środa, 23 kwietnia 2025

SUPERMAN: THE LAST DAYS OF LEX LUTHOR

Z cyklu lepiej późno niż wcale, licząca trzy odsłony mini seria SUPERMAN: THE LAST DAYS OF LEX LUTHOR z imprintu Black Label dobiegła wreszcie końca. Wreszcie, gdyż inauguracyjna odsłona ukazała się w lipcu 2023 roku, zaś dwie kolejne, po licznych perturbacjach i zawirowaniach ujrzały światło dzienne w marcu oraz kwietniu tego roku. Teraz, gdy już jest dostępna całość, można było ponownie pochylić się nad lekturą pierwszego numeru, przypomnieć sobie przebieg wydarzeń, a następnie zaaplikować sobie odsłony opatrzone cyframi 2 oraz 3 i przekonać się na własnej skórze, czy rzeczywiście warto było tyle czekać na to, co mieli do opowiedzenia i pokazania Mark Waid (scenariusz), Bryan Hitch (szkice), Kevin Nowlan (tusz) oraz David Baron (kolory).

Lex Luthor poważnie zachorował i nawet taki geniusz jak on nie jest w stanie znaleźć lekarstwa, które pozwoli uniknąć mu śmierci. W akcie rozpaczy zwraca się po pomoc do swojego największego wroga - Supermana. Kal-El postawiony zostanie w bardzo niekomfortowej sytuacji, ale jak dobrze wiadomo, nigdy nie odmówi pomocy, jeśli na szali leży czyjeś życie. Nawet kogoś takiego, jak Luthor. Rozpoczyna się trudna walka o przeżycie, w której tym razem Człowiek ze Stali nie może liczyć na wsparcie mieszkańców Ziemi. Zdecydowana większość z nich nie popiera takiego działania i wolałaby, aby dla dobra ogółu po prostu pozwolił Lexowi umrzeć.

Wyjściowy pomysł zwiastował duże emocje, a skoro za komiks zabrał się tak uznany twórca, jak Mark Waid, to nie ma innej opcji - trzeba było to sprawdzić. Nikt nie lubi, kiedy coś jest urwane w intrygującym momencie, przekładane, aż wreszcie wycofane z zapowiedzi, ale na szczęście cierpliwość popłaca. Hitch przyznał w jednym z wywiadów, że to DC jest winne zamieszania i po prostu zbyt szybko ogłosiło i wystartowało serię, gdyż mając na głowie inne projekty brytyjski artysta nie miał najzwyczajniej możliwości, aby poświęcić się pracy nad tym konkretnym komiksem. Na szczęście to już przeszłość i tę trzyczęściową serię mamy domkniętą w niecałe dwa lata. Dużo? Teoretycznie, bo taki wynik jest łatwy do pobicia przez Batmana od Rafaela Grámpy, którego finałowej odsłony próżno wypatrywać na horyzoncie :D

Zapnijcie pasy i przygotujcie się na ostrą jazdę bez trzymanki. Twórcy SUPERMAN: THE LAST DAYS OF LEX LUTHOR zabierają nas w szaloną, pełną dramaturgii, humoru, niespodziewanych twistów fabularnych podróż po różnych zakamarkach świata DC. Zaglądamy do Strefy Widmo, Kandoru, na rajską wyspę Amazonek, do Atlantydy, spotkamy Legion Superbohaterów, czy też doświadczymy niezwykle ważnych scen w Fortecy Samotności. Wiele miejsc, wiele postaci, swoiste Tour de DCU obfitujące w udane dialogi, napakowane różnymi smaczkami, nieoczekiwanymi scenami (np. Diana kontra Clark) nawiązaniami do Srebrnej Ery, czy filmu ("Luthor You poisonous snake!" z SUPERMAN 2) oraz ukłonem w stronę SUPERMAN: BIRTHRIGHT. To, co zaczęło się od próby zwalczenia śmiertelnej infekcji z czasem przerodziło się w coś znacznie poważniejszego, skala zagrożenia wzrosła, a finalnie fabuła doprowadziła nas do epickiej walki o losy całej planety Ziemia. Śledzi się to niezwykle przyjemnie i do tego nigdy nie wiadomo, co Waid wyciągnie z rękawa, jak za chwilę potoczą się wydarzenia, dokąd ostatecznie scenarzysta nas zaprowadzi.

Bardzo jasnym i ciekawym do śledzenia elementem jest unikalna dynamika pomiędzy skazanymi niejako na siebie Supermanem i Lexem Luthorem. Waid poprzez teraźniejsze wydarzenia oraz flashbacki z ich udziałem w Smallville rzuca więcej światła na tą relację, wyjaśniając m.in., dlaczego LL jest dziś tym kim jest oraz pokazując, jak wbrew pozorom obie tytułowe postacie mają ze sobą wiele wspólnego. Superman w wyniku tradycyjnych gierek Luthora zostaje postawiony w sytuacji bez wyjścia, testowana zostaje jego dobroć i bezinteresowność, poruszone zostają w pewnym stopniu kwestie filozoficzne odnośnie tego, jak eS zapatruje się na gatunek ludzki, a dodatkowo poznajemy go lepiej jako naukowca oraz intelektualistę. Ciekawe są również relacje różnych osób na to, jak Kal-El desperacko próbuje uratować życie swojego nemezis. Superman pełni w tym komiksie tak naprawdę rolę osoby towarzyszącej, zaś pierwsze skrzypce ewidentnie odgrywa Lex. Ujawniony pod koniec #2 klasyczny złoczyńca (jedna z najlepiej napisanych wersji tego villaina ever), który odpowiada za całe zamieszanie, także posłużył scenarzyście do tego, aby odpowiednio sportretować i wyeksponować Luthora, zmusić go do nietypowego zachowania, podjęcia konkretnych decyzji. Jest trochę dziwnie i niestandardowo, ale co niezwykle ważne - wszystko to powoduje czysty fun podczas czytania i oglądania.

Dzięki podpięciu komiksu pod Black Label można było pokazać dokładnie taki przebieg wydarzeń i takie zakończenie, jakie się twórcom wymarzyło. W głównym DCU niektóre rzeczy zaproponowane przez scenarzystę nie dostałyby zielonego światła od redaktorów, a tak dostajemy pełnowartościowy produkt i odważne, jak najbardziej satysfakcjonujące zwieńczenie całości. Jest dramaturgia, wiele różnych emocji u czytelnika, poruszające i wiele mówiące ostatnie kadry/plansze, do których warto było wraz z Lexem i Clarkiem dotrzeć w tej szalonej podróży.

Bryan Hitch w pełni wykorzystuje możliwości powiększonego blacklabelowego formatu, aby zafundować odbiorcy naprawdę udane i smaczne wizualne danie. Najwięcej pola do popisu dostaje w ostatnim zeszycie, ale zapewniam, że każda odsłona ma do zaoferowania wiele ciekawych, często zajmujących całą stronę lub jej większą część, cieszących oko kadrów. Większy format pozwala jeszcze lepiej czytelnikowi wczuć sie w klimat, zaś artyście zdejmuje ograniczające go łańcuchy, jakie dotyczą tradycyjnych, mniejszych "zeszytowych" wymiarów. Nie każdemu jest po drodze z charakterystycznym stylem Hitcha, gdzie mamy do czynienia ze specyficzną anatomią odchudzonych superbohaterów, ale według mnie dobrze sprawdzają się one właśnie w takich supermanowych realiach. O ile w niektórych komiksach można się przyczepić do jakości prac Hitcha, o tyle tutaj dostajemy produkt z tej wyższej półki. Duża też w tym zasługa inkera Kevina Nowlana, który wykańczając szkice Hitcha nadaje im przyjemny kształt.

SUPERMAN: THE LAST DAYS OF LEX LUTHOR to komiks, którego jedynym minusem jest tak naprawdę to, że trzeba było długo czekać na jego ukończenie. Poza tym widzę w nim praktycznie same plusy. Historia napisana przez Waida oraz zilustrowana przez wspomnianych wyżej twórców z Hitchem na czele, jest bowiem tak interesująco skonstruowana, że aż do samego końca absorbuje, angażuje, urzeka i nie sposób się od niej oderwać, zaś sam finał jak najbardziej dowozi. Opowieść, wobec której nie miałem jakichś szczególnie wygórowanych oczekiwań, a która dostarczyła wręcz eksplozję satysfakcjonujących doznań. Bardzo miła odskocznia i ogólnie jeden z atrakcyjniejszych komiksów traktujących o Lexie Luthorze, jaki miałem okazję przeczytać. 

-----------------------------------

Recenzja oparta na wydaniach zeszytowych, a konkretnie na SUPERMAN: THE LAST DAYS OF LEX LUTHOR #1 - 3 (lipiec 2023 - kwiecień 2025).

W lipcu ukaże się wydanie zbiorcze w twardej oprawie, które możecie przedpremierowo zamówić na ATOM Comics - klik.

Autor: Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz