piątek, 20 kwietnia 2018

ACTION COMICS #1000


18 kwietnia 1938 roku to symboliczna data, kiedy tak naprawdę wszystko się zaczęło i od tej pory świat nie był już taki sam. A przynajmniej patrząc pod kątem rozwoju branży komiksowej. Tego dnia opublikowano pierwszy numer serii ACTION COMICS z rozpoznawalną przez wszystkich okładką, na łamach którego zadebiutował wymyślony przez dwóch nastolatków z Cleveland superbohater z Metropolis. Obdarzona niezwykłymi mocami postać w niebieskim stroju, czerwonych gatkach, czerwonej pelerynie oraz żółtym emblemacie w kształcie litery "S" na piersi. Jedyny ocalały mieszkaniec planety Krypton stał się pierwszym w historii superbohaterem, wzorcem do naśladowania, inspiracją dla innych twórców, ikoną popkultury, której fenomen przetrwał do dnia dzisiejszego, a kolejne pokolenia na całym świecie odkrywają na nowo jego niezwykłe przygody z minionych ośmiu dekad. Historie stworzone przez Siegela oraz Shustera poprzez swoją innowacyjność stały się punktem przełomowym nie tylko dla świata komiksu, ale wpłynęły również na inne media, czy też dziedziny ludzkiego życia. ACTION COMICS jako pierwszy komiks dobrnął do magicznej, wręcz niewyobrażalnej liczby 1000 odsłon. Taka okazja wymaga ma się rozumieć publikacji stosownego zeszytu, do pracy nad którym zaproszonych zostało grono wybitnych twórców. Sprawdźmy zatem, czy DC udało się wyjść na przeciw oczekiwaniom czytelników i godnie uczcić 80-te urodziny Człowieka ze Stali.

Ponieważ mamy 80-te urodziny eSa, stąd też kierując się magią cyferek ACTION COMICS #1000 liczy sobie nieprzypadkowo 80 stron, bez zbędnych reklam, ze sztywnym grzbietem oraz w standardowej jak na taką objętość cenie 7,99$. W stworzenie tej antologii zaangażowanych zostało ponad 40 twórców, którzy łącznie przyczynili się do kreację 11 nowych, premierowych historii z udziałem Supermana. Oprócz głównej okładki autorstwa Jima Lee pojawiło się osiem oficjalnych wariantów, każdy nawiązujący do konkretnej dekady. Osobiście zdecydowałem się na wariant wykonany przez Michaela Cho (1940), ale fajnie prezentują się w moim odczuciu również grafiki wykonane przez Michaela Allreda oraz Steve'a Rude'a. Jest też coś dla antyfanów czerwonych gatek, czyli blank variant ;) Oczywiście każdy znajdzie z tego zestawu coś w swoim guście.

Wewnątrz omawianego komiksu znajdziemy trzy dłuższe historie oraz osiem krótszych, składających się z pięciu stron każda. Na początek dostajemy opowieść Dana Jurgensa (scenariusz i ołówek), który pokazuje, jak mieszkańcy Metropolis obchodzą dzień Supermana i dziękują swojemu obrońcy za wykonywaną na co dzień pracę. Czuć tutaj nostalgię i miłość Jurgensa do postaci Supermana, a dzięki pomocy Norma Rapmunda ilustracje są przyjemne dla oczu. Równie długi i sentymentalny jest kolejny rozdział autorstwa kończącego swój run w serii SUPERMAN duetu Pat Gleason & Peter Tomasi. Dostajemy tutaj wycieczkę po różnych erach, nawiązania do znanych komiksów i prac uznanych artystów. Na uwagę zasługuje oryginalny sposób, w jaki Gleason ilustruje tę historię. Jeden duży panel na jednej stronie i zabawa z konwencją tak, że czasami trudno poznać, iż rysunek jest wykonany właśnie przez Gleasona.

Kolejne osiem rozdziałów to między innymi dopisana do wykonanych wcześniej prac legendarnego Curta Swana historia Marva Wolfmana, w której główną rolę odgrywa Maggie Sawyer. Znalazło się również miejsce na "The Game" Levitza i Adamsa, która wcześniej pojawiła się w zbiorze ACTION COMICS: 80 YEARS OF SUPERMAN. Szkoda, że akurat właśnie jedno z najsłabszych ogniw AC #1000 trafiło do wspomnianego kompendium. Tom King i Clay Mann przenoszą się w przyszłość ukazując Człowieka ze Stali w momencie, gdy godziny znanego nam świata są już policzone, zaś Brad Meltzer i John Cassaday wystawiają na ciężką próbę nadprzyrodzone umiejętności eSa. Najbardziej zaskoczył mnie jednak na plus pomysł zespołu w składzie Johns, Donner oraz Coipiel. Wymieniona trójka nawiązuje do wydarzeń z AC #1 i kontynuuje losy kierowcy słynnego zielonego samochodu, jaki Superman unosi na okładce premierowego zeszytu z przygodami Kal-Ela.

Na samym końcu umieszczono 12-stronicowy (wcześniej zapowiadano cały czas, że będzie to 10 stron), gorąco wyczekiwany przez wiele osób wstęp do mini serii MAN OF STEEL. Niestety czuję się oszukany, gdyż miało tu zostać wyjaśnione, dlaczego eS ponownie dołączył do stroju słynne czerwone gatki. Może to rzeczywiście symbol nadziei dla Kryptonijczyków :D Prolog do nowych wydarzeń, jakie rozpoczną się w maju to typowy akcyjniak, w którym wiele się nie dzieje, a pole do popisu dostał Jim Lee. Cliffhanger taki sobie, oczekiwałem po końcówce jakiejś bardziej wstrząsającej światem głównego bohatera rewelacji. Na razie mój optymizm odnośnie Bendisa lekko opadł, oby MAN OF STEEL to zmienił.

Miłośników Supermana z pewnością nie trzeba dodatkowo zachęcać i znając życie już znacznie wcześniej zamówili swoje egzemplarze tego zeszytu. Jaki by nie był poziom zawartych w nim opowieści i tak muszą go mieć w swojej kolekcji. Coś w tym jest, też tak mam :) Pozostałe osoby mogą sięgnąć po ten zeszyt z ciekawości, być może w dużej mierze ulegając niezwykłej atmosferze, jaka wiąże się z publikacją pierwszego komiksu z liczbą 1000 na okładce. A może zachęceni obietnicą interesującego prologu do rozpoczynającego się za chwilę runu Bendisa w obu supermanowych seriach. Nie ma tutaj ani jednej wybitnej i zapadającej na długo w pamięci historyjki. Kilka jest dobrych, kilka przeciętnych, a dwie według mnie dosyć słabiutkie. Mogło być lepiej, ale tak to jest z tymi antologiami i jubileuszowymi zeszytami - rzadko kiedy powalają na kolana, a człowiek i tak musi mieć swój egzemplarz. Amerykanie zapewne będą w siódmym niebie, ale ja wystawię solidną czwóreczkę.

Ocena: 4/6

Omawiany komiks w różnych wariantach do wyboru znajdziecie oczywiście w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe


1 komentarz:

  1. Co nieco już o tym napisałem pod artykułem o rocznicówce, tutaj jedynie dodam, że mojej ocenie jest to najgorszy numer AC w tym roku (jak dotąd), natomiast jeśli chodzi o AC w Rebirth, to byłby nim gdyby nie bezkonkurencyjny w swojej durnocie Reborn. Po co DC robi jakieś uniwersum skoro ma w pompie jego spójność - nie wiem i nie wiem czy chcę wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń