Recenzję są przydatnymi rzeczami, pozwalającymi poznać cudzą opinię na temat jakiegoś dzieła. Samemu lubię je czytać, aczkolwiek czasami przeszkadza mi stosowanie ciągle tej samej formuły. Dlatego tym razem wymyśliłem pewną formę na wyjścia ze schematu. Poniższą recenzję czwartego tomu serii TRINITY napisałem w formie gry paragrafowej. Jeśli macie ochotę zobaczyć co z tego wyszło, zapraszam do pierwszego punktu pozostałego tekstu.
Punkt 1. W odróżnieniu od wcześniejszych tomów, za scenariusz THE SEARCH FOR STEVE TREVOR odpowiadał James Robinson. Brytyjczyk ten w latach 90-tych był związany z serią STARMAN przez ponad 80 numerów, co przy dzisiejszych realiach amerykańskiego komiksu byłoby trudne do wyobrażenia. Jeśli chodzi o czasy bliższe teraźniejszości, wspomnę, że pracował również przy min. serii "Nick Fury", tytule Marvela, który w niektórych kręgach był bardzo chwalony, ale został zakończony raptem po sześciu zeszytach. Jeśli chcesz przeczytać dlaczego Robisnonowi było łatwo przy serii TRINITY, przejdź do punktu 2. Jeśli chcesz przeczytać, dlaczego było trudno, przejdź do punktu 3.
Punkt 2. Tytułowa TRINITY (ang. trójka lub trójca), to drużyna złożona z Batmana, Supermana i Wonder Woman. Jeśli chodzi o rozpoznawalność, to te postacie są kilka klas wyżej nad Nickiem Fury czy tym bardziej Starmanie. DC nie ma bardziej znanych superbohaterów, a co z tym idzie cokolwiek scenarzysta opowiedziałby w komiksie, to i tak zdobyłoby to jakąś publiczność. Przejdź do punktu 4.
Punkt 3. Kiedy został wydany pierwszy zeszyt autorstwa Robinsona (z okładkowym numerem #17), nie minął tydzień a wydawnictwo DC ogłosiło, że kończy serię na obecnym wydaniu zbiorczym. Być może scenarzysta i pozostali twórcy, wiedzieli o tym wcześniej, ale ciężko podejrzewać, że ta informacja zadziałała na nich mobilizująco. Żeby było jeszcze dziwniej, seria która przez większość swojego czasu była miesięcznikiem, na ostatnie kilka numerów stała się dwutygodnikiem. Przejdź do punktu 4.
Punkt 4. Kilka zdań o fabule. Batman, Superman i Wonder Woman, są w trakcie poszukiwań wyspy Amazonek, Temiskiry. Niestety, trafiają na sztorm na pełnym morzu. Udaje im się uratować przepływający mały statek, ale wpadają do wiru, czy raczej portalu, utworzonego na wodzie. Zastają przeniesieni do tajemniczej krainy. Nowe miejsce, od razu wpływa na bohaterów. Diana traci swój wzrok, a Clark traci swoją ogromną siłę. Bohaterom udaje się zidentyfikować lokalizację do którego trafili jako Skartaris, czyli fantastyczną krainę pełną magii. Akcja rozgrywa się dalej, aby w połowie wydania zbiorczego, postacie powróciły do swojego Świata. Zaczyna się tytułowa historia związana z bliskim Wonder Woman Stevem Trevorem, która jednak jest bezpośrednią kontynuacją wątków z Skartaris. Jeśli chciałbyś przeczytać opinię bez spoilerów przejdź do punktu 5. Jeśli chciałbyś przeczytać opinię ze spoilerami przejdź do punktu 6.
Punkt 5. Pod względem fabuły, komiks zdecydowanie jest daleki od wywarcia piorunującego wrażenia. Pewne fragmenty jak zwroty akcji czy pewna forma przechodzenia do retrospekcji, mogą się spodobać, natomiast ciężko mi pochwalić całokształt. Część czytelników tej recenzji pewnie zna zeszyty #8 i #9 z serii SUPERMAN prowadzonej przez Petera Tomasiego. W Polsce były one wydane w albumie PIERWSZE PRÓBY SUPERBOYA, na początku tego roku. Wspominam je, ponieważ w tamtej historii, Superman i Superboy również trafiają do dziwnego miejsca. I choć była to wyspa zamieszkana przez dinozaury, a nie jak tutaj, kraina pełna magii, to jednak pomysł został ciekawiej poprowadzony i mógł zainteresować czytelnika. Recenzowany tu tom, niestety jest mniej angażujący. Jeśli szukać pozytywów, to byłyby nimi rysunki. Ich styl jak najbardziej pasuje do magicznej konwencji, a w drugiej części tomu, gdzie postacie są z powrotem w swojej rzeczywistości, również może się podobać. Przejdź po punktu 7.
Punkt 6. Może nie jest bardzo źle, ale też nie jest dobrze. Komiks zdecydowanie nie wykorzystuje potencjału historii z postaciami bez mocy superbohaterskich. Batman, Superman i Wonder Women, mimo, że stawiane są przed nimi różne przeszkody, bez większych problemów dostają się do zamku, który jest chyba centralną fortyfikacją w Skartaris. Tam Wonder Woman i Superman odzyskują moce, choć jakoś nie były im specjalnie potrzebne do tej pory. Udaje mi się trafić z powrotem do swojego Świata, gdzie okazuje się, że wspomniana w pierwszych dwóch numerach postać to Steve Trevor. Steve Trevor, który okazuje się być porwany przez pochodzącego z Skartaris, czarodzieja Deimosa. Dalsza część komiksu dotyczy ratowania mężczyzny, choć również nie jest ona specjalnie angażująca. Zasadniczo bohaterzy w łatwy sposób pokonują kolejnych przeciwników, aż dochodzą do porywacza. Dopiero walka z czarodziejem, jest trochę bardziej satysfakcjonująca, ale jej też czytelnicy nie będą wspominać przez lata. Absolutnie nie jest to dzieło, które można traktować jako bardzo dobre. Uważam, że jest dostateczne. Plusem komiksu są jego rysunki. Może zastosowany styl, nie sprawdzałby się one przy komiksach o futurystycznej science fiction, ale do historii na motywach fantasy jest całkiem w porządku. Swoją drogą, nie przypominam sobie, abym w innych komiksach, kiedykolwiek widział taką specyficzną ekspozycję walczących postaci. Nie mniej, czasami przeszkadzały mi zbyt kontrasty w wykorzystanej kolorystyce. Przejdź po punktu 7.
Punkt 7. A teraz kilka słów o postaciach drugoplanowych. Jeśli chcesz przeczytać o Cyborgu, przejdź do puntu 8. Jeśli chcesz przeczytać o Warlordzie, przejdź do punktu 9.
Punkt 8. Cyborg tak samo jak Flash, Circe, Poison Ivy, White Mercy czy inne postacie z drugiego planu, które wystąpiły w poprzednich tomach, tutaj się nie pojawiają. Tak, po prostu. Omawiany czwarty tom, nie ma żadnego zauważalnego odniesienia, do wcześniejszych części serii. Dlatego czytelniku i tak przejdź do punktu 9.
Punkt 9. Warlord. Jeśli nic wam to słowo nie mówi, to do nie dawna miałem tak samo. Teraz jednak mam świadomość, że to wojownik i przywódca w krainie Skartaris, który bardzo dziwnie się ubiera. To, że ma chodzić w prawie samej bieliźnie, nie przeszkadza mu zakładać wielkiego metalowego hełmu połączonego z pióropuszem. Jego przeciwnik to czarodziej Deimos, który wygląda, trochę jak karykatura Doktora Strange'a z Marvela. Ponoć komiksy umiejscowione w Skartaris, były popularne w Ameryce pod koniec lat 70-tych, ale jesteśmy w Polsce 40 lat później. Niestety po lekturze THE SEARCH FOR STEVE TREVOR o postaciach drugoplanowych, mógłbym powiedzieć niewiele więcej niż napisałem wyżej. Kreacja Steva Trovora, też nie rzuca na kolana. Przejdź do punktu 11.
Punkt 10. Do tego punktu nie prowadzi, żadne odniesienie, więc czytelniku widać, że coś kombinujesz :)
Punkt 11. Seria ma tytuł TRINITY, odnosząc się do trójki głównych bohaterów. Na chwilę jeszcze do nich wracamy. Aby przeczytać o Supermanie przejdź do punktu 12. Aby przeczytać o Batmanie przejdź do punktu 13. Aby przeczytać o Wonder Woman przejdź do punktu 14.
Punkt 12. Zachowanie Supermana w tym komiksie ani grzeje, ani chłodzi. Kryptończyk jest trochę w tle, względem dwóch pozostałych głównych postaci. Może nie jest to rozwiązanie wybitne, aczkolwiek jakoś specjalnie nie denerwuje. Problemem jest natomiast strój herosa w kontekście rysunków. Przy ekspozycji walki z fantastycznymi potworami jego jaskrawe, niebieskie ubranie wygląda nienaturalnie i nomen omen jak wzięty z innej bajki. Przejdź do punktu 15.
Punkt 13. Batman chyba jest najlepiej rozpisanym bohaterem w tym tomie, co jednak nie znaczy, że wybitnie. W przeciwieństwie do Supermana i Wonder Woman, przy jego postaci można postawić mały plusik. Osobowość bohatera nie jest wielowymiarowa, ale można ją zaakceptować. Nie mniej, trudno wyróżnić jego występ, na tle wiele innych historii, gdzie występował. Przejdź do punktu 15.
Punkt 14. Postać Wonder Woman w tym komiksie najmniej mi się spodobała. Kiedy w pierwszym zeszycie traci wzrok, sugeruje to, że jej przygoda potoczy się inaczej niż zwykle. Niestety udział wojowniczki jest do bólu sztampowy. Pokonuje wrogów jak burza i w prostej linii idzie do celu. Wspomnę nierealistyczne sceny, gdzie ociemniała amazonka, jedzie galopem na wierzchowcu, albo płynie pod wodą obok groźnego potwora. Mógłby być to komiks, gdzie pokazuje się trudność osoby niepełnosprawnej, to jak jej towarzysze się nią zajmują albo jest cokolwiek innego, niż to do czego nie są przyzwyczajeni czytelnicy. Zamiast tego mamy jednak ograny schemat. Przejdź do punktu 15.
Punkt 15. Recenzowane wydanie zbiorcze to czwarty i ostatni tom serii. Jeśli chcesz przeczytać podsumowanie całej serii przejdź do punktu 16. Jeśli chciałbyś je sobie oszczędzić i przejść do finału recenzji, przejdź do punktu 17.
Punkt 16. Seria TRINITY zaczęła się pod koniec roku 2016, historią bazującą na sentymentalizmie, która zajęła całe pierwsze wydanie zbiorcze. Opowieść ta była umiejscowiona na farmie Clarka Kenta. Drugi tom składał się z kilku niepowiązanych opowieści. Najdłuższa z nich dotyczyła sytuacji krytycznej na Wieży Obserwacyjnej Ligi Sprawiedliwości. Większość trzeciego wydania zbiorczego, przedstawiała historię związaną ze spirytyzmem, którą z tego powodu nawet nie dotknąłem. Oprócz tego, zawała się jednozeszytowa historia sylwestrowo/noworoczna z udziałem Deadshota. Czwarty tom wykorzystuje magiczną krainę Skartaris i związane z nią postacie. Wiem, że wykorzystany tutaj opis jest bardzo skrótowy, ale chciałem pokazać, że tematyka serii skacze z tematu na temat i z miejsca na miejsce. Nie ma ani motywu przewodniego, ani innych elementów które są z czytelnikiem na dłużej. Szczęśliwie jakość rysunków we wszystkich przeczytanych przeze mnie numerach nie schodzi poniżej pewnego poziomu, ale wybredny czytelnik chciałby jednak trochę więcej. Dopatrzyłem się jeszcze pewnej niekonsekwencji, jeśli chodzi o samo przygotowanie wydań zbiorczych. Pierwsze dwa tomy zostały wydane pierwotnie w twardej oprawie, co oczywiście podniosło ich cenę. Dopiero z półrocznym opóźnieniem zostały wypuszczone te same komiksy w miękkiej oprawie. Jeśli chodzi o tom trzeci i czwarty, od razu zostały opublikowane wydania w wersji SC, przy całkowitym pominięciu wariantu grubookładkowego. Przez coś takiego świat się nie zawali, ale jeszcze wyraźniej widać przez to, że DC nie miało jakiegoś długofalowego pomysłu na tą serię. Przejdź do punktu 17.
Punkt 17. Podsumowując, omawiane wydanie zbiorcze ma potencjał, ale niestety go nie wykorzystuje. Nie jest to komiks z gruntu zły, ale zwyczajnie się nie wybija. Można go ewentualnie wskazać osobom, które lubią ekspozycyjne ukazywanie walczących postaci. Nie mniej, chciałbym podziękować czytelnikom za przekopanie się przez górę tekstu, którą tutaj zapisałem. Ten materiał, prawdopodobnie nie obroniłby się jako samodzielna gra paragrafowa, ale mam nadzieję, że była to przyjemna odmiana od rutyny. Jeśli chcielibyście więcej recenzji wykraczających poza standardową konwencję, dajcie znać na profilu DCManiaka na Facebooku. Możecie nie uwierzyć, ale redaktorzy naszego bloga, poza tworzeniem nowych materiałów, czasami również czytają cudze opinie.
Kędzior
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów TRINITY #17-22.
Recenzja powstała na podstawie wydań zeszytowych.
TRINITY VOL 4: THE SEARCH FOR STEVE TREVOR do kupienia w ATOM Comics.
TRINITY VOL 4: THE SEARCH FOR STEVE TREVOR do kupienia w ATOM Comics.
Coś cicho ostatnio w komentarzach. Bardzo mi się podoba pomysł na tą grę paragrafową. Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuń