z owych tytułów była po prostu kiepska, no ale była tam TA postać, więc się brało. W miarę rozwoju tego, co nazwę ”świadomością czytelniczą”, kolejne tytuły odpadały z moich list zakupów. Jest jednak postać, której przygód nie potrafiono ”zepsuć” mi aż do końcówki roku 2015. I była to Wonder Woman.

Można powiedzieć, że śledzenie przygód Diany rozpocząłem w dziwnym momencie. Był to rok 2006 i akurat ruszała nowa odsłona jej solowej serii. Ciekawym i ważnym wstępem do niej był INFINITY CRISIS, który wówczas bardzo mi się podobał i od tego momentu byłem tak mocno zachłyśnięty losami Wonder Woman, że nikt nie był w stanie mnie od nich odciągnąć. A próbowało wielu twórców! Najpierw Will Pfeifer swoim badziewnym AMAZONS ATTACK! oraz Jodi Picoult w równie nieudanym tie-inie do tej historii. Miewałem długie chwile zwątpienia w umiejętności Kurta Busieka, gdy ten katował nas swoim tygodnikiem TRINITY. Pamiętam rozczarowanie J. Michaelem Strączyńskim i tym, że po paru numerach stwierdził, że w sumie mu się nie chce i odszedł, ale trwałem nadal i śledziłem wysiłki Pila Hestera, który dostał notatki poprzednika i starał się coś z nimi zrobić. Gdy nadszedł czas Nowego DC Comics nie tylko zaakceptowałem związek Diany z Supermanem, ale także ze sporym zaskoczeniem przyjąłem fakt, że poświęcona tej dwójce seria przypadła mi do gustu. Momentem, w którym jednak nie dałem rady już dłużej cierpieć za miliony, był moment nadejścia małżeństwa Finchów. Ich run w solowej serii WONDER WOMAN był tak dużą tragedią, że po niemal dekadzie przestałem czytać na bieżąco przygody Diany i postanowiłem nadrobić zaległości. Mając do wyboru zbiory dawnych runów George’a Pereza lub Grega Rucki, wybrałem ten pierwszy i dobrze się złożyło, bo niedługo potem Egmont zapowiedział publikację pierwszego tomu zbierającego historia napisane przez drugiego z wymienionych. Moja opinia na jego temat znajduje się TUTAJ. I chociaż run Pereza nadal robi duże wrażenie, to Rucka jest dla mnie tym autorem, którego podejście do Diany podobało mi się najbardziej. Przychodzi czas inicjatywy DC Odrodzenie i scenarzysta ten ponownie zostaje zatrudniony do pisania serii WONDER WOMAN – szczęście nie mogło być większe! Poczekałem jednak cierpliwie na ruch wydawnictwa Egmont, które nie zawiodło i dołączyło solówkę Diany do swojej oferty. Dziś mogę napisać swoje wrażenia z lektury pierwszego tomu.

Już na samym wstępie warto zaznaczyć, że w USA seria WONDER WOMAN ukazuje się jako  umowny dwutygodnik i Greg Rucka postanowił, że początkowe nieparzyste numery tytułu opowiadać będą historię osadzoną w teraźniejszości, zaś parzyste będą reinterpretacją początków losów Diany (stąd tom drugi nosi tytuł ”Rok Pierwszy”). ”Kłamstwa” to, jak nietrudno się domyślić, wydanie zbiorcze pierwszej z wymienionych historii. Jak więc wypadł powrót Grega Rucki do pisania przygód Diany?

Życie Wonder Woman właśnie potężnie się skomplikowało. Bohaterka nawiedzana jest przez wspomnienia z przeszłości, których dotąd zupełnie nie pamiętała. Jest ona jednak pewna, że są prawdziwe. Jak jednak dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi, skoro Diana nie potrafi odnaleźć drogi na Themyscirę? Czyżby Amazonki odwróciły się od niej na zawsze? Aby wszystko wyjaśnić, Wonder Woman musi nawiązać trudny sojusz z Cheetah – jedną ze swoich najbardziej zaciekłych i dzikich przeciwniczek. W międzyczasie Steve Trevor wpada w kolejne kłopoty i tylko Diana może go uratować. Jak zachowa się ta dwójka przy kolejnym spotkaniu, skoro ich relacja ostatnio została wystawiona na ciężką próbę?

”Kłamstwa” to historia, która stawia na namnożenie mnóstwa pytań i dopiero późniejsze ujawnianie odpowiedzi na nie. Stąd też absolutnie nie zdziwiłbym się, gdyby dla części z Was już pierwszy rozdział tomu, a więc one-shot z REBIRTH, wydał się niezrozumiałym i mało zachęcającym do dalszej lektury ciągiem wydarzeń. Przyznam się szczerze, że i mnie zeszyt ten wydał się nieciekawy, ponieważ o ile sam pomysł na to, aby przypomnieć najważniejsze losy Diany i zasugerować, że tak naprawdę nic z tego nie jest prawdą, brzmiał całkiem nieźle, o tyle już wykonanie w mojej ocenie mocno kulało. Diana rzucająca półsłówkami, swoją drogą bardzo mało intuicyjnie przetłumaczonymi (takie smaczki jak ”Kłamstwo boi się mnie” brzmi zwyczajnie źle), a także robiąca rzeczy oparte na nie do końca jasnej motywacji. Nie dowiadujemy się kiedy bohaterka zauważyła, że jej wspomnienia mogą być fałszywe, ani też w jaki sposób nabrała pewności. Te rzeczy musimy po prostu zaakceptować jako rzecz narzuconą przez scenarzystę, który nie kwapi się do tego, by jakoś wyraźniej to wyjaśnić. Dla mnie było to swoistą niedogodnością, która w pewnym stopniu rzutowała na odbiór całego komiksu, nawet gdy ten wyraźnie się rozkręcił.

Bo tak właśnie stało się z kolejnymi rozdziałami. Gdy już, jakkolwiek dziwnie, zostaliśmy wprowadzeni w historię, akcja wyraźnie rusza do przodu, zaś fabuła robi się znacznie ciekawsza. Spodobało mi się to, że do samego końca trudno było wyczuć sposób, w jaki Rucka rozwiąże kwestię zaginionej Themysciry i nie ukrywam, że spodobało mi się to, co ostatecznie zaoferował. Przedtem jednak jesteśmy świadkami połączenia sił Diany z Cheetah i ponowne spotkanie ze Stevem Trevorem. Chociaż poprowadzenie obu tych elementów fabuły przypadło mi do gustu, trudno nie zauważyć, że scenarzysta co rusz odwoływał się do wcześniejszych wydarzeń, najczęściej zresztą by ku radości/rozczarowaniu czytelnika umniejszać ich ważność. WONDER WOMAN w mojej ocenie zatem nie jest tytułem, którego lektura przyjdzie łatwo osobom, które nie miały z postacią tą wcześniej do czynienia. DC Odrodzenie miało być miejscem przyjaznym zarówno dla nowych, jak i starszych odbiorców i dlatego sądzę, iż Rucka na tym polu jednak się nie popisał.

Z drugiej strony twórca ten fajnie rozpisał poszczególne postacie, a także relacje pomiędzy nimi. Na łamach ”Kłamstw” Cheetah nie jest tak jednoznaczna jak w wielu wcześniejszych komiksach, zaś Steve Trevor ma w sobie tyle charyzmy, by nikomu nie przyszło do głowy nazywać go ”tym kolesiem co tylko wzdycha do Diany” (mniej więcej tym był zajęty przez całe New52). Pojawia się Etta Candy oraz kilka innych postaci w mniejszych rolach i o każdej z nich można coś konkretnego powiedzieć. Ten tom WONDER WOMAN jako całość po prostu działa – pomimo takiego sobie wstępu, z czasem wszystko zaczyna się układać w zgrabną całość, zakończoną ciekawym cliffhangerem. Chociaż nie jest to mój ulubiony tytuł spośród tych, po które sięgnąłem z Odrodzenia, na pewno czuję się zachęcony do dalszej lektury. Także też dzięki rysunkom.

No dobra, nie do końca. Matthew Clark, który zajął się zilustrowaniem one-shotu REBIRTH, przeplatał rewelacyjne kadry z takimi, przy których jakby ewidentnie nie chciało mu się mocniej popracować. Liam Sharp, zajmujący się pozostałą częścią tomu, praktycznie od początku do końca pokazywał się wyłącznie z dobrej strony. Wyrazista, szczegółowa kreska niemal z miejsca przypadła mi do gustu, zaś na kolejnych stronach tylko upewniałem się w przekonaniu, że artysta ten był doskonałym wyborem. Świetnie uzupełniała go kolorystka Laura Martin, której udawało się fajnie oddać klimat poszczególnych scen. Tam gdzie powinno być mrocznie i przerażająco, tak właśnie jest. Tam gdzie oczekiwać można bardziej baśniowej i lekko odrealnionej palety barw, kolorystka także stawała na wysokości zadania. Jak dla mnie WONDER WOMAN jest tym spośród przeczytanych przeze mnie tytułów z Odrodzenia, który ma najlepszy zespół odpowiedzialny za warstwę wizualną.

Ponarzekać mogę za to na jakość wydania. Tłumaczenie ”Kłamstw” jest straszliwie drętwe. Poszczególne postacie rzucają takimi tekstami, że aż trudno mi uwierzyć, że nikt nie zauważył jak bardzo źle one brzmią. Tytuł posiada wstęp, który jak dla mnie jest bardziej reklamówką innych wydanych przez Egmont komiksów, niż próbą faktycznego wprowadzenia czytelnika. Zaś na końcu dostajemy biografie autorów, których twórca powinien dostać po łapach. Dowiadujemy się z nich, że Greg Rucka jest ”współscenarzystą kilku serii z New52” podczas gdy przez te wszystkie lata napisał całe dwa zeszyty wchodzące w poczet tie-inów do CONVERGENCE. Liam Sharp z kolei ”ostatnio narysował THE POSSESSED dla WildStorm” (co miało miejsce raptem czternaście lat temu), zaś ”obecnie pracuje przy komiksach TESTAMENT” (dla przypomnienia, wydawanych przez Vertigo w latach 2006-2008). Perfekcyjnie spartolona robota, brawo Egmont! Reszta to Odrodzeniowy standard, czyli garść bonusów w postaci galerii okładek i cena ustalona w wysokości 39,99zł.

Jestem przekonany, że WONDER WOMAN tom 1: KŁAMSTWA podzieli odbiorców i podobnie jak miało to miejsce w przypadku runu Briana Azzarello, sprzedaż serii z czasem może polecieć ostro w dół. Pod pewnymi względami mogę to zrozumieć, chociaż sam oceniam komiks ten dość wysoko. W ogólnym rozczarowaniu, jakim jest dla mnie Odrodzenie, tytuł ten pozytywnie się wyróżnia. Ale wciąż nie jest to poziom, którego już od pierwszego tomu oczekiwałem po tak ciekawej ekipie twórców.     
    
Krzysztof Tymczyński
                         
---------------------------------------------------------------------------------
                       
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów WONDER WOMAN: REBIRTH #1 oraz WONDER WOMAN #1, 3, 5, 7, 9 i 11.
                   
Wcześniejszą recenzję autorstwa Maurycego możecie przeczytać TUTAJ
                         
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za dostarczenie egzemplarza do recenzji.
                          
Omawiany komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.

1 komentarz:

  1. Rysunki jednego z moich dwóch ulubionych rysowników i genialna fabuła. Świetna pozycja

    OdpowiedzUsuń