sobota, 3 czerwca 2017

WONDER WOMAN: THE TRUE AMAZON


Wonder Woman, jak prawdopodobnie żadnej innej postaci komiksowej, solowy film po prostu się należał. Na takowy przyszło nam naprawdę długo czekać, ale dziś można już stwierdzić, że było warto. Najnowsza produkcja studia Warner Bros. i DC Comics jest tematem numerem jeden na niemal wszystkich portalach o tematyce popkulturalnej, a jej pozytywny odbiór pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość.

Film Patty Jenkins może być bowiem punktem zwrotnym w historii wojowniczej Amazonki. Postać, będąca niewątpliwie pewnego rodzaju ikoną i symbolem, potrzebowała wydostać się z kart komiksu, żeby przebić się do jeszcze szerszego grona odbiorców. Istnieje duża szansa, że udana ekranizacja ściągnie nowych fanów i zainspiruje ich do zgłębienia materiału źródłowego.

Dobrych komiksów z udziałem Wonder Woman przecież wcale nie brakuje, a DC robi teraz naprawdę sporo, żeby świeżym czytelnikom dodatkowo ułatwić życie. Otóż, ostatnimi czasy byliśmy świadkami najprawdziwszego wysypu tytułów, które za cel obrały sobie przystępne przedstawienie originu księżniczki Diany. O ile jednak o EARTH ONE Granta Morrisona czy też YEAR ONE Grega Rucki było relatywnie głośno, o tyle premiera THE TRUE AMAZON przeszła chyba troszkę bez echa. Czy słusznie? Niekoniecznie, ale mam pewne podejrzenia, dlaczego tak też się stało.

Przede wszystkim, powieść graficzna autorstwa Jill Thompson jest dziełem znacznie bardziej kameralnym niż pozostałe z wyżej wymienionych przeze mnie komiksów. Nie ma tutaj zbyt wielu scen akcji czy też spektakularnego finału, w którym Wonder Woman ratuje świat przed siłami ciemności. Jest za to stonowana, koncentrująca się na psychologii Diany historia, która swoją formą przypomina nic innego jak antyczny grecki mit.

Takie skojarzenia budzi chociażby sposób w jaki prowadzona jest fabuła THE TRUE AMAZON. Przedstawia ją nam wszechwiedzący narrator, który już od początku zdaje się wiedzieć dokąd zmierza ta opowieść. Scenarzystka rysuje przed nami świat, będący bardzo oddalony od naszego, nie siląc się przy tym nawet w najmniejszym stopniu na jakiekolwiek urealistycznienie. Potwory, bogowie i magia są tu zatem na porządku dziennym. Komiks ten mógłby być niezbyt odkrywczą i odrobinę bezmyślną próbą naśladownictwa greckiej mitologii, gdyby nie pewien podstawowy fakt. THE TRUE AMAZON, tak jak większość starożytnych mitów, niesie ze sobą pewien morał – dość prosty, ale zarazem taki, który bez problemu można odnieść do codziennego życia. Główna bohaterka nie jest z kolei tą samą posągową heroiną bez skazy, którą znamy z wielu innych tytułów. Księżniczka Themysciry w wydaniu Jill Thompson, podobnie jak bogowie Olimpu, ma swoje przywary i popełnia błędy.

I właśnie to jak została nakreślona przez scenarzystkę może być drugim powodem, dla którego o THE TRUE AMAZON było dość cicho. Diana z tego komiksu jest bowiem postacią, która znajduje się dopiero na samym początku drogi do stania się osławioną i postrzeganą za wzór Wonder Woman. Co więcej, ciężko ją tutaj polubić. Aż do samego finału jej charakter budzi raczej wstręt niż podziw. To odważne, ale przy tym w pełni uzasadnione spojrzenie na tę bohaterkę. 

Thompson stara się w swojej powieści graficznej zadać następujące pytanie: a co, jeśli Diana nie zawsze była idealna? Co, jeśli wychowana w dobrobycie, będąca oczkiem w głowie każdej Amazonki na wyspie, wyrosła na rozpieszczoną, zepsutą dziewczynę, która odkąd pamięta wszystko miała na wyciągniecie ręki, nigdy nie musiała przepraszać i nigdy nie usłyszała słowa „nie”? Czytelnik początkowo może odczuć coś na kształt dysonansu poznawczego, wszak nie przywykł do takiego wizerunku Diany, ale prędko to wrażenie znika. A to dlatego, że tak właściwie ciężko znaleźć jakikolwiek powód, dla którego nie dałoby się w tę historię uwierzyć. Zamysł stojący za tym, żeby młodą Wonder Woman zaprezentować jako antypatyczną i samolubną ma przecież całkiem sporo sensu. Czyż nie tak wygląda to właśnie w prawdziwym życiu?

Scenarzystka bardzo dokładnie zarysowuje nam kontekst tej opowieści. Rozpoczyna ją na długo przed narodzinami Diany. Widzimy jaką zawiść Amazonki budzą wśród zwykłych ludzi. Widzimy jak po licznych walkach z Herkulesem opuszczają swoje strony i trafiają na rajską wyspę, gdzie w końcu odnajdują spokój i harmonię. Nie wszystkie jednak są w pełni szczęśliwe. Ich królowa, Hippolyta, marzy o tym, żeby zostać matką. Rzewnym śpiewem wzrusza bogów Olimpu, którzy decydują się tchnąć życie w ulepioną przez nią z gliny dziewczynkę.

W małej Dianie, otaczanej przez wielbiące ją Amazonki, dość szybko narasta poczucie wyższości. Jako że bez problemu dostaje wszystko to, na co tylko ma ochotę, zaczyna uważać się za lepszą i z pogardą odnosi się do swoich towarzyszek. Czuje się bezkarna, więc ciągle pozwala sobie na coraz więcej. Miejscami jest więc postacią odpychającą, ale w zasadzie… ciężko ją za to winić. Nie zna przecież innego świata niż ten, w którego znajduje się centrum. Nie widzi w swoim zachowaniu nic, co uznawałaby za niewłaściwe. Wszak nigdy nikt nie próbował jej pouczać i nie odważył się jej skarcić.

Co nie znaczy oczywiście, że każdy podziwia ją w takim samym stopniu. W pewnym momencie dojrzewająca Diana poznaje niejaką Aletheę. Zajmująca się końmi dziewczyna, w przeciwieństwie do reszty Amazonek, nie darzy księżniczki szczególnym respektem. Nie chce się z nią przyjaźnić, ani bawić oraz potrafi jej odmawiać. Postawa Alethey drażni niespodziewającą się takiej reakcji Dianę, która za wszelką cenę stara się od teraz zaimponować jedynej osobie na wyspie, która traktuje ją z taką obojętnością. Brawura i arogancja córki Hippolyty prowadzi do nieuniknionej tragedii…

Thompson, poza tym, że napisała scenariusz, odpowiada również za warstwę graficzną, co czyni THE TRUE AMAZON jej w pełni autorskim projektem. Obfitujące w kolory, ilustracje artystki niewątpliwie zasługują na pochwałę. Malowane w całości akwarelami grafiki, umiejętnie nawiązują do estetyki z jaką kojarzone są greckie mity.

Tytuł ten raczej nie trafi do kanonu najważniejszych komiksów opowiadających o postaci Diany. Tutejsza wersja tej postaci nijak nie przypomina jeszcze tego wizerunku Wonder Woman, który utrwalił się już w popkulturze. Mimo to z THE TRUE AMAZON warto się jednak zapoznać. A to za sprawą naprawdę mądrej historii, pokazującej, że nic nie jest w życiu czarne albo białe. Nawet w takim miejscu jak rajska wyspa dostrzec można odcienie szarości.

4,5/6

Do kupienia w ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz