Jeśli serial to dla was zbyt mało i macie apetyt na więcej przygód Peacemakera, to znajdziecie je np. w komiksie PEACEMAKER TRIES HARD! Jest to bardzo udana mini seria z roku 2023 (łącznie 6 zeszytów), za którą odpowiada duet Kyle Starks (scenariusz) i Steve Pugh (rysunki). Klimat panujący w tym komiksie jest zbliżony do tego, co w serialu stworzonym przez Jamesa Gunna, chociaż nie jest częścią tego uniwersum.
Peacemaker aktualnie przebywa na zwolnieniu warunkowym i stara się na swój sposób prowadzić normalne życie, chcąc przy tym zyskać w oczach innych miano superbohatera. Problem w tym, że ludzie albo kompletnie go nie znają, albo nie chcą znać i celowo unikają, przez co czuje się odrzucony. Jego życie nabiera nowego sensu w momencie, gdy podczas jednej z akcji zleconych przez Waller trafia na psa przybłędę i bierze go pod swoje skrzydła. Radość trwa krótko, gdyż jego ukochany buldog francuski zostaje porwany przez pewnego złoczyńcę, który chce w ten sposób zmusić Smitha do wykonania za niego brudnej i niebezpiecznej roboty. Rozpoczyna się szalona przygoda pełna niespodziewanych zwrotów akcji, nieoczekiwanych postaci oraz dużej porcji specyficznego, czarnego humoru. W dodatku w komiksie przewija się gościnnie - w większej lub mniejszej roli - całkiem spora grupa mniej lub bardziej znanych postaci ze świata DC.
Historia jest dosyć uniwersalna, zamknięta i tak naprawdę nie jest tutaj wymagana jakaś wiedza odnośnie tego, kim jest tytułowy bohater. Kyle Starks zadbał bowiem o to, aby nikt nie czuł się na starcie zagubiony, wszystko jest jasno i klarownie wyłożone odbiorcy. Christopher Smith to facet, którego wszyscy traktują z przymrużeniem oka, dla większości to po prostu tępy osiłek, z którym współpracują tylko wtedy, kiedy są do tego zmuszeni. Są takie momenty, gdy czytelnikowi robi się go nawet żal, bo jego życie prywatne jest dosyć przygnębiające, a on sam potrafi z wielkiego macho zamienić się w jednej chwili w zwykłą beksę. Jest tutaj zatem spora huśtawka emocjonalna.
Tempo prowadzenia opowieści jest dosyć intensywne, szybko przemieszczamy się z miejsca na miejsce, pełno też dziwacznych i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Jest śmiesznie, ale jednocześnie poważnie i momentami nawet dosyć brutalnie. Nie wszystkim udaje się zachować życie do samego finału. Dostajemy sporo żartów/żarcików sytuacyjnych, absurdalnych scen i momentów, które razem wzięte stanowią główną zaletę tej satysfakcjonująco zakończonej historii. Niektóre kwestie i zachowania są tak uroczo głupie, że aż zabawne.
Steve Pugh to właściwa osoba na właściwym miejscu, jeśli chodzi o stronę wizualną. Uwielbiam jego styl, zwłaszcza że kładzie duży nacisk na ekspresję twarzy poszczególnych postaci. Dzięki temu sprawdza się idealnie w warunkach, gdzie mamy do czynienia z historiami o humorystycznym zabarwieniu. Widać, że przychodzi mu to z lekkością i łatwością. Jest sporo genialnych mniejszych kadrów, które wywołują banana na twarzy podczas czytania.
Naprawdę przyjemna rzecz, która powinna przypaść do gustu wszystkim tym, którzy pokochali serialową wersję Peacemakera, w którego wciela się John Cena.
Jest jeszcze jeden komiks z udziałem Peacemakera, który można sobie w formie ciekawostki przyswoić. PEACEMAKER PRESENTS: THE VIGILANTE/EAGLY DOUBLE FEATURE! to licząca pięć numerów tegoroczna mini seria z Black Label. Akcja umiejscowiona jest pomiędzy pierwszym i drugim sezonem serialu, którego stanowi uzupełnienie, ale nie jest to jednocześnie nic kanonicznego i obowiązkowego, żyjąc sobie własnym życiem ;)
Pierwotnie całość miała zakończyć się w lipcu, ale tak się nie stało. Ostatni zeszyt złapał sporą obsuwę i ukaże się w najbliższą środę.
Komiks składa się z dwóch równolegle toczących się opowieści, przy których konsultantem był James Gunn. Pierwsza z nich skupia się na przygodach Vigilante, za które odpowiadają Tim Seeley (scenariusz) oraz Mitch Gerads (rysunki). Chris zapomniał o umówionym spotkaniu z Adrianem, ale zamiast przyznać się do tego (i że wybrał wakacje z Orzełkiem), wkręcił swojego kumpla, że został porwany przez geniusza zbrodni Controllera i jego armię robotów. Vigilante bierze sprawę na poważnie i wyrusza na poszukiwania swojego przyjaciela. W tej stosunkowo prostej historii znajdziemy dużo absurdalnego humoru, rozlanej krwi, trupów gangsterów oraz dziwacznych sytuacji, z których jedne śmieszą, a inne niekoniecznie. Głownie jest to jedna wielka rozpierducha z bardzo dobrymi rysunkami Geradsa.
Lepiej prezentuje się druga historia, w ramach której Peacemaker i jego skrzydlaty przyjaciel udają się na małe wakacje na Alaskę. Scenariusz pisze Rex Ogle, zaś ilustracje to zasługa Matteo Lolli. Obserwujemy porwanie załogi samolotu i wykorzystanie pasażerów jako zwierzynę w organizowanym cyklicznie polowaniu przez członków Ligi Zabójców. Też jest krwawo i brutalnie (zamiast pistoletów w ruch idą bardziej miecze), ale ciekawiej zaplanowane, przez co przyjemnie się to obserwuje. Klimatycznie opowieść ta jest mocno zbliżona do tego, co widzieliśmy w serialu, bardzo dobrze napisany zostaje główny bohater, a pole do popisu dostaje także Orzełek. Znalazłem tutaj sporo udanych scen (jest nawet pierścień Flasha!) i specyficznego czarnego humoru, który zdecydowanie trafił w moje gusta. Rysunki ok, chociaż plansze Mitcha Geradsa robią zdecydowanie większe wrażenie.
Jak już wspomniałem, cały czas czekamy na ostatni rozdział obu historii, ale już na podstawie tych dotychczasowych czterech numerów widać, że jest to dosyć nierówny komiks. Z jednej strony takie sobie przygody Vigilante'a, a z drugiej naprawdę udane perypetie duetu Chris/Eagly.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz