niedziela, 18 czerwca 2017

LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI: MROK (Wydanie DVD)

Choć o planach nakręcenia aktorskiego filmu na podstawie komiksu JUSTICE LEAGUE DARK usłyszeliśmy już w 2013 roku, wciąż nie wiadomo czy i kiedy się jej doczekamy. Po czterech lata czekania dostaliśmy jednak swego rodzaju przedsmak tego, co być może otrzymamy – film animowany LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI: MROK, w którym Johnowi Constantinowi głosu użyczył Matt Ryan (wcześniej wcielający się w tę postać w serialu NBC pt.: CONSTANTINE). Po kilkukrotnym jego obejrzeniu wciąż jest mi ciężko określić, co do niego czuję. Stanowczo twórcy mieli na niego jakiś pomysł, ale jego egzekucja nie należała do najlepszych.

Na całym świecie praworządni obywatele popełniają mrożące krew w żyłach zbrodnie. Członkowie Ligii Sprawiedliwości podejrzewają, że mogą one mieć związek z czymś… magicznym. Batman z początku w to nie wierzy, ale tajemnicze napisy na lustrze oraz ścianach motywują go do odszukania Johna Constantine'a, który może pomóc mu dotrzeć do sedna tej sprawy. Komu tym razem zależy na szerzeniu śmierci oraz zniszczenia? Czy grupa do tej pory samodzielnych bohaterów będzie umieć się zgrać, aby go pokonać?

Fabularnie nie jest to zbyt skomplikowana produkcja. Większość zwrotów akcji jest łatwa do przewidzenia (szczególnie jeżeli zna się wszystkie główne postaci), a 2/3 filmu ogląda się w miarę przyjemnie. Niestety wszystko rozpada się w finale, który jest wyjątkowo nieimponujący. Najgorsze jest jednak, że właściwie nie wywołał on u mnie żadnych emocji. Miał to być też obraz mroczniejszy i brutalniejszy niż pozostałe animacje od DC, ale jakoś aż tak tego nie odczułem.

Fajnie było zobaczyć część z wykorzystanych bohaterów w animacji, ale potencjał sporej części obsady nie został wykorzystany. Najbardziej straciła na tym Czarna Orchidea, która nie ma nic wspólnego ze swoim komiksowym odpowiednikiem i można byłoby ją zastąpić kimkolwiek innym. Swamp Thing nie dostał porządnego zakończenia, choć elementy jego charakteryzacji były ciekawe (brak zainteresowania sprawami ludzi czy wręcz niechęć do naszego gatunku). Deadman gdzieś tam jest cały czas obecny, ale wpływ na rozwój fabuły ma dość mały. Jego rola ogranicza się często do rzucania żarcikami, które nie zawsze bawią. Batman pojawia się zaś w tej animacji tylko dlatego, że jest Batmanem (a jego obecność ma pomóc sprzedać produkcję z nieznanymi superbohaterami zwykłemu zjadaczowi chleba).

Więcej uwagi poświęcono Jasonowi Bloodowi/Etriganowi (acz zakończenie jego wątku mocno mnie rozczarowało), Zatannie oraz Johnowi Constantinowi. Ta ostatnia dwójka dostaje trochę więcej czasu, aby zmierzyć się ze swoją przeszłością oraz kilkoma wewnętrznymi demonami. Matt Ryan jak zawsze spisał się jako sarkastyczny mag z Wielkiej Brytanii. Właściwie jako jedyny błyszczy on w tym filmie oraz zasługuje na bycie zapamiętanym. Reszta aktorów jest ok, ale szału nie ma.

LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI: MROK nie porywa też pod względem animacji. Od jakiegoś czasu wszystkie tytuły animowane na podstawie komiksów DC rysowane są w tym samym stylu, którego nie jestem jakimś szczególnym fanem. Ten tytuł za sługiwał na jakąś ciekawszą, mroczniejszą oprawę graficzną, ale niestety to wymagałoby większych nakładów finansowych, a także czasowych. Przez to film traci trochę na klimacie. Postaci i walki animowane są raczej dynamicznie oraz płynnie. Jednakże daleko tu do poziomu, chociażby takiej produkcji jak LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI: BOGOWIE I POTWORY.

Polskie wydanie oddaje idealnie poziom tego filmu. Tłumaczenie (możemy wybrać między napisami a lektorem) jest porządne, a teksty Etrigana się nawet rymują. Poza samym filmem na płycie znajdują się jedynie trailery innych produkcji animowanych od DC i Warner Bros. Akurat w wypadku animacji zawsze lubię oglądać materiały zza kulis, które potrafią być bardzo edukacyjne oraz interesujące. W wypadku LIGI SPRAWIEDLIWOŚCI: MROK niczego takiego jednak nie doświadczymy.

Mimo że w kilku zdaniach powyżej głównie narzekałem na LIGĘ SPRAWIEDLIWOŚCI: MROK, ostatecznie nie żałuje tych około 70 minut poświęconych na seans tego tytułu. Przez większość tego czasu czerpałem przyjemność z oglądania lubianych przeze mnie postaci na ekranie telewizora. O wiele większą niż z oglądania TRONU ATLANTYDY czy MŁODYCH TYTANÓW: ZDRADZIECKIEGO PAKTU. Nie obraziłbym się, gdybyśmy w przyszłości zobaczyli jeszcze Johna Constantina czy Zatannę w kolejnych filmach animowanych.  

5/10

------------------------------------------------------------------------

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękujemy Galapagos Films.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz