Nieco ponad rok przyszło
nam czekać na drugi tom zbierający pierwszy run Grega Rucki na łamach serii
WONDER WOMAN. Premierowy oceniłem bardzo wysoko, nazywając go najlepszym
komiksem z udziałem naszej ulubionej Amazonki, jaki dotąd ukazał się w Polsce.
Chociaż od tego czasu fani Diany otrzymali dokładnie pięć nowych komiksów z jej
udziałem (trzy z Odrodzenia i dwa z WKKDC, z czego jeden zawierający pokaźny
fragment niniejszego tomu), pozwolę sobie podtrzymać swoją opinię. To był
najlepszy tom, dopóki nie ukazał się kolejny. Druga odsłona tej serii stawia
nacisk na zupełnie inne elementy superbohaterskiego fachu Diany i chociaż nadal
z przyjemnością wracam do tomu premierowego, to jednak przy tym bawiłem się
znacznie lepiej.
WONDER WOMAN: GREG RUCKA
TOM 2 zawiera trzynaście zeszytów z przygodami tytułowej bohaterki i jak już
wspomniałem, aż osiem z nich ukazało się na łamach 41 tomu WKKDC, który
zawierał historię OCZY GORGONY. Oczyma wyobraźni już widzę lament osób,
narzekających na legendarny już współczynnik wyliczany na podstawie podzielenia
ceny przez ilość stron, ponieważ tamten tomik kosztował 42 złote, zaś ten
niecałe 110 złotych, nie będąc nawet dwukrotnie większej objętości, ale mi
nawet przez myśl nie przeszło postawienie na wersję z kolekcji wydawnictwa
Eaglemoss. Nie tylko dlatego, że zależało mi na spójności wydań na półce, ale
także przez to, że wydanie z WKKDC urywa się w pewnym dość istotnym momencie,
który tom od Egmontu już podejmuje. Kupno tomu kolekcji skutkowałoby albo
dziurą pomiędzy wydarzeniami z zeszytu #213 i #218, albo koniecznością zakupu
WONDER WOMAN TP: LAND OF THE DEAD (przy czym życzyłbym Wam wtedy powodzenia, bo
byłoby potrzebne). Sam omawiany dziś komiks to oczywiście pozycja z linii DC
Deluxe, zatem otrzymujemy tomiszcze w twardej oprawie z obwolutą i… to warte
podkreślenia, z niemal zerową ilością dodatków. Nie ma tu więc galerii okładek,
szkiców czy fragmentów scenariusza (buuuu), ale także nie ma tego kompletnie
niepotrzebnego posłowia autorstwa Kamila Śmiałkowskiego (jeeee). Dostajemy
tylko czysty komiks plus trzy strony reklam innych komiksów DC.
Jednakże historia
zawarta na łamach tego komiksu przemówiła do mnie już od początkowego etapu,
utrzymując wysokie zainteresowanie do samego końca. Główną część komiksu
zajmuje ta wydana już w WKKDC opowieść o walce Diany z Meduzą, która wzrokiem
zamienia wszystko w kamień. Wyzywa ona Wonder Woman na transmitowany na całym
świecie pojedynek na śmierć i życie, a Diana będzie musiała dokonać ogromnego
poświęcenia, by wygrać to starcie. Następnie połączy siły z Flashem, by pokonać
nietypowy duet Zooma oraz Cheetah, a wreszcie ponownie stanie się narzędziem w
starciu bogów Olimpu. Lecz tym razem takim, który zadecyduje o jego końcowym
wyniku.
Tym razem na łamach WONDER
WOMAN: GREG RUCKA TOM 2, wymieniony w tytule twórca nieco inaczej rozłożył
akcenty przedstawianej przez siebie historii. Poprzednim razem otrzymaliśmy
nieco więcej politykowania i nacisku na temat feminizmu oraz równouprawnienia.
Jak dla mnie doskonale zdało to egzamin, a wprowadzone wokół Diany postacie
znakomicie uzupełniały główną bohaterkę i stanowiły ciekawe rozwinięcie jej
świata. Oczywiście nie przyćmiło to elementów superbohaterskich oraz
mitologicznych, lecz trudno nie zauważyć, że tym razem jest ich zdecydowanie więcej.
Nie widzę w tym nic złego ani dziwnego. Rucka już poprzednim razem pokazał jak
jego zdaniem myśli i działa Amazonka, więc powtarzanie tego przez tuzin
kolejnych zeszytów mijałoby się z celem. Tym razem na bliższy plan wysuwają się
postacie dotąd czające się w cieniu, pojawiają się nowe (w tym między innymi
Wonder Girl, co mocno mnie ucieszyło), ale zarazem i zasygnalizowane wcześniej
wątki powolutku się rozwijają. Jestem ciekaw co Rucka planuje dla byłej Czarnej
Łabędzicy, bo ewidentnie widać, że ten element fabuły powróci w końcu ze
zdwojoną siłą.
Postawienie na większą
ilość akcji, czasem zresztą naprawdę monumentalnej, wykorzystanie elementów
suspensu i wytworzenie nieco innej dynamiki pokazało, iż twórca przez cały swój
run nie drepcze w miejscu. Niemniej po kimś takim jak Greg Rucka nie
spodziewałem się absolutnie niczego innego. WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 2 jest
pod kątem scenariuszowym wyraźnie inną odmianą komiksu superbohaterskiego od
poprzednika, ale nijak nie sprawia to, że lektura jest gorsza lub lepsza. Po
prostu inna, chociaż do mnie przemówiła mocniej.
Jeśli chodzi o rysunki,
to otrzymujemy tutaj prace kilku rozpoznawalnych artystów ze świata komiksów z
USA. Największą część zilustrowali Drew Johnson i Rags Morales (KRYZYS
TOŻSAMOŚCI), ale jest także zeszyt zilustrowany przez Seana Phillipsa,
sporadycznie udzielają się i inni twórcy. Taka mieszanka może być mocno
wybuchowa, ale udało się uniknąć momentów, w których przejście pomiędzy pracami
jednego i drugiego artysty raziły w oczy. Tom graficznie stoi na jednolitym,
stosunkowo wysokim poziomie, chociaż trudno nie zauważyć, że wszystkich
przyćmiewa J. G. Jones swoimi pracami na okładkach poszczególnych rozdziałów
oraz także i całego albumu. Ten artysta jednak tak ma, że lubi ukraść show,
nawet jeśli nie ilustruje środka komiksu.
Przed nami jeszcze
dziewięć numerów runu Grega Rucki i jestem ciekaw, jak DC ugryzie jego wydanie.
W tomie tym, który notabene jeszcze nawet nie pojawił się w zapowiedziach w
USA, pojawią się odniesienia do NIESKOŃCZONEGO KRYZYSU (premiera w Polsce pod
koniec sierpnia), zaś wspomniana ilość numerów jest odrobinkę mniejsza niż w
obu dotąd opublikowanych tomach. Jakkolwiek DC by tego nie zrobiło, czekam!
Głównie po to, by Egmont mógł wydać ten komiks u nas i tym samym przedstawić
kompletny, pierwszy run Grega Rucki przy Wonder Woman – jeden z najlepszych,
jaki ta bohaterka zaliczyła w swojej wieloletniej historii.
-------------------------------------------------------------------------------------
Opisywane
wydanie zawiera materiał z komiksów WONDER WOMAN vol. 2 #206-217 oraz THE FLASH vol. 2 #219.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
WONDER WOMAN: GREG RUCKA TOM 2 do kupienia w sklepie ATOM COMICS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz