czwartek, 15 czerwca 2017

WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 1

Gdy Tomasz Kołodziejczak z wydawnictwa Egmont mówił o słabej sprzedaży WONDER WOMAN z cyklu ”Nowe DC Comics”, dla mnie było to równoznaczne z tym, że jeśli chcemy liczyć na kolejne solowe komiksy z tą bohaterką, musimy wypatrywać szansy w WKKDC i ewentualnie serii z DC Rebirth. To ostatnie było z dużym znakiem zapytania, ponieważ wówczas chyba nikt w samym Egmoncie jeszcze zbyt poważnie nie wybiegał tak daleko w przyszłość. Na szczęście te czarnowidztwo się nie spełniło i wydawca postanowił wydać coś z Dianą przy okazji premiery kinowej filmu. Sięgnięto po prawdziwą petardę i tak oto w maju pojawił się kolejny tom z cyklu DC Deluxe, zbierającego początek bardzo wysoko ocenianego runu Grega Rucki. Czy warto sięgnąć po ten komiks? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej recenzji.

Gdybyście zapytali o najlepszych i najbardziej rozwijających postać WONDER WOMAN twórców, jest olbrzymia szansa, że nazwisko Grega Rucki pojawiałoby się równie często co Williama Marstona czy George’a Pereza. Scenarzysta znany z tego, że niebywale dobrze pisze postacie kobiece, w 2003 roku otrzymał zadanie odświeżenia i ponownego wypromowania przygód Diany, która wówczas w panteonie ikon DC Comics zaczynała coraz mocniej schodzić na dalszy plan. To, czy Rucka osiągnął postawiony przed nim cel jest kwestią problematyczną, bo o ile udało mu się stworzyć run, który jest wymieniany jako jeden z najlepszych w historii istnienia WONDER WOMAN, niemal równolegle Geoff Johns tak brawurowo odświeżył markę GREEN LANTERN, że niektórzy fani zaczęli wręcz domagać się tego, by ikoniczne ”trinity” wydawnictwa składało się z tria Superman – Batman – Hal Jordan. To jednak jest temat na zupełnie inną okazję, my rzućmy okiem do wydanego niedawno przez wydawnictwo Egmont tomu.

Na początek parę słów o jakości wydania. WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 1 to typowy przedstawiciel linii ”DC Deluxe”. Mamy więc tu do czynienia z nieco powiększonym formatem, twardą oprawą oraz obwolutą, pod którą znajdziemy niezbyt elegancką, czarną okładkę. W środku tomu znajdziemy garść dodatków, spośród których najciekawsze są fragmenty artykułów prasowych poświęconych Dianie, nawiązujących do wydarzeń przedstawionych w poszczególnych historiach. Końcowe posłowie autorstwa Kamila Śmiałkowskiego jest takie samo jak każde poprzednie – czyli kompletnie niepotrzebne. Cena okładkowa – nie ma się co oszukiwać – jest dość wysoka. Jednakże miejcie na uwadze to, że mamy tu do czynienia z komiksem o objętości zbliżonej do KRYZYSU NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH czy NOWEJ GRANICY. W odpowiednich miejscach macie spore szanse znaleźć ten tom za mniej niż 80 złotych, więc szukajcie uważnie ;)

WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 1 składa się z otwierającej tom powieści graficznej oraz jedenastu zeszytów solowej serii z Dianą. Już HIKETEJA pokazuje bardzo dobrze, że Rucka odrobił pracę domową przed przejęciem obowiązków scenarzysty. Opowieść ta skupia się na tajemniczej dziewczynie, która jest ścigana przez Batmana za popełnione zbrodnie. Przerażona zwłaszcza się do Wonder Woman i powołuje się na pewien zwyczaj, który niejako przymusza Dianę do udzielenia ochrony młodej kobiecie, nawet za cenę konfliktu z Mrocznym Rycerzem. Już w tej opowieści twórca pokazał, że bardzo fajnie czuje pisaną przez siebie postać, nadając oraz uwydatniając jej pewne cechy, które później będą znakiem rozpoznawczym jego scenariuszy. Wonder Woman jest tutaj kobietą honoru, szanującą swoją kulturę i wywodzące się z niej tradycje, wytrawnym politykiem, ale także nieustraszoną wojowniczką. Osobiście nie uważam, by HIKETEJA była komiksem złym, lecz czuć tu wyraźnie, iż Rucka dopiero się rozkręcał, a sam komiks jawi się bardziej jako demonstracja siły, niż jej pełne użycie. Przyznam się szczerze, że historia nie zapadła mi szczególnie mocno w pamięci, zrobiła to na pewno warstwa graficzna. HIKETEJA posiada jedną z najbardziej rozpoznawalnych i ikonicznych okładek spośród komiksów z Dianą. Środek zaś to dzieło J.G. Jonesa, który w moich oczach był bardzo nierówny. Większość kadrów to prawdziwe perełki i uczta dla oczu, lecz zarazem widać tutaj jeszcze pozostałości po tak zwanym ”stylu lat dziewięćdziesiątych”. Rzuca się to w oczy przy pozach postaci na niektórych ilustracjach, które są zdecydowanie przesadzone. Wiecie, to tego typu sprawy jak ”brak” kręgosłupa, dziwne i niepotrzebne wicie się czy nachalne akcentowanie dekoltu czy pośladków.

Znacznie bardziej przypadły mi do gustu kolejne rozdziały WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 1. To właśnie tutaj Rucka odpala armaty i nie tylko przedstawia nam wciągającą fabułę, ciekawy drugi plan, ale także nie pozwala na to, by Diana po drodze stawała się jedną z wielu postaci w komiksie. To był chyba jedyny zarzut, jaki miałem do runu Briana Azzarello z ”Nowego DC Comics” – twórca ten zbudował tam tak ciekawe postacie drugoplanowe, że sama Wonder Woman momentami gubiła się i znikała we własnej serii. Rucka tego nie zrobi, a momenty, w których fajnie budowane i rozwijane postacie nagle robią się malutkie przy Dianie, sprawiało mi mnóstwo radości. Oryginalne zeszyty #195-205 są świetnie zbudowane. Pierwszy z nich przedstawia nam Jonaha – nowego pracownika amerykańskiej ambasady Themysciry. To z jego perspektywy poznajemy realia w jakich będziemy się obracać w kolejnych historiach, w tym między innymi postacie drugoplanowe, zalążki konkretnych wątków fabularnych i przez większość czasu wszystko to odbywa się bez bezpośredniego udziału Wonder Woman, ale przy jej wszechobecnym duchu. Rucka na zaledwie kilkunastu stronach nakreślił kilka intrygujących postaci, nie unikał trafionych i sympatycznych żartów, a przede wszystkim – mocno zachęcił mnie do intensywnego przewracania kartek tego opasłego bądź co bądź tomu. Dalej jest tylko lepiej. Scenarzysta świetnie żongluje poszczególnymi elementami snutej przez siebie historii. Uwierzcie mi, jest ich naprawdę sporo. Paradoksalnie, dużą zaletą omawianego dziś komiksu jest to, że czystej superbohaterszczyzny nie jest tu zbyt wiele. Owszem, potyczki i mordobicia są obecne, lecz nie dominują komiksu, który porusza wiele wątków i nimi się broni. Diana-ambasadorka, pisarka, skandalistka czy też wręcz celebrytka jest nawet ciekawsza, niż gdy przychodzi jej się mierzyć z superzłoczyńcami.

Rucka przy tym wszystkim bardzo dobrze manewruje tempem opowieści. Czasem przyspiesza, czasem wyraźnie zwalnia, lecz niezależnie od sytuacji w której się znajdujemy, cały czas historia potrafi utrzymać nas przy lekturze. Scenarzysta nie unika przy tym niecodziennych wątków, skłaniających do przemyśleń i refleksji, nawet jeśli miejscami nie zgadzamy się z tym, co mówi i myśli Diana.

Za rysunki w tej części WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 1 odpowiada wielu rysowników i jak to zwykle w takich przypadkach bywa, ich poziom jest chwilami bardzo różny. Podoba mi się konsekwencja w przedstawianiu tytułowej bohaterki, która zapewne jest wynikiem konkretnych wytycznych scenarzysty. Diana jest tutaj jednocześnie bardzo kobieca, ale zarazem widać drzemiącą w niej potęgę. Nie będę tutaj nikogo krytykować, wskażę więc tylko Drew Johnsona jako tego spośród rysowników, którego prace podobały mi się zdecydowanie najbardziej. Były konsekwentne i cały czas stały na bardzo wysokim poziomie.

Nie zawaham się napisać, że w mojej ocenie WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 1 to zdecydowanie najlepsza rzecz z Dianą, jaka dotąd ukazała się na naszym rynku (chociaż wcale nie było tego znowu za dużo). Komiks ten nie jest całkowicie wolny od wad, ale w swojej kategorii wyróżnia się bardzo mocno i pozytywnie. Zdecydowanie polecam odłożyć odpowiednią sumę i kupić tę pozycję, nie powinniście się zawieść. 

--------------------------------------------------------------------

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów WONDER WOMAN: THE HIKETEIA oraz WONDER WOMAN vol. 2 #195-205

WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 1 do kupienia w sklepie ATOM COMICS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz