W tym tomie znajdujemy dwie
historie. Dłuższą tytułową opowiadającą o grupie ludzi będących przypadkowymi
ofiarami krucjaty Batmana przeciwko przestępczości i chcących teraz pozbyć się go
z Gotham, oraz krótszą poświęconą częściowo przeszłości Batwoman, a częściowo
próbie odbicia schwytanego w poprzednim tomie przywódcy Kolonii, którą stara
się ona powstrzymać do spółki z Mrocznym Rycerzem.
Pierwsza z nich oparta jest na
bardzo intrygującym pomyśle. W sumie aż dziw, że tyle lat zabrało zanim przynajmniej
paru ludzi, których życia zostały kompletnie zniszczone podczas starć Batmana z
jego wrogami, skrzyknęło się by mu to wytknąć. Szkoda jednak, że wykorzystanie
tego konceptu jest nie do końca udane. I podobnie jak poprzednim razem błędy
scenarzysty Jamesa Tyniona IV polegają na tym, że niepotrzebnie stara się
udramatyzować fabułę. Tutaj jest to widoczne na dwa sposoby. Po pierwsze gdy
tylko Syndykat wkracza na scenę to od razu zabija grupę niewinnych policjantów,
pokrętnie tłumacząc, że skoro policja wspiera Mrocznego Rycerza, to tym samym
jej przedstawiciele zasługują na śmierć, a następnie grożą śmiercią kolejnym
ludziom o ile bohater nie wyjawi swej tożsamości i opuści Gotham. W efekcie te osoby,
które mają uzasadnione powody by nienawidzić Batmana, zamiast postawić go przed
moralnym dylematem od razu stają się jedynie kolejnymi złoczyńcami do
powstrzymania, a Gacek i jego ekipa nie mają oczywiście oporów by skopać tyłki
grupie morderców. A jedyny wyjątek jest właśnie drugim wspomnianym przez mnie
błędem. Jeden z członków drużyny decyduje się bowiem wystąpić przeciw Mrocznemu
Rycerzowi i wprawdzie jak najbardziej rozumiem powody tej decyzji, to już
podjęte przez tą postać działania, podobnie jak w przypadku samego Syndykatu
Ofiar, wydają mi się zdecydowanie przesadzone. Nie sprawia to jednak, że
opowieść ta jest słaba. Po prostu mogłaby być lepsza. Poza tym ma parę
rewelacyjnych momentów. Przy okazji poprzedniego tomu narzekałem nieco na
obecność Clayface’a w drużynie. Teraz przychodzi mi to odszczekać, bowiem tym
razem jest on moim zdaniem najciekawszą postacią. Ma to miejsce głównie za
sprawą jego interakcji z Glory, niegdysiejszą fanką Basila Karlo, która została
ofiarą tej samej substancji co on, nie zyskując jednak zdolności manipulowania
swym wyglądem. Interesująco wypada także pozostawienie tożsamości zwącego się
Pierwszą Ofiarą przywódcy Syndykatu w tajemnicy. Wprawdzie jego wygląd podsuwa
pewien domysł, ale równie dobrze może on okazać się jedynie mylnym tropem.
Przy pisaniu „Batwoman – Początek”
Tyniona wspiera natomiast Marguerite Bennet. Historia wypada całkiem nieźle,
ale nie wyróżnia się niczym szczególnym i sprawia wrażenie wstępu do tego co
będzie się działo z Kathy Kane w przyszłości, bowiem tym razem, nawet pomimo
obecności retrospekcji do początków jej kariery pogromcy przestępczości, nie
dowiadujemy się o niej w zasadzie niczego nowego. A samo starcie z Chlubą
Kolonii mimo paru zwrotów akcji także nie zapada w pamięć.
Do pracy nad stroną graficzną
wracają Alvaro Martinez i Eddy Barrows i ponownie nieco bardziej podobają mi
się prace drugiego z nich. W jednym z numerów zastępują ich gościnnie Al Barrionuevo
oraz Carmen Carnero i udanie wywiązują się ze swego zadania, choć nieco
ustępują głównym rysownikom. Wszystkich ich jednak deklasuje Ben Oliver praktycznie samodzielnie (z drobną pomocą Szymona Kudrańskiego) prześlicznie ilustrujący historię poświęconą Batwoman. Natomiast jeśli chodzi o dodatki, to podobnie jak ostatnio dostajemy jedynie galerię okładek zarówno zwykłych jak i alternatywnych.
Wprawdzie tym razem fabuła kuleje
nieco bardziej niż ostatnio, ale za to jeśli chodzi o rysunki tom ten wypada
nawet lepiej od bardzo chwalonego przez mnie pod tym względem poprzednika. Tak
więc ostatecznie seria póki co trzyma poziom i to wydanie zbiorcze również
otrzymuje ode mnie czwórkę z plusem.
4,5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów DETECTIVE COMICS #943-949
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komiks jest do kupienia w sklepie Atom Comics
Oryginale wydania tego tomu było już recenzowane na blogu przez Dawida. Jego tekst możecie znaleźć tutaj.
Jej tom fajny lepszy od poprzedniego Orphan najlepsza
OdpowiedzUsuń