18 kwietnia 1938 roku to
symboliczna data, kiedy tak naprawdę wszystko się zaczęło i od tej pory
świat nie był już taki sam. A przynajmniej patrząc pod kątem rozwoju branży
komiksowej. Tego dnia opublikowano pierwszy numer serii ACTION COMICS z
rozpoznawalną przez wszystkich okładką, na łamach którego zadebiutował wymyślony
przez dwóch nastolatków z Cleveland superbohater z Metropolis. Obdarzona niezwykłymi
mocami postać w niebieskim stroju, czerwonych gatkach, czerwonej pelerynie oraz
żółtym emblemacie w kształcie litery "S" na piersi. Jedyny ocalały
mieszkaniec planety Krypton stał się pierwszym w historii superbohaterem,
wzorcem do naśladowania, inspiracją dla innych twórców, ikoną popkultury,
której fenomen przetrwał do dnia dzisiejszego, a kolejne pokolenia na całym
świecie odkrywają na nowo jego niezwykłe przygody z minionych ośmiu dekad. Historie
stworzone przez Siegela oraz Shustera poprzez swoją innowacyjność stały się
punktem przełomowym nie tylko dla świata komiksu, ale wpłynęły również na inne
media, czy też dziedziny ludzkiego życia. ACTION COMICS jako pierwszy komiks
dobrnął do magicznej, wręcz niewyobrażalnej liczby 1000 odsłon. Taka okazja
wymaga ma się rozumieć publikacji stosownego zeszytu, do pracy nad którym
zaproszonych zostało grono wybitnych twórców. Sprawdźmy zatem, czy DC udało się
wyjść na przeciw oczekiwaniom czytelników i godnie uczcić 80-te urodziny
Człowieka ze Stali.
Ponieważ mamy 80-te urodziny
eSa, stąd też kierując się magią cyferek ACTION COMICS #1000 liczy sobie nieprzypadkowo
80 stron, bez zbędnych reklam, ze sztywnym grzbietem oraz w standardowej jak na
taką objętość cenie 7,99$. W stworzenie tej antologii zaangażowanych zostało
ponad 40 twórców, którzy łącznie przyczynili się do kreację 11 nowych,
premierowych historii z udziałem Supermana. Oprócz głównej okładki autorstwa
Jima Lee pojawiło się osiem oficjalnych wariantów, każdy nawiązujący do
konkretnej dekady. Osobiście zdecydowałem się na wariant wykonany przez
Michaela Cho (1940), ale fajnie prezentują się w moim odczuciu również grafiki
wykonane przez Michaela Allreda oraz Steve'a Rude'a. Jest też coś dla antyfanów
czerwonych gatek, czyli blank variant ;) Oczywiście każdy znajdzie z tego
zestawu coś w swoim guście.
Wewnątrz omawianego komiksu
znajdziemy trzy dłuższe historie oraz osiem krótszych, składających się z
pięciu stron każda. Na początek dostajemy opowieść Dana Jurgensa (scenariusz i
ołówek), który pokazuje, jak mieszkańcy Metropolis obchodzą dzień Supermana i
dziękują swojemu obrońcy za wykonywaną na co dzień pracę. Czuć tutaj nostalgię
i miłość Jurgensa do postaci Supermana, a dzięki pomocy Norma Rapmunda
ilustracje są przyjemne dla oczu. Równie długi i sentymentalny jest kolejny
rozdział autorstwa kończącego swój run w serii SUPERMAN duetu Pat Gleason &
Peter Tomasi. Dostajemy tutaj wycieczkę po różnych erach, nawiązania do znanych
komiksów i prac uznanych artystów. Na uwagę zasługuje oryginalny sposób, w jaki
Gleason ilustruje tę historię. Jeden duży panel na jednej stronie i zabawa z
konwencją tak, że czasami trudno poznać, iż rysunek jest wykonany właśnie przez
Gleasona.
Kolejne osiem rozdziałów to
między innymi dopisana do wykonanych wcześniej prac legendarnego Curta Swana historia
Marva Wolfmana, w której główną rolę odgrywa Maggie Sawyer. Znalazło się
również miejsce na "The Game" Levitza i Adamsa, która wcześniej
pojawiła się w zbiorze ACTION COMICS: 80 YEARS OF SUPERMAN. Szkoda, że akurat
właśnie jedno z najsłabszych ogniw AC #1000 trafiło do wspomnianego kompendium.
Tom King i Clay Mann przenoszą się w przyszłość ukazując Człowieka ze Stali w momencie,
gdy godziny znanego nam świata są już policzone, zaś Brad Meltzer i John
Cassaday wystawiają na ciężką próbę nadprzyrodzone umiejętności eSa. Najbardziej
zaskoczył mnie jednak na plus pomysł zespołu w składzie Johns, Donner oraz
Coipiel. Wymieniona trójka nawiązuje do wydarzeń z AC #1 i kontynuuje losy
kierowcy słynnego zielonego samochodu, jaki Superman unosi na okładce premierowego
zeszytu z przygodami Kal-Ela.
Na samym końcu umieszczono
12-stronicowy (wcześniej zapowiadano cały czas, że będzie to 10 stron), gorąco
wyczekiwany przez wiele osób wstęp do mini serii MAN OF STEEL. Niestety czuję
się oszukany, gdyż miało tu zostać wyjaśnione, dlaczego eS ponownie dołączył do
stroju słynne czerwone gatki. Może to rzeczywiście symbol nadziei dla Kryptonijczyków
:D Prolog do nowych wydarzeń, jakie rozpoczną się w maju to typowy akcyjniak, w
którym wiele się nie dzieje, a pole do popisu dostał Jim Lee. Cliffhanger taki
sobie, oczekiwałem po końcówce jakiejś bardziej wstrząsającej światem głównego
bohatera rewelacji. Na razie mój optymizm odnośnie Bendisa lekko opadł, oby MAN
OF STEEL to zmienił.
Miłośników Supermana z
pewnością nie trzeba dodatkowo zachęcać i znając życie już znacznie wcześniej
zamówili swoje egzemplarze tego zeszytu. Jaki by nie był poziom zawartych w nim
opowieści i tak muszą go mieć w swojej kolekcji. Coś w tym jest, też tak mam :)
Pozostałe osoby mogą sięgnąć po ten zeszyt z ciekawości, być może w dużej
mierze ulegając niezwykłej atmosferze, jaka wiąże się z publikacją pierwszego komiksu
z liczbą 1000 na okładce. A może zachęceni obietnicą interesującego prologu do rozpoczynającego
się za chwilę runu Bendisa w obu supermanowych seriach. Nie ma tutaj ani jednej
wybitnej i zapadającej na długo w pamięci historyjki. Kilka jest dobrych, kilka
przeciętnych, a dwie według mnie dosyć słabiutkie. Mogło być lepiej, ale tak to
jest z tymi antologiami i jubileuszowymi zeszytami - rzadko kiedy powalają na
kolana, a człowiek i tak musi mieć swój egzemplarz. Amerykanie zapewne będą w
siódmym niebie, ale ja wystawię solidną czwóreczkę.
Ocena: 4/6
Omawiany komiks w różnych wariantach do wyboru znajdziecie oczywiście w
sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Co nieco już o tym napisałem pod artykułem o rocznicówce, tutaj jedynie dodam, że mojej ocenie jest to najgorszy numer AC w tym roku (jak dotąd), natomiast jeśli chodzi o AC w Rebirth, to byłby nim gdyby nie bezkonkurencyjny w swojej durnocie Reborn. Po co DC robi jakieś uniwersum skoro ma w pompie jego spójność - nie wiem i nie wiem czy chcę wiedzieć.
OdpowiedzUsuń