Czy to się komuś podoba, czy
też nie, seria SUPERMAN/BATMAN powraca na łamy Wielkiej Kolekcji Komiksów DC.
Do tej pory mieliśmy okazję przeczytać dwie pierwsze odsłony zatytułowane WROGOWIE
PUBLICZNI (jako tom 42) oraz SUPERGIRL (jako tom 50). Były to historie, które
wcześniej ukazały się już w Polsce nakładem Egmontu. Tym razem trafiło na opowieść,
która nie miała okazji ujrzeć światła dziennego w naszym kraju. Przeskakujemy o
24 zeszyty do przodu i trafiamy na run autorstwa Alana Burnetta - znanego z
tworzenia scenariuszy do animowanego świata DC, a także uznanego duetu
artystów, jakimi niewątpliwie są Dustin Nguyen oraz Derek Fridolfs (BATMAN LI'L
GOTHAM). Odrywają oni Człowieka ze Stali i Mrocznego Rycerza od ziemskich
perypetii, angażując ich w rozgrywkę z udziałem Nowych Bogów. Jeśli przypadły
Wam do gustu wspomniane przed chwilą 42 i 50 odsłony cyklu, jest wielce
prawdopodobne, że i UDRĘKA dostarczy sporej dawki przyjemnych wrażeń.
Superman staje się celem ataku
Deesada, miłośnika wymyślnych tortur i jednocześnie prawej ręki władcy
Apokalips. Darkseid chce odzyskać utracone moce i tylko eS dysponuje
umiejętnościami, dzięki którym można to osiągnąć. Na obcej planecie znanej jako
Tartaros Batman będzie próbował uratować swojego przyjaciela, a przy okazji
wpadnie w nieoczekiwane miłosne sidła. To tylko w skrócie wybrane wydarzenia,
jakie mają miejsce w tym komiksie. Komiksie, który jak cała seria wyróżnia się
dużą dynamiką, szybkim przeniesieniem akcji w przestrzeń kosmiczną, sporą
ilością gościnnych postaci oraz spektakularnymi pojedynkami. Dla jednych to
wystarczy, aby czuć się zadowolonymi podczas lektury, dla innych to powielony
schemat, historia jakich czyta się wiele, i które szybko wylatują z głowy.
Początek jest dosyć
intrygujący i zachęca do dalszego śledzenia, ale później emocje gdzieś ulatują,
a całość zaczyna irytować. Kontrola umysłu Supermana to wszak żadna nowość, a
wątek romantyczny z Batmanem w roli głównej wydaje się jednym wielkim
nieporozumieniem. W dodatku scenarzysta niezbyt czuje tę postać, co widać
zwłaszcza w dialogach pomiędzy Bruce'em i Bekką. Pewne kwestie wkładane w usta
Człowieka Nietoperza są strasznie sztuczne i nigdy nie powinny paść. Niestety tutaj
padły, a efekt jest słabiutki. Udział Killer Croca oraz Scarecrowa wydaje się
strasznie wymuszony i niczym właściwie nieuzasadniony. Śmiało można było pominąć
ich zaangażowanie w wydarzenia zainicjowanych przez Darkseida oraz Deesada, a
komiks nic by na tym nie stracił. Z mojej perspektywy najciekawszym zabiegiem
jest umiejscowienie Supermana wewnątrz Source Wall - coś nowego, niewidzianego
wcześniej. Pozostałe elementy fabuły szybko się nudzą, bądź też poprowadzone są
w mało zadowalający sposób.
Od strony wizualnej album ten
prezentuje się bardzo przeciętnie. Dustin Nguyen potrafi stworzyć piękne
ilustracje malowane akwarelami (ostatnio na łamach rewelacyjnego DESCENDER),
zaś różnie to bywa w przypadku tradycyjnych technik z wykorzystaniem ołówka.
Widać wyraźnie, że akurat w ten projekt nie włożył całego serca, stąd
jakościowo całość znacząco odbiega chociażby od - przypadkowa gra słowna - HEART OF HUSH. O ile dynamiczne sceny wypadają
w wykonaniu Nguyena nawet zadowalająco, o tyle zbliżenia na twarze
poszczególnych postaci już niekoniecznie. Jak widać artysta potrafi urozmaicać
swój warsztat, ale niestety nie zawsze finalny produkt trafia w gusta odbiorcy.
Tak jest właśnie w tym przypadku.
Po głównej historii jak zwykle
znajdziemy przedruki kilku, wybranych okładek. Przeglądając je oraz znajdując w
sieci pozostałe grafiki, jakie zdobiły wszystkie zeszyty zawarte w tym tomie muszę
stwierdzić, że nie można było wybrać na okładkę zdobiącą 59 tom gorszego (oraz
kompletnie nie nawiązującego do zawartości) rysunku, niż ten widniejący na
górze tej recenzji, będący wariantem do SUPERMAN/BATMAN #37. Zdecydowanie
niefortunny wybór.
Dodatkowa historia tym razem
nie jest jakąś zbędną ramotką, czy zapychaczem. wręcz przeciwnie. Nie jest też
taka oldskulowa i drętwa, gdyż pochodzi z roku 1971. Widzimy tutaj team-up
Supermana z mieszkańcami New Genesis, na czele z Infinity Manem, którym udaje
się pokrzyżować plany Darkseida na Ziemi. FOREVER PEOPLE #1 to interesujący
komiks, stanowiący zachętę do sięgnięcia po więcej opowieści ze świata
wykreowanego przez legendarnego Jacka Kirby'ego, tzw. Fourth World. Rzadko
kiedy zdarza się, że bonusowa historia jest ciekawsza, lepiej napisana i
narysowana, niż ta główna. Tutaj mamy właśnie taki wyjątek od reguły.
UDRĘKA w stu procentach
potwierdza, że seria SUPERMAN/BATMAN to miejsce na różne eksperymenty, gdzie
twórców nie obowiązują prawie żadne ograniczenia, i gdzie nie muszą martwić się
wpasowaniem się w kontinuum. Komiks skierowany jest do mniej wymagającego
czytelnika, który oczekuje szalonych, utrzymanych w szybkim tempie wspólnych
przygód z udziałem dwóch najpopularniejszych herosów DC. Sporo akcji, wizyta w
kosmosie, efektowne pojedynki i niezbyt skomplikowany scenariusz, który nadaje się
do ewentualnej ekranizacji, co w przypadku udziału Alana Burnetta nie jest
przypadkiem. Najnowsza odsłona WKKDC to raczej zamknięta historia niezbyt
wysokich lotów, opakowana w porywające
ilustracje, o której zapomina się zaraz po jej przeczytaniu. Sami zadecydujcie,
czy warto tracić na takie coś czas. A tymczasem wraz z przedłużeniem kolekcji o
następne 20 tomów znalazło się miejsce na jeszcze jedną historię z S/B,
zawierająca zeszyty 50-56, która ukaże się jako odsłona 67 cyklu.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN/BATMAN #37 - 42
oraz FOREVER PEOPLE #1
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz