Cliff Steel, Robotman. Nie jest
wybitnie inteligentny, nie posiada nadprzyrodzonych mocy, to po prostu ludzki
mózg zamknięty w mechanicznym ”ciele”. Jest także członkiem grupy Doom Patrol,
która przeżywa trudne do zrozumienia przygody oraz spotyka mówiące w bardzo
dziwaczny sposób postacie. Cliff Steele nie zawsze wie co w zasadzie się koło
niego dzieje, ale nijak nie przeszkadza mu to w angażowaniu się w kolejne,
coraz bardziej niesamowite wydarzenia. Czytając DOOM PATROL w wykonaniu Granta
Morrisona wszyscy jesteśmy trochę jak Robotman – nie zawsze z miejsca ogarniamy
co się dzieje, ale cholera… jakiż ten komiks jest wciągający! Zresztą rzućcie
okiem na powyższą okładkę autorstwa Briana Bollanda – czy może ona zwiastować
jakkolwiek normalny komiks z superbohaterami?
Tego, co teraz napiszę, nie
traktujcie jako zachęty do czegokolwiek. Niemniej tajemnicą poliszynela jest
to, że niektórzy twórcy z tak zwanej ”brytyjskiej fali”, którzy dość wygodnie
rozsiedli się w DC Vertigo, radośnie narkotyzowało się w najlepsze i dzięki
kolejnym odjazdom do ich głów przychodziły najróżniejsze pomysły. Grant
Morrison był chyba najbardziej jaskrawym tego przykładem, ponieważ szalał nie
tylko na łamach DOOM PATROL ale także i w również przeniesionej do Vertigo
serii ANIMAL MAN. Niekiedy w działach listów od czytelników działy się rzeczy
naprawdę makabryczne, ale scenarzyście puszczano to płazem, ponieważ co miesiąc
dostarczał on do siedziby wydawnictwa kolejne scenariusze i między innymi
dzięki niemu Vertigo stało się na długie symbolem niemal doskonałego komiksu
rodem z USA. To właśnie wówczas do Morrisona przylgnął już na stałe pseudonim
”szalony Szkot” i dzięki wydawnictwu Egmont cząstkę tego szaleństwa możemy
uświadczyć na własnej skórze. DOOM PATROL to nie jest tak grzeczny komiks jak
jego JLA czy ”New X-Men”, nijak ma się też do niego momentami ostro pokręcony
run w BATMANIE, który mimo wszystko jednak mieścił się w granicach tego, co
obejmował rating Teen Plus.
Tymczasem co dostajemy w drugim
tomie serii DOOM PATROL od Egmontu. Przede wszystkim, chyba najbardziej
charakterystyczne cechy runu Morrisona. To właśnie tutaj debiutuje Danny –
świadoma, niebinarna płciowo ulica potrafiąca przenosić się w przestrzeni.
Także i w tym tomie przekonamy się na własnej skórze kim jest Flex Mentallo –
człowiek, którego umiejętnościami jest wywoływanie określonego efektu poprzez
napinanie własnych mięśni. Wreszcie tu także poznamy kim jest komiksowy
odpowiedni Łowcy Bród, który pojawił się w znacznie innej wersji w tegorocznym
serialu DOOM PATROL. Ale to nie wszystko – członkom ekipy przyjdzie zmierzyć
się z tajemniczą organizacją Nigdzie, udać się do tajemnych podziemi Pentagonu,
przeniosą się w miejsce, gdzie trwa zdecydowanie jedna z najdziwniejszych wojen,
jakie przyszło komukolwiek wymyślić na kartach komiksów, a koniec końców
powróci także Bractwo Dada.
Podczas lektury niniejszego komiksu
raz za razem dawałem się zaskoczyć kolejnym pomysłom Granta Morrisona.
Scenarzysta ten, najwyraźniej wspomagany różnymi niedozwolonymi substancjami,
wzniósł swoją wyobraźnię na poziom tak rzadko spotykany w komiksach, że trudno
się dziwić, iż jego run w DOOM PATROL do dziś okryty jest legendą. O ile
praktycznie co rusz tytuł ten wprawia czytelnika w totalne zakłopotanie,
głównie poprzez sprawianie iż nie do końca jesteśmy świadomi lub też pewni
tego, co w zasadzie teraz przeczytaliśmy, nie mogę w żadnym przypadku napisać,
że ostatecznie Morrison z tego nie potrafił wybrnąć obronną ręką. To, co nieraz
wydaje się być totalnym bełkotem z czasem zyskuje sens i ma faktyczne
znaczenie. I tu ważna uwaga: drugi tom DOOM PATROL to nie jest (co dość
oczywiste) w żadnym stopniu typowy komiks superbohaterski, w którym możecie
pominąć połowę dialogów i się nijak w lekturze nie zgubić. Czasem totalnie
niepozorne słowa wypowiadane przez jedną czy drugą postać ostatecznie okazują
się być tymi najważniejszymi. Zatem zalecam naprawdę sporą uwagę. A skoro już o
postaciach mowa. Wspomniani już przeze Flex Mentallo czy Danny Ulica to
najbardziej charakterystyczne twory powstałe dzięki Grantowi Morrisonowi. Ale
warto też wspomnieć jak odmienił Rheę Jones (to ta… istota, którą widzimy na
okładce po lewej stronie) czy rozwinął postacie Dorothy Spinner czy Joshuy
Claya, którzy to przed nadejściem Szkota byli mimo wszystko dość typowymi
bohaterami.
Urzekło mnie także w drugim tomie DOOM
PATROL sprawne manewrowanie tempem opowiadanej historii. Tam gdzie trzeba,
Morrison uspokaja akcję i zaczyna sprawnie mieszać w dialogach. Zaraz potem
jednak całość rusza z kopyta i komiks nijak nie traci na swojej wartości. Nie ma
tu ani przegadanych rozdziałów, ani również takich, gdzie otrzymujemy jedynie trykociarską
łupaninę i nic ponadto. Komiks jest doskonale wyważony i co równie istotne, na
przestrzeni ostatnich trzydziestu lat prawie wcale się nie zestarzał.
Czego niestety nie mogę w pełni powiedzieć
o warstwie graficznej niniejszego komiksu. Za większość zawartości tego tomu
odpowiedzialny był Richard Case i nie mogę powiedzieć, bym został fanem jego
ilustracji. Moim zdaniem są one dość generyczne, chociaż nie mogę mu zarazem
odmówić tego, że mając spore pole do popisu przy scenariuszach Morrisona, nie
zawiódł przynajmniej przy tworzeniu designów postaci. Oprócz tego w zasadzie
nie wyróżnił się niczym szczególnym i o ile uwielbiam DOOM PATROL za
niesamowite scenariusze, tak bardzo nijakie rysunki nie pozwalają mi dać temu
komiksowi najwyższej oceny. Na plus z pewnością okładki poszczególnych zeszytów,
których autorem jest nie wiedzieć czemu pominięty na okładce Simon Bisley, a
także cover całego tomu, który wyszedł spod ręki legendarnego Briana Bollanda. Możemy
tu także podziwiać wczesnego Kelleya Jonesa z czasów, gdy jego praca nad
komiksami o Batmanie nie była jeszcze w planach. Ale oprócz tego rysunkowo
komiks jakoś mocniej nie zapada w pamięć.
Jakość wydania niezmienna. Egmont
wycenił ten liczący 444 strony tom w twardej oprawie na kwotę 119,99zł. Jeśli
doliczyć do tego wszechobecne rabaty, wyjdzie nam coś około ośmiu dyszek, co
jest w mojej ocenie świetną ceną za tak dobry komiks.
Nie ma co się zastanawiać,
wyskakujcie z hajsu i kupcie ten komiks. Oraz poprzedni i następny tom.
Następnie zachęcajcie do tego znajomych. Dzięki temu nie tylko rewelacyjny
komiks świetnie się rozejdzie, ale także znacząco zwiększy się szansa na ANIMAL
MANA od Egmontu, czego sobie i Wam w najbliższej przyszłości życzę.
Krzysztof Tymczyński
--------------------------------------------------------------
DOOM PATROL TOM 2 zawiera numery #35-50 oryginalnej serii DOOM PATROL vol. 2 z 1987 roku.
Komiks do kupienia w sklepach Egmontu oraz ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz