Prócz DCManiaka działam sobie jeszcze w United States of Komiks i to właśnie jako przedstawiciel tej drugiej inicjatywy wraz z kolegą zostaliśmy zaproszeni do łódzkiego EC1 na wystawę "Sztuka DC – Świt Superbohaterów". W dużym skrócie: warto, po stokroć warto! Wystawa potrwa do 2 lutego 2020 więc macie jeszcze trochę czasu by ją odwiedzić. Szczególnie mocno polecam termin 8 grudnia o 12:00. Wtedy to, będę jedną z dwóch osób, które będą oprowadzały po niej zwiedzających.
Wystawa wita nas przekrojem komiksowych plansz z poszczególnych lat, nadrukowanych na płótnie. I tu moje jedyne (!) ALE do wystawy: ich wybór. Czasem są to ikoniczne momenty, ale częściej bardziej przypadkowe. Dla przykładu z rocznika KNIGHTFALL wybrano akurat tę grafikę:
Niektóre eksponaty opatrzone są kodem QR. Ściągnijcie apkę "Sztuka DC. Świt Superbohaterów", która da Wam dostęp do dodatkowego kontentu czy to w trakcie zwiedzania czy już po -jeśli głód informacji nie zostanie zaspokojony w trakcie godziny spędzonej na wystawie (1-1,5 h to optymalny czas na dokładne obejrzenie wszystkich eksponatów).
Filmowe kostiumy robią wrażenie. Na mnie największe wywarły te z filmów z XX wieku.
Jeszcze większe WOW wzbudzają koncept arty i cokolwiek z BATMAS TAS - przy tym zapiszczałem po raz pierwszy (z dwóch).
Medium komiksowe było dla mnie najważniejszym elementem "Sztuki DC". Możliwość zobaczenia z bliska oryginalnych plansz autorstwa komiksowych legend to naprawdę ekscytujące doświadczenie. Zaskakująco dużo prezentowanych grafik jest autorstwa Carmine'a Infantino, Neala Adamsa, Jima Lee i Tima Sale'a.
Na wystawie znalazło się miejsce dla przekroju stylów i komiksowych epok. "Pokolenie TM-Semic" może być zaskoczone, że wycinek komiksów z lat 90-tych, jaki mieliśmy szansę poznać za dzieciaka nie ma tu silnej reprezentacji. Np. brak Kellye'ego Jonesa.
Komiksowym crème de la crème "Świtu Superbohaterów" było dla mnie zobaczenie na żywo fotorealistycznych prac Alexa Rossa (piszczałem po raz drugi). Jestem wielkim fanem tego artysty od czasu KINGDOM COME i wszystkie artbooki Rossa stoją na mojej półce. Obcowanie z bliska z planszami, gdzie spod akwarelowych farb widać ołówek było estetycznym przeżyciem najwyższej klasy.
Na koniec naszej przygody trafialiśmy do sklepiku gdzie nahajpowani po zwiedzaniu ograniczyliśmy nasze wydatki do katalogu wystawy. Koszt to 99 zł, ale nakład wynosi zaledwie 1000 szt.
Gdy jednak zobaczy się jakość zdjęć wykonanych telefonem - nienajlepsza przy sztucznym oświetleniu - to pamiątka w postaci albumu w dużym formacie zmniejsza ból spowodowany opróżnieniem portfela.
Cieszę się z możliwości oprowadzania po wystawie, bo to nie tylko okazja podzielenia się z innymi ciekawostkami, ale również możliwość by jeszcze raz wszystko zobaczyć.
Idźcie na wystawę. Polecam i zapraszam. Wydarzenie na fb znajdziecie tutaj.
Damian "Damex" Maksymowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz