Jeśli czytaliście CZŁOWIEKA ZE STALI to pamiętacie, że
zakończył się on intrygującym cliffhangerem dotyczącym serii podpaleń w
Metropolis. W tym tomie bardzo szybko zostaje on wyjaśniony i fabuła skupia się
na głównym wątku, czyli działaniom tytułowej organizacji oraz nowego
przeciwnika Supermana – Red Cloud oraz śledztwu jakie w ich sprawie przeprowadza
Clark Kent.
Jeśli miałbym wskazać największa wadę tej historii byłaby to
posuwająca się w iście ślimaczym tempie fabuła. W zasadzie zebrane w tym
albumie 6 numerów służy jedynie przedstawieniu nowych przeciwników Człowieka ze
Stali i póki co niewiele z tego wynika. Niby bohater ściera się z Red Cloud aż
dwa razy, ale obie walki kończą się impasem. Dziwi też , zważywszy jak istotną
częścią CZŁOWIEKA ZE STALI było wysłanie Lois w kosmos w towarzystwie
Jonathana, że wraca ona na praktycznie natychmiast, bo już w 2 zeszycie tej
serii okazuje się, że jest ona na Ziemi już od jakiegoś czasu. W efekcie
wygląda to tak jakby Bendisowi zmieniła się koncepcja i starał się jak
najszybciej odkręcić część tego co stało się wcześniej. Gdy jednak przyjrzeć
się bliżej to można w tym tomie znaleźć wiele rzeczy które mogą się spodobać.
Jest tu sporo świetnych scen, np. ta w której podczas rozmowy z Lois musi ją na
chwilę opuścić by powstrzymać ucieczkę więźniów z Iron Heights, albo moja
ulubiona gdy pewien dzieciak jest świadkiem przeistoczenia się Clarka Kenta w
Supermana. Ponadto jest tu sporo ciekawych rozwiązań fabularnych i zwrotów
akcji. Także postacie poboczne takie jak nowi członkowie redakcji Daily Planet
czy wicekomendantka straży pożarnej, wprowadzone wprawdzie już w CZŁOWIEKU ZE
STALI, ale dopiero tu mające nieco większą rolę do odegrania wypadają bardzo
udanie. W końcu też, choć co do samej historii mam mieszane uczucia, to zgodzić
się muszę z jednym z cytatów na okładce, że Bendis rozumie postać Supermana i
to prawdę mówiąc jest dla mnie najważniejsze.
Odpowiedzialnością za rysunki w tym albumie dzielą się Ryan
Sook (3 numery) , Patrick Gleason (2 numery)
i Yanick Paquette (1 numer). I każdy z nich wypada tak dobrze, że aż
trudno mi wskazać faworyta. W każdym razie cały tom jest istną ucztą dla oka i
strona graficzna ciągnie zdecydowanie jego ocenę w górę. Cieszy mnie też, że
zmiana względem komiksów z Odrodzenia, dotycząca umieszczania teraz okładek
zeszytów pomiędzy kolejnymi numerami oraz dodatkowo także na końcu galerii
okładek alternatywnych, wygląda na permanentną.
Cieszy mnie, że przynajmniej na razie run Bendisa okazuje
się nie być tak złym jak słyszałem. Choć jego historiom daleko do ideału, to mają
na tyle dużo pozytywów, że czyta się je dobrze i mogę je z czystym sercem
polecić, tym bardziej że ilustrowane są prze grupę bardzo utalentowanych
rysowników.
Tomasz Kabza
Opisywane wydanie zbiera materiał z ACTION COMICS #1001-1006
Oryginalne wydanie tego tomu zostało zrecenzowane na blogu przez Dawida. Jego opinię możecie przeczytać tutaj
Komiks jest do kupienia w sklepach Egmontu i ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz