niedziela, 15 marca 2015

PRZEBUDZENIE

Recenzja mini serii THE WAKE, która ukazała się w Polsce w lutym nakładem Mucha Comics jako PRZEBUDZENIE.



Dwóch wielkich fachowców w sztuce tworzenia komiksu połączyło swoje siły i tym samym uraczyli nas autorskim projektem, który wydany został oryginalnie pod szyldem imprintu Vertigo. Stworzyli komiks będący połączeniem horroru oraz przygodowego postapokaliptycznego science fiction, w którym scenarzysta Scott Snyder oraz rysownik Sean Murphy pokazują, a przynajmniej jeden z nich pokazuje, pełen warsztat swoich bogatych umiejętności.

Scott Snyder ostatnimi laty cieszy się dużą popularnością stąd wszędzie go pełno, a jego prace zyskują uznanie krytyków oraz co najważniejsze samych czytelników. Nie dziwi zatem fakt, że i w naszym kraju ukazało się kilka współtworzonych przez niego komiksów, a w kolejce są chociażby kolejne tomy AMERYKAŃSKIEGO WAMPIRA, BATMANA, SUPERMAN: WYZWOLONY czy też MROCZNE ODBICIE. Dla wielu osób jest on pisarskim wzorem do naśladowania, ale istnieje też spora rzesza krytyków zastanawiających się skąd taki fenomen tego ich zdaniem przeciętnego twórcy. Osobiście lubię czytać historie pisane przez Scotta, ale wszystkie one cierpią na ten sam problem. Problem dotyczący zakończeń, które jak widać są piętą achillesową Snydera, co widać także wyraźnie na przykładzie omawianego PRZEBUDZENIA.

Komiks składa się tak naprawdę z dwóch odrębnych części. Pierwsza z nich to nasycona elementami grozy i horroru historia rozgrywająca się w morskich głębinach z udziałem pewnej pani biolog zajmującej się badaniem dźwięków wydawanych przez wieloryby, delfiny i inne morskie istoty. Lee Archer bierze udział w niezwykłym odkryciu, które inicjuje ciąg destrukcyjnych dla losów całej planety wydarzeń. Jest to pesymistyczna część całego zbioru nawiązująca do takich klasyków, jak chociażby OBCY czy OTCHŁAŃ i zbierająca w jednym miejscu wszystko to, czego można się po tego typu opowieściach spodziewać. Mamy zatem nieliczną grupę ludzi uwięzionych w niewielkim pomieszczeniu i próbujących desperacko uratować swoje życie. Ktoś chciał być zbyt dociekliwy, coś co miało pozostać w zamknięciu zostało uwolnione i zaczęło zabijać, panika, strach, zniszczenie itd. Schemat po prawdzie mało oryginalny, wielokrotnie oklepany w przeróżnych książkach, komiksach oraz filmach, ale i tak dosyć przyjemnie się tą część czytało. Snyder niczym właściwie nie powalił w tej odsłonie na kolana, ale jednocześnie niczego nie zepsuł. Powstało kilka pytań dotyczących burzliwej historii naszej planety i roli, jaką odgrywały/odgrywają w niej tajemnicze syreny, skłaniające do zagłębienia się w dalszą część zbioru w poszukiwaniu odpowiedzi.

Druga część komiksu to już kompletna zmiana klimatu i przeskok o 200 lat do przodu. Tym razem na pierwszy plan wysuwa się niejaka Leeward znana lepiej jako „Łowca syren”, a tłem wydarzeń jest postapokaliptyczna Ziemia będąca wynikiem tragicznych wydarzeń sprzed dwóch stuleci. Nie jest już tak mrocznie i pesymistycznie. Znów pojawia się pytanie „czy ja tego już gdzieś nie widziałem?” i z miejsca przychodzą na myśl różne filmy oraz komiksu pokroju MAD MAXA czy WATERWORLD. Leeward próbuje przywrócić dawny porządek rzeczy, zanim jeszcze syreny doprowadziły do zalania dużej części lądów, ale jak to zwykle w takich sytuacjach bywa pojawia się grupa ludzi, która usiłuje jej w tym przeszkodzić. Niestety problem polega na tym, że nie do końca wiadomo dlaczego. W ogóle w tej drugiej odsłonie pojawia się masa różnych postaci i wątków, które przynajmniej dla mnie były mało zrozumiałe, często urywane, a kilka rzeczy nie trzymało się kupy. Akcja przeskakiwała szybko z jednego miejsca w drugie, były efektowne pościgi i wybuchy, lecz nie znaczy to bynajmniej, że działo się dużo ciekawego. Wręcz przeciwnie – wiało nudą. Im bliżej zbliżamy się do ostatecznego rozstrzygnięcia tym niestety cała magia wygenerowana na początku gdzieś umyka, emocje stopniowo opadają zamiast rosnąć, a wyjaśnienia scenarzysty okazują się mało satysfakcjonujące.

Sean Murphy z kolei tworzy znacznie rzadziej niż Snyder, ale za to jego rysunki cechuje niezwykła dbałość o szczegóły i świetne ukazanie nie tylko emocji poszczególnych postaci, ale także, a może przede wszystkim miłe dla oka ukazanie każdego typu krajobrazu, budynków, statków wodnych czy też powietrznych. Rysunki Murphy’ego same potrafią opowiadać historię, co kilkukrotnie widać w PRZEBUDZENIU. Do tej pory kilkukrotnie miałem okazję podziwiać ilustracje tego artysty i za każdym razem tylko podbijały one moją finalną ocenę danego komiksu. Jeden z tych mistrzów ołówka, którzy nie idą na łatwiznę i zawsze gwarantują wysoki poziom. Przykład na to, że nie zawsze liczy się ilość, ale jakość. Brawa należą się także koloryście Mattowi Hollingsworthowi, który bardzo dobrze podkreślił mroczny klimat pierwszej i bardziej żywiołowy oraz dynamiczny charakter drugiej części.

PRZEBUDZENIE to komiks dobry, ale na pewno nie jakiś rewelacyjny. Moją ocenę zawyża zdecydowanie pierwsza, trzymająca przez większość czasu niczym solidny triller w napięciu część, ale za to obniża ostatnie pięć zeszytów, które są po prostu nijakie. Nie można oprzeć się wrażeniu, że scenarzysta nie do końca zrealizował to, co na początku planował. Nie wiem jakie były tego przyczyny, ale całość wydaje się być zakończona nagle i bez jakiegoś logicznego uzasadnienia, wszystko zbyt ciasno upakowane jakby scenarzyście nie starczyło miejsca i został zmuszony prędko sklecić finał. W każdym razie pozostaje pewien niesmak. Nie pierwszy zresztą to raz, gdyż jak wspomniałem na początku Snyder tworzy z reguły wciągające czytelnika rozpoczęcia a później pojawiają się ewidentne problemy z dokończeniem pisanych przez niego historii. Pozostaje zatem delektować się zasługującą na uznanie szatą graficzną zbioru i pierwszymi pięcioma odcinkami rozgrywającymi się w ośrodku na Alasce.

Ocena: 4-/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksu THE WAKE #1 - 10

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Dawid Scheibe

1 komentarz:

  1. Mam bardzo podobne odczucia. Kolejny raz Snyder (mimo, że jadąc na kliszach) świetnie zaczyna, pierwsza część powieści niczym "8 pasażer Nostromo", ale im dalej w przyszłość, tym gorzej. Natomiast zakończenie historii, pozostawiam bez komentarza. Ocena komiksu automatycznie spadła o 1 oczko.

    OdpowiedzUsuń