Niemal rok temu został wydany
pięćdziesiąty numer serii BATMAN, w którym miało dojść do zapowiadanego
wcześniej ślubu Batmana i Catwoman. Sam zeszyt spowodował wiele kontrowersji i
niemal każdy fan komiksu zdążył usłyszeć, jak skończyła się ta część historii
Bruce'a. Dzisiaj właśnie będę recenzować tom siódmy BATMANA w ramach Odrodzenia,
który zawiera ten nieszczęsny numer.
Zanim zaczniemy chciałbym dać
plusa polskiemu wydaniu, które zawiera dodatkowo pięć części z cyklu BATMAN:
PRELUDES TO THE WEDDING. Jest to według mnie dobre posunięcie bo daje w
szerszym kontekście możliwość zapoznania się z wątkiem ślubu, a także tym
związanym z Jokerem. Niestety, co oczywiste, za ten grubszy tom musimy zapłacić
trochę więcej.
Pierwsza historia zatytułowana
"Prezent" jest według mnie jedną z lepszych opowieści Toma Kinga związaną
ze światem Mrocznego Rycerza. Snuta opowieść jest o Boosterze Goldzie,
który ofiarował pewien prezent ślubny Detektywowi. Niestety nie przewidział
konsekwencji swoich działań i teraz próbuje odkręcić całą sytuację. Fabuła jest
typowa dla bohaterów związanych z podróżami w czasie, ale podoba mi się świat
przedstawiony. Widzimy realia, w których nie doszło do śmierci rodziców Bruce'a.
Jest tutaj zawartych dużo smaczków związanych z członkami Bat-rodziny oraz z
tym, jak inni odnaleźli się bez Batmana. Szczególnie Jason i jego firma
dostarczyły mi sporo uśmiechu na twarzy. Tutejszy Gacek też jest niczego sobie
i różnica pomiędzy nim, a tym samym bohaterem z głównego uniwersum jest bardzo
ciekawa, pokazując drugie dno w relacji Bruce'a z tą postacią. Jednak według
mnie ta historia mogła łatwo legnąć w gruzach, gdyby nie protagonista tej historii
czyli Booster Gold. Jest on takim uroczym przegrywem, a zarazem postacią
tragiczną. Szybko zacząłem kibicować mu, żeby odkręcił to wszystko, co
zainicjował. A do tego wszystkiego jeszcze dialogi ze Skeetsem, robo partnerem,
rozbrajały mnie na miejscu. Według mnie jest to historia, która może walczyć o
drugie lub trzecie miejsce w zestawieniu najlepszych opowieści Kinga w jego
runie w BATMANIE. Nadal na moim subiektywnym podium są "Zaręczeni".
Tylko mam jeden problem z tą historią. Wniosek z niej jest taki, iż Bruce musi
cierpieć, żeby być Batmanem. Motyw ten pojawia się również później w omawianym
tomie.
Po tym wstępie z Boosterem mamy opowieści jedno zeszytowe. Zaczynamy
ten długi segment historią Jokera, który czeka na zaproszenie od Gacka w jednym
z losowo wybranych domów i trzymając zakładnika. Ta historia pojawiła się oryginalnie
w DC NATION #0 i sprawdza się idealnie właśnie jako wprowadzenie, krótka zapowiedź
przyszłych zeszytów. Mamy tu Jokera, który jest zniecierpliwiony obecną sytuacją.
Jego kumpel nie pamięta o nim, z zatem wkrada się siłą do przypadkowego domu.
Przez całą historię niby wiedziałem jak to może się skończyć, ale mimo to nadal
trzymała ona mocno w napięciu.
Kolejne historie to właśnie preludium do ślubu. Każdy z ważniejszych
postaci z bat-rodziny lub okolic dostaje zeszyt o tym jak się czuje z ożenkiem
Mrocznego Rycerza, a przy okazji zostaje skonfrontowany z wybranym złoczyńcą. W
tle też mamy Jokera, który powoli dąży do konfrontacji ze swoim arcywrogiem.
Pisze to Tim Seeley, który zasłynął w naszym nadwiślańskim kraju z tworzenia
przygód Nightwinga. Według mnie wybór do tego zadania był idealny, bo opisuje
on idealnie relacje pomiędzy postaciami, co właśnie dostajemy w każdej z tych
pięciu historii. Każdy bohater dostaje idealną dawkę miłości od scenarzysty.
Szczególnie Nightwing, który dostał według mnie ogromną laurkę za relacje z
Brucem. Dobrze znów czytać takiego Nightwinga. Damian oraz Red Hood mają też
swoje momenty chwały, ale dla równowagi one-shoty z udziałem Batgirl i Harley nie
spodobały mi się tak bardzo. Ten pierwszy zeszyt oberwał u mnie za konwencje
historii. Barbara musi w niej rozwiązywać zagadki, żeby ratować ludzi. Wyszło
to nudno i niemiłosiernie przeciągnięte. Co do
Harley, to najbardziej nie podobały mi się dialogi pomiędzy tą bohaterką
i Panem J. Wiem, że scenarzyście zależało na tym, aby ich ze sobą skonfrontować,
ale proszę, nie z zastosowaniem tak słabych dialogów.
Dochodzimy już do zeszytów dotyczących spotkania pomiędzy Jokerem, Batmanem
oraz Catwoman, które musze przyznać, są bardzo dobrze napisane. Monogli
arcyłotra Gacka przejdą według mnie do historii tej postaci. Sprytnym ruchem
jest również wykorzystanie sposobu myślenia Bruce'a o złoczyńcach przeciwko
nim. Jednak wolę rozmowę klauna z Catwoman, która jest ciekawa i daje dużo
lepsze spojrzenie na te postacie i samego Batmana. Niestety wraca znów tu wątek
cierpienia, który według mnie jest zbyt naciągany. Jednak jak mam być szczery,
większość zeszytów w tym tomie przed numerem pięćdziesiątym było na bardzo
wysokim poziomie. Niestety wszystko runęło wraz z nastaniem tego jubileuszowego
numeru. Zakończenie jest według mnie bez sensu. Samo rozmyślenia w formie listu
nudzą i są tylko po to, żeby rozciągnąć zeszyt i dać liczne splashpage'e ...ehhh...
Sam początek, pierwsze strony zeszytu tego nie zapowiadały, bo nie kłóciły się
z narracją dotyczącą związku, która pojawiała się przez ostatnie zeszyty. Znalazłem
jednak plus w tej opowieści, a jest nim postać Alfreda. Pewna scena z jego
udziałem bardzo mnie wzruszyła. W końcu dostaję w tym runie jakąś wzruszającą
scenę. Jak miałbym powiedzieć co sądzę o całym tomie, jeśli chodzi o warstwę
fabularną, to jest dobrze. Wszystkie opowieści są na bardzo dobrym poziomie z
paroma małymi wpadkami, ale końcówka psuje niestety całościowy odbiór tomu i
tego runu. Szczególnie ostatnia scena, aż szkoda strzępić twarzy na to, co nam
jest pokazywane.
Zajmijmy się natomiast rysunkami, o których ciężko coś powiedzieć bo
ostatni zeszyt ma tyle splashpage'y słabo i brzydko narysowanych, że głowa mała.
Szczególnie mówię tu o ilustracjach Milleraa, Sale'a, czy Pope'a. Według mnie nie
da się ich w ogóle oglądać. Nie wiem czemu ich tu gościnnie zaproszono. Reszta
artystów odpowiedzialnych za splashpage'e zrobiła dobrą robotę. Może i w zeszycie tym jest ich natłok, jednakże
jak oceniać walory wizualne to całość wypada bardzo ładnie. Można nawet wybrać
spośród tapetę na telefon. Jeśli oceniać inne opowieści, które nie mają kilku
artystów odpowiedzialnych za ilustracje, to nie mam żadnych zarzutów. Jedynie
Sami Basri odpowiedzialny za historię eks Jokera nie przypadł mi do gustu, ale
to względu na taki baśniowy, kolorowy styl.
Z dodatkami w tym tomie naprawdę licho, tylko jedna okładka alternatywna i
nie ma wcale okładek podstawowych, więc z mojej strony ogromy minus za to.
Tylko trzeba pamiętać, że ten tom ma większe gabaryty i może dlatego z tego
zrezygnowali.
Jeśli mam ocenić czy warto kupić ten komiks, to mimo wszystko moja
odpowiedz brzmi: tak. Nawet jeśli ostatnia historia jest dramatem, to reszta
trzyma się swoim poziomem. Przy okazji zapraszam na swojego instagrama:
geek.matusz
Dla porównania, recenzję oryginalnego wydania opublikowaną swego czasu przez Dawida, znajdziecie tutaj.
Dla porównania, recenzję oryginalnego wydania opublikowaną swego czasu przez Dawida, znajdziecie tutaj.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN #45 - 50, DC
NATION #0, ROBIN VS. RA'S AL GHUL #1, NIGHTWING VS. HUSH #1, BATGIRL VS. RIDDLER
#1, RED HOOD VS. ANARKY #1 oraz HARLEY QUINN VS. JOKER #1.
Siódmy, "weselny" tom
BATMANA w ramach Rebirth znajdziecie na Egmont.pl oraz w sklepie ATOM Comics.
Maciej Matusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz