Pierwszy tom NIGHTWINGA z Rebirth
zrobił dokładnie to, co powinien zrobić. Powrócił do najbardziej
charakterystycznego wizerunku głównego bohatera, jednocześnie nie wymazując w
pełni jego rozwoju, jaki nastąpił przez ostatnie lata. Dodatkowo zaoferował
czytelnikom całkiem interesującą fabułę, która pod płaszczykiem nasyconego
akcją komiksu, przemyciła kluczowe informacje o charakterze tegoż herosa. Tom
drugi dalej podąża tą ścieżką – nie tylko czerpie pełnymi garściami z
wieloletniej historii Nightwinga, ale także rozwija go jako postać i stawia
przed nim nowe wyzwania.
Odkąd Dick na nowo przyodział
niebiesko-czarny strój, dopadła go wyjątkowo zła passa. Niedawne starcie z
Raptorem przelało czarę goryczy. Przybity Grayson czuje, że musi zmienić coś w
swoim życiu. Za namową Supermana wyrusza więc do Bludhaven – miasta, w którym
urzędował Nightwing ze znanego Clarkowi kontinuum. W nowym miejscu chce
odnaleźć odpowiedź na dręczące go pytanie: kim tak naprawdę jest Dick Grayson
bez swojej maski i otaczającej go bat-rodziny?
Brzmi to troszkę sztampowo i -
nie ukrywajmy - banalnie, ale Seeley pisze tę historię z w tak wdzięczny, lekki
sposób, że bardzo łatwo się w nią zaangażować. Zwracałem już na to uwagę w
recenzji pierwszego tomu, ale i tutaj nie mogę o tym nie wspomnieć: Dick to
naprawdę niezwykle sympatyczna postać. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że
pod batutą obecnego scenarzysty serii, Grayson wyrasta na najsympatyczniejszego
bohatera w całym uniwersum DC. W Back to
Bludhaven da się to odczuć jeszcze bardziej niż w Better Than Batman, gdzie oglądaliśmy go głównie w roli szpiega i
superherosa. Tutaj Seeley pozwala nam lepiej przyjrzeć się bohaterowi od strony
prywatnej. Widzimy jak Dick spędza wolny czas, jak stara się o pracę, jak się
zakochuje…
Grayson spotyka na swojej drodze
grupkę eks-złoczyńców – nieudaczników, którzy zarzekają się, że porzucili
ścieżkę zbrodni i chcą teraz prowadzić normalne, uczciwe życie. Wszystko jednak
wskazuje na to, że nie są z nim całkowicie szczerzy. Co w takiej sytuacji
powinien zrobić Nightwing? Jeśli z góry założy, że kłamią, może odebrać im
szansę na resocjalizację i podciąć im skrzydła. Jeśli zaś im zaufa, może to
skończyć się dla niego tak jak znajomość z Raptorem.
Ponownie, to nie fabuła czyni tę
serię tak dobrą. Sama historia, którą przygotował dla nas w tym tomie Seeley
nie jest ani szczególnie porywająca, ani zaskakująca. Nie trzeba być
Sherlockiem Holmesem i wertować każdy zeszyt w poszukiwaniu najmniejszych
wskazówek, żeby domyślić się kto stoi za całą intrygą. Prawdopodobnie w
jakimkolwiek innym tytule uznałbym taką przewidywalność za spory minus, ale w
NIGHTWINGU nijak to nie przeszkadza. To bowiem jedna z tych serii, gdzie na
pierwszy plan wysuwają się takie elementy jak wspomniana wyżej lekkość, humor oraz
bohaterowie.
Wisienką na torcie jest ostatni
zawarty w tym wydaniu zeszyt, będący zarazem epilogiem właściwego story arcu.
Stanowi on esencję wszystkiego, co w NIGHTWINGU najlepsze. Przedstawiona w nim
dość błaha fabułka jest jedynie pretekstem, żeby poświęcić dłuższą chwilę na
ukazanie relacji jakie łączą Dicka z najbliższymi. Przez trzydzieści stron
przewija się multum postaci, ale obecność każdej z nich jest czymś umotywowana
- wnosi coś do historii. Dialogi nie tylko iskrzą od emocji, ale także czuć
dzięki nim, że bohaterów łączy długa, wspólna przeszłość. Całość wypada
ostatecznie jak naprawdę wiarygodny, inteligentny komiks obyczajowy. Co więcej,
gdybym miał wybrać teraz najlepszy zeszyt jaki przeczytałem w tym roku,
piętnasty numer NIGHTWINGA wygrałby w cuglach.
Back to Bludhaven niemal w zupełności zilustrował Marcus To, który
w roli rysownika zastąpił znanego z Better
than Batman Javiera Fernandeza. Jego kreska jest znacznie bardziej pogodna
i kreskówkowa niż kreska poprzednika, co dobrze koresponduje z lżejszym tonem
historii.
Drugi tom nie wyzbył się co
prawda wszystkich mankamentów, jakie rzucały się w oczy w trakcie lektury tomu
pierwszego, ale za to poprawił się w tych aspektach, które już wtedy stały na
wysokim poziomie. Jest zatem jeszcze zabawniej, a bohaterowie są jeszcze
sympatyczniejsi. NIGHTWING to dalej kawał dobrej rozrywki i czołowa seria w
ofercie DC Rebirth.
5/6
W skład tomu wchodzą zeszyty serii NIGHTWING od numeru 9
do 15.
Do kupienia od dzisiaj w ATOM Comics
"Grayson wyrasta na najsympatyczniejszego bohatera w całym uniwersum DC"
OdpowiedzUsuńDopóki w #23 nie staje się największym penisem w uniwersum DC.