Choć o planach nakręcenia aktorskiego filmu na podstawie
komiksu JUSTICE LEAGUE DARK usłyszeliśmy już w 2013 roku, wciąż nie wiadomo czy
i kiedy się jej doczekamy. Po czterech lata czekania dostaliśmy jednak swego
rodzaju przedsmak tego, co być może otrzymamy – film animowany LIGA
SPRAWIEDLIWOŚCI: MROK, w którym Johnowi Constantinowi głosu użyczył Matt Ryan
(wcześniej wcielający się w tę postać w serialu NBC pt.: CONSTANTINE). Po
kilkukrotnym jego obejrzeniu wciąż jest mi ciężko określić, co do niego czuję.
Stanowczo twórcy mieli na niego jakiś pomysł, ale jego egzekucja nie należała
do najlepszych.
Na całym świecie praworządni obywatele popełniają mrożące
krew w żyłach zbrodnie. Członkowie Ligii Sprawiedliwości podejrzewają, że mogą
one mieć związek z czymś… magicznym. Batman z początku w to nie wierzy, ale
tajemnicze napisy na lustrze oraz ścianach motywują go do odszukania Johna
Constantine'a, który może pomóc mu dotrzeć do sedna tej sprawy. Komu tym razem
zależy na szerzeniu śmierci oraz zniszczenia? Czy grupa do tej pory
samodzielnych bohaterów będzie umieć się zgrać, aby go pokonać?
Fabularnie nie jest to zbyt skomplikowana produkcja.
Większość zwrotów akcji jest łatwa do przewidzenia (szczególnie jeżeli zna się
wszystkie główne postaci), a 2/3 filmu ogląda się w miarę przyjemnie. Niestety
wszystko rozpada się w finale, który jest wyjątkowo nieimponujący. Najgorsze
jest jednak, że właściwie nie wywołał on u mnie żadnych emocji. Miał to być też
obraz mroczniejszy i brutalniejszy niż pozostałe animacje od DC, ale jakoś aż
tak tego nie odczułem.
Fajnie było zobaczyć część z wykorzystanych bohaterów w
animacji, ale potencjał sporej części obsady nie został wykorzystany.
Najbardziej straciła na tym Czarna Orchidea, która nie ma nic wspólnego ze
swoim komiksowym odpowiednikiem i można byłoby ją zastąpić kimkolwiek innym.
Swamp Thing nie dostał porządnego zakończenia, choć elementy jego
charakteryzacji były ciekawe (brak zainteresowania sprawami ludzi czy wręcz
niechęć do naszego gatunku). Deadman gdzieś tam jest cały czas obecny, ale
wpływ na rozwój fabuły ma dość mały. Jego rola ogranicza się często do rzucania
żarcikami, które nie zawsze bawią. Batman pojawia się zaś w tej animacji tylko
dlatego, że jest Batmanem (a jego obecność ma pomóc sprzedać produkcję z
nieznanymi superbohaterami zwykłemu zjadaczowi chleba).
Więcej uwagi poświęcono Jasonowi Bloodowi/Etriganowi (acz
zakończenie jego wątku mocno mnie rozczarowało), Zatannie oraz Johnowi
Constantinowi. Ta ostatnia dwójka dostaje trochę więcej czasu, aby zmierzyć się
ze swoją przeszłością oraz kilkoma wewnętrznymi demonami. Matt Ryan jak zawsze
spisał się jako sarkastyczny mag z Wielkiej Brytanii. Właściwie jako jedyny
błyszczy on w tym filmie oraz zasługuje na bycie zapamiętanym. Reszta aktorów
jest ok, ale szału nie ma.
LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI: MROK nie porywa też pod względem
animacji. Od jakiegoś czasu wszystkie tytuły animowane na podstawie komiksów DC
rysowane są w tym samym stylu, którego nie jestem jakimś szczególnym fanem. Ten
tytuł za sługiwał na jakąś ciekawszą, mroczniejszą oprawę graficzną, ale
niestety to wymagałoby większych nakładów finansowych, a także czasowych. Przez
to film traci trochę na klimacie. Postaci i walki animowane są raczej
dynamicznie oraz płynnie. Jednakże daleko tu do poziomu, chociażby takiej
produkcji jak LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI: BOGOWIE I POTWORY.
Polskie wydanie oddaje idealnie poziom tego filmu.
Tłumaczenie (możemy wybrać między napisami a lektorem) jest porządne, a teksty
Etrigana się nawet rymują. Poza samym filmem na płycie znajdują się jedynie
trailery innych produkcji animowanych od DC i Warner Bros. Akurat w wypadku
animacji zawsze lubię oglądać materiały zza kulis, które potrafią być bardzo
edukacyjne oraz interesujące. W wypadku LIGI SPRAWIEDLIWOŚCI: MROK niczego
takiego jednak nie doświadczymy.
Mimo że w kilku zdaniach powyżej głównie narzekałem na LIGĘ
SPRAWIEDLIWOŚCI: MROK, ostatecznie nie żałuje tych około 70 minut poświęconych
na seans tego tytułu. Przez większość tego czasu czerpałem przyjemność z
oglądania lubianych przeze mnie postaci na ekranie telewizora. O wiele większą
niż z oglądania TRONU ATLANTYDY czy MŁODYCH TYTANÓW: ZDRADZIECKIEGO PAKTU. Nie
obraziłbym się, gdybyśmy w przyszłości zobaczyli jeszcze Johna Constantina czy
Zatannę w kolejnych filmach animowanych.
5/10
------------------------------------------------------------------------
5/10
------------------------------------------------------------------------
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękujemy
Galapagos Films.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz