Gdy
Tomasz Kołodziejczak z wydawnictwa Egmont mówił o słabej sprzedaży WONDER WOMAN
z cyklu ”Nowe DC Comics”, dla mnie było to równoznaczne z tym, że jeśli chcemy
liczyć na kolejne solowe komiksy z tą bohaterką, musimy wypatrywać szansy w
WKKDC i ewentualnie serii z DC Rebirth. To ostatnie było z dużym znakiem
zapytania, ponieważ wówczas chyba nikt w samym Egmoncie jeszcze zbyt poważnie
nie wybiegał tak daleko w przyszłość. Na szczęście te czarnowidztwo się nie
spełniło i wydawca postanowił wydać coś z Dianą przy okazji premiery kinowej
filmu. Sięgnięto po prawdziwą petardę i tak oto w maju pojawił się kolejny tom
z cyklu DC Deluxe, zbierającego początek bardzo wysoko ocenianego runu Grega
Rucki. Czy warto sięgnąć po ten komiks? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć
w tej recenzji.
Gdybyście
zapytali o najlepszych i najbardziej rozwijających postać WONDER WOMAN twórców,
jest olbrzymia szansa, że nazwisko Grega Rucki pojawiałoby się równie często co
Williama Marstona czy George’a Pereza. Scenarzysta znany z tego, że niebywale
dobrze pisze postacie kobiece, w 2003 roku otrzymał zadanie odświeżenia i
ponownego wypromowania przygód Diany, która wówczas w panteonie ikon DC Comics
zaczynała coraz mocniej schodzić na dalszy plan. To, czy Rucka osiągnął
postawiony przed nim cel jest kwestią problematyczną, bo o ile udało mu się
stworzyć run, który jest wymieniany jako jeden z najlepszych w historii
istnienia WONDER WOMAN, niemal równolegle Geoff Johns tak brawurowo odświeżył
markę GREEN LANTERN, że niektórzy fani zaczęli wręcz domagać się tego, by
ikoniczne ”trinity” wydawnictwa składało się z tria Superman – Batman – Hal
Jordan. To jednak jest temat na zupełnie inną okazję, my rzućmy okiem do
wydanego niedawno przez wydawnictwo Egmont tomu.
Na
początek parę słów o jakości wydania. WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 1 to typowy
przedstawiciel linii ”DC Deluxe”. Mamy więc tu do czynienia z nieco
powiększonym formatem, twardą oprawą oraz obwolutą, pod którą znajdziemy
niezbyt elegancką, czarną okładkę. W środku tomu znajdziemy garść dodatków,
spośród których najciekawsze są fragmenty artykułów prasowych poświęconych
Dianie, nawiązujących do wydarzeń przedstawionych w poszczególnych historiach.
Końcowe posłowie autorstwa Kamila Śmiałkowskiego jest takie samo jak każde
poprzednie – czyli kompletnie niepotrzebne. Cena okładkowa – nie ma się co
oszukiwać – jest dość wysoka. Jednakże miejcie na uwadze to, że mamy tu do
czynienia z komiksem o objętości zbliżonej do KRYZYSU NA NIESKOŃCZONYCH
ZIEMIACH czy NOWEJ GRANICY. W odpowiednich miejscach macie spore szanse znaleźć
ten tom za mniej niż 80 złotych, więc szukajcie uważnie ;)
WONDER
WOMAN: GREG RUCKA TOM 1 składa się z otwierającej tom powieści graficznej oraz
jedenastu zeszytów solowej serii z Dianą. Już HIKETEJA pokazuje bardzo dobrze,
że Rucka odrobił pracę domową przed przejęciem obowiązków scenarzysty. Opowieść
ta skupia się na tajemniczej dziewczynie, która jest ścigana przez Batmana za
popełnione zbrodnie. Przerażona zwłaszcza się do Wonder Woman i powołuje się na
pewien zwyczaj, który niejako przymusza Dianę do udzielenia ochrony młodej
kobiecie, nawet za cenę konfliktu z Mrocznym Rycerzem. Już w tej opowieści
twórca pokazał, że bardzo fajnie czuje pisaną przez siebie postać, nadając oraz
uwydatniając jej pewne cechy, które później będą znakiem rozpoznawczym jego
scenariuszy. Wonder Woman jest tutaj kobietą honoru, szanującą swoją kulturę i
wywodzące się z niej tradycje, wytrawnym politykiem, ale także nieustraszoną
wojowniczką. Osobiście nie uważam, by HIKETEJA była komiksem złym, lecz czuć tu
wyraźnie, iż Rucka dopiero się rozkręcał, a sam komiks jawi się bardziej jako
demonstracja siły, niż jej pełne użycie. Przyznam się szczerze, że historia nie
zapadła mi szczególnie mocno w pamięci, zrobiła to na pewno warstwa graficzna.
HIKETEJA posiada jedną z najbardziej rozpoznawalnych i ikonicznych okładek
spośród komiksów z Dianą. Środek zaś to dzieło J.G. Jonesa, który w moich
oczach był bardzo nierówny. Większość kadrów to prawdziwe perełki i uczta dla
oczu, lecz zarazem widać tutaj jeszcze pozostałości po tak zwanym ”stylu lat
dziewięćdziesiątych”. Rzuca się to w oczy przy pozach postaci na niektórych
ilustracjach, które są zdecydowanie przesadzone. Wiecie, to tego typu sprawy
jak ”brak” kręgosłupa, dziwne i niepotrzebne wicie się czy nachalne akcentowanie
dekoltu czy pośladków.
Znacznie bardziej
przypadły mi do gustu kolejne rozdziały WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 1. To
właśnie tutaj Rucka odpala armaty i nie tylko przedstawia nam wciągającą fabułę,
ciekawy drugi plan, ale także nie pozwala na to, by Diana po drodze stawała się
jedną z wielu postaci w komiksie. To był chyba jedyny zarzut, jaki miałem do
runu Briana Azzarello z ”Nowego DC Comics” – twórca ten zbudował tam tak
ciekawe postacie drugoplanowe, że sama Wonder Woman momentami gubiła się i
znikała we własnej serii. Rucka tego nie zrobi, a momenty, w których fajnie
budowane i rozwijane postacie nagle robią się malutkie przy Dianie, sprawiało
mi mnóstwo radości. Oryginalne zeszyty #195-205 są świetnie zbudowane. Pierwszy
z nich przedstawia nam Jonaha – nowego pracownika amerykańskiej ambasady
Themysciry. To z jego perspektywy poznajemy realia w jakich będziemy się obracać
w kolejnych historiach, w tym między innymi postacie drugoplanowe, zalążki
konkretnych wątków fabularnych i przez większość czasu wszystko to odbywa się
bez bezpośredniego udziału Wonder Woman, ale przy jej wszechobecnym duchu. Rucka
na zaledwie kilkunastu stronach nakreślił kilka intrygujących postaci, nie
unikał trafionych i sympatycznych żartów, a przede wszystkim – mocno zachęcił
mnie do intensywnego przewracania kartek tego opasłego bądź co bądź tomu. Dalej
jest tylko lepiej. Scenarzysta świetnie żongluje poszczególnymi elementami
snutej przez siebie historii. Uwierzcie mi, jest ich naprawdę sporo. Paradoksalnie,
dużą zaletą omawianego dziś komiksu jest to, że czystej superbohaterszczyzny nie
jest tu zbyt wiele. Owszem, potyczki i mordobicia są obecne, lecz nie dominują
komiksu, który porusza wiele wątków i nimi się broni. Diana-ambasadorka,
pisarka, skandalistka czy też wręcz celebrytka jest nawet ciekawsza, niż gdy
przychodzi jej się mierzyć z superzłoczyńcami.
Rucka przy
tym wszystkim bardzo dobrze manewruje tempem opowieści. Czasem przyspiesza,
czasem wyraźnie zwalnia, lecz niezależnie od sytuacji w której się znajdujemy,
cały czas historia potrafi utrzymać nas przy lekturze. Scenarzysta nie unika
przy tym niecodziennych wątków, skłaniających do przemyśleń i refleksji, nawet
jeśli miejscami nie zgadzamy się z tym, co mówi i myśli Diana.
Za rysunki
w tej części WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 1 odpowiada wielu rysowników i jak to
zwykle w takich przypadkach bywa, ich poziom jest chwilami bardzo różny. Podoba
mi się konsekwencja w przedstawianiu tytułowej bohaterki, która zapewne jest
wynikiem konkretnych wytycznych scenarzysty. Diana jest tutaj jednocześnie
bardzo kobieca, ale zarazem widać drzemiącą w niej potęgę. Nie będę tutaj
nikogo krytykować, wskażę więc tylko Drew Johnsona jako tego spośród
rysowników, którego prace podobały mi się zdecydowanie najbardziej. Były konsekwentne
i cały czas stały na bardzo wysokim poziomie.
Nie zawaham
się napisać, że w mojej ocenie WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 1 to zdecydowanie
najlepsza rzecz z Dianą, jaka dotąd ukazała się na naszym rynku (chociaż wcale
nie było tego znowu za dużo). Komiks ten nie jest całkowicie wolny od wad, ale
w swojej kategorii wyróżnia się bardzo mocno i pozytywnie. Zdecydowanie polecam
odłożyć odpowiednią sumę i kupić tę pozycję, nie powinniście się zawieść.
--------------------------------------------------------------------
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów WONDER WOMAN: THE HIKETEIA oraz WONDER WOMAN vol. 2 #195-205
WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 1 do kupienia w sklepie ATOM COMICS
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów WONDER WOMAN: THE HIKETEIA oraz WONDER WOMAN vol. 2 #195-205
WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 1 do kupienia w sklepie ATOM COMICS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz