czwartek, 10 października 2019

BATMAN: DAMNED


Gdy do premiery wydania zbiorczego BATMAN: DAMNED w USA zostało tylko parę dni, a ja przygotowywałem się do bycia szczęśliwym posiadaczem swojego egzemplarza, Egmont zapowiedział na koniec listopada pojawienie się tego konkretnego komiksu w Polsce.  Z jednej strony poczułem się trochę jak pechowiec, który niepotrzebnie się spieszył i przepłacił, ale z drugiej strony bardzo mnie ta informacja ucieszyła. Jak tu się bowiem nie cieszyć z faktu, że tak błyskawicznie po premierze za oceanem polski czytelnik będzie mógł zapoznać się z tą historią, a do tego (znając standardy Egmontu) wcale nie gorzej od oryginału wydaną i w bardzo przystępnej cenie. Skoro jednak najnowszy twór duetu Brian Azzarello/Lee Bermejo trafił już na moją półkę, to napiszę o tym albumie kilka słów i być może pomogę podjąć decyzję tym, którzy cały czas zastanawiają się nad zamówieniem PRZEKLĘTEGO (będę trzymał się od teraz polskiego tłumaczenia) w ramach przedsprzedaży. Będzie też kilka zdjęć.

Dla Azzarello oraz Bermejo wspólna praca nie jest niczym nowym, gdyż obaj panowie w wyniku kooperacji dostarczyli nam w ostatnich latach takie komiksy, jak LUTHOR, JOKER oraz STRAŻNICY POCZĄTEK: RORSCHACH. Wszystkie wymienione ukazały się w Polsce, a zatem miłośnicy DC mieli okazję poznać na różnych przykładach (i nie tylko tych trzech wspomnianych) zarówno sposób pisania historii przez Briana, jak i niezwykłe umiejętności artystyczne Lee Bermejo. Nie ukrywam, że jako wielki fan twórczości tego ostatniego nie żałuję pieniędzy, aby wejść w posiadanie ilustrowanych przez niego komiksów, a zatem w momencie ogłoszenia startu Black Label wiedziałem, że PRZEKLĘTY trafi prędzej czy później w moje łapska. Jest to przykład tego, jak człowiek konsekwentnie podąża za konkretnym twórcą preferując  taki a nie inny styl, co zapewne część osób uczyniło niedawno zakupując BATMAN: BIAŁY RYCERZ.

Pomimo, że w formie zbiorczej to BIAŁY RYCERZ jako pierwszy pojawił się za oceanem z charakterystycznym, czarnym logo Black Label na okładce, to w rzeczywistości ten imprint zainicjowany został oficjalnie właśnie przez omawiany w tej recenzji komiks. Historie ukazujące się pod szyldem BL są skierowane do dorosłego odbiorcy i pozwalają na więcej eksperymentów twórcom, odcinając się od reguł panujących w głównym kontinuum DC. Poszczególne zeszyty oraz zbiorcze albumy wydane są w innym, niestandardowym formacie, co jako pierwsze rzuca się w oczy biorąc do ręki BATMAN: PRZEKLĘTY. Zamiast przyjętych dla DC Deluxe wymiarów 19x28 otrzymujemy zbliżone do ASTERIKSA czy LUCKY LUKE'A wymiary 22x28 (zdjęcie porównawcze poniżej), na czym zyskuje z pewnością warstwa graficzna. W Polsce również taki format ma zostać zachowany, z czego należy tylko się cieszyć. Część osób natomiast będzie płakać z takiego rozwiązania, gdyż album ten będzie zbytnio wystawał i za cholerę nie pasował do pozostałych komiksów na półce :P


Oryginalny album posiada obwolutę, która jest po części przeźroczysta, i która w dotyku przypomina mi taki trochę grubszy i sztywniejszy papier pergaminowy. Pod obwolutą widnieje grafika przedstawiająca fragment Gotham City, który to rysunek pochodzi z początku #2.


W sekcji z dodatkami pod koniec komiksu, znaleźć można sześć stron z alternatywnymi okładkami do poszczególnych zeszytów. Zaraz za nimi umieszczono piętnaście stron wybranych plansz z różnych rozdziałów, bez naniesionych kolorów oraz bez tekstu, ale za to ze szczegółowymi wytycznymi, jakie pozostawił rysownikowi Brian Azzarello. Jest jeszcze jedna bonusowa strona, na której scenarzysta w ramach posłowia opowiada o kulisach i perypetiach związanych z powstawaniem tej historii. Jak dla mnie ilość dodatków jest zadowalająca.


Wiemy jak wygląda sprawa z zewnątrz, czas zatem zajrzeć do środka. Akcja rozpoczyna się, gdy ranny Batman budzi się ranny w karetce, z której ucieka. Chwilę później niepamiętający ostatnich wydarzeń bohater spotyka Johna Constantine'a, za którego przyczyną dowiaduje się o znalezieniu zwłok Jokera. Mroczny Rycerz zamierza odkryć prawdę na temat śmierci złoczyńcy, a Constantine oferując swoją pomoc zamiast ułatwiać sprawę, tylko ją komplikuje. Rozpoczyna się szalona wędrówka poprzez najbardziej brudne i grzeszne zakamarki miasta, podczas której umysł tytułowego bohatera zostaje wystawiony na ciężką, niecodzienną próbę.

Jeśli nastawiacie się na kolejną historię detektywistyczną z udziałem Batmana, to jesteście w dużym błędzie. Człowiek Nietoperz staje się celem pewnych mrocznych sił, które mieszają mu w głowie i na jakiś czas zamieniają jego życie dosłownie w piekło. Oczywiście w centrum umiejscowiona została teraźniejszość i przeszłość Bruce'a, ale ubrana w grubą otoczkę magii, okultyzmu i sił nadprzyrodzonych. Z tej okazji pojawia się zatem szereg postaci z DCU kojarzonych z tymi klimatami, ale tak naprawdę nie do końca wiadomo, jaki mają udział w całej sprawie. Zresztą znaków zapytania jest znacznie więcej, gdyż fabuła nie jest zbyt oczywista i przejrzysta, panuje w niej spory chaos. Bałagan ten niekoniecznie powoduje zainteresowanie przeciwnika, w moim przypadku wręcz przeciwnie. Wygląda to trochę tak, jakby plany Azzarello odnośnie tej historii cały czas ulegały zmianie i twórca musiał nanosić ciągle poprawki, co odbiło się na spójności komiksu. Przez większość czasu błądzimy jak dzieci we mgle wraz z Batmanem, odciągani przez Johna Constantine'a od głównego wątku i wciągnięci w jakąś dziwną grę, aby dopiero na kilku ostatnich stronach wrócić do meritum sprawy. Co jest prawdą, a co fikcją? Tego nie wiem, bo czytałem ten komiks wielokrotnie i za każdym razem zastanawiałem się, jaki to wszystko miało sens i co kierowało scenarzystą pisząc PRZEKLĘTEGO. Punkt wyjściowy jest bardzo fajny i daje duże pole do popisu, rozbudzając oczekiwania czytelnika, ale już samo wykonanie rozczarowuje na całej linii.


Z ciekawszych elementów, oczywiście oprócz fenomenalnych rysunków, wymienić trzeba namieszanie trochę w dzieciństwie Bruce'a i dodanie przysłowiowej łyżki dziegciu do beczki miodu, jakim był związek jego rodziców. Skoro traktujemy ten komiks jako pewnego rodzaju elseworld, to na takie zabiegi można było sobie jak najbardziej pozwolić. Miłośników komiksu JOKER ucieszy również informacja, że PRZEKLĘTY stanowi tak naprawdę sequel tamtej powieści graficznej, kontynuując finałową, krwawą scenę pojedynku Batmana i Jokera na moście. Wszystko zatem dzieje się jakby w jednym jokerwersum, które Azzarello chciał stworzyć i poszerzać już kilka lat temu. Z minusów, prócz braku większego sensu i spójności fabuły, dosyć irytujące i słabe okazuje się nieoczekiwanie prowadzenie narracji przez Hellblazera (kto jak kto, ale Brian zna dobrze tą postać), który mówi o wszystkim i o niczym zarazem.

Warstwa plastyczna jest tym elementem, który decyduje o sile tego komiksu, zapierając dech w piersi od początku do końca. Obserwując kolejne prace Lee Bermejo mam wrażenie, że artysta ten z każdym rokiem rysuje co raz lepiej, wkładając całe serce w dany projekt. Jego realistyczna i dopracowana kreska znakomicie oddaje jednocześnie piękno i brzydotę Gotham po zmroku. Nadaje całości niezwykły klimat grozy, przerażenia, czasem horroru, ale także potrafi podkreślać urodę kobiet, co widać chociażby na przykładzie Zatanny. Bermejo dostał szansę przedstawienia własnej wersji niektórych postaci ze świata magii i tą okazję w stu procentach wykorzystał. Oprócz wspomnianej już, "wylaszczonej" jak nigdy Zatanny, możemy podziwiać pokaźnych rozmiarów Swamp Thinga, czy demona Etrigana w zupełnie nietypowej stylizacji. Mroczny Rycerz standardowo w przypadku Bermejo pozbawiony jest obcisłego, jednolitego kostiumu i zakrytych oczu, przez co jego strój wydaje się bardziej zwyczajny, jakby niedoskonały, bez podkreślania umięśnionej sylwetki. Batman skaczący po mieście w tym zbyt luźnym wdzianku wygląda mniej jak superbohater, a bardziej jak człowiek w przebraniu, z którym łatwiej się identyfikować, i który narażony jest jak każdy na urazy. Mówiąc krótko pod kątem wizualnym mamy do czynienia z prawdziwym majstersztykiem, małym dziełem sztuki generującym same pozytywne odczucia.

Wspominając o rysunkach nie sposób oczywiście nie przypomnieć, że wielkie poruszenie wywołała w całym komiksowym światku decyzja, aby w #1 pokazać nagiego Bruce'a ze wszystkimi szczegółami anatomicznymi. Bat-penis widoczny jest tylko na trzech kadrach, które zostały umieszczone w wersji papierowej pierwszego zeszytu. W wersjach cyfrowych oraz wydaniu zbiorczym został już odpowiednio zatuszowany, gdyż DC nagle stwierdziło, iż w komiksie skierowanym do DOJRZAŁEGO czytelnika takie sceny jednak nie powinny mieć miejsca i nadal powinny stanowić temat tabu. Chyba nie ma sensu dalej się nad tym rozprawiać. Afera ta w każdym razie odwróciła uwagę od innej, w moim odczuciu, kontrowersyjnej sceny z finałowej strony #1, o której jakoś nikt już się nie rozpisywał, a do tego spowodowała znaczny wzrost zainteresowania serią.


BATMAN: DAMNED to perfekcyjny pod względem wizualnym, ale niestety ubogi w interesującą treść komiks, który zapowiadał się przepysznie, a pozostawił po zakończonej lekturze niedosyt i niesmak. Czyta się go bardzo szybko i dostarcza masę przyjemności dla oczu, także osoby doceniające kunszt pracy Lee Bermejo powinni po niego sięgnąć, aby zobaczyć swojego idola w szczytowej formie. Pozostali fani Batmana w Polsce zapewne i tak kupią, bo przyciągnie ich niezbyt wygórowana cena i szum, jaki powstał wokół tej historii. Prawda jest jednak taka, że już wkrótce wszyscy zapomną, o czym tak naprawdę był ten komiks (o ile w ogóle w momencie przewrócenia ostatniej strony taką wiedzę posiadają) , uznając go za jeden z przeciętnych eksperymentów z Batmanem w roli głównej, jakich powstała już cała masa. PRZEKLĘTEGO kojarzyć będziemy tylko i wyłącznie z charakterystyczną szatą graficzną oraz kontrowersjami wokół ukazania całemu światu bat-wacka. A szkoda, bo Azzarello albo nie wykorzystał okazji, albo po prostu zbyt mocno ocenzurowano jego skrypt. W porównaniu z BIAŁYM RYCERZEM, fabularnie lepiej prezentuje się właśnie opowieść nakreślona przez Seana Murphy'ego.

Opisywany album zawiera materiał z komiksów BATMAN: DAMNED #1-3

Oryginalne wydanie znajdziecie w sklepie internetowym ATOM Comics, natomiast polskie w ramach preorderu możecie nabyć zarówno na ATOMIE, jak i na Egmont.pl

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz