W ramach urozmaicania sobie
lektury, od czasu do czasu lubię sięgać po pozycje mniej angażujące komórki
mózgowe, lekkie i przyjemne, do czego idealnie nadają się właśnie tytuły z logo
DC Kids. Ostatnio zamówiłem sobie tomik nawiązujący do świata Zielonych
Latarni, którego autorów wprawdzie za cholerę nie kojarzę, ale którego opis
oraz okładka zachęcały do kupna. Teoretycznie jest to komiks skierowany do
troszeczkę później ode mnie urodzonych czytelników, ale uznałem, że pomimo tego
warto go mieć i przeczytać.
O czym opowiada ten niepozorny
rozmiarem komiks? To historia trzynastolatka, którego rodzina przeprowadziła
się z Wietnamu do USA i prowadzi sklep w Coast City. Chwilę przed śmiercią
swojej ukochanej babci, Tai Phan otrzymuje od niej z pozoru zwyczajny, zielony
pierścień. Chłopak szybko odkrywa, że jest to niezwykły przedmiot, a jego
babcia wiodła w tajemnicy sekretne życie, jako członkini Korpusu Zielonych
Latarni. Od tej pory Tai staje się kontynuatorem rodzinnej tradycji i powoli
odkrywa swoje nowe moce. Towarzyszy mu w tym dwójka przyjaciół ze szkoły, zaś
pierwszym wyzwaniem okazuje się lokalny członek Korpusu Sinestro.
W przeciwieństwie do
zdecydowanej większości tytułów z oferty DC Kids, tutaj nie mamy do czynienia
ze zmienioną drastycznie, czy też pominiętą mitologią dotyczącą jakiejś
postaci, a w tym przypadku chodzi oczywiście o mitologię Zielonych Latarni. John Stewart jako mentor, Iolande jako
trenerka, czy Sinestro jako Latarnik, który zszedł na złą drogę pokazują, że
Minh Le postanowił nie tworzyć zupełnie nowego świata, a jedynie wzbogacić ten
istniejący o nowe postacie, dodając do licznej już gromady ziemskich GL jeszcze
dwójkę, tym razem o wietnamskich korzeniach. Największy nacisk położony został
na temat przyjaźni, tolerancji, życia w społeczeństwie. Przy okazji Tai
dowiaduje się więcej na temat własnej babci, która nie tylko była wybitną i
zasłużoną osobą w swojej rodzinie, ale także odgrywała znaczącą rolę w GLC.
Nie wiem, czy wydanie tego pod
szyldem DC Kids było dobrym rozwiązaniem. Według mnie historia ta nadaje się lepiej
do takiego bendisowego imprintu Wonder Comics, dla docelowo trochę starszych
komiksomaniaków, gdzie można by trochę mocniej wgryźć się w pewne tematy,
chociażby kwestię losów imigrantów. Tai Phan trochę się tutaj marnuje, fajnie
wpasowałby się na stałe do przygód Korpusu w głównym DCU.
Rysunków w tym wypadku chyba
nie sposób nie polubić, a są one dziełem Andie Tonga, który solidnie przykłada
się do swojej pracy. Nie dysponuje on typowym dla tego typu opowieści,
kreskówkowym, czy lekko karykaturalnym stylem, starając się tworzyć bardzo
realistyczne obrazy. Widać wyraźnie, że Tong miał już do czynienia z komiksem
superbohaterskim, co zresztą znalazło swoje potwierdzenie, kiedy przeczytałem
jego krótką biografię. Z przyjemnością widziałbym go w roli rysownika jakiejś
serii czy mini serii, ulokowanej w głównym DCU.
Historia Taia Phana zajmuje łącznie
około 120 stron. Oprócz tego dostajemy mini słowniczek wietnamskich słówek,
które pojawiają się w tej opowieści, a także krótkie biografie obu twórców.
Jest też w formie reklamy, 13-sto stronicowa zapowiedź z innego komiksu - BATMAN:
OVERDRIVE. wcześniej nie zamierzałem kupować tego tytułu, a przykładowe strony
tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że akurat nie jestem targetem opowieści o
młodym Bruce'ie i jego samochodzie.
Omawiana powieść graficzna
została wydana w formacie kieszonkowym, a na poniższym zdjęciu macie
porównanie, jak prezentuje się ona na tle trzech innych, przykładowych
komiksów. Nie jest to może najprzyjemniejszy do czytania format, ale jak już
zaznaczyłem na samym początku, nie należę do grupy docelowej GL: LEGACY, której
taka wielkość komiksu bardziej odpowiada.
Podsumowując, dostałem
dokładnie taki komiks, jakiego oczekiwałem. Była to szybka, lekko i dosyć
przyjemna, nad wyraz dobrze zilustrowana lektura, przy której spędzonego czasu
nie mogę uznać za stracony. Oczywiście, fabuła zawiera kilka niezbyt sensownych
i z pozoru mało logicznych rozwiązań, ale zupełnie mi one nie przeszkadzały, bo
przecież nastawiłem się na początku, że podejdę do historii z lekkim
przymrużeniem oka. Spodziewałem się trochę więcej humoru, a dostałem bardziej
poważną w odbiorze opowieść. GL: LEGACY to coś zarówno dla sięgających po raz
pierwszy za komiks o GL 12 -sto latkach, jak i dla zdecydowanie starszych
miłośników komiksów DC. Z chęcią sięgnę po ewentualną kontynuację, gdyż
pierwszy tom sprawdza się jako dobry wstęp do kolejnych przygód tego młodego
Zielonego Latarnika z Coast City.
Wcześniejsza recenzja Kędziora do przeczytania TUTAJ.
GREEN LANTERN: LEGACY możecie zakupić między innymi w sklepie ATOMComics.
GREEN LANTERN: LEGACY możecie zakupić między innymi w sklepie ATOMComics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz