Mini seria THE MAN OF STEEL
rozpoczęła nowy rozdział w życiu komiksowego Supermana, ponieważ za pisanie
jego przygód wziął się, budzący sporo kontrowersji i skrajnych emocji, Brian
Michael Bendis. Przeważnie to właśnie początki nowych serii/runów są wielce
obiecujące i zachęcające do sięgnięcia po kolejne odsłony, ale w tym wypadku
jest akurat odwrotnie. Wspomniany przed chwilą prolog w żadnym razie nie był
hitchcockowym trzęsieniem ziemi, ani też nie urwał czterech liter,
rozczarowując prawie na każdym polu. Trudno zatem z optymizmem podchodzić do
pierwszego tomu SUPERMANA autorstwa Bendisa oczekując czegoś bardziej
ambitnego, a w dodatku wiedząc, że znów wałkowany będzie temat Rogola "bić,
zabić, zniszczyć" Zaara. Z drugiej jednak strony, skoro Bendis zaliczył w
moim odczuciu mały falstart, to może teraz czymś zaskoczy i udowodni, że jednak
ma coś ciekawego do opowiedzenia odnośnie Kal-Ela?
Żona oraz syn udali się w
podróż po odległych galaktykach, a tymczasem pozbawiony kontaktu ze swoimi
najbliższymi, Clark próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji wykonując to, do
czego nas przyzwyczaił - pilnując za wszelką cenę bezpieczeństwa planety
Ziemia. Sytuację utrudnia znacznie fakt, że w wyniku pewnych eksperymentów i
ludzkiej pomyłki, cała planeta trafia nagle do Strefy Widmo. Tam, pośród całej
plejady złoczyńców i morderców z dawnego Kryptona, czeka również niedawno
dołączony przez Supergirl więzień - Rogol Zaar. Superman musi z pomocą Ligi
Sprawiedliwości zapanować nad powstałym chaosem, odeprzeć atak złowrogiej armii
oraz znaleźć sposób, aby przywrócić poprzedni stan rzeczy. Tak w skrócie
wygląda fabuła, z jaką mamy do czynienia w tomie PHANTOM EARTH.
Bendis podjął się pisania obu
supermanowych tytułów, w każdym z nich pokazując życie i pracę głównego
bohatera z zupełnie innej perspektywy. W SUPERMANIE (numeracja została
zresetowana) postanowił skupić się na dużej ilości akcji, epickich pojedynkach,
kosmicznych przygodach i ukazując Kal-Ela jako tego największego, głównego
obrońcę Ziemi. Scenarzysta robi zatem wszystko co w jego mocy, aby uczynić z
eSa wręcz idealnego, perfekcyjnego bohatera, wzór do naśladowania dla każdego.
Czasami robi to jednak zbytnio na siłę, przesadzając, przez co otrzymujemy
efekt przeciwny od zamierzonego. Jego Superman jest szybszy od Flasha,
inteligentniejszy od Atoma, i nawet rozmawiając z kolegą z drużyny robi
błyskawiczne przerwy, gdy ktoś na świecie akurat potrzebuje jego pomocy. Jest
tak idealny, że aż trudno w to uwierzyć. Jednocześnie mamy do czynienia z
marginalizacją roli niektórych innych superbohaterów, a najbardziej oberwało
się od Bendisa Martianowi Manhunterowi. Postać ta w rozmowie z Supermanem
została ukazana totalnie out of character, zachęcając swojego przyjaciela do
przejęcia władzy nad ludźmi i pokierowania ich ku lepszej przyszłości.
Rozumiem, że to celowy zabieg scenarzysty, aby podkreślić jeszcze bardziej
ideały, jakimi kieruje się w życiu Człowiek ze Stali, ale dlaczego kosztem
biednego Marsjanina, który tak fajnie przedstawiony jest w JUSTICE LEAGUE
Scotta Snydera?
Jeśli ktoś liczył na więcej
szczegółów odnośnie motywów działania Rogola Zaara i okoliczności zniszczenia
planety Krypton, to w tym komiksie takich informacji nie otrzyma. Wątek ten
zostaje natomiast poruszony w serii SUPERGIRL, do której odsyłam wszystkich
zainteresowanych tematem. Jedziemy dalej na oklepanym schemacie: Rogol to nadal
chodząca maszyna do zabijania, dostająca z niewyjaśnionych do tej pory przyczyn
ataku wścieklizny na widok wszystkiego, co związane z Kryptonem. Najgorsze w
tym wszystkim jest to, że ten na siłę eksponowany przez Bendisa jako
najważniejszy i najgroźniejszy w historii przeciwnik Supermana, zawita za
chwilę ponownie na łamy tej serii. Aż żal mi komiksowego eSa, że los postawił
na jego drodze tak żałosnego i nudnego złoczyńcę, a w tym samym czasie
genialnie pisany Lex Luthor dosłownie wymiata na kartach JL. Według mnie lepiej
sięgnąć po kogoś sprawdzonego i pokazać go z trochę innej strony, niż wymyślać
nowych złoczyńców inspirowanych Doomsdayem. Zastanawia mnie przy okazji, jaki
sens miało pokazanie w pewnym momencie wycinka wojny Tamaranu z Thanagarem, a
także skąd nagła zmiana u Zaara pod koniec tego tomu. Są to przykłady pewnych
niezrozumiałych luk, jakich w scenariuszu jest co najmniej kilka.
Bendis postanowił mroczne
klimaty tego komiksu przegryźć humorystycznymi wstawkami, które od razu
skojarzyły mi się z filmami Marvela. I tutaj wyszło tak pół na pół, bo pewne
kwestie jak najbardziej pasują (o dziwo podoba mi się zwłaszcza nieco
luźniejsze podejście do Adama Strange'a), zaś inne są kompletnie nie na
miejscu. Dotyczy to zwłaszcza kwestii wypowiadanych przez Barry'ego Allena,
który wychodzi na jakiegoś totalnego idiotę. Słabych dialogów jest całkiem
sporo, w tym te denerwujące powtórzenia, ale nie zawsze, gdyż czasami twórcy
udaje się włożyć w usta postaci jakieś ciekawe kwestie. A proporcje powinny być
jak już odwrotne, prawda?
Na plus zaliczę na pewno
pierwszą część ostatniego rozdziału, gdzie inaczej zaprezentowano narrację i
nałożono tekst tak, aby podkreślić epickość rozkładówek Ivana Reisa. Jest także
budzący wiele pytań cliffhanger, który przynajmniej część osób zachęci, aby z
ciekawości zajrzeć do kolejnego wydania zbiorczego i poznać przyczyny takiego
stanu rzeczy.
Za ilustracje odpowiada w
całości Ivan Reis, czyli artysta powszechnie lubiany i raczej mile widziany
przy każdym większym przedsięwzięciu. Zwłaszcza chętnie bierze udział w jakimś
projekcie, jeśli za scenariusz odpowiada Geoff Johns. Brazylijczyk dysponuje
przyjemną dla oko, ekspresyjną, dynamiczną i dosyć szczegółową kreską, w której
dostrzec można inspirację legendarnymi już twórcami, jak chociażby Nealem
Adamsem. Reis od dłuższego czasu współpracuje z inkerami Joe Prado oraz
Oclairem Albertem, którzy jeszcze bardziej dopieszczają jego szkice, co
przeważnie daje zadowalający efekt. Nie inaczej jest w tym przypadku. Osobiście
bardzo lubię komiksy rysowane przez Reisa, a najbardziej cenię sobie jego prace
wykonane kilka lat temu do BLACKEST NIGHT, gdzie wspiął się na najwyższy
możliwy poziom. W SUPERMANIE artysta ten sprawdza się bardzo dobrze, a
nieliczne wyłapane przeze mnie niedociągnięcia nie są aż tak rażące w oczy. Nie
zaskoczę chyba nikogo stwierdzeniem, iż najlepiej wychodzą mu dwustronicowe,
szczegółowe, często zatłoczone rozkładówki i efektowne sceny pojedynków,
zwłaszcza te, w których udział bierze Rogol Zaar. O ile sam złoczyńca jest mało
interesujący, to podoba mi się, jak groźnie i potężnie prezentuje się on u
Reisa. Wiele z tych plansz idealnie nadaje się na plakat do powieszenia na
ścianie. Wizualnie całość wypada naprawdę fajnie, a zespół plastyków ma szansę
przypomnieć czytelnikom, że zasłużenie znajdują się w topie artystów
pracujących aktualnie dla DC.
Jeśli ktoś, tak jak ja, czuł
się zawiedziony zawartością THE MAN OF STEEL, to po lekturze pierwszych sześciu
zeszytów serii SUPERMAN tego samego autora, opinia na temat sposobu pisania
przez niego przygód Człowieka ze Stali nie powinna ulec jakiejś większej zmianie.
Nie jest to oddzielna, zamknięta historia, tylko kolejna część dłuższej
telenoweli, jaka zainicjowana została we wspomnianym TMOS, i która kontynuowana
będzie w następnym tomie/tomach. Trochę przeciwieństwo tego, co wcześniej
prezentowali w swoim runie Tomasi oraz Gleason. Jeśli ktoś nie miał do
czynienia z przygodami eSa od początku Rebirth (żałujcie), albo sięga po
komiksy superbohaterskie od czasu do czasu i nie przeszkadza mu zbyt nachalne
mieszanie przez twórców w życiu Supermana, albo też preferuje tasiemce w
miejsce krótszych story arców, to taki komiksomaniak może nawet uznać najnowsze
dokonania Bendisa za całkiem udane. Jest wprawdzie kilka pozytywów
zachęcających do sięgnięcia po ten komiks, ale giną one w gąszczu pomyłek,
niedopowiedzeń, marnej jakości dialogów, nietrafionego poczucia humoru,
nijakości głównego złoczyńcy, zbyt nachalnego promowania Supermana, monotonii,
powtarzalności, czy też braku jakichkolwiek odpowiedzi na nurtujące czytelnika
pytania odnośnie destrukcji Kryptona. Ładna szata graficzna to raczej za mało,
aby czerpać jakąś szczególną przyjemność z czytania UNITY SAGA: PHANTOM ZONE.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN v5 #1 - 6
Omawiane wydanie zbiorcze możecie nabyć między innymi w sklepie ATOMComics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz