Tom ten zawiera historię, którą Brian M. Bendis na dobre
rozpoczął swoją przygodę z Supermanem oraz będącą jej zapowiedzią krótka
opowieść z ACTION COMICS #1000. Głównym jej tematem jest starcie z tajemniczym
Rogolem Zaarem, którego nienawiść do Kryptonijczyków jest tak wielka, że gotów
jest posunąć się nawet do zniszczenia planety by ich zabić. Natomiast w tle
mamy tajemniczą serię pożarów nękającą Metropolis.
Po narzekaniach jakich nasłuchałem się na temat runu Bendisa
podchodziłem do tego komiksu ze sporym niepokojem. W efekcie, możliwe że za
sprawą zaniżonych oczekiwań, zostałem nim pozytywnie zaskoczony. Bendis jest na
tyle doświadczonym scenarzystą, że wie jak sprawić by komiks czytało się dobrze
i cały czas być ciekawym rozwoju fabuły. Jest w nim jednak też sporo rzeczy,
które mi się nie spodobały. Zacznę może od postaci głównego złego, który jest
zdecydowanie zbyt tajemniczy, bo wiemy o nim tylko tyle, że nienawidzi
Kryptończyków i nic poza tym. Wszystkie sugestie co do jego przeszłości są na
tyle ogólnikowe, że nie dają żadnych wskazówek co do jego motywacji. Tak więc
póki co jest po prostu kolejnym osiłkiem, który wdaje się w walkę z Supermanem,
wyróżniającym się na tle innych tylko wyjątkowo pokiereszowaną facjatą. Dalej
zupełnie po macoszemu potraktowany jest wątek Lois i Jonathana, którzy
najwidoczniej Bendisowi strasznie przeszkadzali, bo od razu wysłał ich w podróż
na drugi koniec wszechświata, z tym że ze zdradzeniem tego czytelnikowi czekał
kilka numerów przedtem jedynie co zeszyt powtarzając ten sam fragment sceny.
Nie wiem co chciał osiągnąć takim dziwnym przedstawieniem tego wątku, ale
jedyne co udało mu się u mnie wywołać to irytacja. Po trzecie wreszcie, choć o
tym akurat wiedziałem już od wspomnianego ACTION COMICS #1000, nie podoba mi
się kolejne niepotrzebne mieszanie w przeszłości Supermana. Patrząc na łączeniu
historii wersji tego bohatera z New52 i wcześniejszej, tożsamość Oza i teraz
wyznania Rogola względem jego udziału w zniszczeniu Kryptona, można odnieść
wrażenie, że scenarzyści tytułów z Człowiekiem ze Stali upodobali sobie
ostatnio grzebanie przy jego originie. Odnoszę wrażenie, że twierdzenia Zaara
miały bardziej na celu jedynie zaskoczenie czytelnika, bez żadnego sensownego
uzasadnienia w fabule. Z pozytywów natomiast na szczęście historia ta nie jest,
tak jak się obawiałem, trwającym przez 6 numerów okładaniem się po gębach.
Znajdzie się tu bowiem parę scen gdzie ważniejsze są emocje Supermana i
Supergirl. A najciekawiej prezentował się z kolei wspomniany drugoplanowy wątek
podpaleń. Zwłaszcza wieńczący to wydanie zbiorcze dotyczący go zwrot akcji
powoduje, ze nie mogę już doczekać się jego kontynuacji.
Za stronę graficzną odpowiada cała armia artystów, m.in. Jim
Lee, Ivan Reis, Jason Fabok, Ryan Sook czy Kevin Maguire. W większości wypadków
rysownicy mieli dla siebie jeden numer lub nawet mniej, a jedynym, który nieco
więcej zilustrował był Jason Fabok, który oprócz finałowej części historii
rysował także po kilka stron niemal w każdym ze składających się na ten tom
zeszytów. W pewnej mierze zapewne dzięki temu, że nie musieli tworzyć na
wyścigi i mogli skupić się na pojedynczych historiach nie mam żadnemu z nich
nic do zarzucenia i niemal w każdym numerze znajdziemy przynajmniej jedną
rewelacyjną ilustrację.
Zamiast co poniektórych okładek zebranych razem na końcu
albumu, tym razem mamy je wszystkie i rozdzielają one poszczególne numery. A
ponadto na końcu mamy jeszcze stronę ze szkicami Rogola Zaara autorstwa Jima
Lee. Tak więc choć pod względem dodatków jest ubogo to w porównaniu do tomów
spod szyldu Odrodzenia jest ich wręcz oszałamiająca ilość.
Ostatecznie mimo sporej ilości narzekania uważam CZŁOWIEKA
ZE STALI za niezłą historię, choć niepozbawioną wad i na przyszłość serii pod
wodzą Bendisa spoglądam teraz z (bardzo) ostrożnym optymizmem. Poza tym pod
względem graficznym to wydanie zbiorcze jest po prostu rewelacyjne. Tak więc
ostatecznie polecam jego zakup, choćby nawet po ty by się przekonać jak podejdzie wam nowy scenarzysta serii.
Tomasz Kabza
Oryginalne wydanie tego tomu zostało zrecenzowane na blogu
przez Dawida. Jego opinię możecie przeczytać tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz