wtorek, 3 lipca 2018

HARLEY QUINN tom 2: JOKER KOCHA HARLEY

Zdradzę Wam małą tajemnicę dotyczącą działalności DCManiaka. To, że wydawnictwo Egmont podsyła nam po jednym egzemplarzu recenzenckim każdego komiksu z DC już zapewne się połapaliście. Paczka trafia do mnie, zaś potem rozsyłam poszczególne albumy do konkretnych osób. Taki układ działa już od kilkudziesięciu miesięcy i generalnie spokojnie radzimy sobie z rozdysponowaniem tytułów pomiędzy recenzentów. Jeśli jednak zdarzy się, że pojawia się komiks, którego nikt nie chce ”przytulić”, obowiązek napisania tekstu spada na mnie, co nieraz kończy się tym, iż zmuszam się do przeczytania komiksu, który mnie totalnie nie interesuje i napisania o nim paru zdań. Jakoś tak dziwnie się składa, że za każdym razem gdy ostatnimi czasy coś takiego się zdarzyło, na okładce komiksu były dwa charakterystyczne słowa, od których już robi mi się niedobrze. Brzmią one: HARLEY QUINN.

Gdy w ramach inicjatywy Nowe DC Comics wydawnictwo Egmont zaproponowało czytelnikom solową serię z przygodami byłej narzeczonej Jokera, tym samym próbując powtórzyć wcześniejszy sukces premierowej odsłony przygód ”Deadpoola”, tytuł ten w ekipie DCManiaka stał się „niechciany” już po dwóch tomach i niewdzięczną rolę jej recenzenta przejąłem ja. Nie było to nic szczególnie przyjemnego, ponieważ tytuł ten okazał się tak słabiutki, jak mnie wcześniej ostrzegano i lektura każdego kolejnego tomu do najbardziej przyjemnych nie należała. Gdy nastało Odrodzenie i do pierwszego tomu nowej serii zgłosił się Dawid, cieszyłem się niezmiernie. Niestety, nasz redakcyjny tytan recenzji nie wytrzymał zbyt długo i ponownie mi przychodzi mierzyć się z przygodami Harley. Te nie zostały dotknięte zbyt mocno przez start Odrodzenia – ci sami autorzy musieli po prostu zacząć cisnąć dwa razy więcej scenariuszy miesięcznie, wraz z przejściem serii na tryb dwutygodnika. Jeśli jednak już w czasach New52 pisali bardzo słabe historie, których niedoskonałości przykryto sprawnymi sztuczkami marketingowymi (wrócę do tego później), to jak bardzo może być źle przy okazji Odrodzenia?

Już przy okazji serii z Nowego DC Comics zarzucałem HARLEY QUINN, że autorzy komiksu nie mają żadnego pomysłu na prowadzenie tej postaci i wymyślają coraz to głupsze przeciwności losu, by w istocie tworzyć opowieść skierowaną dla nastoletnich chłopców jarających się połową narysowanej piersi. Tak oto sparodiowano między innymi postać Popeye’a, następnie Deadpoola, a poprzednim razem próbowano ugryźć coś z tortu zwanego ”przemijająca moda na zombie”. Tym razem także nie ma co liczyć na coś oryginalnego, ponieważ regularnie jak z zegarkiem w ręku, znów wałkowany będzie temat dawnego związku Harley i Jokera. Jak na tytuł, który zapowiadał nowy etap w życiu tytułowej bohaterki, zaskakująco często twórcy postanawiają wracać do jej przeszłości. Tak było w drugim i piątym tomie poprzedniej serii, tak jest i na łamach JOKER KOCHA HARLEY. I podobnie jak za każdym wcześniejszym razem, tak i tutaj nietrudno przewidzieć w jakim kierunku podąży historia. Serio, jeśli końcowy twist dotyczący Jokera na kimkolwiek zrobił wrażenie, to może mi być tylko żal tych osób.

No ale tak, Joker wraca i wyrażą skruchę oraz chęć powrotu do Harley. Również zakochany w dziewczynie Red Tool postanawia zmierzyć się z Księciem Zbrodni. Zapowiada się kolejna krwawa rozpierducha bez większego sensu, bo jej finał jest do przewidzenia już po paru stronach. Po drodze dostajemy to co zwykle: niezbyt śmieszne dowcipy, główną bohaterkę co jakiś czas biegającą nago lub półnago, durnowaty drugi plan i bajeczki twórców, których scenariuszową niekompetencję doskonale przykryto jakiś czas temu działaniami marketingowymi. HARLEY QUINN cały czas jest reklamowane jako seria o nowoczesnej i wyzwolonej kobiecie z czym absolutnie się nie zgadzam, więc w zasadzie sam daję Wam otwartą drogę do nazwania mnie ”seksistą” czy innymi podobnymi, obraźliwymi bzdurami. Ale jakoś szczególnie się tego nie obawiam i będę pisać dalej. Wspomniane ”wyzwolenie” to nic innego jak pokazywanie Harley jako osoby z byle okazji zrzucającej z siebie ubrania i świecącej gołym tyłkiem, a zarazem kopiącej w mordę każdego, kto odważy się ocenić wygląd tych w zasadzie niemal podstawionych sobie przed nos pośladków. Zaś ”nowoczesność” objawia się pod postacią jak ognia unikania zobowiązań i odpowiedzialności, które zastępowane są ciągłą zabawą i spuszczaniem łomotu komu popadnie. Gdyby twórcy chociaż odrobinę spróbowali przedstawić to wszystko jako próby wychodzenia z traumy, którą wywołał powracający jak bumerang Joker, byłoby to jeszcze do zaakceptowania. Ale nic tu takiego nie ma miejsca. Harley jak i reszta postaci występujących w tym komiksie to płaskie i puste w środku wydmuszki, przedstawiana historia jest nudna, przewidywalna i zupełnie nieangażująca, a poziom żenady podczas czytania kolejnych rozdziałów wchodzi na zupełnie nowe poziomy. Ale co z tego, przecież i tak się sprzeda. Każdy kupiony egzemplarz tej serii przyczynia się do tego, że w ofercie Egmontu nadal znajduje się miejsce dla takich kupsztali. Shame on you!

Zdecydowanie najgorszy komiks z Odrodzenia, jaki ukazał się w naszym kraju. Unikać!
   
Krzysztof Tymczyński
                   
-----------------------------------------------------------------------------------------

HARLEY QUINN tom 2: JOKER KOCHA HARLEY zawiera oryginalne zeszyty HARLEY QUINN #8-13
      
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
  
HARLEY QUINN tom 2: JOKER KOCHA HARLEY do kupienia w ATOM COMICS

2 komentarze:

  1. W zupełności się zgadzam, aczkolwiek podziwiam twoją zdolność perswazji.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to pojechałeś:) W takim razie nawet się nie zbliżam do tej serii.

    OdpowiedzUsuń