Wonder Woman, jak prawdopodobnie
żadnej innej postaci komiksowej, solowy film po prostu się należał. Na takowy
przyszło nam naprawdę długo czekać, ale dziś można już stwierdzić, że było
warto. Najnowsza produkcja studia Warner Bros. i DC Comics jest tematem numerem
jeden na niemal wszystkich portalach o tematyce popkulturalnej, a jej pozytywny
odbiór pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość.
Film Patty Jenkins może być
bowiem punktem zwrotnym w historii wojowniczej Amazonki. Postać, będąca
niewątpliwie pewnego rodzaju ikoną i symbolem, potrzebowała wydostać się z kart
komiksu, żeby przebić się do jeszcze szerszego grona odbiorców. Istnieje duża
szansa, że udana ekranizacja ściągnie nowych fanów i zainspiruje ich do
zgłębienia materiału źródłowego.
Dobrych komiksów z udziałem
Wonder Woman przecież wcale nie brakuje, a DC robi teraz naprawdę sporo, żeby świeżym
czytelnikom dodatkowo ułatwić życie. Otóż, ostatnimi czasy byliśmy świadkami
najprawdziwszego wysypu tytułów, które za cel obrały sobie przystępne
przedstawienie originu księżniczki Diany. O ile jednak o EARTH ONE Granta
Morrisona czy też YEAR ONE Grega Rucki było relatywnie głośno, o tyle premiera
THE TRUE AMAZON przeszła chyba troszkę bez echa. Czy słusznie? Niekoniecznie,
ale mam pewne podejrzenia, dlaczego tak też się stało.
Przede wszystkim, powieść
graficzna autorstwa Jill Thompson jest dziełem znacznie bardziej kameralnym niż
pozostałe z wyżej wymienionych przeze mnie komiksów. Nie ma tutaj zbyt wielu
scen akcji czy też spektakularnego finału, w którym Wonder Woman ratuje świat
przed siłami ciemności. Jest za to stonowana, koncentrująca się na psychologii
Diany historia, która swoją formą przypomina nic innego jak antyczny grecki
mit.
Takie skojarzenia budzi chociażby
sposób w jaki prowadzona jest fabuła THE TRUE AMAZON. Przedstawia ją nam
wszechwiedzący narrator, który już od początku zdaje się wiedzieć dokąd zmierza
ta opowieść. Scenarzystka rysuje przed nami świat, będący bardzo oddalony od
naszego, nie siląc się przy tym nawet w najmniejszym stopniu na jakiekolwiek
urealistycznienie. Potwory, bogowie i magia są tu zatem na porządku dziennym.
Komiks ten mógłby być niezbyt odkrywczą i odrobinę bezmyślną próbą
naśladownictwa greckiej mitologii, gdyby nie pewien podstawowy fakt. THE TRUE
AMAZON, tak jak większość starożytnych mitów, niesie ze sobą pewien morał –
dość prosty, ale zarazem taki, który bez problemu można odnieść do codziennego
życia. Główna bohaterka nie jest z kolei tą samą posągową heroiną bez skazy,
którą znamy z wielu innych tytułów. Księżniczka Themysciry w wydaniu Jill
Thompson, podobnie jak bogowie Olimpu, ma swoje przywary i popełnia błędy.
I właśnie to jak została nakreślona
przez scenarzystkę może być drugim powodem, dla którego o THE TRUE AMAZON było
dość cicho. Diana z tego komiksu jest bowiem postacią, która znajduje się
dopiero na samym początku drogi do stania się osławioną i postrzeganą za wzór
Wonder Woman. Co więcej, ciężko ją tutaj polubić. Aż do samego finału jej
charakter budzi raczej wstręt niż podziw. To odważne, ale przy tym w pełni
uzasadnione spojrzenie na tę bohaterkę.
Thompson stara się w swojej
powieści graficznej zadać następujące pytanie: a co, jeśli Diana nie zawsze
była idealna? Co, jeśli wychowana w dobrobycie, będąca oczkiem w głowie każdej
Amazonki na wyspie, wyrosła na rozpieszczoną, zepsutą dziewczynę, która odkąd
pamięta wszystko miała na wyciągniecie ręki, nigdy nie musiała przepraszać i
nigdy nie usłyszała słowa „nie”? Czytelnik początkowo może odczuć coś na kształt
dysonansu poznawczego, wszak nie przywykł do takiego wizerunku Diany, ale
prędko to wrażenie znika. A to dlatego, że tak właściwie ciężko znaleźć
jakikolwiek powód, dla którego nie dałoby się w tę historię uwierzyć. Zamysł
stojący za tym, żeby młodą Wonder Woman zaprezentować jako antypatyczną i
samolubną ma przecież całkiem sporo sensu. Czyż nie tak wygląda to właśnie w
prawdziwym życiu?
Scenarzystka bardzo dokładnie
zarysowuje nam kontekst tej opowieści. Rozpoczyna ją na długo przed narodzinami
Diany. Widzimy jaką zawiść Amazonki budzą wśród zwykłych ludzi. Widzimy jak
po licznych walkach z Herkulesem opuszczają swoje strony i trafiają na rajską
wyspę, gdzie w końcu odnajdują spokój i harmonię. Nie wszystkie jednak są w
pełni szczęśliwe. Ich królowa, Hippolyta, marzy o tym, żeby zostać matką. Rzewnym
śpiewem wzrusza bogów Olimpu, którzy decydują się tchnąć życie w ulepioną przez
nią z gliny dziewczynkę.
W małej Dianie, otaczanej przez
wielbiące ją Amazonki, dość szybko narasta poczucie wyższości. Jako że bez
problemu dostaje wszystko to, na co tylko ma ochotę, zaczyna uważać się za
lepszą i z pogardą odnosi się do swoich towarzyszek. Czuje się bezkarna, więc
ciągle pozwala sobie na coraz więcej. Miejscami jest więc postacią odpychającą,
ale w zasadzie… ciężko ją za to winić. Nie zna przecież innego świata niż ten,
w którego znajduje się centrum. Nie widzi w swoim zachowaniu nic, co uznawałaby
za niewłaściwe. Wszak nigdy nikt nie próbował jej pouczać i nie odważył się jej
skarcić.
Co nie znaczy oczywiście, że
każdy podziwia ją w takim samym stopniu. W pewnym momencie dojrzewająca Diana
poznaje niejaką Aletheę. Zajmująca się końmi dziewczyna, w przeciwieństwie do
reszty Amazonek, nie darzy księżniczki szczególnym respektem. Nie chce się z
nią przyjaźnić, ani bawić oraz potrafi jej odmawiać. Postawa Alethey drażni
niespodziewającą się takiej reakcji Dianę, która za wszelką cenę stara się od
teraz zaimponować jedynej osobie na wyspie, która traktuje ją z taką
obojętnością. Brawura i arogancja córki Hippolyty prowadzi do nieuniknionej
tragedii…
Thompson, poza tym, że napisała
scenariusz, odpowiada również za warstwę graficzną, co czyni THE TRUE AMAZON
jej w pełni autorskim projektem. Obfitujące w kolory, ilustracje artystki niewątpliwie
zasługują na pochwałę. Malowane w całości akwarelami grafiki, umiejętnie nawiązują
do estetyki z jaką kojarzone są greckie mity.
Tytuł ten raczej nie trafi do
kanonu najważniejszych komiksów opowiadających o postaci Diany. Tutejsza wersja
tej postaci nijak nie przypomina jeszcze tego wizerunku Wonder Woman, który utrwalił się już w popkulturze. Mimo to z THE TRUE AMAZON warto się jednak zapoznać.
A to za sprawą naprawdę mądrej historii, pokazującej, że nic nie jest w życiu
czarne albo białe. Nawet w takim miejscu jak rajska wyspa dostrzec można
odcienie szarości.
4,5/6
Do kupienia w ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz