W ostatnich tygodniach pojawiło się nowe wydanie TOP 10, 12-częściowej
serii Alana Moore’a, oryginalnie wydanej przez imprint America’s Best Comics a
teraz pod szyldem Vertigo. Zbiera ono jej całość w jednym tomie o twardej
okładce. Tym, którzy nie wiedzą o czym jest, rzut oka na nią mógłby sugerować, że
to kolejny komiks o drużynie superbohaterów, co nie do końca jest prawdą. Owszem jego bohaterowie posiadają
supermoce i wspólnie bronią porządku, ale
jako policjanci pracujący na tytułowym posterunku w mieście Neopolis,
które zamieszkane jest wyłącznie przez istoty o nadludzkich zdolnościach.
Oprócz tradycyjnych superbohaterów pełne jest ono również kosmitów, bogów,
robotów i inteligentnych zwierząt, którzy prowadzą w nim w miarę zwyczajne
życie i chodzą do pracy jak każdy inny człowiek.
Podczas czytania nasuwały mi się nieodparte skojarzenia z
dwoma innym seriami. Pierwszą z nich jest kolejne dzieło Moore’a LIGA NIEZWYKŁYCH
DŻENTELMENÓW, powstająca mniej więcej tym samym czasie co recenzowany komiks.
Podobnie jak w tym tytule znajdziemy tu olbrzymią liczbę nawiązań i mrugnięć okiem
do czytelnika. Dotyczą one głównie komiksów superbohaterskich (np. billboardy
na których Wolverine reklamuje żel do włosów) ale też i najróżniejszych innych
dzieł fantastycznych. Niemal na każdej stronie uważne oko wypatrzy jakąś
znajomą postać czy nazwę. Na szczęście podobnie jak we wcześniejszych tomach LIGI
nie przytłaczają one fabuły, a jedynie stanowią dodatkowy smaczek. Drugim dziełem,
które nieustannie przychodziło mi na myśl było GOTHAM CENRAL, którego twórcy wpadli
na nieco podobny pomysł uczynienia bohaterami policjantów pracujących w bardzo
nietypowym mieście. Bowiem problemy przed jakimi stają gliniarze z Neopolis to raczej
mniej lub bardziej przyziemne przestępstwa niż np. inwazje z kosmosu. A nawet
jeśli trzeba się uporać z potworem rozmiarów Godzilli, to okazuje się on
wkurzonym ojcem po pijaku domagającym się wypuszczenia jego syna z aresztu.
Inna sprawa, że czasem gdy w domu zalegną się myszy próba pozbycia się ich może
przerodzić się w zwierzęcy odpowiednik KRYZYSU NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH, a
prowadząc śledztwo w sprawie morderstwa można zostać wciągniętym w międzywymiarowe
igrzyska gladiatorskie. Zresztą cała seria jest dosłownie eksplozją wyobraźni
scenarzysty i co rusz czytelnik zaskakiwany jest zwariowanymi zwrotami akcji
czy sytuacjami.
Także postacie są bardzo nietuzinkowe i barwne. Nawet te
epizodyczne zapadają w pamięć, a do głównych bohaterów łatwo się przywiązać i
przejmować ich problemami, nawet jeśli są np. inteligentnym psem w humanoidalnym
egzoszkieletonie czy mrukliwym i mającym problemy z trzymaniem nerwów na wodzy
granatowym olbrzymem. Natomiast śledztwa którymi się zajmują podzielić można na
krótkie, rozwiązywane zazwyczaj w ramach jednego numeru oraz te które ciągną
się przez kilka zeszytów lub nawet całą serię. I tu pojawia się kolejne
skojarzenie, które krążyło mi po głowie w trakcie lektury. Chodzi o serial
Wydział Zabójstw Baltimore, mający bardzo podobną konstrukcję. Zresztą kończąc
czytanie komiksu miałem wrażenie podobne do obejrzenia pojedynczego sezonu
takiego właśnie serialu, bowiem nie wszystkie wątki znalazły swoje rozwiązanie,
a niektóre były w zasadzie jedynie zasygnalizowane. Wprawdzie powstało kilka
spinoffów autorstwa samego Moore’a oraz dwie następne części samej serii już
spod ręki innych scenarzystów, ale z tego co wiem te pierwsze skupiają się albo
na pojedynczych postaciach, albo dzieją się przed wydarzeniami z recenzowanego
komiksu a drugie przeskakują o kilka lat do przodu, więc nie jestem pewien czy
można w nich znaleźć kontynuacje rozpoczętych wątków. W tej sytuacji w sumie
można to uznać za wadę, ale sprowadza się ona do tego, że album zostawia
czytelnika z uczuciem niedosytu, więc nie stanowi to dużego problemu.
Za ilustracje w TOP 10 odpowiadają Gene Ha i Zander Cannon.
Ich prace nie wywołają u nikogo opadu szczęki, ale są kawałkiem porządnego
rzemiosła nie wykraczającego jednak poza superbohaterską średnią. Trzeba im
jednak przyznać, że bardzo dobrze wywiązali się z umieszczania na kadrach
wspomnianych wcześniej nawiązań i postacie widoczne gdzieś na dalszym planie są
od razu rozpoznawalne. Nawet mimo tego, że zazwyczaj musieli oni nieco zmienić
ich wygląd. Tak więc ostatecznie za stronę graficzną również należy się plus. Jako
dodatek znajdziemy w wydaniu kilka stron szkiców postaci autorstwa Gene’a,
pokazujących także ich wcześniejsze projekty i tu muszę zaznaczyć, że jedna z
nich – Elektryczny Peter przeszła gigantyczną metamorfozę.
Cała seria, jak łatwo się domyślić, jest czysto rozrywkowa,
choć czasem zdarza się jej poruszać poważniejsze problemy, jak np. rasizm (w
Neopolis skierowanego najczęściej wobec robotów) czy wzruszający wątek w rozdziale
8, w którym jedna z bohaterek pomaga się pogodzić ofierze wypadku z nieuchronną
śmiercią. Trudno ją więc porównywać z najwyżej cenionym dziełami Alana Moore’a,
ale obok lżejszych jego komiksów pokroju wspomnianej wcześniej LIGI można go
spokojnie postawić. Jest to bowiem rozrywka na najwyższym poziomie.
5/6
Tomasz Kabza
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji
TOP 10 do kupienia w sklepie ATOM COMICS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz