czwartek, 8 czerwca 2017

BATMAN - DETECTIVE COMICS TOM 7: ANARKY


BATMAN - DETECTIVE COMICS w New 52 był tytułem niestety słabym. Szybko zakończyłem czytanie tej serii i poza nieduża koniec końców rolą Jokera, znalazłem tam dla siebie niewiele ciekawego. Przy okazji tomu siódmego chciałbym dać serii drugą szansę. Czy tom Anarky ją wykorzystał? Niewątpliwie jest lepszy od tomu pierwszego, jednak jest odczuwalnie słabszy od tomów z Rebirth (Odrodzenie), które niedługo trafią na półki polskich sklepów.

Na tom siódmy składają się zeszyty DETECTIVE COMICS #35-40 oraz DETECTIVE COMICS: ENDGAME #1 i DETECTIVE COMICS: FUTURE'S END #1, w których znajdziemy łącznie cztery historie. Najbardziej spodobała mi się ta pierwsza, nie zaś tytułowa historia Anarky. I to właśnie od Terminal zacznę opisywać swoje odczucia.

Pierwszą historią jest wspomniana dwuczęściowy Terminal Benjamina Percy’ego. Opowieść ta zajmuje dwa  zeszyty, zdecydowanie mogłaby być nieco dłuższa. Uważam ją za najlepszą z całego tomu, choć w środkowej części trochę mnie nudziła, gołym okiem dało się zobaczyć schematyczność. Fabuła rozpoczyna się na lotnisku w Gotham. Lądujący tam samolot przestaje kontaktować się z wieżą i uderza w budynek lotniska. Po uderzeniu dowiadujemy się, że w samolocie jest wirus, który jest w stanie zabić po ośmiu godzinach od zakażenia. Lotnisko zostaje objęte kwarantanną. Początek naprawdę mnie zaciekawił, lecz autor nie wykorzystał do końca potencjału tej historii. Nasz antagonista okazuje się ekoterrorysta i bardzo szybko zgadniecie gdzie jest on i antidotum. Zdecydowanie zbyt szybko wytłumaczono i skończono tę fabułę, a szkoda według mnie.  Gdyby historia była dłuższa, to mogłaby być naprawdę dobra. Pomimo tego te dwa zeszyty zostają przeze mnie ocenione pozytywnie. W szczególności rysunki Johna Paula Leona robią dla mnie furorę. Klimat Gotham wylewa się z kadrów. Bardzo klimatycznie i dobrze wypada scena wejścia do samolotu. Widać niebezpieczeństwo i niepewność.

Słów parę o głównej historii tego tomu - Anarky. Fabuła rozpoczyna się, gdy Batman rozprawia się Szalonym Kapelusznikiem, przy czym znajduje szczątki zamordowanych przez niego dzieci. Zabiera je i decyduje się ustalić ich tożsamość. Widzimy Ankary’ego, który zabija jednego z pracowników Wayne Tower. Harvey Bullock i detektyw Yip muszą go znaleźć. Wayne Tower wybucha i wszystkie dane o obywatelach Gotham znikają, a nasz zły wygłasza mowę w telewizji o rozpoczęciu nowego życia przez mieszkańców i wręcza im charakterystyczne maski, co zresztą później staje się kluczem do opanowania całej sytuacji. Podczas czytania nie zawsze łączyłem ze sobą poszczególne fakty. Całość wydaje się być napisana nieco chaotycznie. Złoczyńca pojawia się dwa razy. Poznajemy jego historię dopiero na końcu. Jeszcze wątek Kapelusznika dla mnie jest dodany na doczepkę, a wytłumaczenie jaki ma związek z Anarky’em jest słabe. Owszem, zrobił coś, ale i bez niego całość by nie ucierpiała. Warto wspomnieć o walkach między zwolennikami Anarky’ego, a policjantami. Ten wątek również mógłby mieć potencjał do bycia bardzo dobrym. Autorzy mogli zrobić dygresję o systemie Gotham, że ludziom się nie podoba, dlatego przeciwstawiają się służbom porządkowym. Jednak scenarzysta postanowił się nie wysilać, więc wszystko zwalił na oklepaną już kontrolę umysłów. Kolejny zmarnowany potencjał to Harvey Bullock. Jego relacje z Batmanem są na akceptowalnym poziomie. Czują do siebie niechęć, ale są w stanie razem pracować. Postać ta jest jednak przedstawiona jako stosunkowo słaby gliniarz, który pod koniec przyczynia się do poprawy sytuacji. Najbardziej spodobał mi się Alfred, który podczas rozmowy z Brucem mówi, iż miasto wyjdzie na prostą. Kwestia rysunków jest sporna. Niektórzy mówią, że bajkowa kreska i ciepłe kolory nie pasują do tej postaci. Jednak nie odczułem tego tak bardzo, może przez to, że akcja dzieje się w okresie okołoświątecznym i akurat taka kreska do tego pasuje. Przyznam przy tym, że z czasem jednak takie rysunki zaczęły mnie trochę męczyć.

Kolejne dwa zeszyciki są słabe. ENDGAME opowiada o nastolatku który chce się dostać do matki i przyjaciele mu pomagają, a na koniec jest stwierdzenie, że od pomocy są przyjaciele. Yeahhhh siła przyjaźni, szkoda, że niezbyt to odkrywcze. FUTURES END opowiada jak Batman wrobił Ridlera, żeby Calendar Man mógł się zemścić. Nudne. Rysunki do obydwu zeszytów są po prostu okej.

Jako dodatek w tym tomie mamy tylko okładki alternatywne i nic poza tym. Jedna mi się spodobała. Stylizowana na film Matrix, więc niełatwą ją pominąć. Niestety nie czytałem tomu w oryginale, więc pominę tutaj kwestię tłumaczenia. Na ten temat zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Podsumowując. Jeśli spodobał Ci się pierwszy tom, to bierz śmiało. Jeśli nie, to nic szczególnego nie tracisz. Warto kupić, jeśli jest się fanatykiem Batmana, w innym razie radzę przemyśleć zakup.

Maciej Matusz

--------------------------------------------------------------------

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów DETECTIVE COMICS #35-40 oraz DETECTIVE COMICS: ENDGAME #1 i DETECTIVE COMICS: FUTURE'S END #1

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

BATMAN - DETECTIVE COMICS TOM 7: ANARKY do kupienia w sklepie ATOM COMICS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz