niedziela, 3 listopada 2019

SUPERMAN OF SMALLVILLE

Wielokrotnie już powtarzałem, że tym co od dłuższego czasu najmocniej trzyma mnie przy komiksach od DC są rzeczy pochodzące z należących do wydawnictwa imprintów. No i jeszcze elseworldy, które w zasadzie dziś publikowane są wyłącznie pod szyldem którego ze wspomnianych oddziałów DC. Gdybyście mieli mnie zapytać o trzy absolutnie najbardziej lubiane przeze mnie komiksy, które nie są osadzone w głównym kontinuum, moglibyście się lekko zdziwić, ponieważ bez wahania wskazałbym tam TINY TITANS – rozpoczętą w 2008 roku serię autorstwa Arta Baltazara i Franco, opowiadającą o szkole podstawowej (zarządzanej przez dyrektora Deathstroke’a i gdzie sam Darkseid pracuje jako kucharz) w której uczą się Tytani. Ciepła, pomysłowa, przezabawna historia dała wydawnictwu DC aż dwie nagrody Eisnera i doczekała się 50 odsłon oraz dodatkowej miniserii. Duet twórców kontynuował pracę w tym dość charakterystycznym stylu i w wydawnictwie Dark Horse zajęli się serią ”Itty Bitty Hellboy”. Dziś jednak przyjrzę się nieco ich najnowszemu dziełu, czyli wydanemu przez DC Zoom SUPERMAN OF SMALLVILLE.

Clark Kent ma tutaj trzynaście lat i uczy się w szkole w Smallville. Później spędza czas ze swoimi przybranymi rodzicami na farmie, gdzie pomaga w najróżniejszych pracach, ale także jako tajemniczy Superman strzeże porządku na ulicach mieściny. Jego problemy rozpoczynają się wówczas, gdy losowe przedmioty zaczynają znikać z ulic Smallville i wszystko wskazuje na to, że robi to właśnie sam Clark. Tyle tylko, że jest on niewinny, wymyka się z domu i wraz ze swoimi przyjaciółmi: Lexem Luthorem, Laną Lang (przy której z tajemniczych powodów trudno mu kontrolować swoje moce) i Petem Rossem ruszają rozwiązać tę niezwykłą zagadkę.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy przy rozpoczęciu lektury SUPERMAN OF SMALLVILLE to fakt, że tym razem rysownik Franco dość mocno zmienił swój styl w porównaniu do przywołanego wcześniej TINY TITANS, które graficznie przypominało dziecięce bazgroły kredkami. Tutaj całość jest utrzymana w tonie, którego wyraźną próbkę widzicie na powyższej okładce i chociaż trochę zajęło mi przyzwyczajenie się do tej zmiany, to jednak z czasem zacząłem ją doceniać i dzięki temu warstwa graficzna nijak mi nie przeszkadzała podczas lektury. Co więcej, Franco doprowadzał do tego, że moje serce roztapiało się przy każdej scenie z krowami (które notabene nie mogą przy Clarku narzekać na nudę), a także i w momencie, gdy pewien inny zwierzak pojawił się na kartach komiksu SUPERMAN OF SMALLVILLE.

Niczym szczególnie nie zaskoczył za to Art Baltazar. I BARDZO DOBRZE! Bo oznacza to nic innego jak to, że w warstwie scenariuszowej jest mnóstwo miodu i cały komiks dzięki temu czyta się znakomicie. Nawet nie wiem co wyróżnić najmocniej – w pierwszym rozdziale mamy na przykład świetne sceny z radami papy Kenta dla młodego Clarka i tym jak niezgrabnie próbuje on je ominąć, co fajnie wytłumaczyło dlaczego chłopak był uważany za niezdarę. Podobnie rzecz ma się z wszystkimi scenami, gdy rozemocjonowany Clark ma problemy z utrzymaniem swoich mocy na wodzy. Nie tylko jest to przezabawne, ale również i zwyczajnie urocze. Superman w wykonaniu Baltazara i Franco to strasznie sympatyczny i dający się lubić chłopak. Zresztą, takich momentów jak te wspomniane jest tu znacznie więcej i bardzo przyjemnie czyta się to, jak Baltazar w swoim scenariuszu bez większego skrępowania bawi się pewnymi elementami mitologii Supermana i przybliża je najmłodszym czytelnikom.

No właśnie, najmłodszym. Komiksy z DC Zoom, jeśli dobrze pamiętam zapowiedzi, skierowane są do czytelników z przedziału 10-14 lat. SUPERMAN OF SMALLVILLE jest moim drugim w kolekcji komiksem z tej linii, zaś pierwszym było DEAR JUSTICE LEAGUE. Porównując oba te tytuły, bez wahania napiszę iż dzieło Arta Baltazara oraz Franco zdecydowanie lepiej dać do ręki komuś bliżej dolnej granicy wspomnianego przedziału, zaś ten drugi – na odwrót.

Czy SUPERMAN OF SMALLVILLE ma jakieś wady? Nie wiem czy można to za takową uznać, ale napiszę, iż porównując pozycję z DC Zoom ze wspomnianym na początku TINY TITANS, muszę stwierdzić iż Baltazar i Franco dostarczyli nam ciepłą, miłą, pouczającą i zabawną opowieść, która jednak swoim poziomem nie doskoczyła do ich wcześniejszych dzieł. SUPERMAN OF SMALLVILLE z pewnością spodoba się najmłodszym czytelnikom, ale chyba tylko im. Tymczasem zawsze dodatkowo doceniam te komiksy dla dzieciaków, przy których i dorośli mogą się znakomicie bawić. Mi, jako temu staremu koniowi, nieco więcej radości sprawiło jednak DEAR JUSTICE LEAGUE, chociaż muszę to podkreślić i pogrubić – oba te komiksy są w swojej kategorii naprawdę dobre.

Jakość wydania to standard tego imprintu dla dzieciaków. Dostajemy tu 128 stron w miękkiej oprawie, kieszonkowym formacie i cenie okładkowej wynoszącej raptem dziesięć dolarów. Fabuła zajmuje tu większość wspomnianej objętości, ale w ramach dodatków dostajemy tu tłumaczenie alfabetu Kryptońskiego (dwie strony) oraz bardzo obszerną zajawkę THE SECRET SPIRAL OF SWAMP KID (szesnaście stron), a więc kolejnego tytułu z DC Zoom. Swoją drogą, komiks ten zdecydowanie wyróżniać będzie się na plus warstwą graficzną i dzięki temu dodatkowi zaczynam się zastanawiać nad jego kupnem.

No cóż mogę napisać w ramach podsumowania? SUPERMAN OF SMALLVILLE to mój drugi tytuł z DC Zoom i drugi z którego zakupu jestem zadowolony. To tylko zachęca, by jeszcze mocniej zainteresować się tytułami z tego zakątka wydawnictwa i zdradzę, że już w ciemno mam zamówione BATMAN: TALES ONCE UPON A CRIME.

Hm… a może czas na coś z DC Ink?

Krzysztof Tymczyński

SUPERMAN OF SMALLVILLE do kupienia w sklepie ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz