wtorek, 19 sierpnia 2025

ABSOLUTE BATMAN VOL. 1: THE ZOO

Na początku sierpnia ukazało się pierwsze wydanie zbiorcze (jednocześnie w miękkiej i twardej oprawie do wyboru) w ramach serii ABSOLUTE BATMAN, zawierające kompletny inauguracyjny story arc składający się z sześciu zeszytów. Ongoing ten wystartował w październiku ubiegłego roku będąc pierwszym komiksem z nowej linii wydawniczej, gdzie akcja rozgrywa się w Absolute Universe - alternatywnym świecie stworzonym przez Darkseida. Nastąpiło to w one-shocie DC ALL IN SPECIAL #1. ABSOLUTE BATMAN to owoc współpracy scenarzysty Scotta Snydera, rysownika Nicka Dragotty, kolorysty Franka Martina oraz liternika Claytona Cowlesa, którzy zaprezentowali nam autorską wersję przygód Mrocznego Rycerza. Te sześć zeszytów zawartych w zbiorze zatytułowanym THE ZOO to już wystarczająco dużo materiału i dobra próba, aby móc stwierdzić, czy wymienieni twórcy stanęli na wysokości zadania, czy zachwyty wielu krytyków są uzasadnione, i czy faktycznie warto się tą serią zainteresować.

Gotham City terroryzowane jest w brutalny sposób przez Czarną Maskę oraz jego zabójczy gang zwany Party Animals. W mieście walkę ze złem prowadzi zamaskowany mściciel w stroju nietoperza, który na własną rękę chce przywrócić porządek i powstrzymać Czarną Maskę. Ale nie jest to Batman, do którego przywykliśmy. Nie ma miliardów na koncie, nie ma jaskini, nie ma też kamerdynera u swego boku, a zamiast obracania się w wyższych sferach, egzystuje w tych bardziej zaniedbanych dzielnicach. Tymczasem do Gotham przysłany zostaje agent Alfred Pennyworth z MI6, aby rozeznać się w panującej na miejscu sytuacji. Konfrontacja Alfreda i Batmana jest nieunikniona, gdyż ten pierwszy nie popiera metod działania Człowieka Nietoperza. Czy uda się doprowadzić do współpracy? Ile krwi po obu stronach będzie trzeba przelać i ile dokonać zniszczeń, aby Mrocznemu Rycerzowi udało się ostatecznie rozprawić z Romanem Sionisem?

Powrót Scotta Snydera do batmanowego zakątka DC część osób ucieszyło, ale pewnie tyle samo, a może nawet więcej - wręcz zaniepokoiło. Osobiście mam mieszane uczucia odnośnie jego poprzednich bat-historii, z których niektóre były rewelacyjne, jak BLACK MIRROR, czy saga poświęcona Trybunałowi Sów z początku New 52, ale po mocno wymęczonej lekturze DARK NIGHTS: METAL byłem wręcz zadowolony, że Scott wreszcie usuwa się w cień i daje się wykazać innym w temacie Człowieka Nietoperza i całego DCU. Teraz Snyder powraca jako główny architekt linii Absolute Universe i z głową pełną nowych pomysłów, które na pierwszy rzut okaz niezbyt mnie przekonały (WTF? co to za dziwny nakoksowany typ ze śmiesznym logo, który pojawił się na pierwszej promocyjnej grafice?), ale bardzo szybko stałem się fanem jego nietypowego, świeżego podejścia do Batmana z alternatywnego świata. I tak pozostaje po dzień dzisiejszy, gdy z dużym podekscytowaniem czekam na kolejne odsłony tej serii (w momencie pisania recenzji ukazało się 10 zeszytów), która może i nie jest pod względem fabuły jakościowo z tej najwyższej półki, ale cholernie dobrze się to śledzi i na to patrzy, zaglądając w kolejne karty, jakie wykłada na stół scenarzysta. Snyder umiejętnie żongluje wątkami i postaciami, krok po kroku rozwijając wykreowany przez siebie świat. Widać, że działa długofalowo, ma konkretnie rozpisany plan i na wszystko/na każdego przyjdzie swój czas. Takie tempo i budowanie napięcia w zupełności mi odpowiada.

Batman zaprezentowany przez Snydera i Dragottę różni się od klasycznej wersji, będąc - a jakże - absolutnie inny od tego, do którego na co dzień przywykliśmy. Posiada zmodyfikowany origin, czy też odmienne metody postępowania, natomiast jego główny cel i obrana misja pozostają w sumie niezmienione - walka o piękniejsze i lepsze Gotham dla siebie i innych. Bruce to syn nauczyciela, który jako dziecko podczas wycieczki do zoo doświadczył wielkiej traumy, horroru, straty (pojawia się istotny twist odnośnie Wayne'ów), co na zawsze wpłynęło na jego dalsze życie, i co w konsekwencji doprowadził odo Narodzin Mrocznego Rycerza. Bruce jest nie tylko wysportowanym, wysokim młodym człowiekiem, który imponuje swoją sylwetką wypracowaną na siłowni (tak, jest ekstremalnie wielki, ale to wszystko mięśnie, a nie nadwaga). To także niezwykle inteligenta postać, która m.in. własnymi rękami buduje miasto i wymyśla strój nietoperza nafaszerowany nietypowymi, licznymi gadżetami. Posiada te liczne 'jaskinie' rozsiane po całym mieście. W trakcie pierwsze historii poznajemy kolejne asy, jakie Batman trzyma w rękawie i jak wiele możliwości oraz niespodzianek dla przeciwnika wiąże się z tym kostiumem. Nawet niezbyt efektownie prezentujący się symbol nietoperza na klacie odgrywa swoja konkretną rolę. Nigdy nie wiadomo, czym czytelnik zostanie w tej kwestii zaskoczony.

Takiego Mrocznego Rycerza jeszcze nie widzieliśmy, bardziej brutalnego (choć co ważne nadal nie zabija) i nieprzewidywalnego, jeśli chodzi o sposób prowadzenia walki. Jego potyczki z Party Animal są mocno widowiskowe, krwawe, pełne wybuchów, a do tego nie waha się obciąć komuś dłoni, czy z szyderczym uśmiechem na twarzy sprzedać kopniaka dzieciakowi na jachcie Czarnej Maski. To nie jest klasyczna wymiana ciosów, tylko bardziej prawdziwa wojna, na której Batman nie ma hamulców (co widać m.in. w zeszycie 6), na której ze względu na swoje niewielkie doświadczenie i gorącą głowę często obrywa, ale wychodzi z tego jeszcze silniejszy. Wojna, na której posiada nawet własny bat-czołg (!?), którego geneza na tę chwilę nie jest znana. Z jednej strony może to wszystko w wielu momentach wyglądać dziwnie, czy momentami komicznie, ale wydaje się adekwatne do panujących warunków (wszak jest to bardziej ponura wizja świata, do której swoją rękę przyłożył Darkseid) i doceniam pomysłowość i oryginalność twórców.

Przez większą część obserwujemy całość z dosyć nietypowej perspektywy, gdyż narratorem jest tutaj obserwujący początkowo wszystko z ukrycia Alfred, którego zawsze miło widzieć w świecie żywych. To właśnie razem z nim zapoznajemy się z sytuacją rozgrywającą się w tym alternatywnym Gotham, i z którym odkrywamy sekrety dotyczące życia Bruce'a Wayne'a. Podobnie jak Alfred, w komiksie pojawia się wiele innych znanych bywalców Gotham, tyle że w nowym, mniej lub bardziej podrasowanym wydaniu. Duży wpływa na kształtowanie się tej wersji Batmana/Bruce'a mają zwłaszcza jego... matka oraz grono najbliższych przyjaciół z dzieciństwa, czyli Ozzie, Harvey, Eddy, Waylon oraz Selina. Są to drastyczne zmiany w porównaniu chociażby z głównym kontinuum, ale jakże zaskakująco udane. Bardzo podoba mi się wybór takiego oryginalnego supporting cast.

Snyder i spółka stawiają przede wszystkim na to, aby wszystko było przesadnie duże, ekstremalne, żeby było głośno, kolorowo, wybuchowo, momentami wręcz absurdalne i budzące śmiech, a innym razem przerażające, niczym wyjęte z jakiegoś horroru. Dominujące w komiksie dynamiczne sceny akcji przeplatane są w umiejętny sposób spokojniejszymi wstawkami. Mamy okazję podejrzeć życie prywatne Bruce'a, czy za sprawą flashbacków prześledzić tragiczne fakty z dzieciństwa, ciepłe chwile spędzone z rodzicami, a także pierwsze próby tworzenia stroju nietoperza. Dzieje się naprawdę sporo, zasypani zostajemy wieloma informacjami, a co najważniejsze - pojawiają się nowe, liczne pytania, na które chce się jak najszybciej poznać odpowiedzi. W miarę pochłaniania kolejnych rozdziałów apetyt rośnie. 

Wiele się dzieje na przestrzeni tych sześciu numerów, a jakby tego było mało wisienką na torcie okazuje się ostatnia strona i te trzy, niezwykle intrygujące, mocne kadry z udziałem Jokera. Generuje to zdziwienie na twarzy czytelnika oraz liczne pytania, na które jak najszybciej chce się poznać odpowiedzi. 

A jak to wygląda wizualnie? Otóż Dragotta moim skromnym zdaniem odwalił naprawdę dobrą robotę, tworząc przyjemną w odbiorze szatę graficzną, do której łatwo się przyzwyczaić, i która na dłużej pozostaje w pamięci. Oczywiście największe wrażenie robi jego wersja samego Batmana, którego potężna sylwetka zdecydowanie dominuje na kadrach, w których się pojawia. Dodatkowe wrażenie robi mocne cieniowanie w wielu miejscach, co potęguje poczucie, że główny bohater to budząca strach swoim wyglądem postać. Liczne widowiskowe sceny akcji z udziałem nowego Batmana i sposób, w jaki wykorzystuje swoje liczne nowe gadżety to te fragmenty, które miały i rzeczywiście stanowią o sile warstwy wizualnej. Jest tutaj spore urozmaicenie, gdyż nigdy nie wiadomo, jak zachowa się i jakiego asa z rękawa wyciągnie Człowiek Nietoperz.

Artysta zarzuca nas dużą ilością mniejszych kadrów, co ma swój urok i okazuje się trafionym rozwiązaniem, pozwalając pokazać jeszcze więcej rzeczy na ograniczonej do tych 20 z hakiem stron przestrzeni pojedynczego zeszytu. Na plus zaliczę również design Czarnej Maski z tą wielką 'kulą do kręgli' na głowie oraz Alfreda. Swój urok i klimat mają również spokojniejsze sekwencje, a zwłaszcza poruszające flashbacki, celowo lekko zamglone.

Być może nie wszystkim bardziej pasujący do animacji styl Dragotty przypadnie do gustu, ale dla mnie to było duże pozytywne zaskoczenie, że akurat rysownika dysponującego taką (mniej poważną?) kreską wybrano do tego, aby przedstawić tak poważną, mroczną, pełną brutalnych scen i rozlanej krwi opowieść.

Czwarty, rozgrywający się w przeszłości zeszyt zilustrował gościnnie Gabriel Walta i z przykrością stwierdzam, że dla mnie był to najsłabiej narysowany rozdział. Zwłaszcza porównując do tego, co pokazał Dragotta, #4 wypadł po prostu przeciętnie.

ABSOLUTE BATMAN to komiks, którego w sumie nikt się nie domagał i nie potrzebował, ale bardzo szybko okazało się, że jest to taka wersja Mrocznego Rycerza, która mocno wciąga, bawi, intryguje i sprawia, że chce się sięgnąć po więcej. Dla mnie super, bo nie jest to powielanie po raz n-ty tych samych schematów, tylko ciekawa i przede wszystkim udana próba pokazania czegoś nowego i rzeczywiście świeżego w temacie Bruce'a Wayne'a/Batmana. Dobrze się bawiłem śledząc tę opowieść, chłonąc różne twisty fabularne, patrząc na momentami wręcz absurdalne i komiczne rozwiązania zaproponowane przez scenarzystę oraz czując potrzebę, aby sięgnąć po więcej i dowiedzieć się, co dalej twórcy przyszykowali zarówno dla Bruce'a, jak i dla osób z drugiego planu, a także jak wyglądają wersje innych postaci zamieszkujących Gotham z tego alternatywnego świata. Różne czytałem na przestrzeni lat alternatywne przygody Bruce'a Wayne'a/Batmana i eksperymenty związane z jego originem, zarówno lepsze, jak i gorsze. ABSOLUTE BATMAN już po pierwszym zeszycie pokazuje, że ta konkretna wizja zasługuje na danie jej szansy.

Sporo słodzenia, ale skoro coś mi się podoba, to nie może być inaczej. Bardzo przyjemna, typowo rozrywkowa seria, która jest (obok ABSOLUTE WW oraz ABSOLUTE MM) w moim top 3 serii z Absolute Universe. Jest dobrze, a dalej robi się jeszcze ciekawiej, dlatego jak najbardziej polecam ten komiks, jeśli jeszcze nie mieliście okazji go przeczytać, czy to w postaci pojedynczych zeszytów, czy w formie zbiorczej. Fajna alternatywa i coś, w co można praktycznie wejść z marszu, bez wcześniejszego podpierania się innymi komiksami.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów ABSOLUTE BATMAN #1 - 6.

Omawiany komiks kupicie oczywiście w ATOM Comics.

Autor: Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz