czwartek, 28 lutego 2019

SUPERWOMAN vol. 3: THE MIDNIGHT HOUR

Po recenzji w formie gry paragrafowej, utworzyłem kolejny eksperymentalny tekst, tym razem o trzecim tomie SUPERWOMAN. Jest długi, dziwny i w dużej części nie na temat. Zapraszam.
   
Pewnego dnia, nie tak dawno, wracałem jak zwykle zmęczony z pracy. Nie myślałem wtedy o sprawach ważnych dla Świata, państwa, ani nawet województwa. Zastanawiałem się jedynie czy nie przetrzymałem już książki z biblioteki. Wyszedłem z autobusu i ruszyłem na piechotę jedną z bocznych ulic. Była tak samo spokojna i jednokierunkowa jak zwykle. Przechodząc obok kosza na śmieci coś przykuło mój wzrok. Była to nieduża, mocno zakurzona lampka elektryczna o jasnym abażurze. W jej środku nie było nawet żarówki. Zaciekawiło mnie dziwne czerwone znakowanie na obudowie. Zachciało mi się zobaczyć czy to logo któregoś z producentów elektroniki z czasów PRL-u. Wyciągnąłem z kosza lampkę i silnym ruchem ręki starłem kurz. Ku mojemu lekkiemu rozczarowaniu nie było to logo, ale kilka arabskich liter.

Już miałem odejść, ale nagle lampa rozbłysła, na chwilę mnie oślepiając. Kiedy mój wzrok doszedł do siebie, tuż obok mnie zauważyłem dziwną postać a dokładnie, to dwumetrowego mężczyznę w skórzanej kamizelce i spodniach od dresu. O jego twarzy ciężko coś powiedzieć ponieważ prawie cała była ona pokryta gęstym i czarnym zarostem. Na światło dzienne przebijały się jedynie życzliwe oczy, część nosa oraz grube zęby w lekko cytrynowym kolorze.
- Witaj, śmiertelniku. - Zaczął - Jestem dżinnem tej magicznej lampy. Mam wielką magiczną moc, spełniania cudzych pragnień. Czego sobie życzysz?
Do tej pory myślałem, że dżinny wychodziły z lamp oliwnych a nie elektrycznych, ale moja wiedza o arabskich legendach może być wybrakowana.
- Witaj... - odpowiedziałem zdziwiony, ale szybko oswoiłem się z sytuacją – Życzę sobie drogiego, czerwonego samochodu z czarnym koniem w logotypie!
Mężczyzna popatrzył na mnie z pewnym dystansem.
- Wiesz, mogę to spełnić, ale w twojej dzielnicy w ciągu tygodnia Ci takie auto ukradną. To może coś
innego?
Odpowiedź zaskoczyła mnie, ale w gruncie rzeczy, zdałem sobie sprawę, że jest prawdziwa.
- Chciałbym dostać na konto sto miliardów dolarów.
Dżinn znowu się skrzywił.
- No dobra. Tylko po czymś takim w ciągu jednego dnia przyczepi się do Ciebie CBŚ, KNF, NBP i pewnie jeszcze kilka instytucji.
Nasz dalsza rozmowa toczyła się już trochę szybciej.
- Wieczna młodość?
- Jak w wieku stu lat ZUS zrobi Ci kontrolę, to zabierze emeryturę i każe iść do pracy.
- Harem ze stoma tancerkami ?
- Będziesz miał dość po kilku minutach od chwili jak wszystkie naraz się rozgadają.
- Lek na malarię dla Afryki?
- Przecież już go wymyślili.
- Własna fabryka czekolady?
- Myślisz o malarii, a zapominasz o cukrzycy.

Strzelanie pomysłami wychodziło mi gorzej, niż sądziłem. Potrzebowałem się zastanowić. Magiczna
postać na szczęście mnie nie popędzała. Po dobrych kilku minutach przyszły mi dwa nowe pomysły. Zacząłem od większego z nich.
- Chciałbym, żeby przestano traktować poprawność jako rzecz nadrzędną i wciskać ją w nadmiarze wszędzie tam, gdzie się da.
Teraz to dżin na chwilę zamilkł.
- Nie zgadam się. - Odpowiedział w końcu - To ze względu na szwagra. Jest ważną postacią w handlu hurtowym, a nic tak nie napędza sprzedaży jak dziwne pomysły w społeczeństwie.
Westchnąłem. Pozostał mi ostatni pomysł.
- Chciałbym ... Chciałbym dostać komiks, który zapamiętam na długo.
- No i bardzo dobrze.
Po dżinie było widać, że właśnie się odprężył. Teatralnie klasnął i nagle w mojej ręce pojawiła się... reklamówka za dwadzieścia groszy. Jednym ruchem wyciągnąłem jej zawartość. Był to komiks SUPERWOMAN, a konkretnie trzeci i ostatni tom tej serii, o podtytule THE MIDNIGHT HOUR. Podniosłem wzrok i spojrzałem zdziwiony na Dżinna. Starł jak wcześniej, bez żadnego ruchu. Czytałem wcześniej dwa pierwsze tomy tej serii, ale nie bardzo mi się spodobały. Spojrzałem ponownie na okładkę. Nazwisko K.PENKINS w dolnej części informowało, że scenarzystka nie zmieniła się od poprzedniego tomu. Kto wie, może jej forma się nagle znacząco podniosła. Pozostało mi tylko otworzyć tomik i go przeczytać.

Opowieść zaczyna się z przytupem. Ukazana była napięta sytuacja pomiędzy Lexem Luthorem a Superwoman (Laną Lang) i monstrualnie wyglądającą postacią o nazwisku Amos Aimes. Po raptem trzech stronach palenia się pszenicy w Smallville i mówienia o czerwonym kryptonicie, komiks wprowadza retrospekcję. Zaprezentowana jest historyjka o dobrych relacjach między Laną a Amosem i Clarkiem Kentem w czasach młodości. Trochę mnie zdziwiło, że Lex też tam występuje, ponieważ wydawało mi się, że ta postać nie była powiązana ze Smallville. Gdybym czytał w domu, może bym to sprawdził, ale stojąc na dworze, nie bardzo miałem na to ochotę. Nieważne. Tak czy siak, retrospekcja kończy się bez puenty, a ja jako czytelnik wracam do współczesności, ponownie na palące się pole pszenicy. Pierwszy zeszyt kończy pojawienie się Supergirl, która jak się okazuje swoją obecnością psuje jeszcze bardziej jedność czasu i miejsca. W drugim numerze Lex znika, ale wątek Amosa jest kontynuowany. Dodatkowo, pojawia się jeszcze kosmiczna wojowniczka Maxima, walcząca z uzurpatorką do swojego tytułu. Jeszcze raz odrywam wzrok od wydania zbiorczego i spoglądam na dżinna. Może trzeba było życzyć sobie czegoś innego. Chociaż zacząłem chyba rozumieć, dlaczego magiczną lampę znalazłem akurat w koszu. Dżinn zareagował na moje spojrzenie odchrząknięciem, a ja wróciłem do lektury.

Historia w następnych czterech zeszytach dotyczy konfrontacji pomiędzy Superwoman a pewną sztuczną inteligencją. Jest ona przedstawiona jako robotyczna kobieta, potrafiąca tworzyć portale międzywymiarowe (chyba) i porywać przez nie ludzi. Szybko okazuje się, że jest powiązana z wątkiem z pierwszego tomu, co natychmiast przywołało moje złe wspomnienia o tamtym woluminie. Moje oko nie widzi tutaj nigdzie postaci Supergirl, ale Maxima pozostaje dalej, choć nie pełni istotnej funkcji. Po doczytaniu do końca historii i obejrzeniu dodanych alternatywnych okładek, jeszcze raz szybko przekartkowałem komiks raz jeszcze. Może pod wrażeniem dżina, nie wyłapałem początkowo ponadprzeciętnego piękna rysunków. Niestety ich jakość też nie jest bardzo wysoka. Nie przeszkadzają w opowieści, ale też jej jakoś specjalnie nie pomagają, zwłaszcza że zatrudnionych było tutaj kilku rotujących rysowników. Ewentualnie, mogę powiedzieć, że w drugiej połowie jest dużo ciemnych odcieni niebieskiego w tłach, ale nie wiem czy można to traktować jako zaletę. Zamknąłem tomik i odezwałem się do dżinna.
- Przyznaję, że takiej końcówki zupełnie się nie spodziewałem, ale nie wiem czy ten komiks jest dobry. Chyba jednak nie. Już mi bardziej podobał się poprzedni tom, chociaż też był średni.
Magiczna postać uśmiechnęła się.
- Chciałeś dostać komiks, który zapamiętasz na dłużej. A powiedz czy łatwo można zapomnieć o komiksie, który dostało się od magicznego dżinna.
Trochę się załamałem, aczkolwiek mężczyzna w pokrętny sposób miał rację. Stałem w miejscu patrząc się na magiczną postać. Nic nie chciałem mówić. Po prostu stałem, patrzyłem się i dawałem umysłowi ochłonąć. Minęła minuta, może dwie a może trzy. W końcu się przemogłem.
- A mogę chociaż dostać zniżkę na kebaba?
Dżinn klasnął w ręce z nieukrywana radością.
- No i w końcu mówisz z sensem. - Powiedział, po czym odszedł w nieznanym kierunku, pozostawiając mnie z kuponem zniżkowym w dłoniach.

O nieprzyjemnych wspomnieniach opowiadał
Kędzior

------------------------------------------------------------------
     
Omawiane wydanie zawiera zeszyty #13-18 oryginalnej serii SUPERWOMAN.
SUPERWOMAN vol. 3: THE MIDNIGHT HOUR do kupienia w ATOM Comics.

1 komentarz: