wtorek, 19 listopada 2019

BATMAN - DETECTIVE COMICS TOM 7: WIECZNI BATMANI

Na ten tom składa się jednozeszytowa historia „Proces Batwoman” w której członkowie Bat-rodziny podejmują decyzję w sprawie Kate Kane po tym co zrobiła w końcówce poprzedniego albumu. Resztę wydania zajmuje tytułowa historia, w której jedna z dotychczas drugoplanowych postaci pojawiających się w tej serii stara się na swój sposób powstrzymać przyszłość, z której pochodziła starsza wersja Tima Drake’a, nawet jeśli w tym celu będzie zmuszona zabić niektórych z bohaterów.

Pierwsza połowa tego tomu jest moim zdaniem rewelacyjna. W świetle ostatnich wydarzeń postaciami targają wątpliwości czy postąpili słusznie i czy dokonali właściwych wyborów. Dialogi, na których w dużej mierze oparta jest ta część są świetne. Dodatkowo czarny charakter całkiem przebiegle i z użyciem bardzo przekonujących argumentów stara się przeciągnąć na swą stronę Red Robina, a ponadto ma całkiem sprytny plan jak doprowadzić do konfliktu między Batmanem i pozostającymi przy jego boku pomocnikami a Kolonią, do której oprócz Batwoman dołączyli także Batwing i Azrael. Z kolei bohaterowie zamiast jak to zazwyczaj w podobnych sytuacjach bywa w komiksach superbohaterskich od razu rzucić się sobie do gardeł podchodzą do sprawy zdroworozsądkowo najpierw starają się ustalić co naprawdę zaszło. Niestety w drugiej połowie wszystko to zostaje błyskawicznie wyrzucone do kosza, kiedy to to czarny charakter, gdy nie wszystko idzie dokładnie po jego myśli przejmuje kontrolę na Bratem Oko i reszta komiksu jest już w większości jedynie nudną nawalanką z OMACami, a on sam traci wszelkie interesujące cechy i staje się kompletnie nijaki. Wspomniana druga połowa nie jest może jakoś tragicznie zła, ale po tym jak wysoko poprzeczkę zawiesił początek tego albumu, jest ona potwornie rozczarowująca.

Za ilustracje ponownie odpowiada cała plejada artystów, m.in. Eddy Barrows i Alvaro Martinez. Większość z nich pracowała tylko przy pojedynczych numerach i zazwyczaj spisali się całkiem dobrze choć raczej także nie wybijali się specjalnie ponad średnią. Jedynym, który rysował nieco więcej był Javier Martinez i co do niego mam najbardziej mieszane uczucia.  Wprawdzie postacie rysowane przez niego zostawiają sporo do życzenia, ale z kolei budynki wychodzące spod jego ołówka wyglądają nieraz iście obłędnie. Np. scena w której Batman zmierza do posiadłości Kane’ów to małe arcydzieło. Generalnie jednak stronę graficzną należy policzyć na plus.

Komiksy z odrodzenia przyzwyczaiły mnie już do bardzo ubogich dodatków, ale to co tym razem dostaliśmy w tym względzie jest po prostu śmieszne – otóż jest to „galeria” składająca się z JEDNEJ okładki.

Wielka szkoda, że James Tynion IV wyłożył się jak długi dosłownie na kilka metrów przed metą, bo w efekcie mimo bardzo udanego początku, tom jako całość jest co najwyżej przeciętny. Jego run przy tym tytule, choć nierówny to jednak ogólnie godny polecenia zasługiwał na lepsze zakończenie niż kolejne bezmyślne tłuczenie się po gębach przez kilka numerów.

Tomasz Kabza

Opisywane wydanie zbiera materiał z komiksów DETECTIVE COMICS #975-981 

Komiks do nabycia w sklepach Egmontu i ATOM Comics


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz