W historii komiksów amerykańskich obecnych było
wiele tytułów, które zachwycały krytyków, zbierały liczne nominacje do
najważniejszych oraz ostatecznie je wygrywały, a jednocześnie cieszyły się tak
niską popularnością wśród czytelników, że z powodów słabej sprzedaży bardzo
szybko znikały ze sklepowych półek. Tak właśnie było z serią PLASTIC MAN, która
zdobyła łącznie pięć nagród Eisnera, z Kyle Bakera zrobiła gwiazdę komiksu, a
jednocześnie sprzedawała się tak źle, że po raptem 20 numerach cykl skasowano,
zaś jego sześć finałowych odsłon nigdy nie zostało opublikowanych w wersji
zbiorczej. Dziś mamy okazję przeczytać sześć pierwszych rozdziałów tej serii,
które znalazły się w 43 odsłonie Wielkiej Kolekcji Komiksów DC. Czekałem na tom
od samego początku publikacji kolekcji w naszym kraju i stał się on powodem,
dla którego po czternastu tygodniach przerwy nowy egzemplarz WKKDC ponownie
pojawił się w moich skromnych progach.
Opis komiksu nie sugeruje, że będziemy mieli do
czynienia z tym, co czeka na czytelników już od początkowych stron tomu.
ŚCIGANY skupia się na wydarzeniu, przez które Plastic Man – tutaj jako
odnoszący spore sukcesy pracownik FBI – zostaje niesłusznie oskarżony o
morderstwo. Teraz nie tylko musi uciekać przez swoimi byłymi pracownikami, ale także
przekonać ich o swojej niewinności. Nie będzie to łatwe, ponieważ przy okazji
na jaw wychodzi jego przestępcza przeszłość, gdy działał jako ”Węgorz” O’Brian.
Jeśli po PLASTIC MAN: ŚCIGANY spodziewaliście
się kolejnego typowego superhero z komediowym zacięciem, to z pewnością
opowieść autorstwa Kyle’a Bakera Was zaskoczy. Komiks ten bowiem przede
wszystkim służy obnażeniu i sparodiowaniu głupot, jakimi rządzą się przygody
trykociarzy. Twórca nawet nie kryje się z tym, że fabuła jego komiksu ma
znaczenie drugoplanowe i pozwala, by schematyczny rozwój fabuły oraz zbudowane
z samych klisz postacie po prostu robiły to, co nich tutaj należy – wyśmiewały
to, czym najmocniej charakteryzują się herosi w obcisłych, spandeksowych
kostiumach. Niech więc nikogo nie zdziwią „błyskotliwe” teksty postaci, totalny
brak konsekwencji, momenty w których zwroty akcji oparte są o całkowicie
kuriozalne wydarzenia czy też zgony i wskrzeszenia rzucane z rękawa – to
wszystko jest tutaj całkowicie specjalnie. Pytanie brzmi tylko, czy
prezentowany na łamach komiksu typ humoru jest czymś, co przemówi do
czytelników w Polsce.
PLASTIC MAN: ŚCIGANY oparty jest na tym, co w
USA lubi się chyba najbardziej: na często niewybrednych, slapstickowych żartach.
Można zrobić to dobre – świadczy o tym chociażby moja ukochana seria filmów
”Naga Broń”. Ale można także uznać, że dowcipy o cyckach, seksie i pierdzeniu
są zawsze śmieszne i zrobić kolejną część ”Strasznego Filmu”. Moim zdaniem
Baker doskonale wybrnął z postawionego przed sobą zadania (to on wpadł na
pomysł takiego wyglądu komiksowych przygód Plastic Mana, nie zostało mu to
odgórnie narzucone) i chociaż nie powiem, że absolutnie każdy żart mu się udał,
to jednak trudno było mi nie docenić licznych uszczypliwości, które wylewały
się wręcz z każdej strony komiksu. Co więcej, dopiero czytając PLASTIC MAN:
ŚCIGANY zauważyłem, jak irytująco głupie są niektóre sceny w komiksach (tutaj
ogromny plus za robienie sobie jaj z traumy Batmana w jednym z rozdziałów).
Jestem jednak świadomy tego, że prezentowany typ humoru może się nie spodobać
wielu z Was, dlatego też warto się zastanowić, czy komiks z dowcipami w stylu
tych z ”Deadpoola” czy HARLEY QUINN, tylko z dużą domieszką pomysłowości oraz
inteligencji, to coś co do Was przemówi.
Najbardziej nietypowa jest jednak na łamach
PLASTIC MAN: ŚCIGANY warstwa graficzna. Kyle Baker postawił tutaj na niemal pełną
kreskówkowość (tylko kilka kadrów jest nieco bardziej realistycznie
przedstawionych), co zresztą nie było przypadkowe, ponieważ komiks miał
rysunkowo ”utożsamiać się” z powstającym równolegle serialu animowanym o
Plastic Manie, lecz ten ostatecznie nie doczekał się realizacji. Baker odpowiada
tutaj za każdy element wszystkich rysunków. Nie tylko szkicował i nakładał
tusz, ale także odpowiadał za kolory i oryginalne liternictwo. W mojej ocenie
wszystko to fajnie pasuje do siebie, lecz warto zaznaczyć, że nie jestem jakimś
purystą i nie przeszkadza mi to, jak mocno niestandardowo pod kątem graficznym
prezentuje się ten bądź co bądź superbohaterski komiks.
Dodatkowa historia ze Złotej Ery prezentuje
origin Plastic Mana i mamy fajną okazję zobaczyć, jak mocno komiksem tym
inspirował się Baker w swojej opowieści, gdzie przeniósł część tej klasycznej przygody
praktycznie kadr w kadr.
Jak zwykle Eaglemoss nie udało się uniknąć
pewnych wpadek edytorskich. Tym razem zganić wydawcę trzeba za umieszczenie
nazwiska Jacka Cole’a zarówno przy twórcach klasycznej jak i współczesnej
historii. Tłumaczeniem komiksu zajmował się Tomasz Kłoszewski – nazwisko znane
z licznych wpadek przy wielu komiksach przy których pracował. Pesymistycznie
zakładam, że i tym razem gdzieś mu się noga podwinęła, lecz zarazem przyznaję,
iż gdy zobaczyłem jego nazwisko w stopce redakcyjnej, automatycznie przestałem
przykładać uwagę do jakości tłumaczenia.
Niemniej uważam, że PLASTIC MAN: ŚCIGANY to
jedna z nielicznych pozycji z całości WKKDC, która w pełni zasługuje na miano ”musiszmieć”.
Czym prędzej powinniście zainteresować się tym komiksem i modlić się, by nie
zabrakło go w Waszych miastach. Ja musiałem przejechać blisko 35 kilometrów, by
wreszcie go dopaść :)
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów PLASTIC MAN #1 - 6
oraz POLICE COMICS #1
Krzysztof Tymczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz