Superbohaterstwo odwrócone
Brian K Vaughan rozpoczyna swoją EX MACHINĘ jak typowy komiks superhero. Mamy zwykłego, niewyróżniającego się niczym mężczyznę, który pewnego dnia podczas pracy ulega wypadkowi. I tak jak się już pewnie domyślacie, po tym incydencie zaczynają się u niego objawiać tajemnicze umiejętności. Zaczyna rozumieć mowę maszyn i urządzeń. Gdy już zapanował nad swoim darem, postanawia go wykorzystać, by pomagać ludziom. Przywdziewa kostium i zaczyna wieść życie „Ex Machiny”, które wcale nie jest takie łatwe, jak niektórym mogłoby się wydawać. Część osób uznaje go za zwykłego bandytę. Inni skandują jego imię i stają się wielbicielami. Jednak jak się szybko okazuję podobieństwa z innymi komiksami superhero na tym etapie się kończą. EX MACHINA to całkowite przeciwieństwo wszystkich superbohaterów. Przypomniał mi się cytat z KRYZYSU TOŻSAMOŚCI. Są to słowa Batmana „Wybrałem takie życie. Wiem, co robię. I każdego dnia mógłbym przestać. Ale nie dzisiaj. I jutro też nie”. I do takiego wyobrażenia superbohaterstwa jesteśmy przyzwyczajeni. Mimo wszystkich przeciwności bohaterowie w większości przypadków nie są w stanie zrezygnować z roli, jaką przyjęli. I nawet jeśli przechodzą na emeryturę, to po jakimś czasie powracają (przykładowo Bruce w POWROCIE MROCZNEGO RYCERZA). A co robi Ex Machina? Pewnego dnia porzuca jednak rolę zamaskowanego obrońcy i postanawia ubiegać się o urząd burmistrza Nowego Jorku. Stwierdza, że w ten sposób jest w stanie uratować o wiele więcej osób, działając zgodnie z prawem. Jednak nie spodziewał się tego, w jak śliskie bagno trafi. Musi na własnej skórze przekonać się, jak brudna jest polityka i nauczyć lawirować pomiędzy intrygami uknutymi przez jego przeciwników politycznych. Problemy jedynie rosną.
Vaughan nie skupia się na „superbohaterskim” etapie życia Mitchella Hundreda rzucając nam jedynie szczątkowe informacje o tym, co w tym czasie robiła Ex Machina. Bardziej interesują go zmagania, które podejmuje będąc burmistrzem. Są one może mniej efektowne niż sceny akcji z innych komiksów, lecz chyba o wiele efektywniejsze. Mitchell każdego dnia walczy o polepszenie jakości życia mieszkańców swojego miasta. Niestety nikt mu tego nie ułatwia. I prawica i lewica widzi w nim swojego wroga. Tylko czekają na każde potknięcie, by wykorzystać je do przejęcia władzy. Podczas gdy główny bohater lawiruje, by nie popełnić żadnego błędu, jednocześnie musi myśleć o tych wszystkich, którzy umierają na ulicach, głodują i walczą o przetrwanie kolejnego dnia. Również poruszany jest tutaj problem rasizmu, homofobicznych uprzedzeń. Vaughan stawia na zwykłe przyziemne sprawy, z którymi styka się każdy z nas. Zapis walki niepoprawnego idealisty wierzącego, że może coś zmienić? Być może. Ja odebrałem ten tom jako zaprzeczenie wszystkim komiksom superhero. Vaughan pokazuje, że wcale nie trzeba ubierać się w kostium i być mrocznym mścicielem, żeby być bohaterem. Jeśli spojrzymy na to z tej strony, okazuje się, że każdy może robić wiele dobrego w swoim otoczeniu. Wcale nie trzeba walczyć z kosmicznymi najeźdźcami chcącymi zdominować naszą planetę. Vaughan odrzucił cały patos, który charakteryzuje większość komiksów o superbohaterach. Dzięki czemu cała historia zyskuje na autentyczności. Oczywiście nie myślcie, że autor uraczył nas jedynie nudną polityką i sprawami socjalnymi. Demony przeszłości Mitchella obudziły się i powróciły ze zdwojoną mocą. Giną ludzie, na ścianach budynków pojawiają się tajemnicze znaki. A wszystkie tropy prowadzą do dnia, w którym Mitchell otrzymał swoje supermoce. I tu na scenę wkraczają wątki sci-fi. Całkiem na miejscu są skojarzenia z serialem "Z archiwum X". Vaughan nie ogranicza się do jednego gatunku. Wykorzystuje elementy charakterystyczne m.in dla kryminału, thrilleru politycznego i wspomnianego już science fiction, a to wszystko wpisane jest w opowieść superbohaterską.
Tony Harris utrzymał ten tom w typowo realistycznej konwencji i choć jego rysunki niczym szczególnym się nie wyróżniają, są miłe dla oka i w żaden sposób nie psują lektury. Vaughan w swoim dziele umiejętnie lawiruje, będąc wierny tradycji komiksowej przy jednoczesnym rozwijaniu jej i tworzeniu nowej jakości. Ma zupełnie nietypowy pomysł na gatunek, jakim jest superhero. Jeśli chcecie odpocząć od wszystkich Marveli, DC i doświadczyć czegoś innego to śmiało sięgajcie po Ex Machinę. Zobaczycie, że z tym gatunkiem można jednak zrobić coś więcej. Są jednak jeszcze twórcy, którzy chcą oprócz zapewnienia rozrywki coś przy tym powiedzieć i być może zmienić. Vaughan do takich należy i właśnie dlatego za każdym razem z miłą chęcią sięgam po jego kolejne dzieła. Jeśli przeczytało się kilka tytułów z jego dorobku, bardzo łatwo można odnaleźć punkty wspólne. Konwencja za każdym razem jest inna, lecz przesłanie pozostaje to samo. I ja tej małej krucjacie Vaughana, którą prowadzi swoimi dziełami niezmiernie kibicuję.
MC
EX MACHINA tom 1 zawiera oryginalne zeszyty #1-11
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
EX MACHINA tom 1 do kupienia w ATOM COMICS
Najlepsza praca Tony'ego Harrisa to Star Wars Special: C-3PO z 2016. Bardzo polecam jest w trzecim tomie Vadera od Egmontu.
OdpowiedzUsuń