niedziela, 3 czerwca 2018

WKKDC #47 - POWRÓT BARRY'EGO ALLENA


Już przy okazji recenzji URODZONEGO SPRINTERA w WKKDC #25 wspominałem, że na łamach kolekcji czeka nas jeszcze jedno spotkanie z Flashem widzianym oczami Waida. Druga dłuższa historia opowiedziana przez tego scenarzystę, od razu zapisała się złotymi zgłoskami w historii komiksu, a przez wielu zaliczana jest do grona najlepszych z udziałem Flasha, jakie kiedykolwiek powstały. POWRÓT BARRY'EGO ALLENA to w dużej mierze wyjście naprzeciw oczekiwaniom fanów, którzy w tamtym okresie domagali się co raz częściej powrotu Flasha numer dwa (pierwszym był oczywiście Jay Garrick) do uniwersum DC. Waid przy pomocy rysownika Grega LaRocque zdecydował się zatem na odważny ruch i sięgnął po tę legendarną postać, która wydawałoby się jest cały czas niedostępna i taka powinna jeszcze długo pozostać. Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania. O tym komiksie mówi się w samych superlatywach, albo wcale. Skąd te zachwyty?

Pomiędzy tomem 25 a 47 powstała niewielka luka, która jednak nie ma jakiegoś dużego wpływu na połapanie się w wydarzeniach, jakie zastajemy na początku lektury. Historia jest bowiem tak przystępnie ułożona, że sprawdza się dobrze jako osobny twór. Wally zdążył w tym czasie wspólnie z Aquamanem powstrzymać Marine Maruder, stoczyć bój z odrodzonym Abrą Kadabrą w dalekiej przyszłości, czy też na łamach crossa z serią GREEN LANTERN stawić razem z Halem Jordanem czoła Groddowi oraz Hectorowi Hammondowi. Na koniec zaś walczył ze złoczyńcą znanym jako Alchemist. I to właśnie w konsekwencji niedawnego starcia z tym ostatnim przeciwnikiem otwiera się "furtka", przez którą do świata żywych powraca niespodziewanie Barry Allen, stając się najlepszym gwiazdkowym prezentem, jaki jego bliscy mogli sobie wymarzyć. Od początku wydaje się, że coś tu jest nie tak i zaistniała sytuacja jest zbyt piękna, aby mogła być prawdziwa. Czytelnik jest przygotowany na nagły zwrot akcji, gdyż jak większość osób się orientuje, Barry Allen na swój prawdziwy powrót będzie musiał poczekać jeszcze kilkanaście lat. Nastąpi to na łamach FINAL CRISIS w roku 2008.

Wszyscy szanowali i kochali Barry'ego Allena/Flasha, który był prawdziwym ulubieńcem tłumu. Dla Wally'ego był przede wszystkim nauczycielem, mentorem i niedoścignionym wzorem, który od zawsze pragnął naśladować. Barry cierpi na częściową amnezję, próbuje odnaleźć się w nowych realiach, gdzie lukę po poprzednim Flashu wypełnił jego następca. Pierwsze wspólne akcje dostarczają kilka fajnych smaczków, ciekawe dialogi oraz podkreślają, jak bardzo różnią się od siebie obaj superbohaterowie. Waid zaskakuje odbiorcę w momencie, gdy Allenowi puszczają nerwy i z bohatera przeobraża się w głównego złoczyńcę tej historii. Barry za wszelką cenę chce przypomnieć o sobie światu, ale robi to w zupełnie inny sposób, niż można by się spodziewać. Wally przeżywa chwilowy kryzys, zaś scenarzysta wykorzystuje ten moment przywracając do gry, eksponując na pierwszy plan zapomnianych sprinterów - Johnny'ego Quicka oraz Maksa Merkury'ego. Swoje ważne pięć minut otrzymuje również Jay Garrick.

Cała historia jest dobrze rozpisana od początku, aż do samego końca. Właściwie nie ma słabszych, nudnych momentów. Zachwycają w niej przede wszystkim inteligentne dialogi, emocjonalne sceny, nawiązanie do dziedzictwa Flasha, a także przede wszystkim przemiana, jak zachodzi w Wallym. Od tej pory bohater ten dorasta i wychodzi z cienia Barry'ego, w którym od początku swojej kariery jako Flash był niejako uwięziony. Wally przekonuje się do własnych umiejętności i dzięki temu staje się przez ludzi bardziej kochany oraz doceniany, niż poprzedni Flash. Również przez czytelników. Wyrabia sobie własną markę odcinając się od dokonań Barry'ego. Dopiero na łamach tego komiksu West symbolicznie przemienia się w Kid Flasha we Flasha. Z dzieciaka w prawdziwego mężczyznę.

Samo wyjawienie prawdy na temat powrotu Barry'ego wydaje się logicznym posunięciem scenarzysty (Mark Waid jest tutaj zdecydowanie w swojej szczytowej formie), ale z drugiej strony nie stanowi jakiegoś wielkiego zaskoczenia dla tych, którzy bardziej obeznani są w świecie komiksowego Szkarłatnego Speedstera. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że początkowo to Bart Allen/Impulse miał okazać się fałszywym Flashem, ale ostatecznie wspomniana postać zadebiutowała dopiero na łamach FLASH #92.

O rysunkach napiszę krótko, ponieważ nie zmieniła się moja opinia przytoczona przy okazji oceny URODZONEGO SPRINTERA. Ilustracje zaliczam do grona tych raczej neutralnych, które nie przeszkadzają w lekturze, ale też nie rzucają jakoś specjalnie na kolana. LaRoque z pomocą inkera oraz kolorysty oddaje dosyć szczegółowo przebieg wydarzeń i trudno im zarzucić jakieś zaniedbania. Dobrze podkreślono różnice w strojach Wally'ego oraz Barry'ego, gdzie bardziej nowoczesny wygląd Westa robi większe wrażenie, niż oldskulowy już kostium jego mentora.

Rzućmy jeszcze okiem na koniec tomu, gdzie jak zwykle czeka na nas przedruk historii sprzed kilku dekad. Tym razem jest to komiks z roku 1967, na łamach którego dochodzi do pierwszego wyścigu pomiędzy Człowiekiem ze Stali a Szkarłatnym Speedsterem. Trzy razy runda dookoła świata w szczytnym celu, a korzyść z takiego wydarzenia chcą mieć również nieuczciwi bukmacherzy. Jest to jedna z tych oldskulowych historyjek, które akurat warto znać. Ilustracje Curta Swana, choć trącą przysłowiową myszką, prezentują się całkiem fajnie, jeśli porównamy je do wyczynów innych artystów z tego samego okresu.

Od dłuższego czasu nawet nie staram się wynajdować w tomach WKKDC na siłę błędów w tłumaczeniu, czy też literówek. Pod tym względem wydawca według mnie się mocno poprawił, w stosunku do pierwszych albumów. Część osób może uznać za błąd umieszczenie na tylnej stronie okładki informacji, iż w skład albumu wchodzi materiał z THE FLASH #72-79. Jest to akurat prawda, gdyż pierwsza strona w tym komiksie pochodzi właśnie z #72 (konfrontacja z Alchemistem), zaś druga to finałowa scena z utrzymanego w świątecznym klimacie #73. W stopce redakcyjnej wewnątrz tego tomu figuruje z kolei już błędnie #74 - 79 ;) Pomylono natomiast rok wydania umieszczony na tylnej okładce i zamiast 1993 widnieje jak byk 1999.

POWRÓT BARRY'EGO ALLENA to pozycja absolutnie obowiązkowa dla każdego miłośnika przygód Flasha. Świetnie napisana, przyjemnie zilustrowana, niezwykle emocjonalna i trzymająca w napięciu do samego końca. Istotny punkt w rozwoju Wally'ego Westa, który definiuje jego dalsze poczynania zarówno w życiu osobistym, jak i w roli superbohatera. Mark Waid udowadnia w tym komiksie, jak genialnym jest scenarzystą, i jak dobrze potrafi wczuć się w pisaną przez siebie postać. Miejsce PBA pośród Wielkiej Kolekcji Komiksów DC jest ze wszech miar zasłużone. Jeśli przypadły Wam do gustu historie z tej oraz z 25 odsłony WKKDC, to odsyłam do zapoznania się z całym runem Waida w ramach serii THE FLASH. Kilka pierwszych tomów jest już dostępnych w postaci pogrubionych wydań zbiorczych. Nie będziecie żałować wydanych pieniędzy.

Ocena: 5,5/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE FLASH vol. 2 #74 - 79, oraz SUPERMAN vol. 1 #199.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz