wtorek, 23 stycznia 2018

Top 7: Zapomniane tytuły, które darzę dużym sentymentem

Chyba każde z nas ma jakieś ulubione tytuły z DC Comics. Jakiś czas temu, na łamach podcastu Kadr Ci w oko! zauważyłem mimochodem, że wśród tych tytułów, do których wracam najchętniej, trudno doszukiwać się tytułów, które dziś cieszą się statusem kultowych. Czasem nawet nie są to komiksy, które swego czasu cieszyły się jakąkolwiek popularnością. Zresztą, zobaczcie sami. Uwaga na ewentualne spoilery.
JUSTICE LEAGUE: RISE AND FALL (event, 7 zeszytów, 2010-2011)
Historia zaczęła się na łamach miniserii JUSTICE LEAGUE: CRY FOR JUSTICE autorstwa Jamesa Robinsona, która była... no tutaj cisną mi się na usta niezbyt parlamentarne słowa. Niemniej miejsce miało tam kilka ważnych wydarzeń: Roy Harper stracił rękę, a potem także córkę - Lian. Oliver Queen z kolei z zimną krwią zamordował odpowiedzialnego za to wszystko Prometheusa. RISE AND FALL autorstwa J.T. Krula podjęło te wątki i pokazało obu herosów radzących sobie z tymi zdarzeniami. Tak oto Green Arrow trafia do więzienia, zaś jego były sidekick wciąga się w świat narkotyków. Cała historia to w mojej ocenie bardzo ciekawe ukazanie gorzkiego rozpadu jednej z najbardziej barwnych rodzin w uniwersum DC. Zabawne jest to, że wbrew temu, co sam sądzę, event ten zebrał potężną falę krytyki. Na tyle duża, by autor scenariusza publicznie przepraszał zawiedzionych czytelników. DC uwierzyło jednak w Krula i dało mu do tworzenia całą serię GREEN ARROW dziejącą się podczas BRIGHTEST DAY, a potem także początki solówki Olivera Queena w New52. W obu scenarzysta nie popisywał się szczególnie udanymi pomysłami i po zaledwie trzech numerach drugiej ze wspomnianych serii wyleciał z tytułu, a wkrótce później zupełnie pożegnał się z DC Comics.

COUNTDOWN PRESENTS: THE SEARCH OF RAY PALMER (cykl sześciu one-shotów, 2008)
Chociaż całe COUNTDOWN było rzeczą, która dziś powinna być pokazywana jako przykład tego, jak nie tworzyć komiksów, miało swój jeden fajny moment. Była to seria sześciu one-shotów różnych autorów, na łamach których Kyle Rayner, Donna Troy, Jason Todd oraz jeden z Monitorów (nazywany pieszczotliwie Bob) podróżują przez kolejne alternatywne światy DC. W jakim celu? Tytuł cyklu chyba wyjaśnia to dosadnie. Herosi nie udawali się jednak do kolejnych, naprędce wymyślanych uniwersów, lecz do takich, które powinny być kojarzone przez czytelników. I tak oto na kartach komiksu pojawiły się takie światy jak WildStorm, Red Rain, Red Son czy też Ziemia-11, gdzie wszyscy znani nam bohaterowie mają odwróconą płeć. Chociaż ostatecznie wpływ cyklu na całość COUNTDOWN był znikomy, zaś na FINAL CRISIS - zerowy, bawiłem się dobrze. Fajnie dobrani i nieźle pisani superbohaterowie, powrót do światów ze znanych elsewordów. Szkoda tylko, że wydanie zbiorcze już dawno rozpadło mi się w rękach.

RED TORNADO (miniseria, sześć numerów, 2009-2010)
Chociaż android ten może pochwalić się wieloletnią historią związaną z rozmaitymi wersjami Justice League, a po drodze był także opiekunem Young Justice, dziś naprawdę trudno znaleźć osobę, która wymieniłaby go chociażby w dziesiątce najważniejszych członków Ligi. Tornado jednak na przestrzeni lat doczekał się kilku interesujących historii, odwiecznych wrogów, a także ludzkiej rodziny. Ale czy tylko? Miniseria autorstwa Kevina VanHooka przedstawia nam Red Inferno, Red Torpedo oraz Red Volcano, a całość szybko przeistacza się w naprawdę dziwaczne przygody mocno dysfunkcyjnego i autodestrukcyjnego grona. Tytuł przeszedł bez większego echa, a niedługo potem Red Tornado zniknął z komiksowego uniwersum DC. Mi jednak miniseria ta bardzo przypadła do gustu i do mocno nadwyrężonego wydania zbiorczego wracam co jakiś czas.

DC UNIVERSE: DECISIONS (miniseria, cztery numery, 2008)
Chociaż dziś trudno to sobie uzmysłowić, raptem dekadę temu w DC powstała miniseria, na łamach której superbohaterowie ujawniali swoje polityczne poglądy i nikomu z tego powodu nie pękała dupa z żalu, bo jego ulubieniec okazywał się lewakiem/prawakiem. Całość prezentowała się tak: w Stanach rusza kampania prezydencka i członkowie Ligi Sprawiedliwości odkrywają spisek, mający na celu zamordowanie wszystkich kandydatów. Siłą rzeczy angażują się w rozwiązanie sprawy, a ich uczestnictwo wywołuje dyskusję. Czy herosi głosują? Jakie mają poglądy? Czy powinni się angażować w kampanię? Jaki mają wpływ na wyniki? Ciekawy koncept, fajnie zrealizowany przez Billa Willinghama i Judda Winnicka, trochę mało zaskakujący jeśli chodzi o ujawniane poglądy przez herosów i niestety zmasakrowany kiepskimi rysunkami Ricka Leonardiego. Dziś jednak wydaje się, że ani DC ani tym bardziej Marvel nie miałby odwagi wypuścić podobny tytuł.

ANARKY (miniseria, cztery numery, 1997)
Po świetnym wprowadzeniu tej postaci do świata Batmana, Anarky otrzymał także miniserię, za którą odpowiedzialni byli legendarni Alan Grant i Norm Breyfogle. Ta spotkała się z ciepłym przyjęciem i dwa lata później postać ta zyskała własny ongoing, który pomimo udziału tych samych autorów był kiepski. Była to opowieść, na łamach której sugerowano iż to Joker jest biologicznym ojcem Anarky'ego, zaś sama postać wyraźnie przestawała być ciekawa. Jednakże pierwszy z jego solowych tytułów trzymał jeszcze przyzwoity poziom, zaś dla mnie największą jego zaletą był klimat podobny do innej serii, o której jeszcze wspomnę, a także bardzo przyjemne rysunki Breyfogle'a. Moje wydanie zbiorcze tego komiksu pojawiło się w 1998 roku, było dość kiepsko wykonane i już dawno nie ma go wśród żywych.

VIGILANTE (ongoing, 50 numerów, 1983-1988)
Seria powołana została do życia przez Marva Wolfmana jako spin-off pisanych przez niego Tytanów. 17 i 18 rozdział napisał gościnnie sam Alan Moore, zaś cała seria utrzymywała przyzwoity, równy poziom przez całość swojego zaskakująco długiego żywota. Przypomnę, że ubiegłoroczna miniseria z Vigilante została skasowana po czterech numerach, a kasacja limitowanego tytułu to coś, co spotyka tylko naprawdę mało popularne tytuły. Niemniej komiksowe losy Adriana Chase'a, chociaż stanowią odpowiedź DC Comics na popularność Punishera, szybko skręcają w zupełnie innym kierunku. To tutaj odbywała się mała debata na temat powszechności dostępu do broni czy też zasad, które rządzą systemem sądowniczym w USA. Ponadto, podobnie jak komiks, do którego przejdę za chwilę, tytuł ten powoli lecz konsekwentnie pokazywał upadek dobrze zapowiadającego się mężczyzny, który nieuchronnie zmierzał do gorzkiego finału. I taki właśnie otrzymaliśmy - w #50, przygnieciony konsekwencjami swoich nieprzemyślanych czynów, Chase popełnia samobójstwo.

AZRAEL (ongoing, z czasem przemianowany na AZRAEL: AGENT OF THE BAT, 100 numerów, 1995-2003)
Jean-Paula Valleya kojarzy każdy z nas, kto miał styczność z komiksami TM-Semic. Młodzieniec ten pojawił się w uniwersum DC jako nowy Azrael, potem szkolony został na następcę Bruce'a Wayne'a, aż w końcu został nowym Batmanem, gdy jego poprzednik odniósł poważne rany w starciu z Bane'em. Klątwa ciążąca nad chłopakiem szybko dała o sobie znać, przez co nowy Mroczny Rycerz stał się brutalniejszy, oszalał i niszczył wszystkie ideały Wayne'a, a z czasem także zupełnie odmówił opuszczania zbroi Batmana. To doprowadziło do starcia pomiędzy nim i Bruce'em, zakończonym triumfalnym powrotem oryginalnego Gacka. Jednakże Valley cieszył się sporą popularnością, był bardzo niejednoznaczną postacią i w końcu otrzymał szansę na łamach solowej serii. Ta okazała się być sporym sukcesem, zaś dla mnie do dziś jest jednym z największych "guilty pleasure", jakie potrafię sobie przypomnieć. Seria rozpoczęła się jeszcze całkiem nieźle, ale im dalej w las, tym ciemniej. Pojedyncze, fajne numery przeplatano z całymi seriami cienkich jak barszcz. Ja jednak przetrwałem każdą kaszankę i przerobiłem tytuł od deski do deski, łącznie z annualami i wydaniami specjalnymi. Gdy tytuł ocierał się już o dno, DC postanowiło zmienić jego tytuł i formułę. Bliższa integracja z resztą Bat-uniwersum podniosła na moment poziom komiksu, lecz trwało to tylko podczas crossoveru NO MAN'S LAND. Potem znów zaczęły się udziwnienia (nowy biały kostium do dziś jest jednym z największych badziewi, jaki widział świat superbohaterów) i wyraźny brak pomysłu na postać. W końcu serię zakończono na #100, w którym Valley oddaje swoje życie w superbohaterskim zrywie. Chociaż samą serię uważam za jedną ze słabszych rzeczy od DC, jakie miałem okazję czytać, gdy zapowiedziano wznowienie pierwszych numerów, zamówiłem tom bez wahania. Niestety, takich świrów jak ja było zbyt mało, ponieważ drugi tom już się nie ukazał.

3 komentarze:

  1. Czytałem Decisions....... I to ssało jak ja nie mogę. Większość serii to dla mnie, serie dosyć ,,Niesławne" jak Identity Crisis.

    OdpowiedzUsuń
  2. Te tomy ze starymi seriami DC wychodzą czasami po długiej przerwie (jak "Deathstroke"). Drugi tom Azraela jest zapowiedziany, ale nie ma konkretnej daty - https://www.amazon.com/Azrael-Vol-Requiem-Dennis-ONeil/dp/1401265472

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugi tom "Azraela" był zapowiedziany na grudzień 2016, potem na marzec 2017, aż w końcu jego data została zmieniona na "będzie jak będzie". W przypadku DC to oznacza najczęściej nigdy.

      Usuń