Odrodzenie odrodzeniem, ale ja
jak zwykle najbardziej lubię uzupełniać moją kolekcję komiksową o przedruki
starszych zeszytów, najlepiej z lat 80-tych oraz 90-tych minionego stulecia.
Wybór jest naprawdę duży i gdyby tylko fundusze na to pozwoliły, to zapewne
zasiliłbym swoje zbiory we wszystkie tego typu klasyki wydawane przez DC. Ponieważ
takie rozważanie pozostaje na razie jedynie w sferze marzeń, zmuszony jestem
wybierać tylko niektóre przedruki, albo czekać na jakąś atrakcyjną promocję. Ta
ostatnia akurat całkiem niedawno się przydarzyła, stąd udało mi się wejść w
posiadanie pierwszej części runu Douga Moencha oraz Kelleya Jonesa. Ten niezapomniany
run został odświeżony przez DC w roku 2014 i od dłuższego czasu przymierzałem się do jego zakupu. Duet ten w
roku 1995 tchnął zupełnie nową jakość do serii BATMAN, w czym główna zasługa
niezwykłych, zapierających dech w piersi ilustracji autorstwa Jonesa.
Moench oraz Jones rozpoczynają
swój niezapomniany run w bardzo ważnym dla świata Batmana momencie. Sytuacja,
jaką zastajemy już na pierwszych stronach omawianego albumu stanowi
bezpośrednią kontynuację historii "Prodigal". Po zakończeniu "Knightsendu"
i wypędzeniu z jaskini Azraela, Bruce na pewien czas usuwa się w cień i
przekazuje pałeczkę Dickowi Graysonowi. Teraz jednak powraca do dawnej roli
pełen nowej energii oraz nowych pomysłów na to, w jaki sposób dalej prowadzić
krucjatę przeciwko zbrodni w Gotham City. Przede wszystkim zmienia swój kostium
na ciemniejszy, bardziej mroczny i budzący lęk pośród tych, z którymi przyjdzie
mu się mierzyć. Od tej pory określenie Mroczny Rycerz nabiera nowego wymiaru i
pasuje do niego jak nigdy wcześniej. Zmiany dotykają również rezydentów ratusza
oraz komendę główną policji, co nie ułatwia nietoperzowi pracy. Gordon jest
nieufny w stosunku do dawnego przyjaciela, a jaskinia oraz rezydencja
pozbawione są nieocenionej opieki Alfreda. Nikt nie obiecywał jednak, że powrót
Batmana do "gry" będzie lekki i przyjemny.
Moench to weteran, jeśli
chodzi o pisanie przygód Batmana. Tym razem zdecydował się na wniesienie do
pisanej przez siebie serii specyficznego klimatu, w którym dominuje atmosfera
strachu, grozy, a nawet horroru. Na drodze głównego bohatera stawia on zarówno
znanych i sprawdzonych łotrów (Black Mask, Two-Face, Scarecrow, Killer Croc, Poison Ivy),
jak również mniej znanych lub zupełnie nowych, do których zaliczyć trzeba Black
Spidera, Sleeper, rosyjską trójcę czy Ogra i towarzyszącą mu małpę. Każda z
historia składa się przeważnie z dwóch, góra trzech zeszytów. Duża część z
opublikowanych tutaj numerów ujrzała światło dzienne w Polsce i zawitała do
stworzonej w roku 1998 przez TM-Semic hybrydy o nazwie BATMAN & SUPERMAN.
Nie ma jednak sensu szczegółowo porównywać jakości wydania polskiego do tego z
roku 2014, bo to jak niebo i ziemia. To, czego nie było dane przeczytać w
rodzimym języku to: pierwsza część "Troiki", powiększony objętościowo
zeszyt opowiadający o zemście ofiar manipulacji na ludzkim oraz zwierzęcym
umyśle, jedna z części eventu "Contagion", a także wspólne przygody
Batmana oraz Deadmana tropiących złodziei w peruwiańskiej dżungli. Dwie
ostatnie z wymienionych znalazły się w wydanym w zeszłym roku BATMAN: CONTAGION
NEW EDITION. Jest dużo akcji, elementów nadprzyrodzonych oraz
detektywistycznych, trochę szalonych naukowców, odrobinę Potwora z Bagien, a
także pewna dawka specyficznego humoru. Nie sposób się ani przez chwilę nudzić.
Najjaśniejszym punktem (chociaż
dziwnie brzmi takie sformułowanie patrząc na wszechogarniający wnętrze komiksu
mrok) i bezsprzeczną gwiazdą całego zbioru jest dla mnie bez wątpienia rysownik
Kelley Jones, którego dzielnie wspomaga odpowiedzialny za nakładanie tuszu John
Beatty. Jones zasłynął z tworzenia niezwykle klimatycznych, niezapomnianych i
trochę szokujących okładek do różnych części "Knightfallu". W pewnym
momencie otrzymał jednak szansę tworzenia również wnętrza zeszytów serii
BATMAN, co zaowocowało długą i owocną współpracą z Dougiem Moenchem (od zeszytu
515 do 552). Moja pierwsza styczność z jego pracami miała miejsce dawno temu
przy okazji słynnej wampirzej trylogii - jeśli nie znacie, to niedawno ukazało
się kolejne wznowienie pod postacią ELSEWORLDS BATMAN VOL. 2 - dzięki czemu
dosłownie zakochałem się w tej nietypowej, oryginalnej kresce.
Zdaję sobie sprawę, iż styl
Jonesa, podobnie jak Sama Keitha, czy Simona Bisleya można albo ubóstwiać, albo
totalnie nienawidzić. Przedstawiony przez niego Batman zdecydowanie odbiega
wizerunkiem od typowych, klasycznych portretów tej postaci. Posiada
nienaturalnie długie uszy, spiczasty nos, rękawice zakończone pazurami oraz
przede wszystkim przesadnie wielką pelerynę, która przyjmuje różne kształty i
często (w cudownie przedstawiony sposób) zajmuje większą część kadru. Dla
równowagi ma jednak bardzo małe oczka. Obrońca Gotham przedstawiony przez
Kelleya Jonesa jest wysoki, przygarbiony, często szczerzy zęby i ma nieodłączny
grymas niezadowolenia na twarzy. Zdecydowanie wieje od niego chłodem oraz grozą,
jest przerażający i budzi w swoich przeciwnikach oczekiwany strach. Strach
większy, niż potrafi wygenerować słynący z tego atrybutu sam Jonathan Crane. Jednym
krótkim zdaniem - Mroczny Rycerz w pełnym znaczeniu tych słów.
Artysta tego komiksu pokazuje,
że naturalnym dla niego środowiskiem, gdzie czuje się jak ryba w wodzie są
historie z gatunku horroru, noir, przesiąknięte zjawiskami nadprzyrodzonymi,
magią itp. Postacie przez niego kreowane są niejednokrotnie przerysowane,
groteskowe, nieproporcjonalne, a przez to czasami śmieszne. Swamp Thing czy też
Deadman w wykonaniu Jonesa wyglądają przerażająco i okazale, jak nigdy
wcześniej. Na osobną wzmiankę zasługuje również zaproponowany przez rysownika oryginalny,
oldskulowy batmobil, a właściwie parodia batmobilu, za którego kierownicą
"napakowany" Batman ledwie się mieści. To tylko pokazuje, jak wielką
frajdę artysta czerpał z pracy nad przygodami Człowieka-Nietoperza.
Nie ma co na siłę szukać
minusów, jeśli recenzowany komiks takowych po prostu nie posiada. Zdaję sobie
jednak sprawę, że w tym konkretnym przypadku części osób może nie spodobać się
pominięcie kilku zeszytów, przez co nie ma zachowanej ciągłości. Zbiór składa
się tylko z tych numerów, które narysował Jones, stąd powstało kilka
przymusowych przeskoków. Ominięto #520, czyli epilog do historii z Black
Maskiem, #526 - Batman i Robin wspólnie rozprawiają się m.in. z członkami Falce
Face Society, czy też #533-534 stanowiące część eventu "Legacy". Zapewniam
jednak, że żaden z tych zeszytów nie jest na tyle istotny dla przebiegu oraz
zrozumienia wydarzeń z omawianego komiksu, aby uważać ich pominięcie za coś
negatywnego. Większym problemem może być zrozumienie tego, co dzieje się w #529
bez znajomości pozostałych części naprawdę dobrego "Contagion", a
także ucięcie akcji pod koniec #515, której dalszy ciąg należy szukać w trzech
innych seriach z rodziny Batmana. Osobiście ucieszyłbym się jednak, gdyby DC
zdecydowało się umieścić przedruki okładek, jakie Kelley Jones wykonał nawet do
tych rozdziałów, jakie były ilustrowane przez gościnnych twórców.
Przydałoby się ubogacić ten
komiks w jakieś okazjonalne dodatki, których ewidentnie brakuje. Niestety nie
uświadczymy tutaj jakiegoś słowa wstępu, czy też posłowia, a umieszczone na
samym końcu cztery okładki alternatywne trudno traktować jako ekskluzywny
bonus. Pod obwolutą kryje się czarna okładka z wytłoczonymi napisami oraz tak
samo wykonanym, mało skomplikowanym wizerunkiem Batmana. Nie zauważyłem na całe
szczęście żadnych błędów, które w ostatnim czasie są prawdziwą zmorą
wydawnictwa, jeśli chodzi o przedruk mniej, lub bardziej starych zeszytów.
Recenzowany dzisiaj komiks to
ponad 400 stron wizualnej uczty, która na dłuższy czas zapada w pamięć. Uwielbiam
ten okres związany z Mrocznym Rycerzem, a zgromadzony materiał pomimo ponad 20
lat od publikacji nadal zachwyca i przywołuje same pozytywne wspomnienia. Pozycja
ta skierowana jest przede wszystkim do miłośników prac Kelleya Jonesa, a całość
można traktować jako swoisty artbook pochodzącego z Kalifornii artysty. Trudno
wyobrazić sobie innego ilustratora, który w tamtym czasie lepiej zobrazowałby
ponury i mocno zanurzony w horrorze scenariusz Douglasa "Douga"
Moencha. Dla mnie zdecydowanie jedna z lepszych i najbardziej mrocznych wersji
Człowieka-Nietoperza, jakie miałem przyjemność podziwiać. Delicje zaserwowane
moim oczom. Na drugą połowę tego roku wstępnie zaplanowane jest kolejne,
finalne wydanie zbiorcze zbierające wspólne wyczyny Moencha i Jonesa w ramach
serii BATMAN. Już teraz wiem, że prędzej czy później z pewnością trafi na moją
półkę.
To, że polecam to mało powiedziane. Dodam, że gdybym dysponował zbędnymi kilkoma stówkami, to chętnie delektowałbym się wydaniem w ekskluzywnej wersji GALLERY EDITION, co na razie pozostaje jedynie niespełnionym marzeniem.
Ocena: 5,5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN vol. 1 #515 - 519,
#521 - 525, #527 - 532 oraz #535.
Pierwszą część wspaniałego runu Moencha i Jonesa możecie zamówić między
innymi w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Dzięki za recenzję! Widzę, że to wydanie ma zapis vol.1. Czy możesz podać nazwy kolejnych części? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBędzie tylko jeszcze jedna część zatytułowana tak samo, tylko z dopiskiem vol. 2 na końcu. Wstępnie na sierpień tego roku.
UsuńDobrze wiedzieć. Dzięki.
OdpowiedzUsuń